dracena | |
PROFILE About me Friends (12) Poetry (34) Prose (7) Photography (172) Postcards (20) Diary (15) Handmade (1) |
dracena, 15 april 2012
wtopiłam nogi w mglisty poranek
miasto sherlocka wrotami tajemnych rzeczy
w tunelu pod tamizą obleśny windziarz
ślini się na widok mojego nieletniego syna
niespiesznie otwiera kratę lepkimi paluchami
oxsford street pod powiekami wypalone światło
spacer po linie dla równowagi splątane końce
popołudniowy luksus fish and chips w złocie
nocą wrzask lisów podsuwa myśl im dalej las
tym więcej dzikości w królewskich ogrodach
dracena, 26 march 2012
codziennie mieszam niechęć z entuzjazmem
koktajl który powstaje odbija się hipokryzją
szczerzy zamienili kreacje z obłudnikami
obnoszą swoje fatałaszki niczym anorektyczki
startujące w igrzyskach piękności.
socjeta zawiaduje umarłymi ideami
przetrawiając puszcza w obieg wyplute ogryzki
mizdrzy się wyświechtanymi facjatami
ukradkiem wyciera resztki nazwiska
czarowanie jest kul ale kiedy nie ma armat
dracena, 17 march 2012
zamieniam słowa w kształty
napinam kreskę pola zakwitają
czarny koń grzywą burzy lekki szkic
ciężki obraz kończę przebarwieniem
pamiętam mdły zapach krwi
duszące spojrzenie bezsilnych ud
do pierwszego zachłyśnięcia światłem
byłam dziewczynką potem wyrosłam na męża
dracena, 15 march 2012
bez upiększeń na dnie pustego
słowa mają cichy dźwięk
najłatwiej odczytuję wolno
czasem ręce swoje a myśli inaczej
zatem przeczekuję z książką
wyobraźnia osiada powyżej języka
dracena, 26 february 2012
polubiłam siebie w momencie bezradności
kolana stopy odkładam ślizgiem po kruchym
w mrowisku szukam słodyczy upartych igieł
na dworcu bezdomny przepakowuje reklamówki
odwija z gazety kanapkę je z namaszczeniem
starannie składa papier i głośno wydmuchuje nos
człowiek który traci wartość oddycha inaczej
łapie powietrze zastyga jakby liczył na więcej
po czym unosi przeponę do wysokości endorfiny
kiedy nadchodzi to szczęście w pęknięciu skóry
zakładką rozchylam niedoskonałe wnętrze
jak krótkowidz mrużę oczy ostrym obrazem inaczej
dracena, 31 december 2011
zapomniałam jak to jest być sobą
leżeć w hamaku a drzewo wiśni dojrzewa
czerwień przemyka dźwiękiem wytrawnie
w zieleni szarość wygląda prościej
nie ma zapachu i można jej dotykać
później nie ułożona bez odcisku znika
świeżość snu prostuje ciepłem zakamarki
dusza barwnikiem muśnięta jak pisanka
staje się obrazem a nie udawaną treścią
słodko gorzko pod powiekami w domu na skórze
wymieniam w przypadkowej kolejności nie do pary
dracena, 18 december 2011
słowa rzucone jak kości kruszeją powoli
rezydenci miejskiej nekropolii
miałeś dać znak mówiłeś we śnie przyjdę
jesienią dom pachnie marynatą i koszulami
nocą brakuje głosu żeby zaczynać rozmowę
w dzień spaceruję czwartą alejką
by ci powiedzieć o dmuchawcach w ogrodzie
jutro przyniosę bukiet żebyś ukoił oddech
życie to chwila w której mieszczą się dni
mówiłeś dopóki nie jest za ciasno dodaję
emocje a ty układasz spóźnione słowa
dracena, 18 december 2011
kochanie pokaż jak pięknie uwodzisz
trochę to zapomniana i niemodna sztuka
ruda kotka za oknem tańczy w rui
a ty taka bezbarwna mężczyźni wolą jaskrawe
ostre spojrzenie czułego kochanka
na szyi perłowy zacisk plącze włosy
pierwsze kuszenie mamy za sobą
a błękit niezmiennie wodzi oczy plamą
po co ewce złamane żebro adama
codziennie napina skórę po biegu kłuje
lepiej napić się wina niż żałować brzydkich kobiet
dracena, 25 october 2011
lubię ludzi i nie mam nic przeciwko
rozumieniu że sprawiedliwie to tylko na porodówce
co urosło musi ujrzeć świało pomędrkować
a potem w imię przyjaźni z ziemią zmarnieć
ustawiam wyżej płatki uszu żeby nie ronić
wyrazu jakim częstuje mnie parkowy mentor
dobra myśl płynie żyłami a nie suchym pyskiem
szlifuje dupę po bruku zadziorem z ławki kaleczy
później to już mocno trzeba się schylić
żeby sznurówki pasowały nie tylko do buta
dracena, 1 october 2011
lubisz kiedy sumienie liczy grzechy
kładzie je na kamiennym stole jak sztućce
plastikowe wyginają się wstydliwie
ciężkie latami tną duszę na kawałki
słodzisz kiedy na języku smak migdałów
bawi noc zapachem przypadkowej kobiety
pierwszy raz z głodu kolejne z niedosytu
lepiej mieć niż zaklinać spadającą gwiazdę
mówisz wszystko dla ludzi tylko trzeba spróbować
dlatego zapędzam się piekło nie ma końca na ziemi
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
24 november 2024
2411wiesiek
23 november 2024
0012.
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek
21 november 2024
Światełka listopadaJaga
19 november 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 november 2024
1911wiesiek
19 november 2024
Jeden mostJaga