Poetry

Chartumes
PROFILE About me Friends (1) Poetry (44)


Chartumes

Chartumes, 22 january 2011

filip

zadrżała jej ręka albo przeoczyła coś,
więc zawstydzona - czuje wstyd jak każdy -
zdusiła w zarodku i rzuciła za siebie.
                                            akurat wtedy,
magda z mężem wpadli na to - istny raj.
potem, biały prowadzi na ziemię,
mówi: nic z tego nie wyjdzie,
ale rzeczy nadano już imię -
są różowe ściany i gotowy życiorys
z miejscem na drobne poprawki.
                                             dlatego,
zanosili szamanom chleb i kiełbasę.
opłaciło się - zawrócili z drogi.
dzisiaj ma dwa lata, zdrowe serce
i sliczne czarne oczy. przez wiele godzin
patrzy nimi na różowe ściany albo słońce,
wyraźnie dostrzegając różnicę ciepła.
                                               ponadto,
posiada cztery kochające ręce,
którymi sięga znacznie dalej,
niż mógłby to zrobić za pomocą własnych.
                                                z życiorysu -
poznałem go dokładnie
upijając się z jedną parą rąk
już po raz czwarty w tym miesiącu -
wynika, że filip jest bardzo, ale to bardzo...
nie pamiętam jakim dzieckiem. 


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Chartumes

Chartumes, 31 october 2010

Maskarada

Na starość, ludzie nabierają dystansu do życia,
ale dziadka pochłonęło coś i zupełnie nie ma czasu.
Przeważnie - nieuchwytny, pojawia się w domu
pod koniec października, aby przypilnować spraw.
Nie wypada mówić o nim źle, ale to dziwak:
uważa za stosowne spędzić z nami tylko jedno święto w roku
i to, najmniej poważne - głupią, listopadową maskaradę.
Stary zrzęda i maruda - ciągle coś mu przeszkadza:
a to liście rozłożyły się jak na plaży, a to chwasty
bezczelnie włażą do oczu i kłują - zawsze znajdzie powód,
żeby wyciągnąć nas na ten cholerny cmentarz. Potem,
chryzantemy i tak są zbyt białe, a znicz takie, że aż wstyd.
Sporo kłopotów mamy z dziadkiem i on chyba o tym wie:
z roku na rok jego wizyty są coraz krótsze.
Nie gorączkuje się już tak bardzo, jak kiedyś - pokornieje.
Można powiedzieć, że - w końcu - stał się ludzki.


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Chartumes

Chartumes, 27 october 2010

Oszukana

Kolejna bajka o Kopciuszku,
w której książę zamienia się w łajdaka i znika.
Dziewczyna z Polski na dworcu w Lyonie pyta:
czemu od sześciu godzin siedzę tutaj sama?
Miły głos w słuchawce powtarza:
abonent jest poza zasięgiem.
Jednak dziewczyna nie wierzy i słyszy coraz wyraźniej:
Idiotko!
Zupełnie mu na tobie nie zalezy.
                                                              
                                                             To prawda -
nawet o niej nie myśli.
Ona dopiero jutro dowie się o wypadku,
ale już teraz obraziła się na śmierć.


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Chartumes

Chartumes, 27 october 2010

Lekarstwo na samotność

W piątkowe wieczory zostawiam sprawy na poczcie
i idę odwiedzić samotność starego pułkownika.
Jego nogi wdały się w romans z chorobą
i biedaczysko ma do drzwi coraz dalej.
Z zamiłowania szachista i filozof,
uwielbia pastwić się nade mną na obu tych polach.
W młodości rozpoczął gambit hetmański.
Końcówka coraz bliżej, a on wciąż bez piona
i do tego, jak mówi: wymuszona roszada -
król ukrył się za starą wieżą.

Słaby ze mnie szachista, ale znam kilka forteli.
Mówię o tym krecie, co na grządkach stawia łuki triumfalne
i panoszy się jak wróg w zdobytej fortecy.
Widzę, że męczy go walka na dwa fronty i odkładamy partię.
Wychodzę, nawet trochę mi żal - wiem, że ten kret go wciągnie.
Dwa dni poźniej, bez większego wysiłku, wygrywam na czas.


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Chartumes

Chartumes, 26 october 2010

Zapracowani

To były pracowite lata. W deszcz i skwar
biegaliśmy wokół niej sypiąc nawóz.
Chwasty wyzywały nas na pojedynki
w najmniej oczekiwanych momentach.
Musieliśmy potykać się, parować fałsz,
zadawać kłam. Wyrywaliśmy słowa z kontekstu
i obrzucajac się nimi, nie raz byliśmy o krok 
od ukamionowania przypadkiem.
W ostatecznosci, pozostawało zdetonować ciszę.
Wybuch niepokoju powodował spustoszenia
tak wielkie, że przerażeni zawieraliśmy rozejm.

Przez te wszystkie lata powstała solidna konstrukcja.
Szkodniki czują respekt i pojawiają się już tylko sporadycznie.
Przetrwaliśmy napastliwość żywiołów. Wyrosła. Patrzymy na nią
niespokojnie. Jest taka dojrzała, przesoczysta, kolysze się ociężale
i mam nieodparte wrażenie, że za chwilę spadnie.


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Chartumes

Chartumes, 26 october 2010

love story

To pojawiło się niespodziewanie.
Zwykła plama odkryta w łazience.
Prosił, żeby ją zmyła - kazała mu iść do diabła.
Całą noc szukał drogi. Rankiem, zawiesił linę i poszedł.
Mówią - dusił to w sobie, aż coś w nim pękło.
Zasraniec - powtarza ona - udało mu się postawić na swoim.


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Chartumes

Chartumes, 1 october 2010

Stare kobiety

Stare kobiety mówią: - życie zmieniło się jak chleb.
Nie wiem, czy mają na myśli, że  mniejsze i droższe.
Chleba naszego poprzedniego, daj nam - szepcą,
lękliwie patrząc na coraz mniejsze kromki.


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Chartumes

Chartumes, 30 september 2010

Zemsta po latach

Wiedziałem, że temperatura spadła,
nie sądziłem jednak, że będziesz martwa.
Nigdy nie potrafiliśmy rozmawiać.

Najtrudniej wprawić w ruch lokomotywę.
Udało się - pociagnęła za sobą wagony.
Nawet te pordzewiałe, które dotąd stały na bocznicy.

Głośno i wyraźnie, odmówiłem wszystkie nasz kłamstwa,
ze zgrozą dostrzegając, jak wilgotnieją twoje oczy.


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Chartumes

Chartumes, 29 september 2010

Burza

Od tygodnia krązy nad miastem.
Zrywa afisze. Wiesza niepokój.
Rzuca urok na dzieci.
Wieczorem matki odczyniają lęk.

Kiedyś palili jej gromnice.
Trzymając się za ręce,
układali modlitwy na dachach.
Teraz mają piorunochrony.

Chodzi speszona. Wbija zadry światła.
Zahacza o kominy. Pohukuje jak sowa,
której myszy spiłowały dziób.


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Chartumes

Chartumes, 29 september 2010

Jest nadzieja

Dziewczęta wyjadą do Szwajcarii.
Już spakowały sukienki.
Wyszczuplone lato rtęć wypuszcza z dłoni.
Wieczór pogrzebem mija mnie i dogasa.
Mało kto opiera się Europie.
Za te kilka groszy,
można kupić odrobinę zazdrości,
świety spokój,
a nawet kawałek własnego życia.
Może i ja gdzieś wyjadę studiować rysy na ścianach
albo  z odprysków farby wróżyć rychły początek świata.
Dziewczęta wrócą ze Szwajcarii,
i ja kiedyś wrócę.
Spotkamy się,
intensywnie obojętni.
Rozpakujemy walizki.
Wypijemy piwo.
Gdy szklanki napełnią się nocą 
- odejdziemy,
jak zawsze.

Jest nadzieja,
że wszystko się ułoży,
pewnego dnia przy wódce,
gdy nikt już nie będzie miał ust.


number of comments: 2 | rating: 3 | detail


  10 - 30 - 100  




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1