heol, 13 kwietnia 2011
historia
ciągnie się pokoleniami
buduje swoje pomniki
wszystkim
i groby zapomniane na jesieni
ciężkie są słowa
zdań podrzędnie złożonych
od niezapalonych zniczy
źle widziane powietrze przechodzi
do dziecinnego pokoju
i zostaje
bilet
na drugim roku
z czarnym indeksem
zawsze wsiadałem inaczej
do pociagu
który
i tak pozostał pusty na drugim peronie
pozostawałem spadkobiercą
z balastem prawdziwej
historii
heol, 12 kwietnia 2011
widziałem
życie
zepsutego społeczeństwa
otoczonego
wdzięcznością
ówczesnych
szukałem przyszłości
w bezużytecznej przestrzeni
czarnych okularów
z napisem
zomo
znałem swoje
20
lat
i buty
którym zabroniono chodzić
po mieście
nawet sznurowadeł nie oddali i paska
tylko mi nazwisko zmienili
na warchoł
miasto powoli głodniało
powiedzieli
spierdalaj
pociąg odjechał punktualnie
zostałem
heol, 11 kwietnia 2011
ogłuszeni
nagością lata
nieuodpornieni
otwieramy na oścież oddech nocy
pozbywając się blasku
postrzępionej symboliki
piekieł
bezsenność jest doskonale cicha
i czarna
jak włosy młodej cyganki
rozrzucone po szóstym zmyśle
oddziela prawdę od snu
chodź
kochany cyganka prawdę ci powie
jasność powraca
wczorajszym powietrzem
gęstym
unieruchamiając dzień w zastygłym strumieniu
skwaru
z butelką mineralnej czekam
na
cygankę
heol, 9 kwietnia 2011
rozbiegają
się
w bezimienne krajobrazy
nie zapisane
chce się żyć
bez bólu
wizje i
olśnienia
wiatr z przeciwnej strony
odwraca język i
wesoły kolor twarzy
pięknieje brzydota
od nastepnych pustych szklanek
przypływ
odpływ i
wymiar pamięci zgubionego filmu
lunatyczne stopy
neurastenii
tyle piwa
było i
wódki
heol, 8 kwietnia 2011
wstydliwość
słów zamyka usta na
prospektach wrażliwości
po których spacerują niezrozumiani
poeci
znajomy fotograf
objaśnia zmienność kolorów
nagromadzonych na
oblepionych mgłą ścianach
mistyczna wizja przysyła
resztki wyobraźni i
najdziwniejsze zwroty
niewiadomoskądwzięte
bezforemne kamienie
ptaki bezskrzydłe i
wiatr
który zawisł nad krawędzią nocy
o świcie sczernieje stare srebro
w majestacie upokorzonego
cukrzenia
absurdalnych peanów
brukowce to dobry
materiał na barykady
wstydliwości
heol, 7 kwietnia 2011
patrzymy
z oddali nie
snem lecz ciałem żywym
z
wiarą na podróż
w barwy słońca by
malować świat tęczami nadziei
które łączą brzegi
ust
sklejonych bezdechem namiętności
cudownych doznań
odbieranych całym
ciałem
i
siłą
rozpalając nocne płomienie
gasnące o
świcie nasiąkniętym zapachem miłości
powracam
do nocy
do tchnienia
poranka
heol, 5 kwietnia 2011
i
Mazur
wracałem
do utopionych jezior
głęboko
boso i nago
płynąc przez pożar wody
ptaki znajome długim sznurem
zostawiały
szum skrzydeł
po kolana brodząc
w malinowym lesie
młodość drzew zamknęła się
na zamyślonej twarzy
łzawych obłoków zieleni
dziewczyny brązowiały
codziennie
na pomostach czystego nieba
z uśpionymi piersiami
błękitem bez żadnych imion
zamknięty czas
zieleni
wody
i wiatru
nad zamarzniętym jeziorem
wracam
heol, 4 kwietnia 2011
przyglądam
się twoim myślom w
odwróconym
odbiciu
lustrzanego cienia
rozszczepionego mgnienia obrazu
drżącymi rękoma
oglądam
smukłość pięknego ciała
krokami przemierzam ogród
tajemniczych przestrzeni rozkoszy
oświetlonych
świecami pożądań
dotykam
pięknych myśli niewypowiedzianych
ukrytych w
niemym krzyku miłosnego uniesienia
dotykam
zapachu włosów rozrzuconych w
westchnieniach zatrzymanych dotykiem
pejzaż piękna zaprasza do
tańca
zatrzymuję chwilę
dotknięciem
heol, 3 kwietnia 2011
długi
ciąg wierszy
jak klucze ptaków
włożone w zeschłe liście
stronic
rozrzucone wiatrem w
tomie opasłym od rymów
za latem lecą
by wracać z
tęsknoty z
miłości
do zwrotek
gdzie w gniazdach schronienie słowa
znajdują co
balsamem dla ciała
dla duszy radością
bo z gniazd wiersze się
klują jak ptaki
co znowu odlecą
by wrócić
bo tęsknią z
miłości
heol, 1 kwietnia 2011
moja
twarz przytula twój
ulotny chłód
czuję ciebie
we krwi
przenikam w twoje oczy
pełne nieba
siódmego i
majowego ogrodu
kupieckie recenzje niewarte
rozerwania łańcucha
słów
wyrzuconych w
ekstazie
szczytu i
wyrażeń pomruków erupcji
ogłuszeni zrytmizowaną symboliką
wymownych ruchów
dochodzimy w
inwencję przeżywania
półprzytomnymi ciałami
nakrywamy łóżko
wypalamy papierosa przepijamy łykiem
zimnej herbaty by
przytulić
ulotny chłód
naszych twarzy
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro
22 listopada 2024
22.11wiesiek
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga