Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (52) Forum (3) Poezja (761) Proza (10) Fotografia (10) Grafika (18) Dziennik (77) |
Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky, 14 stycznia 2011
każdy kiedyś
spotka Słowo
chociaż niewielu
jest z Nim umówionych
chociaż niejeden
żyje tak jakby Go nie było
są przecież
mocne papierosy chleb z cebulą czarna herbata
coś do poczytania nieraz tabletka na sen –
trudno to kiedykolwiek przecenić
lecz w końcu
głęboki oddech tez ma swoje prawa
a codzienny instrumentarium pospolitości
od czasu do czasu
wymaga gruntownego przenicowania
dla
zdeterminowanych niewiernych
zawsze pozostaną
blade psalmy
przybrzeżnych kolacji
Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky, 13 stycznia 2011
jeżeli kiedykolwiek
nie przyjdziesz
to zaleje nas
popiół Morza Czerwonego
które tak ufnie
rozstąpiło się
abyśmy mocą tajemnicy Sfinksa
uczynić mogli sobie posłuszną
płodność Nilu
a piramidy –
kamienne okręty wieczności
nie doczekawszy się swych komandorów
osiądą na mieliznach sumienia
niewoląc niepotrzebnego już Ra
Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky, 12 stycznia 2011
jest niedzielne
popołudnie i powinienem napisać
wiersz lub poczytać o faszyzmie w Europie
Środkowej oraz drogach
wyjścia albo coś przygotować
do żarcia bo Anka
poszła do Darka nie wiadomo
kiedy wróci ale ja cały dzień
gniję w domu więc mi
się nie chce dlatego
myślę o neurologii
neurochirurgii neuropsychiatrii takiej
Trójcy czy tez Triumwiracie chociaż
to drugie bardziej cesarskie można
jeszcze dołożyć łakomy lęk jednak wiara
w jakąkolwiek czwórcę podlega
kasacji
1995
Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky, 11 stycznia 2011
Ich heiße Joseph K. -
jestem chorym człowiekiem Imperium
jestem nieco zapomnianą patologią public relations
swego czasu
zostałem pojmany
przez legionistów Marka Aureliusza
za co
jestem pełen wdzięczności
teraz
z należytym znużeniem
segreguję owoce
z wężowej skóry
jako potomek trzynastego plemienia
błogosławię złote jelenie
i myśliwych o różnym stopniu
toksyczności
my name’s Dirty Harry
Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky, 10 stycznia 2011
gdyby Sylvia Plath nie istniała
należałoby ją wymyślić
lub po prostu
spłodzić w pijackim amoku
na złość takim facetom jak ja –
niestety ujadanie tej suki słychać na całej Elm Street
a moje zatyczki do uszu są za słabe
więc ciągle się czepiam
o to że ogórek nie śpiewa
gdybym miał niewzruszona pewność
iż nieboszczyk Charles Bukowski
na samą myśl
że mógłby z nią przypadkiem robić te rzeczy
zamykał się w swoim mieszkaniu na cztery spusty
i drżał przerażony
a na widok jej opiętego tyłka
ogarniała go funkcjonalna impotencja
to dałbym na mszę za jego duszę
choć nie wiem czy był praktykującym katolikiem
czy miał chociażby katolicki pogrzeb
bo chyba nie
dlatego
przestałem pić alkohol i kawę
nie solę potraw nie słodzę herbaty
a większość wolnego czasu
spędzam w przydomowym ogródku
jednak ona wytrwale
włamuje się do moich przedrannych snów-
ma niekłamaną ochotę na epizod
rodem z Ostatniego tanga w Paryżu
Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky, 8 stycznia 2011
czaszka jest miejscem
głośnych rozmów
za które płaci się
banknotem z tkanki psychicznej
pozostaje chłód
(mimo podniesionego kołnierza kurtki)
i obcość
wykutego na pamięć
ciała
Mozart
nie jest już lękiem
Salieriego
Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky, 7 stycznia 2011
czas spotkań
został już spisany
na straty
jak gołębie z placu świętego Marka
gdzie przegrzany pałac dożów
pieści żart bezkrólewia
epoka ujmującego prozacu
i chuciwych elektrowstrząsów
unieważniła wszystkie
lepkie tęsknoty ponadplanowe
psychozy
biała ściana panicznego chichotu
potrafi jeszcze
(za poręczeniem ciekłych skrzatów)
ugłaskać do snu
wytrzeszczem oczu wypielęgnowanych
rączek
Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky, 5 stycznia 2011
codziennie
dopada mnie
ogłuszający krzyk
zaplakatowanych murów
szukając azylu
uciekam
przed czarny ekran
dawno
zamkniętego kina
Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky, 3 stycznia 2011
bezspornego dnia
człowiek zwany Pontifeksem Maksimusem Aeternusem arcykapłan intymnej czci
odszedł wraz ze swym mistycznym ciałem
(które porzucił przy drodze szybkiego ruchu do Qumran)
pozostawiając po sobie trochę kolorowych broszurek świadków Jehowy
z różnymi opisami gróźb bitew szaleństw przekrętów wędrówek i obietnic
tudzież innych gwoździ i cierni –
być może nie przewidział frapującego kadzidła samotności
od którego wisielcze powrozy napinają się mefistofelicznym światłem dementi
popatrz to taka sama eskapada jak co dnia jak każdej nocy
od bezsenności do bezsenności od przesilenia do przesilenia od chleba do wina i z powrotem
przez te same ulice herbacianej pociechy przez te same ulice znoszonych znaków zapytania
choć pytać nie ma po co choć pytania dźwigają innych dźwigających choć pytający jest okupantem
święty Tomasz á Kempis wybiera pozłacane pety z kosza przy wejściu do hipermarketu
poszarzałą twarzą ogląda napięte do granic otyłości linie małej wiary i wielkich nawrotów –
być może szykuje straż tylną do mocnego odwrotu na księżycowe pozycje bladej szminki
jak ten co mieszka z nami choć umarł a krzyż jego psom skarmiono
bo jeśli Zły nie jest panem świata tego to jest jego pośmiewiskiem ku uciesze zacnego pospólstwa
zawsze czyni bowiem to czego inni boja się czynić o czym myśleć co porzucać
niczym Kalvin i Servet niczym Valdo i Zwingli jak Angelus Silesius i Grigorij Jefimowicz Rasputin
którzy u stóp niewierności obcością i kłami Setha sięgają po kielich władców mrowiska
niewidzialny skórzany fotel w Sali Tronowej popada w stan zwiększonego ryzyka
jako wszelki dowód i wszelka jego cnota jak występki w dziełach przywłaszczonych starców
musi skamleć ostrością i wykreśleniem bez wyrzutów i rozgrzeszeń zbieraczy winogron
bo tam tylko czas po niewczasie opowiadający zbłąkane legendy o innych strumieniach
ale to już tylko kwestia listopadowych upałów
Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky, 30 grudnia 2010
13 listopada 1994 roku
dwadzieścia minut po północy
w pokoju na czwartym piętrze
warszawskiego hotelu Felix
petując dzień o parapet snu
odszyfrowałem
trzy prawdy bez mała ostateczne
(nihilizm cynizm sofizm)
po czym podzieliłem je
przez głód
chleba słowa miłości
i otrzymałem ocenę celującą
z rachunku strumienia
oraz trochę zimnej herbaty i bezsenności
(ale tylko na trochę)
dwadzieścia jeden godzin później w Olsztynie
po spóźnionej o dobę kolacji
pasmo moralnego hałasu
nie dało się przekonać
że istnieją jeszcze
ciężko doświadczone
spóźnione dary
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
29 listopada 2024
2911wiesiek
29 listopada 2024
Andrzejkowy pocałuneksam53
29 listopada 2024
0026absynt
29 listopada 2024
Fatamorganaabsynt
29 listopada 2024
Wnoszę prośbędoremi
29 listopada 2024
biżujeśli tylko
28 listopada 2024
IkarJaga
28 listopada 2024
2811wiesiek
28 listopada 2024
czarno-biała pareidoliasam53
28 listopada 2024
"być kobietą, byćabsynt