15 maja 2025
strach
Myślałam, że w końcu czas się zatrzyma na drabinie do nieba. Zamiast chmur mam pełno pyłu w ustach. I strach, paraliżujący strach, jak przed wygłodniałą watahą późną nocą. To tylko syreny. Nie te, które zarzucają sieci, te, które mają dokładnie dobrany ton, częstotliwość, by przerażać.
Przez okno widzę kilka szarych klocków, które raz po raz z impetem lądują w gruzie, i ogień, który trawi resztki. Kiedy wieje wiatr, niesie go na sąsiednie. Boję się, że ten mój – w końcu się podda. Co ja pocznę bez tej kilkumetrowej kostki Rubika?
Tu właśnie rodziło się tyle uczuć, emocji, ważnych dat. To tutaj wychowałam syna i mam wszystko, na co harowałam ponad dwadzieścia lat. Rozumiem, tak, dzisiaj rozumiem, ile jest prawdy w myśli, że do rzeczy lepiej się nie przywiązywać.
Oddam wszystko, chcę żyć. Dzisiaj boję się zejść do piwnicy, która pewnie jest zajęta, i tylko płacz, płacz, modlitwy… Modlitwy, które rozpływają się jak mgła białym skrzydłem gołębia.
Tyle, że teraz to my jesteśmy uwięzieni w klatkach. On nie szybuje po niebie, ledwie żyje zakrwawiony, a krew przelewa się z rąk do rąk. I coraz jej więcej na chodnikach, schodach. Na ulicach, jak pędraki, leżą cała.
To było w plecy, bo nie miał odwagi spojrzeć prosto w oczy, jak człowiek z honorem.
Podeszłam do okna, rozsypałam się milionami szklanych drzazg…
15 maja 2025
sam53
15 maja 2025
Bezka
15 maja 2025
wiesiek
15 maja 2025
violetta
14 maja 2025
wiesiek
14 maja 2025
Toya
14 maja 2025
Bezka
14 maja 2025
Misiek
13 maja 2025
marka
13 maja 2025
marka