Nevly, 21 january 2015
z murów wzięte niepokoje
marznę
po ścianach echasz szybciej niż zwykle
odbijasz słowa które mówią
po drodze gry i zabawy
ciepły dotyk już bez cukru
różni w prześwicie tolerancji
podczas przerwy na strukturę okna
nazywają to życiem
wołam cię
milczeniem wysyłając wrzaski
posyłam znaki
nie widzisz
ponieważ nie chcesz usłyszeć
kiedy spacerujemy pod wiatr
z czystych łez rodzą się perły
już przestałem liczyć żagle
po drugiej stronie flauty jakieś syreny
lekka bryza na sygnale
słyszysz
kiedy odnajdziesz czarną skrzynkę
dowiesz się tego
czego nie mogłaś na własne oczy
jednak
czy da się reanimować miłość
Nevly, 16 january 2015
zaserwowałaś podkręconą
nie wiem czy to gra czy
tylko cała ty
a przecież w życiu nie trzymałaś rakietki
w ręku tylko dłużej `tego nie zniosę`
w tym coś jest
wszystko jedno jak to teraz nazwiesz
co i jak_ perfekcją w twoich dłoniach
nadeszła chwila prawdy
odbijam piłeczkę
Nevly, 16 january 2015
dumki zbędny romantyzm w prześwicie
a mówiłaś tak pięknie szeptem prosto
w ucho słuchałem jak głupi
o wartości miliardów dolarów
słów bo aby wygrać trzeba zaryzykowć
przecież nic co ludzkie nie jest nam
pisane
obcy ludzie gadali prawdę
nie wierz choć w jedno jej słowo
czaruje jak żadna jak żadna nie kocha
jej tylko śrut w portfelu
zastanów się człowieku
zaślepiony nie trafisz nawet w próżnię
zimna jest
zimna jak głaz
nie dla ciebie
niezmyślony łowiąc nad przepaścią
w ustronnym miejscu przyznałem prawdę
wypadło na gówno w przeręblu
na wszelki wypadek
zamarzłem
Nevly, 16 january 2015
oto jest ciało moje
miałaś kiedyś takiego przyjaciela
dobry trop od kiedy się pojawił
kręgi na wodzie nie znikną mamy czas
delektuj się skrzydłami drzewa nie dorastają
wypaczaj gniazda pragnij powietrza
oparta o wiatr jesteś wzajemnością
utworem
gdzieś tam w szumie liści nadal cię szukam
choćbym zaprzeczał
żeby coś poczuć trzeba mieć
mam pomysł robi się naprawdę gorąco
weź ten pierścionek proszę a potem
wynocha stąd
nie mam pojęcia ile jesteś warta
czegoś wielkiego
klikaniem załatwimy sobie świat
rozkosz szkła stanie się lizaniem
wyjdziemy dobrze w światłocieniach
bo wzajemnością zawsze jest powód
a ja dawno nie byłem żywy
nie znam sią dobrze na komiksach
fajne obrazki nie chcą dorastać
jednak wezmę cię pod spódnicę
zanim jutro zaskrzypi
nie powiększaj biustu
to nieczego nie zmieni
chcę iść do domu
zanim krew nas całkiem utuli
w rękaw za cztery i pół tysiąca dolarów
wypłakana
choć raz strać głowę i oszalej
oto jest ciało moje
a moje serce wypłaci gotówkę
Nevly, 16 january 2015
masła jeszcze się nic nie stało
a już nasz żagiel
w dni skazane na zaprzestanie
łopoce nieodebranym telefonem
w środku nocy
aż się wywracam na drugą
stroną spływam ścianami
na tej samej częstotliwości
już tylko radio
niedostrojone dawno temu
a przecież miało być tak pięknie
jeszcze nic się nie stało
a już tak wyraźnie
czarno na białym poranna kawa
z fusów samotność we dwoje
tak na wszelki wypadek
odbarwiona w poprzek perspektyw
oddech
spójrz przez okno
to tylko kolejna pora roku
miarowy tak będzie lepiej
właściwą chwilą dobrowolnie
odda błękitne niebo
jeszcze nic
Nevly, 9 january 2015
chaos jest tak systematyczny
że prawie pierworodny
cień zapałki
błądząc po płomyku
po drodze do nocy ucieka po dzień
jak nauczyciel przez uchylone okno
krzyczy samotność cieniowaniem szarości
fotoplastykon z tego co pozostało
niedotykalnie daleko od domu
elizjum a reszta walczy o przetrwanie
chaos i znowu zapadła cisza
więcej ona mówi niż wszystkie wrzaski
daj mi jedna głupią chwilę
a pozbieram nasze ciała w jedno serce
Nevly, 13 december 2014
pośród czterech nie odzywasz się po kątach
skrzętnie znikasz w ciemnościach poszewki
pustosłowie w kolorze czerwieni poszycia
jak puste noce votum separatum
drogowskazy nastawione są na korzenie
to z nich zakiełkuje coś na kształt jutra
zagość we mnie okryta westchnieniem
do ucha prosto wyszepcz w bezlitości
sylabizując ciepły oddech
najbardziej jak tylko potrafisz czerpać
pod jarzębiną pierwszy śnieg
renifery nie wiedzą wiele o motylach
ale bezdźwięczność bieli
tuż przed świtem również potrafi być tęczą
poskładałem to wszystko w jedną bryłę
i wiesz co mi wyszło?
bałwan
Nevly, 12 december 2014
bolesne ciernie kołem historii
zatoczyłem w kilka wierszy
nie można mnie nazwać szczęśliwym
podskakując na jednej nodze
nieba szukam pośrodku dnia
zesłany na księżyc
nocami noszę pistolet w kieszeni
zwątpiłem w drzewa odkąd jesteś daleko
ode mnie z zamkniętymi oczami
nie widząc niczego pośród szumu uschłych liści
kamienna twarz_ posiedzę jeszcze
popatrzę pomyślę poszlocham
za jeden grosz
jak polny strach głodny ptaków
odmówię ewangelię według mnie
pomiędzy nadzieją a co u ciebie słychać
nie pozostało już zbyt wiele
kawałek DNA w naszych dzieciach
Nevly, 9 december 2014
porusz mnie
przypraw najostrzej jak potrafisz
łamię chleb_
pachnie życiem
nowy dzień śpiewa nam piosenki
wiosenny deszcz
nie umiem pogodzić się z myślami
przepraszam bo ja w innej sprawie
podobno anioły nie płaczą
nocą światło bez woni
mgła między zdarzeniami
a ja uporczywy jak zawsze
na ścianach pustych od ciebie
rozpoznaję swój cień
zagubiony bez celu
przez palce wyglądam przez okno
moje życie obcy świat
sen o dolinie
przerzutnia do zaćmień słońca
i tak
najwięcej energii mają drzewa
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0016absynt
24 november 2024
0015absynt
24 november 2024
2411wiesiek
23 november 2024
0012absynt
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek