dodatek111, 25 august 2011
rosa w kroplach na trawie słońca ziarna rozsiewa
mgła powietrze nasyca perspektywą Moneta
uwikłane w jaskrawość drzewa cicho gadają
czasem z wiatrem się kłócą wolno sen je dopada
wrzesień ptaki na drutach błogosławi na drogę
pola jeżą się złotem zapraszają gryzonie
by zdążyły nim orka resztki plonów przykryje
czasu mało choć słońce jeszcze daje ułudę
w październiku już nie ma takich jasnych obrazów
jeszcze barwy się mienią gdy je słońce ogrzeje
sójki ciągle gotowe wyglądają wciąż wróbli
kwiaty płoną lecz słabiej przemoczone i smutne
a listopad to ów pan co o lecie nie słyszał
szronem włada na polach gubi liście w ogrodzie
zabił kwiaty nieszczęsny i bezkarny pozostał
nocą idzie już zima w bezlitości swej piękna
dodatek111, 15 april 2013
rozdeptany na środku chodnika
naciągając uśmiech na formę
utworzoną z czyjejś podeszwy
bezkrytycznie i pewnie
leży banał
szukający w kurzu i błocie tresci
dodatek111, 27 november 2019
zaduma szepcząca modlitwą witraży
rozmywa obawy w kamiennej harmonii
gdy patrząc barwnymi szybkami do nawy
dogmatem podsyca gasnący wciąż płomyk
milczenie jest treścią a cisza to myśli
drzemiące wśród kurzu niezmienne od wieków
chłód spojrzeń obrazów cytuje sens biblii
by zawsze pamiętać o śmierci i grzechu
te same uczucia zastygłe w rutynie
malują ekstazę na twarzach posągów
i chociaż próbują budować świątynię
targują wciąż cenę za spokój i odpust
nimb świecy drżąc ogniem mamrocze litanię
a złoto bezmyślnie na blask odpowiada
tu słowa i gesty to zawsze sakrament
a w nim jest szlachetność i prawdy odwaga
dodatek111, 17 april 2013
stonowane świtem wilgotne kolory dali
wymyślają nazwy dla szarych powierzchni
rozmieszczonych swobodnie na linii spotkania
tworzącej złudny punkt odniesienia dla braku końca
odmieniane w zawieszonych kroplach promienie
okłamują garść rzuconych ku niebu drobin wróbli
akordami brzasku poranek muzykę dnia wymyśla
odbierając szarościom sens i prawo do życia
dodatek111, 8 february 2018
Kilka wierszy już tylko pozostało do wiosny
strofy śmieją się kiedy słońce gładzi litery
nawet mały przecinek chyba bardziej jest prosty
gdy oddziela uśmiechem zieleń trawy od bieli
wiatr ma kwiaty na myśli kiedy pisze z południa
i rymując ze słońcem odnajduje synonim
chłód pilnuje by jeszcze w określeniach mieć umiar
a w twierdzeniu o cieple dać cudzysłów lub domysł
czasowniki jak pąki rozkwitają w marzeniach
grzeją świecą i cieszą kiedy wyżej jest słońce
przymiotniki kiełkują niczym wiosny zarzewia
małe słabe i kruche zanim staną się forte
dodatek111, 3 october 2017
Deszczu krople dzwonią o szyby
Cicho szepczą miedzy stukami
Gdzieś jest słońce i myśli radosne
Czy ktoś może tam tęskni za nami?
dodatek111, 9 october 2017
Pan z telewizji bierze pieniądze
Za to że zmyśla na jutro słońce
Deszcz sobie za to całkiem bezwiednie
Olewa równo te płatne brednie
dodatek111, 5 january 2018
bezbarwny dzień styczniowy zbudzony brudnym świtem
szuka resztek kolorów w zaspanym słabym słońcu
w polu bieleją kości zabitej ciepłem zimy
lecz nocą szron niezmiennie próbuje zgładzić zieleń
czasami lepkie błoto skrzy się w blasku księżyca
gdy mróz nieśmiało szuka ofiary tuż przy gruncie
jednakże traci śmiałość jak tylko zalśni ranek
malując szadź na trawie siostrami letniej tęczy
ściana gładzona blaskiem uśmiecha się do cienia
patrząc odważnie w oczy najbliższej Ziemi gwiazdy
kolejny dzień zimowy ma problem z tożsamością
wstydząc się chyba trochę swojej szarej nagości
dodatek111, 4 april 2013
na wyciągniętej dłoni okruchy
błagają ptaki o akceptację
a w pustych gniazdach siedzi żal
wypełniający chroniczny brak uczuć
rzeka w grymasie spina brzegi
bredząc o zmianie wagi rzeczy
w suchych gałęziach brak dowodów
że jeszcze kiedyś wróci lato
dodatek111, 30 march 2018
zimą wciąż śniłem kwitnące róże
błyskiem szkarłatu w mokrej zieleni
żywione rosą wśród ciepłych złudzeń
grające w słońcu brzęczeniem trzmieli
śniąc wielobarwność w szarym kontekście
zmyślałem nazwy dla bieli śniegu
tonącym wizjom w mroźnym odmęcie
dawałem szansę na drugim brzegu
odchodząc z chłodu w wyśnione lato
widziałem życia w zgasłych tęsknotach
chodząc po łące pełnej metafor
siałem dmuchawce bezsennych rozstań
zbudzone barwy traciły sytość
gdy ranek zwodził niczym loteria
niedobór lata powtarzał symptom
pozostawania dłużnikiem śnienia
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
16 may 2024
1605wiesiek
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
1505wiesiek
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga
10 may 2024
Tangerines SingSatish Verma