Yaro, 26 february 2015
praca nie rozgrzała moich dłoni
zmarzły posiniały miejscami czerwone
jak te cierpliwe w ogrodzie stare jabłonie
człowiek nad przepaścią
nie chcąc spaść
jak lemingi isis kończy świat
w kozim rogu zachód wojska pcha
gdzie pracy brak
człowiekowi potrzeba wojny
bo już nie ma czego się bać
praca jak każda niepłatna prócz autostrad
prawda jest taka Polak omija znaki
Yaro, 25 february 2015
pogrywam sobie
uciekam stąd do gdzie indziej
na inny ląd jak najdalej tu niepogoda zimą szare dni
depresji nie pomoże nic
ani dobre słowo ni kieliszek młodego wina
zarzucam procha
oby do podniebienia się nie przykuł
szklanka wody z biedry dobra na wszystko
dni trącą na wartości a ja z nimi
biedny człowiek chory bez nóg
głodny życia siadam na rower pod górę pieszo
oby jak najdalej ze mną chodź
są fajne zielone światy
pełno słońca
zachody każdego napotkanego
wschodem gdy śnisz uciekam
na ławie list zapomnij i nie pisz
Yaro, 25 february 2015
śmierć na białym koniu
wieje nienawiścią ze wschodu
z łąk pól ogrodów niezgody
brat bratu wilkiem
wielką rodzinę Słowian dzieli złość
majątki ropa czarna smoła
droższa od wody
droższa niż życie
z zachodu kłamstwo
na co nam a. na to.
białe papiery podpisy fikcja
człowieku strzeż się hołoty z nad wielkiej wody
gwiazdą rozbłyśnie stworzenia boże uśpione śnią
jak dobrze dobry Boże
niby nic jednak życie dzieje się w tym trudnym momencie
nie na moją głowę te zaklęcia
podparty świat ma tylko jedna nogę
chwieje się oszaleje
w głowy tłoczą kłamliwe podchwytliwe nadzieje
miej wiarę i nie daj się obłudzie
pięknym wzniosłym słowom
one śmierć niosą
nie oni lecz my walczymy
umieramy żeby rodzić się żyć na nowo
w lepszej przyszłości
zamknijmy karty historii nie przywołuj demonów
odetchnij na nowo
pokochaj każdego niezależnie od narodowości
oni tez kochać pragną jak ziemia deszczu
Yaro, 24 february 2015
kręcą się tutaj dziwne auta
na ruskich rejestracjach
ci ludzie jak atrapy z napisem s kolko
choć nic nie mam do obcej narodowości
ulica kostka wymodlona
potykam się o słowa
ktoś mnie dotyka skopane życie
budzi świtem do pracy
idę niezadowolony
jak każdy normalny Polak w tej gminie
ku rwa dzień świstaka
nudna robota niepłatna
jeszcze te ruskie z fajkami
tytoń smakuje jak liście buraka cukrowego
jak żyć by nie mieć złości
do samego siebie nie mówiąc o niebie
żona mnie chwali gdy myje gary
ona w tym czasie maluje paznokcie
mówię maluj i łokcie
Yaro, 24 february 2015
nie potrzebna sława a ni nic związanego
żadnych zaszczytów żadnych uwag
nie doradzaj spójrz w lustro tak właśnie wygląda sierota
pieniądze są nie ciągnie mnie do mamony
piszę bo to jest życie sprzedaję odrobiny siebie
rozsypuję słowa jak zboża wiosna czasem jesienią
gołębie wydziobują karmią młode
w gnieździe którego szukam do którego wracam nocą
śnię o domu gdzieś na wschodzie
staw pełen ryb w dobrym roku
myślami płynę w przeszłość niepotrzebnie
tutaj kilku przyjaciół mam i wrogów
nie potrzebuję jedynie na twarzy rumianego uśmiechu
słów kilku na sen bez proszków kieliszek wina
teraz idę czeka na mnie dziewczyna jak poezja
pomiędzy wierzbami cisza
słychać cykady słychać strumyk
łąki kładą się spać
tego mi trzeba
bycia sobą
Yaro, 23 february 2015
zimny oschły
śniegi puściły słychać kroki
pierwiosnki żonkile
pierwsze oznaki wiosny
bałwan koło domu
topi się jak figura z wosku
tyle tu ciepła tylko ja oschły
oddarty z uczuć kłamany
pozostawiony wilkom
samotny w matni oszukiwany
bez ojca
do kogo wznieść skargi
wiosna idzie ciepło na skroni
życie mnie martwi
za dużo zła człowiek nieczuły
zaśnij głęboko zaśnij
piękne dni z wojną w tle
ilu zginie ilu zaśnie
śnij niewinnie
wiosna budzi chwile
kto przebaczy
Yaro, 23 february 2015
słowo karmą wolnością
obecny w świecie
co w tym złego
pierwiastek iskra
która łączy pokolenia
kilka dat pierwszy maj 86
siema stary dzień nagi
odkrył tajemnice
skąd i dokąd lecą minuty jak jaskółki
widzę statki na niebie
bez słów nie przejdę przy pośredniaku
siema stary idę na drugą stronę asfaltu
Yaro, 23 february 2015
na skrzyżowaniu nóg
piersi przykryły dłonie
iskrzą dwa ognie planety
jedna dla niego jedna dla niej
na niebie wiatr szarpie za spodnie
odpięty pasek dotyka podłogi
powoli rośnie napięcie siły przyciągają napięcie
powoli jak na stracenie dobrze będzie
ślad szminki na kołnierzu
klata żołnierza onieśmiela
chwyta go za ręce chodź do mnie
namiętne oddanie się rozkoszy
zazdroszczą tylko kwiaty w pokoju
amplitudy osiągają szczyt
rezonans naszych ciał
nie ma w tym złego nic
samo oddanie siebie przed śniadaniem
potem ptaki odlatują już nie gniazdują
szukają wracają czasem pamięcią do miejsc
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
14 september 2025
wiesiek
13 september 2025
wiesiek
12 september 2025
wiesiek
9 september 2025
absynt
9 september 2025
ajw
9 september 2025
Jaga
8 september 2025
ajw
7 september 2025
jeśli tylko
6 september 2025
wiesiek
5 september 2025
ajw