Ryszard Kowalski, 21 december 2010
Nie umiem zapomnieć twojego uśmiechu,
ten wulkan radości z odchyleniem główki,
chłonąłem cię całą, wolno, bez pośpiechu,
wiedziałem, nie uniknę uczucia głodówki.
Blond włosy i nosek godny Kleopatry,
dwa bystre turkusy dopełniały reszty,
jakieś ciepło klimatem Jawy, czy Sumatry
z zielenią szaty, którą żywił deszczyk.
Gładź ciała marmurem a biel alabastru,
wszak godne by było ozdobić pałace,
a słodycz pasiecznych dorównuje plastrów,
całując, jak bartnik, czułem sie bogaczem.
Twoje stópki ozdobą każdego bucika,
Herostratos porzucił by haniebne myśli,
nawet gdyby zrobił ci sandały z łyka,
to sława z fortuną by do niego przyszły.
Rzuciłaś szczęśliwca twojej obecności,
uznałaś żem stary dla twojego wieku,
te kłamstwa, dąsy, gniewy i krnąbrności,
dziw, ze tyle jadu jest w pięknym człowieku.
Ryszard Kowalski, 28 july 2012
Uwielbiam wspomnienia, historią nasycam,
urzeka komnata, krużganek, szlafmyca,
zwodzony most, fosa, ponure zamczysko,
żniwiarka schylona nad derczną kołyską.
Uwielbiam wprost dwory, parki starodrzewne,
damę z parasolką w zlękłej szacie zwiewnej.
Izbę chłopską z piecem, który chleb rumieni,
kto zna wieś prawdziwą ten obraz doceni.
Uwielbiam powstania, choć to krwawe zrywy,
niejeden z potyczki juz nie wyszedł żywy,
lecz ile zapału, wiary we młodzieży...,
potem mogiła z kwiatem zawsze świeżym.
Emisariusz konno i rumaka rżenie,
po gościńcu bierzy w ludziach podniecenie,
brzmią pieśni powstańcze, rozbijają ciszę,
ulatują z wiatrem co krzyżem kołysze.
I nagle znów spokój, świat się do snu kładzie,
ze zbożem dorodnym i jabłkami w sadzie.
Rankiem popas z łąką, wycieczka w nieznane
i drzemka na ganku, na pachnącym sianie.
I wszystko to było wszak zgodne z naturą,
dzisiaj ze łzą w oku wspomina to pióro.
Ryszard Kowalski, 5 september 2010
Siwy poszedł do piachu.
Swojak i alkoholik.
Fajans, lub bliski fachu.
Flaszka, zagrycha, stolik.
Siwy pamiętał wrzesień,
Siwy brnął przez kanały.
Ten Pruszków i ta jesień
i skronie posiwiały.
I gruzy, odbudowa
i zapał i rodzina.
Warszawę trza od nowa,
bo cmentarz przypomina.
I kumple i wspomnienia,
toasty za poległych,
za mury w których cieniu,
pozostał świat odległy.
Za żonę co odeszła,
za dzieci co gardziły.
Od Wisły aż do Leszna,
trakt "Siwych" i mogiły.
Ryszard Kowalski, 5 september 2010
- Mamo, doczekałaś, poznałem dziewczynę!
Ona na pewno będzie moją żoną.
Podniosła oczy zaskoczona synem,
który miał taką twarz rozpromienioną...
- Przedstawisz ją kiedyś? Poznam to zjawisko?
- Naturalnie! Wiesz jednak, lubię zgadywanki.
Jutro konfrontacja ci wyjaśni wszystko,
lecz przyjdą jeszcze jej dwie koleżanki.
Stanęły trzy gracje przed mamy postacią.
- Zgadnij mamo, którą dziewczyną się chlubię?
- Pewnie na tą z lewej zrobiłeś swój zaciąg.
- Jak na to wpadłaś? - Bo już jej nie lubię!
Ryszard Kowalski, 25 september 2010
Najbardziej mnie złości piękno w ułomności.
Tym Panie posądzam o manię wielkości.
To jakbyś stworzył coś na kształt kwadratu
z kanciastymi brzegi, zabrał kolor kwiatu.
A Ty przecież parasz tylko ideałem,
miej więc litość nad pięknem, daj zachwycać ciałem,
które może nie dla mnie w brzydocie zrodzonym,
ale daje rymy mym zmysłom natchnionym
i nie wmawiaj: "- To perła w twoje środowisko!".
Mnie wystarczy patrzeć i pisać, to wszystko.
Ryszard Kowalski, 1 march 2016
Gdzie się podziała dziatwa nasza,
ta spod trzepaka z piaskownicy,
plac zabaw ciszę pozapraszał,
podwórko pełne aut, milczy.
Nie ma gry w klasy, gry w zbijaka,
siedzenia w śmiechu, gdzieś na murku,
brzęku szkła nie ma, nie ma draki,
po strzale Deyny na podwórku.
W podchody już się nikt nie bawi,
ci z chowanego się pokryli,
czas przykrość wielką dzieciom sprawił,
bo dziś ich nie ma, chociaż byli.
Muzyka z ławki już nie płynie
i dźwięku strun nie chłoną uszy.
Każdy czas mija i to minie,
co wzbrania dzieciom z domu ruszyć.
Co wzbrania przygód szukać w lesie,
zaś duchy spotkać gdzieś w Nidzicy
cieszyć się liśćmi, kiedy jesień
i marzyć, chodząc po ulicy.
Playstation schowa się w lamusie,
komputer przyśnie z włosem siwem,
pozwolą dziatwie w plener uciec,
by odkryć, co tam jeszcze żywe.
Ryszard Kowalski, 5 march 2015
W połowie lutego, toż to nie do wiary,
mam wszak doświadczenie, bom juz lekko stary,
poranek jak co dzień, daleki od wiosny
a doszedł mych uszu, ten szczebiot radosny.
Toż to środek zimy, czas sań a nie wozów,
niełatwo przepędzić tę panią od mrozu,
niejeden próbował zaklinać i grozić
a ona się śmiała, mróz ranki przymroził.
Na sopli piszczałkach, wiatr grywał ze świstem,
gawrony wciąż w mieście, toż to oczywiste...
I nagle trel słodki i promień na ścianie,
jakaś para w parku i jakieś wyznanie
i jakaś ochota na uśmiech i spacer
i słowo "miłość", ma tak wiele znaczeń.
Wiem, że nie ma mocnych na wiosnę lutową,
szmaragdową zieleń, chęć życia na nowo.
Przekonać, by przyszła, to wcale nie fraszka,
ale moc ma taką, trel małego ptaszka.
Ryszard Kowalski, 25 april 2011
Zaprosiłem samotność na święta,
ubrana była dość modnie,
mówiła, że nie pamięta,
gdzie czuła się tak swobodnie.
Na nogach miała kozaczki,
była wysoka i wiotka,
gustowne, kobiece łaszki,
mogła udawać podlotka.
Usiadła na tapczaniku,
włożyła nogę na nogę,
bez łgarstwa, krętych uników,
rzekła: - Pozostać mogę.
I nagle obraz mi ożył,
wspomnieniom juz poszło z górki,
szklistością rzęs się zatrwożył,
była podobna do córki.
Nie tknęła żadnej potrawy,
gardząc ich wielką ilością,
nie nęcił jej kawior, kraby,
bo była wciąż samotnością.
Czekałem, bałem i drżałem,
jak w czasie burzy pod wiatą
i choć nadzieję wciąż miałem,
nie powiedziała mi "Tato".
Ryszard Kowalski, 4 september 2011
Umiera się zawsze w samotności,
nikt nie opisał drogi piórem,
nikt nie rozwieje wątpliwości,
że to jest podróż w czarną dziurę.
Próbują wlewać ci nadzieję,
dziurawym lejkiem, bez nadziei,
już nic nie cieszy i nie grzeje,
nawet modlitwa kaznodziei.
Smutek na twarzach jest wymowny,
krzyżówka spojrzeń ze łzą w oku
i zachowania tak taktowne,
jak dla skazańca po wyroku.
Szloch czasem słychać z korytarza
i tupot słychać - ktoś gdzieś goni...
Niosą wymiary dla stolarza?
Brakuje w ręku ciepłej dloni,
tej, którą się kochało skrycie,
córki, której się życie dalo
i matki, która dała życie
i tak ich będzie brakowało.
Błagam o tę ostatnią z bajek,
gdy obraz się albumem złoży...
Niech wrócą, niechaj choć się zdaje
i niech ktoś dłoń w mą rękę włoży.
Ryszard Kowalski, 15 april 2014
W głowie jeszcze czysto, umysł pustoświeży,
ale jak rynsztunek groźnie na nim leży,
Kominiarka, kałach, no a potem order,
tylko trzeba zabić lub dać komuś w mordę.
Szacunek rodaków, łzę matka uroni,
łaskawe spojrzenie Tamary lub Soni...
i powrót w glorii do swego przysiółka.
Będzie samogończyk i masła gomółka
i zarżną barana, miskę dadzą blinów....
Mołodiec powrócił z walki za Rodinu.
- Krym my już zdobyli, jeszcze Ukrainę,
matuś, to dla Rosji, jeśli przy tym zginę!
Mówią, że Rosja to będzie potęga,
po dwa oceany będzie ona sięgać
i będą pałace jak w jakiejś Wersalii!
- Oj, żeby do przysiółka drogę zbudowali!
- A po co ci droga? Tankom wsjo po równo,
my do Europy, bo tu szajs i gówno!
Zamieszkamy w zamku a gwałcić na sianie
a na ziemi będą już sami Rosjanie.
Nie będzie granic i nie będzie krajów,
wtedy nasi obmyślą inwazję do raju.
Przyznasz, że Rosji nie brakuje sprytu,
jak z bronia w ręku dojść do dobrobytu.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
1405wiesiek
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
1305wiesiek
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga
10 may 2024
Tangerines SingSatish Verma
9 may 2024
0905wiesiek
8 may 2024
0805wiesiek