25 may 2011
w szponach powierzchowności
odloty które zamykały mnie w klatkę
coraz częściej po śmierci kochanka
wtargnęły w sen sferę sacrum
teraz gdy bezwiednie zaparzam siódmą kawę
nadal widzę czarny różaniec na gałęzi
ten sam co sprofanował śnienie
nie boję się dopóki twarz w chustach
nie wypełni szyb a może i luster.
tłukę wszystkie tafle i tonę w szklanym pyle
naczyniom też nie odpuszczę
oblewam się wrzącą kawą, będą blizny, nie szkodzi
przecież zmarli nie potrzebują ciała
warstw skóry które i tak zbrzydną
szybciej niż się spodziewasz spodziewam spodziewamy
nie wierzyłam że ciało można wielbić bardziej
niż to drugie dopełnienie całości
10 may 2024
Wielki wypasJaga
10 may 2024
Tangerines SingSatish Verma
9 may 2024
0905wiesiek
8 may 2024
0805wiesiek
8 may 2024
Touching EverywhereSatish Verma
7 may 2024
0708wiesiek
6 may 2024
Taking RevengeSatish Verma
5 may 2024
Poetic JusticeSatish Verma
4 may 2024
Izerska rzekakalik
4 may 2024
Suffering Was RightSatish Verma