dodatek111, 5 january 2018
bezbarwny dzień styczniowy zbudzony brudnym świtem
szuka resztek kolorów w zaspanym słabym słońcu
w polu bieleją kości zabitej ciepłem zimy
lecz nocą szron niezmiennie próbuje zgładzić zieleń
czasami lepkie błoto skrzy się w blasku księżyca
gdy mróz nieśmiało szuka ofiary tuż przy gruncie
jednakże traci śmiałość jak tylko zalśni ranek
malując szadź na trawie siostrami letniej tęczy
ściana gładzona blaskiem uśmiecha się do cienia
patrząc odważnie w oczy najbliższej Ziemi gwiazdy
kolejny dzień zimowy ma problem z tożsamością
wstydząc się chyba trochę swojej szarej nagości
dodatek111, 25 october 2017
Pożółkłe wspomnienia nigdy nie patrzą prosto w oczy.
Malowane wodnistą sepią na skrawku żalu,
zapamiętały tylko puste kontury zdarzeń.
Nie mają własnego zdania i często sie mylą.
Interpretacja pozbawia je formy i znaczenia,
zmieniając treść w kopię abstrakcyjnego obrazu
Na skraju pamięci czas pochłania odbity dźwięk.
Życie zostawia blizny na zmatowionej duszy,
sycąc się przemijaniem jak sucha trawa deszczem.
dodatek111, 9 october 2017
Pan z telewizji bierze pieniądze
Za to że zmyśla na jutro słońce
Deszcz sobie za to całkiem bezwiednie
Olewa równo te płatne brednie
dodatek111, 3 february 2018
wlokąc za sobą puste sztandary różowych cieni
szukają blasku w odbitej myśli pustej przestrzeni
cyniczna szarość wczesnego świtu nic nie rozumie
kiedy przynosi dni pełne żalu chwaląc się bólem
tępe pokoje gubią kolory gwiaździstych tapet
śnią godzinami strojąc się w tezy brudnym zapachem
lubieżnie płaskie skąpane w świetle pogańskiej orgii
piją blask niczym krew życiodajną z źródeł niczyich
gdy się upoją błyszczącym jadem rozpustnych zasad
szargając kredo esencją bytu w sennych obrazach
oddają patos za porcję mięsa czy szklankę wódki
w słowach brak prawdy a myśli mają status kreskówki
dodatek111, 19 october 2017
Fale maluje słoneczny wiatr.
Horyzont przybliża zwątpienie.
Żagiel umiera w próżnym łopocie.
Świt znowu wskrzesi złe wspomnienia,
nim czas opatrzy jątrzące rany
Wyrzuć balast i płyń
Weź siłę od burzy
Z kolan wstań i walcz
Już nie bój się dłużej
Słońce nim wskaże drogę oślepi.
Maszt nie wytrzyma każdej burzy.
Szalupa tylko opóźnia koniec.
Nadzieja będzie jeszcze pływać,
nawet gdy tratwa pójdzie na dno.
Wyrzuć balast i płyń
Weź siłę od burzy
Z kolan wstań i walcz
Już nie bój się dłużej
dodatek111, 9 april 2013
niełatwo zapamiętać,ale jeszcze trudniej zapomnieć
ze zdjęciem jest inaczej wystarczy wyrzucić
najszybciej zrastają się złamane skrzydła u nielotów
i wcale nie jest to kwestia wiary
być może Kartaginy wcale nie trzeba było burzyć
lecz odbudowa jej nie ma sensu
dodatek111, 1 december 2018
zobacz – płynie zmrok jak żaglowiec
tyle marzeń chce zmienić w sny
bajek ciepły szept niczym morze
rozkołysze się a ty z nim
żeby ujrzeć świat wymarzony
i do jego barw dotrzeć dziś
pośród tęczy smug słońce gonić
do łóżeczka już musisz iść
zamknij oczka więc moja mała
niechaj zjawi się piękny sen
bo gdy mocno już będziesz spała
czarodziejska noc znajdzie cię
tyle przyjdzie z nią sennych wrażeń
pokazując gdzie baśni świat
kolorowym snem wejdziesz w magię
właśnie teraz jest na nią czas
kiedy bryza snów wydmie żagle
noc wyruszy znów w długi rejs
szlakiem siedmiu wysp sennych pragnień
tam gdzie wszystko jest tak jak chcesz
a gdy rano sen zakotwiczy
na przystani wśród kołdry fal
dzień odnajdzie blask i błękity
świtem zamknie się morska dal
dodatek111, 23 october 2017
Czas zmatowił złoto na jesiennych liściach
Pod drzewami leżą ospałe kontrasty
Październik zabiera co dzień jakiś kolor
Wymyśla dla zimy czarno biały deseń
Urodzaj już dawno zniewolony w kopcach
Mgła maluje pola jak impresjoniści
Rosa szuka w słońcu kropelki zachwytu
Jeśli tylko złapie choćby krótki promień
Mrok szybko zabiera jesienne obrazy
Zanim rano skona spiskuje z przymrozkiem
Listopad przychodzi nostalgią chryzantem
Malując zadumę łunami cmentarzy
Chłód patrzy posępnie na zgaszonych ludzi
Próbujacych ciepło obronić szalami
Radości otaczają wszędobylskie smutki
Zimowe zwątpienia do wiosny zostaną
dodatek111, 16 february 2018
samotność ulic płynie w noce
przebite srebrem gwiezdnej ciszy
odarte mrokiem z ludnych wizyt
świecą oknami jak przezroczem
wyblakłe dniami o świtaniu
sycą fioletem szarość cieni
by nie dać swiatłu szans na remis
ścielą się plonem ludzkich łanów
bruk tuli ściany cudzym blaskiem
wijąc się miedzy przechodniami
w podwórza wnosi zgiełk bramami
lekko skrzywiony złym zapachem
już się nie łudzi że za rogiem
zupełnie inne są ulice
bo prosta droga wciąż jest mitem
a odór niesie każdy powiew
gdy dzień załatwi wszystkie sprawy
szarość zagłuszy zwiewny przepych
a z zakamarków wyjdą grzechy
by znaleźć w mroku nocny azyl
samotność niczym okręt - widmo
żeglować będzie ulicami
po lśniących falach którym granit
wmówił bezwzględny bruku syndrom
dodatek111, 24 october 2017
Jak mało dzień zduszony mrokiem różni się od nocy
Gdy świt przychodzi w chłodnym żalu
Ile pustki mieści się w kłamstwie mówionym w dobrej wierze
Gdy tylko litość je tłumaczy
Dlaczego strach znajduje zawsze naszych marzeń ślady
Gdy chcemy tylko zło zapomnieć
A może to właśnie dziś jest ten dzień
Który zaczyna nowe życie
A jeśli to jest właściwa droga
Która omija napotkany brud
Czy pamięć która chowa obraz niepotrzebnych wspomnień
Potrafi kiedyś je wykluczyć
Dlaczego ból dręczącym ogniem swoją próżność syci
Choć zabierajac nic nie zyska
Jaki kolor z palety nieba musi mieć dobry świt
Aby wpisał się w odcień nadziei
dodatek111, 6 may 2021
poczuć jak pachnie zieleń po deszczu
gdy słońce ciepłem unosi wilgoć
i się zachwycić majowym metrum
kiedy przymrozki wreszcie zamilkną
chociaż spróbować opisać w wierszu
odcień zieleni która przenika
białe cekiny kwietnych alertów
gdy sad ich pięknem mocno oddycha
doczekać kiedy twarz znów odnajdzie
ciepła pieszczota promieni słońca
i wiosna wreszcie roztoczy magię
w swych idealnie czystych proporcjach
i nie uciekać do pięknych marzeń
bo wszystkie one już się spełniają
nasycić zmysły wiosny powabem
poczuć przy sobie jej chętne ciało
oddać się żartom figlom zabawom
myśli mieć lekkie jak zapach kwiatów
z każdej kieszeni wyciągać radość
i trzymać kciuki za dobry nastrój
dodatek111, 2 august 2023
w wieczór zamykasz szczelnie okna
a tam zostaje letnia pora
i rozgwieżdżona suita nocna
grająca w duszy pasją doznań
wszechświat przemawia gwiezdnym blaskiem
czeka aż wyjdziesz spod prysznica
wrócisz do wspomnień lata śladem
nim zauważysz będzie świtać
i znów impresja wschodem słońca
zagra barwami ciepły nokturn
dzień się obudzi w pełnych pąkach
nim błyśnie żarem w słońca ostrzu
zanim napiszesz źle o lecie
przeczytaj wiersze z listopada
z ręką na sercu mów że lepiej
z bezbarwnym grudniem się dogadać
dodatek111, 25 march 2019
jasność powoli wsiąka w bezbarwne zapomnienie
i tylko senne zjawy grają bladym kolorem
wciąż można jeszcze wierzyć bez kosztów i uprzedzeń
łudząc się że marzenia znów kiedyś będą wolne
marmur odbija słońce w szarość liści oliwek
niedokończonym smutkiem mrużąc kamienne oczy
chwilami jakby mięknie w pieszczotach ramion psyche
błyszczy ronionym blaskiem kiedy ona się poci
kształt tkany śpiewem stali spowalnia upływ czasu
gdy lekkie smugi pyłu zgadują myśli światła
podparte emocjami wśród suchych ziół zapachów
zmęczenie zapowiada cichy wieczorny antrakt
łyk czerwonego wina ma szorstki smak kamienia
chłód realnego życia i barwę resztek złudzeń
czas niczym ciężki balast niesforne sny uziemia
a na dodatek jeszcze jakoś zbyt szybko uciekł
dodatek111, 13 december 2017
sztuka bez granic bywa bezcenna
nie można zamknąć jej w definicji
zbyt duża wartość nie jest naganna
udaje mądrą nie mając racji
dla snobów bywa bardzo łaskawa
bo właśnie oni dyktują modę
dla nich jest ładna albo ciekawa
na pustym płótnie widzą urodę
Manzoni zamknął ją w puszkach z blachy
sprzedał jak czyste błyszczące złoto
dziełem rozsławił ojczyste Włochy
nie on z pewnością był tu idiotą
dodatek111, 24 july 2018
to co kryje pamięć jest mrzonką amnezji
podleczonym bólem nieziszczonych pragnień
rozmazanym śladem zgubionej maestrii
czegoś szarym cieniem w bezmyślnym nieładzie
barwa tła przesądza o zakresie wiary
gdy spalone skrzydła odsłaniają bezsens
choć centralnie głupi wydaje się skrajny
prometejskość nigdy nie miesza się z plebsem
dodatek111, 28 october 2017
Zapach terpentyny.
Stwardniałe farby na palecie.
Kilka rymów pobieżnie wymyślonych.
Temat zaprzątający myśl
szkicuje akordy
Senne tło budzone nagłym kontrastem
krwi wyciskanej z tuby.
Błękit paryski przenika
zamyślenie w szarościach.
Niepokój uzyskany z zimnych tonów
przechodzi w radość impastu.
Zmieszane emocje.
Laserunek z łez
dodatek111, 29 july 2011
promień wbity w dźwięczący kielich
sączy blask zaklęty w winie
osad mąci kryształ pamięci
drży powietrze w opary spowite
z głębi ziemi z niebieskiej poświaty
słońca ciepła, deszczowej kąpieli
myśli serca w piwnicznym chłodzie
siły marzeń wiekowej idei
geniusz dobrych myśli i czynów
księżycowy letni magnetyzm
światło gwiazd w szczęśliwym układzie
kropla potu autograf artysty
dodatek111, 27 march 2018
zgubiony akord marzenia dźwięczy w tłuczonym talerzu
kiedy drożdżowe wariacje rosną taktami schumanna
perfekcja każdego tonu śpiewa zapachem obrzędu
chwila nachalnie się łasi najdłuższym biciem zegara
kominek ciepłym spojrzeniem łaskocze blask porcelany
pasterka wciąż kocha chłopca od stu lat patrząc mu w oczy
nocna muzyka przynosi jakieś pamiątki z otchłani
chopin snujący się w kuchni pogłębia jeszcze niedosyt
sen lekko walcem się tuli patrząc szkarłatem z kieliszka
nie mając ciągle pomysłu na kolor budzenia świtu
świeżość wypieków pąsowi blade zmęczenie policzka
księżyc w sonacie dogrywa nocne sobotnie postscriptum
dodatek111, 5 december 2017
w zimie najbardziej żal mi gołębi
choć to flejtuchy i wszystko brudzą
siedzą skulone pogoda ziębi
tak im jest smutno że się nie nudzą
żal mi też kotów kiedy próbują
przejść suchą łapą mokre podwórze
kiedy się zmoczą pewnie żałują
kotek niechętnie w błocie się babrze
przykro jest patrzeć na ryby w stawie
gdy wystygają prawie do zera
mądrze zrobiły za to żurawie
im w ciepłych krajach kwitnie kariera
najbardziej jednak żal mi jest siebie
gdy muszę wstawać po ciemku rano
jest tyle smutku w mojej osobie
od czasu gdy mi słońce zabrano
dodatek111, 31 october 2017
Jak ptak opuszcza gniazdo gdy w pióra zmieni się puch
wolnością uwiedziony nigdy już nie powróci
Jak krzyk milknie zanim w dali ktoś go usłyszy
a echo w ciszy głosu nie utrwali odbiciem
Tak myśli spłoszone jak tylko idea się narodzi
na zawsze pozostawią nienapisany wiersz
Schowany w przeczuciach brany tylko na wiarę
widziany jak z ziemi ciemna strona księżyca
dodatek111, 10 october 2017
Szukając drogi z alegorii do życia
z zazdrością patrzymy
w natchnione oczy świętych
przypowieści rozumiemy
w historycznym kontekście
a pożyczone aureole
oddajemy wychodząc
dodatek111, 17 april 2013
stonowane świtem wilgotne kolory dali
wymyślają nazwy dla szarych powierzchni
rozmieszczonych swobodnie na linii spotkania
tworzącej złudny punkt odniesienia dla braku końca
odmieniane w zawieszonych kroplach promienie
okłamują garść rzuconych ku niebu drobin wróbli
akordami brzasku poranek muzykę dnia wymyśla
odbierając szarościom sens i prawo do życia
dodatek111, 12 august 2011
odwracamy przemijanie sprzedając marzenia
deficyt uczuć łatamy wspomnieniami
zasady kupione na metry wypełniają kieszenie
zazdrościmy buszmenom bo im nie wypychają się
kolana w spodniach od ciągłego klękania
nie będzie już lata
dodatek111, 6 october 2017
Zabijasz barwy szarością słów
wabiąc je okruchami milczenia
zmieniasz ich martwy sens
wilgotny od łez
potem
leczysz złamane kwiaty
dajesz barwy słowom
osuszasz łzy
jesteś radością
znowu
dodatek111, 6 august 2011
podobieństwa mącą pamięć sypiąc okruchami
ta noc była, a dzień jeszcze nie powstał
nie jest zaskoczeniem, ale udajemy by było przyjemniej
jeszcze kilka innych, tylko, że trzeba by się natrudzić
potem znów trzeba by odpoczywać...szkoda
dodatek111, 29 june 2018
świt budzi się tonami niedojrzałego lata
gdy cierpkim smakiem chłodu szkli ranny nastrój rosy
dzwoniący kryształami w pajęczyn zwiewnych haftach
nieśmiało zdobi niebo w sennego blasku pąsy
brzask rozbawiony słońcem składa już obietnicę
upalnej lubieżności okrytej skąpym cieniem
jaskrawiąc perspektywę letniego dnia zarysem
wycina w liściach gwiazdki ostrym słonecznym śpiewem
nurt dnia oblewa pola wchodzi blaskiem do lasu
a z nieba wysypuje dzwoniący psalm skowronka
ogród powleka gwaszem w tysiącu barw zapachów
kwiaty pociesza lśnieniem bo całe jeszcze w pąkach
smak zielonego ciepła dotyka cieni wspomnień
zmieniając laserunkiem tonacje błękitności
żali się realizmem nad subtelnością dążeń
wyczuwa czarny wariant wśród samych jasnych opcji
dodatek111, 4 october 2018
czas zwykłych konieczności zmienia marzenia w życie
kiedy odpływasz z myśli pustka patrzy z kieliszka
wszystko można zapomnieć ale nie tamte lata
wiem przecież że prawdziwe chociaż tylko wspomnienia
z mgły nie wychodzi słońce nigdy na tamtą stronę
za to obrazy czasem są trochę zbyt realne
kiedy oddech na szybie nie pozostawia śladu
nie warto błądzić w ciszy i patrzeć gdzieś za siebie
bezczelnie głupie lata i my przedoskonali
wtedy nad nami czuwał i teraz jeszcze przecież
gdzieś tam między drogami niebo dzieli na ćwiartki
i patrzy w płytkie ślady gdy je wypełnia rosa
kiedyś wszystkie kolory przestaną mieć odcienie
gładki kamień bez końca przygniecie wyobraźnię
gasną ostatnie światła więc przedtem było jasno
dźwięki niedoszłych rozmów nie ockną się z milczenia
dodatek111, 19 march 2019
bez zbędnych uczuć myśli podniet
przeklęci w swej próżności
patrzymy się na zimy zbrodnie
chroniąc przygasły w sercu ogień
wiemy że czas nas pomści
gdy widać w dali złote błyski
na zbrojach hufców słońca
to dzień rokoszu coraz bliższy
a ciepła z zimnem już potyczki
zwiastują wiosny orszak
idzie błękitnym szlakiem nieba
zapach zwycięstwa niesie
wkrótce zielenią zacznie przemarsz
a mróz nie będzie ziemi nękał
kratą lodowych więzień
i jak co roku poczujemy
magiczny dotyk wiosny
kwiaty ozdobią szare krzewy
przykryją każdy skrawek ziemi
ten czas nas znowu olśni
dodatek111, 15 april 2013
rozdeptany na środku chodnika
naciągając uśmiech na formę
utworzoną z czyjejś podeszwy
bezkrytycznie i pewnie
leży banał
szukający w kurzu i błocie tresci
dodatek111, 9 august 2011
odbijając światło księżyca
pościel, wilgotna od porannaj rosy
łagodzi pożądanie
rozkosz mija
bezpowrotnie
tylko na chwilę
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
19 may 2024
1905wiesiek
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma