31 july 2010
dwa końce
już nie zaryzykuje z brzydką – ona wciąż nie daje o sobie zapomnieć,
życzliwi pocieszyciele omijają pasztety z daleka – nikt go z niej nie wykopie.
jest w małgorzacie bardziej niż wtedy, rozrasta się szybko jak krwawnica.
z piękną joanną poszło łatwiej, krzyknęła trzy razy, po czym wtuliła się
w jakiegoś piotra albo marka, zamilkła. gośka tak nie może, roztrzęsiona ciska
w niego granaty: źle mi się śnisz, karmisz ostami. zlizujesz czekoladę
z nadgarstków księżniczek. zabawne, ona śni mu się całkiem dobrze,
czasem nawet za ładnie – wtedy boi się najbardziej, chce wygonić brzydulę
spod okien, spuszcza ze smyczy wszystkie wilki i szakale. brakuje mu ciepła
joanny, za łatwo dała się skreślić, uszczęśliwić przez tomasza albo roberta.
asi śniło się, że ktoś zrobił z niej szpetną wariatkę.
26 april 2024
The EntitySatish Verma
25 april 2024
2504wiesiek
25 april 2024
QuartzSatish Verma
24 april 2024
The End StartsSatish Verma
23 april 2024
Three poemsAdam Pietras (Barry Kant)
22 april 2024
Echoes TravelSatish Verma
21 april 2024
od wewnątrzsam53
21 april 2024
2104wiesiek
21 april 2024
Picking RelicsSatish Verma
20 april 2024
To Dying MuseSatish Verma