2 october 2014

Joanna i Pigmalion/ekfaza do obrazu Edka/

poczuła gorycz pończoch
gdy wodził po nich dłonią aż uda poczerwieniały
ostatni raz wchodził w nią bez słowa
z alei samobójców wybrukowanej książkami
Sylvia Plath spoglądała obojętnie
 
wcześniej Joanna
nie miała domu do którego pasowałby  klucz
ani mężczyzny z którym  można się ułożyć
nie mogła pojąć siebie
w lustrze jedna twarz
a powinny być dwie trzy dziesięć
 
zawieszona w poczekalni
szczekała kaszlem
prując płuca  
pęcherzyk po pęcherzyku
nie kochała nikogo
choć sypiała z wieloma
 
kamieniem będąc poznała Pigmaliona
przeniósł na płótno i tchnął życie
uczynił do żadnej niepodobną
zwłaszcza do niej samej
 
przynależała jak pański pies
stając się jego projekcją
nawet o śmierci myślała podobnie
rajski ogród czy szkarłatna róża
ślady po niej znikały
 
po raz pierwszy ugodził
gdy część jej przestała pasować do całości
potem kawałek po kawałku wyżynał  serce
zdzierając własną fakturę  
zbudził demony
zamilkły dopiero
gdy wyfrunęła z siebie ptakiem
rankiem przez otwarte oczy




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1