4 december 2012
ile
ile co rano oczu otwiera
się bez radości i szczęścia
ile chce nadal śnić o miłości
gdy jawa od snu ciemniejsza
ust ile woli być zaciśniętych
milczeć nie mówić ni śmiać się
ile potrafi ukryć swój smutek
gdy drugich ust ciągle braknie
a ile uszu wciąż nadsłuchuje
czy może a może jednak
cisza zabójcza bez dźwięku tego
co motywuje i wskrzesza
zimnych ciał masa niepobudzonych
dotykiem innego ciała
ile tak głupio i bez namysłu
byle jak w byle co wpada
tak pragną choćby na krótką chwilę
poczuć to coś czego nie ma
za wszelką cenę siłą swej duszy
odnaleźć swoje pragnienia
dla wszystkich co wciąż są niekochani
smutnym ponurym bez celu
dla tych stęsknionych oszukiwanych
hołd składam ja jedna z wielu
bo nie jest sztuką iść prostą drogą
gdy słońce świeci jaskrawe
ważne by nocą i podczas burzy
dojść tam gdzie tylko się pragnie
wiersz napisany sto lat temu:)
28 april 2024
CompromisedSatish Verma
27 april 2024
Uśmiech z trawkąJaga
27 april 2024
By KissesSatish Verma
26 april 2024
2608wiesiek
26 april 2024
The EntitySatish Verma
25 april 2024
2504wiesiek
25 april 2024
QuartzSatish Verma
24 april 2024
The End StartsSatish Verma
23 april 2024
Three poemsAdam Pietras (Barry Kant)
22 april 2024
Echoes TravelSatish Verma