Yaro, 9 february 2018
jestem sobą nie inną osobą
oddycham wolnością
garściami ślę całusy
nie jestem obcy jestem żywą istotą
dryfuję w szalupie
maszt na nim żagiel
z garścią wiatru
napełniony ocean łzami
błądzę palcem po mapie
sekstans namiary odczytuję na niebie
falowanie przychylne wiatry
spokój przed burzą
latające ryby
albatrosy długonose
za horyzontem rodzą się nowe horyzonty
ziemia okrągła
jak pośladki kobiet w portach miłości
zatrzymuję kilka nocy na pamięć
rum krąży w żyłach na amen
Yaro, 9 february 2018
człowiek stary człowiek zima
skrzypi jak śnieg pod butami
stary pali skręta na zakrętach
cię zatrzyma i podpowie
wypije kielicha jednego
bo jeśli więcej zamiata
włosami jak u konia grzywa
wiele uczyć
wiele wybaczyć by
jeśli tylko by
możliwe było
dziadek zima dziadek
mówi kup dwa kartony fajek
choć odeszła komuna nie ma kartek on nie uwierzy
musi być zapas bo tak jest
spaceruje wolno z palcem na cynglu
spogląda taka tkanka pół żywa
wiele uczyć
wiele wybaczyć by
jeśli tylko by
możliwe było
Yaro, 9 february 2018
splątany pajęczą siecią
makaronem na widelcu
udawanie że życie to skarb
najcenniejszy ze wszystkich
choć ma kilka wad
smakiem wiatru na języku
zapachem słońca na skórze
promieniuje księżyc odbitym blaskiem oczu
zapycham kieszenie pustką
klucz znaleziony na dnie
otwiera wszystkie drzwi
zawsze gdy
chowasz cenne dni
sny są na dnie świadomości
wyśniłem cię w sercu ty
śpij
Yaro, 8 february 2018
nie martw się o mnie
jeszcze
zdążę przeziębić się na twoim pogrzebie
słowa druzgocące uderzenie z sensem
zadany kujący ból krwawi z ust
dba o pieniądze gromadzi majątek
chyba jest stąd taki ziemski
w budowie zimny kamienny grób
stoi twardo kamienne serce uderza w pierś
mocą żadną wredną twarzą
nie przestraszy nie wycofam się
pałace i złoto pozostanie
a po tobie zapomną wszyscy
taki był zmarł z przesytu przepychu
czasem ktoś z litości zapali znicz
wspomni o niedobrym
powie taki był
Yaro, 7 february 2018
latem kochanie wsłuchaj się w cykad cykanie
żab rechotanie buduje ciszę kochanie
zapach tataraku niesie się po stawie
jesienią pędzą jelenie a liście barwią ławki
babie lato ciągnie wspomnienia
widzę świat taki kolorowy w twoich oczach
zimą skrzypi śnieg pamiętam zimno dłoni
parskanie koni dzwonki w kuligu
zapach kiełbasy smak gorzały
wiosna zatrzyma na wyspie z marzeń
siwe włosy tęcza w kolorach niebo wzywa
trawa pokrywa ziemię zielone mnie mania
Yaro, 6 february 2018
drży głos w symfonii z ciszą
zapisane marzenia senne na pięciolinii
smyczkiem trąca strun wiolonczeli
tkliwe słowa słodkim miodem spływają do ust
nakarm się wypełnij duszę lepkim smakiem
teraz usypia na dnie metafory
zimne wieczory bolą beznamiętnie
poczuć pragnieniem oddechu na szyi
smak ust dotyk jedwabnych włosów
intuicja podpowiada że lepiej marzyć
niż z bliska przekonać się i nie wytrzymać
Yaro, 2 february 2018
na początku stał się koniec
na dnie strumienia piach i otoczaki
wschodzi słońce a ona zachodzi
czasem łzami czasem w ciążę
potrzebą człowieka się cieszyć
czasem zgrzeszyć mieć depresję
apteczkę leków i koniecznie psychotropy
pij alkohol wódkę rzadziej browary
idę do przodu jeden cel
zbawienie mniej emocji
jeszcze chwila
ujrzę anioła wcześniej debila
dojrzewam jak drzewo
mam owocne papierosy
masz jednego zapal kolego
tak jak pali elektorat
kocham Przemyśl
choć tam nie bywam
może teraz
to nie ściema
Yaro, 1 february 2018
żal dławi
utkwił w gardle
ością nieprawdy
serce krwawi na koszuli mej
dość kłamstw
dość prowokacji
zabierają nam wolność
skręcają na siebie powrozy
powiozą was na wozach
jak pradziadów wieźli któregoś roku
chwała Bogu za zapach sosen
za ojczyznę która domem
jestem Polakiem nie innym popapranym
cudakiem co wyrywa serce obolałe
nikomu krzywd nie wybaczę
jak wybaczam to pamiętam
co teraźniejszością co historią
bronię granic naszego gniazda
skałą na straży godności rodaków
bracia wracajcie do kraju
tutaj można żyć
orzeł na niebie kraj widząc w potrzebie
rozkłada skrzydła kołuje
piskiem wzywa do walki
zniszczymy
silną wiarą i mieczem
kudłate zło zarozumiałe
kundle do budy za rzekę skomleć
masz tu chleba skórkę
gdy wielbłąd pić będzie waszą wodę
urodziłem się Polakiem nie innym popapranym
matko wiem że jesteś ze mnie dumna
wybacz nie uśniesz tej nocy
syn twój będzie walczył
niedźwiedź ryczy płytki Bug
blisko są nie poddam się
wybuduję gorzelnie
nie jestem wizjonerem ale ciężko tutaj
tęsknię za wolnością za normalnością
kulejąc zbliżam się do domu Polsko
Yaro, 29 january 2018
czas złodziejem spokoju
śpij wolnym by nie obudzić się w niewoli
wbrew słowom od złotoustych
porcelanowy talerz na jego dnie krwawe serce
srebrne sztućce barwią rękojeść
tłuste palce ociekające
wargi ślinią kawałek serca
zatrute głoszą wieści
śmiech szyderczy niesie echo na ciemną ścieżką
zbuntowani w pełni energii nie oddadzą ziemi
jam kto Sławianin Lach od Jafetowego wnuka
wzbiera burza by gnębić od środka
we wnętrzu zdrajcy kradną biedne serca
karmią słowem czynem haniebnym
wysoka góro co widać za przełęczą
orlęta młode cierpią gdy orły walczą
nadciąga horda ze stron czterech
brzęk oręży wiatr wzmaga ducha
nie wypalą historii nie złamią karku
odwaga siła honor Bóg jednoczy
naród w rozpaczy i ogniu
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
13 october 2024
1310wiesiek
13 october 2024
Pain Of PainSatish Verma
12 october 2024
1110wiesiek
12 october 2024
Thou Shall Not CrySatish Verma
11 october 2024
1110wiesiek
11 october 2024
Deep FearsSatish Verma
10 october 2024
01010wiesiek
10 october 2024
Dalia z pajączkiemJaga
10 october 2024
Yellow Day in October.Eva T.
10 october 2024
In CoexistenceSatish Verma