Afrodyta, 25 january 2022
Zanim usłyszałam słowa znaczące drogę punktami
a nie tylko wyblakłymi kropkami, chciałam złamać
zbyt niebieską przestrzeń.
Obsesja poznania wypychała moje przykrótkie
ramiona obejmujące powietrze zamiast ciebie,
niełatwo zachować dyskrecję, mimo to obserwuję
umykający wszelkim konwencjom świat,
bez intencji patrzę na lekko uchylone drzwi,
nieprzerwanie jestem, ale nie czekam.
Afrodyta, 13 november 2022
Oczy patrzące na zewnątrz nie zobaczą środka,
nawet we śnie rozpaczliwie szukają obecności.
Gromadzę relacje, przechowuję w osobnych pudełkach
wyściełanych przyjemnym w dotyku atłasem
ze złotym brzegiem. Dbam o optymalną temperaturę.
Podsycam lub gaszę.
Stos systematycznie się powiększa, przytłacza
przestrzeń, a z góry widać już nie twarze tylko miny.
Najpierw wybuchają ludzie, potem bomby.
Afrodyta, 18 april 2023
Akwarela ożywia wypchniętą z intuicji
wizję początku. Wśród skrzyżowanych linii
Bóg Ojciec na obraz i podobieństwo.
Patrzę zakłopotana. Ślepy starzec
w tarczy, wybucha złotem i czerwienią.
Cyrklem kreśli wyjęte z czasu uniwersum,
ucieleśnienie bezwzględnego rozumu.
Obsesja stanowienia porządku ogranicza,
podmuch rozwiewa brodę oraz włosy,
skostniałe zasady ani drgną.
Afrodyta, 9 april 2022
Cisza jak ropiejąca rana sączy twoją nieobecność.
Z nieludzką poprawnością zagarnia sny bez ciebie,
po przebudzeniu leniwie wsiąka w papierową skórę,
lecz wcale nie zmienia jej w aksamit.
Zjawiasz się jedynie wąskimi cieniami.
Przesadnie niewidoczne uwalniają bliski zapach,
który z każdą sekundą znika coraz większymi
kawałkami, mimowolnie upadam na kolana,
najgłośniej i najciszej przerywając dopływ świadomości.
Jeszcze przez moment słyszę wiatr, ofiarnie przesuwa
czarne chmury, później tylko myśl, gdzie jesteś.
Afrodyta, 24 march 2023
Przekroczyłam dziesięć miesięcy księżycowych
bez uzasadnienia, naukowo wyznaczona granica
rozciągała się, na każdym etapie daleko
przed czasem definitywnego rozwiązania.
Skrojone z romantyzmu szkiełko i oko, dziurawe
ręce specjalistów (wspieranych wysokiej klasy
sprzętem oraz zalegającą rutyną), zdemaskowały
przerośnięte paznokcie i śmierdzące łożysko,
na które spoglądano z obrzydzeniem.
Rodziłeś się, wiotką szyję dwukrotnie oplatała
żmija. Zdradził cię pojękujący oddech,
dozgonna gwarancja bezterminowego piętna.
Zwyczajny przypadek, zbieg okoliczności, a takie
nie prowokują konfliktu z sumieniem, wątpliwości
i pęknięcia pozszywano finezyjnym ściegiem,
z dbałością o szczegóły.
Śniłeś swoje życie, zamknięty w przezroczystej kuli,
która do samego końca nie odkryła znikających plam
wybielonego personelu ani przyszłych wydarzeń.
Afrodyta, 18 january 2022
Nasilone milczenie zaciska gardło,
dławi od środka, pozbawia głosu.
Wciśnięty w fotel zerka w małe okno,
samolot przyspiesza, odrywa myśli
zlewające się z rozpiętymi fregatami.
Jedne i drugie żyją głównie w locie,
odpoczywają na krawędzi, z której
przestrzeń wydaje się nienaruszalna,
pozbawiona najmniejszego ryzyka.
Odpina pas, rzeczywistość w prostokąty
i kwadraty różnej wielkości rozmywa się
lub znika pod chmurami.
Poranek odtwarza jej zapłakaną twarz,
brakujące słowa zastępuje urywany
szloch, a potem cisza.
Afrodyta, 25 april 2023
Rozbita szyba wybawia, wreszcie brzeg,
siarczysty napływ powietrza przepycha
żyły i tętnice. Tłok w głowie ustępuje
krwi, która cienką strużką piętnuje skroń.
Teraz mogę zająć się czymś sensownym,
życie znad krawędzi unieść w dłoniach
bez wyrzutów, że przeleję czas.
Palcami dotykam czoła. Cztery szwy.
Afrodyta, 6 april 2022
Zazdroszczę Wenus z obrazu Rubensa,
bez egzaltacji odsłania wypielęgnowane ciało,
od początku do końca wierne odbicie natury.
Nieskrępowane oczy błyszczą o wiele bardziej
niż świetlne refleksy wplątane w jedwabiste włosy,
lustro projektuje dobrze znaną twarz, przyciągając
śmiałe wejrzenia spoza płótna.
Odwrócona plecami chętnie wychodzi poza ramy
i nawet na chwilę nie spuszcza ze mnie wzroku,
genialnie czuje epokę, w której ascetyczna sylwetka
to alegoria śmierci a nie ucieleśniony dogmat.
Afrodyta, 11 april 2022
Na pozór rozciągnięty czas układa się od nowa,
przedłużając rzęsy otworzonym na oścież powiekom.
Wiosna lubi się powtarzać, kolejny raz widzę pisklę,
które wypadło z gniazda, a nad nim zawieszoną
wrzawę, nieustający śpiew tych, co przetrwali.
Dziwne myśli przychodzą mi do głowy, na przykład
o życiu jako początku śmierci, dlatego odwracam
wzrok. Kwitnące przy sklepie żonkile cieszą oko,
żółć ma tak wiele odcieni.
Przelatujący samolot zagłusza wszystko, w niebie gubi
biały welon, na ziemię zrzuca serię pocisków.
Afrodyta, 6 march 2022
Idylliczna scena wyjęta z pożółkłych kartek,
opatrzona wyrozumiałością i autorskim
przypisem o lekko ironicznym zabarwieniu,
otworzyła zupełnie nową przestrzeń.
Laura i Filon, jak na tamten czas, okazali się
zbyt papierowi, a upersonifikowany jawor
za mało naturalny, aby zaistnieć naprawdę;
dzisiaj mieliby większe szanse na ocalenie.
Perfekcyjnie wycieniowana kobieta
bez zarysowań, ze łzami głęboko w oczach,
wyprasowany mężczyzna we fraku ciasno
dopiętym pod szyją i wirtualne schadzki
o nieskończonych możliwościach,
stały się mniej sztuczne od wysychających
pod sinym drzewem kochanków.
Afrodyta, 3 february 2022
splątane myśli w zamieszaniu
przeglądają strzępki rozmów
natrafiają na twój dotyk
milkną a przenikliwe ciepło
rozgrzewa wychłodzone mięśnie
zatrzymując się na twarzy
nieuchronne spotkanie
z nadnaturalnym spojrzeniem
od słowa do słowa
otwiera mnie na przestrzał
urywam się w połowie zdania
przystaję do pobliskiej ściany
oddaję własny dzień
i czekam na twój ruch
koniec zakrzywia usta
zanim zamkną się
w zdziczałym półuśmiechu
wypluwam gorzkie smaki
każde następne posunięcie
to krępujące wymuszenie
iluzoryczna obrona
czysto teoretyczny atak
wieczny szach godny arcymistrza
przed którym nie ma ucieczki
Afrodyta, 13 january 2022
Wiotkie strzelające w górę mury przybliżają
pulsujące wnętrze, do którego prowadzą
ramiona przerośniętego drzewa.
Pierwsze promienie budzą wysmukłe okna,
ażurową konstrukcję, delikatny splot żeber.
Wędrowiec, ruchomy świecący punkt
pośród rozłożonych w półmroku konarów,
trzyma pochodnię. Odwzajemnia żywe spojrzenie
kamiennych oczu strzegących wielkiej bramy.
Oślepioną blaskiem twarz przykrywa siatka
zmarszczek gęstniejących w lustrzanym odbiciu
zakrzywionego sklepienia.
Gotowy do przejścia pokonuje przestrzeń,
aż jego dłoń wrasta w kostur, obficie
puszczając gałęzie. Gdy wnikną głęboko
w strukturę katedry, tracą fizyczność
i wkraczają w wyższy wymiar.
https://www.youtube.com/watch?v=VbcLWGoP1I4
link do krótkometrażowego filmu Tomasza Bagińskiego
Afrodyta, 16 april 2023
Światło znów zapuszcza korzenie,
krokus w ogrodzie nie może ruszyć
z miejsca przyciąga życie. Rozdeptany
jeszcze głębiej wrośnie w podłoże.
Chociaż idę, stopy unikają złączenia z ziemią.
Ugruntowana odrębność bezwarunkowo dzieli
mnie i świat. Kłopotliwe kawałki
trzymam na dystans.
Powrót wydaje się mało możliwy.
Afrodyta, 24 april 2023
Fascynacja krainą w barwach wody i ognia
zamazuje obrazy niedostępne z bliska.
Zbyt wcześnie opuszczasz gniazdo,
niesprzyjająca aura łamie delikatne skrzydła,
nadrabiasz przyspieszonym biciem serca,
ale zdeformowany język żądnych absolutu
przedziurawia bardziej niż ślepe pociski.
Etniczne, zepchnięte do mniejszości krople
spływają czerwonym deszczem, bez śladu
przenikają białą mgłę, wsiąkając w ziemię,
na której neurotyczny patriotyzm znakuje
kolejne ściany i szturmem wyważa drzwi;
nikt o świcie do nich nie zapuka,
przynajmniej tyle, ranniaja ptaszyno.
Afrodyta, 18 september 2022
Wątpliwości działają wielokierunkowo, walka ze sobą
(a raczej przeciw) trwa, dopóki trzymasz się w siodłach.
Jakby nie patrzeć ja to zawsze ofiara. Nie myśl, że to
coś skomplikowanego i ciebie nie dotyczy. Nie myślę.
Moje i twoje rady są bardzo groźne, bez opamiętania
ciągną w dół, a dno pozbawione końca wymyka się
z ołowianych rąk, spada ciężko i robi dużo hałasu.
Nigdzie nie dociera.
Afrodyta, 21 august 2022
Nadwyrazy wyrastają ze mnie od razu
po wypowiedzeniu, sparaliżowane łamią
kręgosłup, niszczą znaczenia.
Wpisane w fasadowe oczekiwania zuchwale
powielają siebie, na oczach półświatka tworzą
biegłe derywaty, a potem przyciśnięte do muru
kurczowo łapią za gardło, aby uniknąć
zepchnięcia i totalnego upadku.
Jako werbalistyczne urzeczywistnienie, zwykła
odbitka, cierpliwie rozkradają życie, odrywając
świeże soczyste kęsy prosto z ust.
Poddane próbie czasu, odarte z pielęgnowanych
marzeń o swojej chwili, zawodzą. Najbardziej to,
które umiera ostatnie.
Afrodyta, 4 november 2022
Rankiem, gdy rozpalony świat rodzi się od nowa,
zwiększające się z każdym ruchem słońca cienie
pod oczami obnażają noc (bezgwiezdnie głuchą,
zdławioną ospałym księżycem, do którego
nie wyją wilki ani ludzie).
W zaskakująco obcych dłoniach o prześwitującej
skórze próbuję ukryć przemożne pragnienie snu,
jego ciężar rośnie, mocno przygniata powieki,
aż pokonane milkną.
Dni wydają się wtedy mniej groźne i mniej do siebie
niepodobne, migoczą z wdziękiem, poddając się
podmuchom zbawiennego powietrza; gładkie
skrawki szumiących papierków, teatralne obrazy
w pozornie białym passe – partout.
Afrodyta, 5 november 2022
Bezradność rozpanoszyła się na dobre, a raczej złe,
utknęła w wypchanych łzach, które próbują przebić
skórę na dowód istnienia czegokolwiek.
Słowa i ludzie rozjeżdżają się tak skutecznie, że
ze zdziwienia wybałuszam oczy. Czasem macham
rękami, ale bez wprawy i rozgrzewki szybko więdną.
Gdy udaje mi się zapomnieć o zasadach, mogę w końcu
wykrztusić coś więcej niż suchy kaszel. Z głową w dłoniach
staram się trzymać jak najbliżej podłogi, niechętnie zlizuję
przedwczorajszą sól, różowe grudki opornie rozpuszczają się
w ustach. Podnoszę się, gdy zabija mnie własny śmiech.
Afrodyta, 6 november 2022
Dni wyraźnie się kurczą, umykające ciepło długo
nabiera intensywności, zanim pozwala się dotknąć.
Omotane wiatrem palce chcą zatrzymać iskry,
które bezszelestnie przeskakują z ręki na rękę,
ale wilgotna skóra przezornie wysycha.
Resztkami woli (kiedyś przyczółku niezależności),
bez pośpiechu czy zbędnych ruchów wycinam
siebie z szablonu. Mimo krzywizn ziemi i kręgosłupa,
akuratne kroki po mistrzowsku omijają przeszkody.
Z wyczuciem unikają dołów, potknięć, mniej lub bardziej
spektakularnych upadków, aż wypełnią martwy sezon.
Afrodyta, 2 january 2022
Oglądam się za siebie, wypisane twarze patrzą
w wymownym milczeniu, pozwól odejść umarłym.
Chcę jeszcze ten jeden raz objąć uśpione łany zbóż
kołyszące się w twoich opowieściach o Beskidach,
lipcowe słońce spływa po czole i skroniach, ośmiela
krople, ciche ślady na wygładzonych kamieniach.
Wyrzucone przez strumień zatrzymują nasze stopy.
Biegły tak symetrycznie, różnił je czas, twój się dokonał.
Odchodzę bardzo powoli.
Afrodyta, 6 january 2022
Moje dojrzewanie ma niewiele z winnicy,
która wchłania aromaty i rozgrzane
południowym światłem powietrze.
Przymknięta w obłąkańczym półśnie
zwalniam tempo, odwlekając siebie,
nadpobudliwe głosy uderzają znienacka.
Podrywam się i szybuję między
znakami zapytania, porzucone
w pośpiechu osiadają na mieliźnie.
Grzęznę, chyłkiem upływająca krew
przecina czas i bezceremonialnie
zwiększa dystans nie do przebycia
dla uwięzionych nóg.
Gorliwie zbieram roztrwonione resztki
zanim stracę także dłonie.
Afrodyta, 7 january 2022
Zniewalająco skostniałe kreacje wcielonego
słowa zatrzaskują się w tradycji, z braku
przestrzeni tracą lekkość.
Na ziemi ogłuszone nadmiarem, rozdziobane
przez ptaki marnieją gdzieś między cierniami.
Spierzchnięte usta modlą się o ciszę,
nie tłumaczą dobra odwieczną obecnością,
a upadków wypowiedzeniem boskiej woli.
Jesteś inny, nie przywłaszczasz sukcesów
na przekór prawdziwym i fałszywym prorokom,
ubłoconym myjesz stopy bez wznoszenia
głowy i mydlenia oczu, że poświęcenie
siebie to przepustka do wieczności,
nie poznam raju,
dopóki (roz)puszcza(m) się w piekle.
Afrodyta, 12 january 2022
oczy dziecka bez zakłopotania
odbijają kryształową duszę
nieadekwatny śmiech roznosi
ufność bez pytań i granic
złość w najczystszej postaci
komunikuje naturalność
świat podejdzie bez zapowiedzi
cichutko zgarnie (swoje) fanty
rozbierze je na części
i zamieni na żetony
ale to będzie potem
na razie trwa teraz
a teraz jest wieczne
Afrodyta, 14 january 2022
za oknem nieprzebłagany świt
w lśnienie zmienia noc
a gwiazdy w wypłakane łzy
twoja obecność
bezosobowe trwanie
zawieszone na księżycu
daleki i metafizyczny
nieruchomiejesz w uśpieniu
przysiadam miękko
roztopiona w świetle
porannej zorzy
już mnie nie widzisz
Afrodyta, 27 january 2022
Odklejałam warstwę po warstwie i nic.
Prawda się zapadła, zostawiając
pogłos pękającej ziemi,
wyparte życie puchło i gęstniało
po brzegi lepkie od racjonalizacji.
Między nami
nie istniała najkrótsza nawet nić,
tylko wielokrotne przeniesienia trzymające
stronę usztywnionych figur
i niedopięte sytuacje,
które uporczywie żądały atencji.
Odczuwanie rzeczywistości bolało fizycznie,
zwymiotowałam tu i teraz.
Afrodyta, 31 july 2022
Wspomnienie miasta zawisło jak krzywo przybity
obrazek do krzywej ściany w bloku z betonu.
Pożółkłe tapety i poszarzałe firanki z trudem wdychały
kolejne porcje dławiącego dymu tytoniowego z Popularnych,
Klubowych, także Marlboro, ale to nieco później.
Miałam nieodparte wrażenie, że wszyscy wtedy palili,
co popadnie; papierosy, kosze na śmieci, zeschłe liście,
wczorajsze i jutrzejsze dni, a rolnicy i szczęściarze trawę.
Zapamiętałam wioskę słowiańską ( tak ją nazywaliśmy,
calutka była z drewna, do dzisiaj wyciągam drzazgi
igłą do szycia); zazwyczaj plac zabaw dla dzieci
na miarę czasów, po drugiej stronie kurtyny speluna
dla osiedlowych pijaczków sikających do brązowych
albo zielonych butelek po tanim winie.
Najdziwniejszy był jednak Kwadrat, do którego
wpuszczał lub nie radziecki żołnierz z przyklejonym
uśmiechem i karabinem.
Pomogły mi jasne włosy splecione w dziewczęce
warkocze ozdobione czerwonymi kokardami.
W jednej chwili poczułam się obco w swojej
skórze, zaschło mi w gardle, nie mogłam mówić
po polsku. Zamknięte usta wypełnił wciąż żywy
bananowy smak cukierków z czekolady.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
21 may 2024
The TrialSatish Verma
20 may 2024
Za ciepło się ubrałaJaga
20 may 2024
Leaves Are Changing ColorsSatish Verma
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma