Bozena Nitka, 1 may 2011
Pewna próżna panienka
pana poznać pragnęła
piękne pełne piersi
posiadała po prababci
podążając przez plac Piłsudski
potrącając przechodniów
przewracając przy pubie prostokątne parasole
przytomnienie pytając
pomóżcie proszę
pana poznać pragnę
Paweł pucołowate policzki posiadał
Piotr przepiękne porsche
Patryk pozornie potulny
Prot przekorny
Przemek piętrowy pałacyk
przyjąć propozycje pięciu?
panna posmutniała
północ
przed położeniem
pod purpurowym puszystym pledem
przemyśle partnerów
przyszła pora porównań
porankiem przejrzystym
pozostanę panną - pochlipywała
Bozena Nitka, 17 august 2010
głębokość samotności
mierzy się stopniem bólu
cichą łzą...ilością pięter powietrza
mijanych w spadaniu w dół
dzień po dniu
gdy słów zabrakło
tylko trwożne spojrzenie
rzucane w przestrzeń
czuję że byłeś
smugi dotyku
w podświadomości bytu istnienia
i porannego staczania
z brzegu łóżka na ziemię
gdzie rano łamie
jedno żebro cierpliwości
Bozena Nitka, 4 november 2018
Jesienny poranek mży deszczem
z dachu spływającym jak struga
powiedz mi czy mnie kochasz jeszcze
samotność tkwi przy mnie dość długo
nikłą nitką słowa się plączą
jak po łąkach srebrne strumienie
ale one kiedyś się łączą
ja wciąż czekam tęsknie codziennie
może zapach traw ciebie skrywa
lub złoty talerz słonecznika
albo oglądasz wszystko siedząc
nocą na skrawku rogalika
czy widzisz jak tańczą na wietrze
białych brzóz bezwstydne ramiona
proszę – pocałuj mnie raz jeszcze
nim kropla deszczu tęczą skona
jesień już ptaki odleciały
owoc zerwany sady puste
szeleszczą liście pod drzewami
pachną maliną moje usta
Bozena Nitka, 15 april 2011
Kobiety w miejskich oknach
są jak ikony
do szczęścia tak wiele nie trzeba
ulicznego widoczku
a pod łokcie" jaśka"
łaknące niczym gąbka
zgiełku i ludzkiego pośpiechu
tu ktoś przeszedł przez pasy
a tamten się śmieje
inny do pracy zaspał
z przekrzywionym kapeluszem
powiewającymi sznurowadłami
zatrzymuje tramwaj
przemykając zatłoczonymi uliczkami
nikną kobiety gdy mrok
ściele na ziemię czarne sukno
by powrócić tam rano
karmić innymi zmysły
a u siebie widzą tylko
same dobre strony
Bozena Nitka, 15 august 2010
lirycznie obeznana
w szaleństwie orgazmu ocalenie
przyspieszam spóźnione
wskazówki zegara
by ukryć żądze w tobie
rozkosze spragnionego ciała
wznoszę biodra
płoną białe piersi
pod niecierpliwa dłonią
jękiem przerywam nocne cisze
śpiewnym głosem o ramiona
strużką potu miłość spływa
aż sumienie cicho jęczy
Gorszysz szóste przykazanie
Bozena Nitka, 27 august 2010
wymieniono okna
na plastiki bo z tamtych wiało
zniszczoną podłogę na panele
tapetę w róż kwiatki
lecz kiedy wstawiono
nowe łóżko poczuł się obco
we własnym domu
nikt go o nic nie zapytał
bo przecież on stary
odszedł
na złość wszystkim
z ostatnimi słowami
synu
zostawiam ci
tę drewnianą miskę w spadku
Bozena Nitka, 8 october 2010
zamknięte oczy oczekiwaniem
czekają wschodu
jesienny wiatr w konarach jęczy
ostatnie na płotach zawiesza liście
dwunożne bestie z otwartą księgą
niczym wataha wilków wkoło nas krążą
nad wszystkim jeszcze świeci słońce
nocą wirują gwiazdy stemplując złotymi palcami
pochmurne niebo
świt nie wie kogo obudzi
strony istnienia
pomiędzy śmiercią a byciem
wypalonym knotem
zapisanymi drobnym maczkiem stronicami
A świat dalej się kręci
z nami czy też bez nas
Bozena Nitka, 17 april 2011
Już lato przyjedzie
w złocistej koronie
a wiosna ,że była
odejdzie wspomnieniem
a ja...chce dla ciebie zapachnieć jaśminem
do rąk stęsknionych włożyć czterolistną koniczynę
w lilaka szczęście miłości ukryć w
zachwycie
płatkami białej konwalii drogę ci zaścielić
oczarować twe oczy
spojrzeniem majowym
sublimacją odurzenia
zanurzyć się w rozkoszy
w przeczuciu spełnienia
w słonecznych promieniach
zakwitnąć kwiatem
w twych dłoniach.
Bozena Nitka, 28 april 2020
burzowe chmury
złote nici na niebie
zacerowane
***
majowe deszcze
słoneczne okulary
na górnej półce
***
czerwień piwonii
zapach kwitnących wiśni
zwabia motyle
***
wiosenne brzozy
w odbiciu wód strumienia
białe welony
***
majowe burze
pod dachy wiejskich stodół
wzloty jaskółek
Bozena Nitka, 6 november 2018
przynieś mi kosze jabłek
pachnące latem i sadem
niebo przejrzyste czyste
bez jednej ciemnej plamy
mgłom odbierz białe szale
ubierz w jarzębiny i wrzosy
krwiste na szyję korale
ptasie pióra wpleć we włosy
pod nogi sypnij żółć liści
oczami wycałuj dnia skronie
cichutko zapukaj do okien
nim noc spuści ciemne zasłony
kobierzec astrów i cynii
słońca promienie złote
ułóż na nitki ścieżek
żebym nie zabłądziła nocą
poprowadź w ogród miłości
gorącym ust pocałunkiem
w splocie ramion stęsknionych
alejką rozarium i platanów
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
29 april 2024
AmnesiaSatish Verma
28 april 2024
Pan pokląskwa w ostatnichJaga
28 april 2024
CompromisedSatish Verma
27 april 2024
Uśmiech z trawkąJaga
27 april 2024
By KissesSatish Verma
26 april 2024
2608wiesiek
26 april 2024
The EntitySatish Verma
25 april 2024
2504wiesiek
25 april 2024
QuartzSatish Verma
24 april 2024
The End StartsSatish Verma