Toya, 8 lutego 2025
nie będziesz sobą prędzej mną
naprostują cię kładąc stopkę na twój kark
zegniesz i tak już zostanie
czerwony ścieg jak znak
po nim poznają żeś swój
nie po ojcu nie po matce
lecz po czasie w jakim przyszło ci żyć
nie ma już wolności
zabrał ją ten który szyje
na miarę nowych bóstw
wychodzą spod igły
ślepi i głusi
pełni słów o których wiedzą że są
i to im wystarczy
a znaczenie koła którym obracają jest o tyle ważne
że to koło nigdy się nie zatrzyma
przez świat pochylony w stronę upadku
i prędzej spalicie się w tym pędzie
niż odpuścicie stopie
pieszczącej żeliwny pedał
Toya, 8 lutego 2025
lato jakby przejrzało
ledwie dotknąć dnia
a już sok cieknie po palcach
miąższ z mlaśnięciem
uderza o podłoże
wieczór zaskakuje nas w pół zdania
i nie pozwala dokończyć
więc pozostaniesz niedopowiedziany
aż do późnej jesieni
bo teraz żniwa
a później jeżyny jabłka i gruszki
nie spieszy się nam
mam cię w głowie
jak nienapisany jeszcze wiersz
idealnie bliski
bo tylko mój
jedno ciało jedna dusza
nie trącone mrozem
który musi przecież przyjść
domknąć kielichy ostatnich kwiatów
uśpić zapach
w powtarzającym się śnie
o umieraniu
Toya, 7 lutego 2025
noszę w sobie przyszłych proroków
bezdomnych i domokrążców
czuję ich ciężar
na spojeniu łonowym
co jeśli kości się rozejdą
noszę w sobie strach
wyssą go z moim mlekiem
zostawią puste piersi i ręce
pójdą w świat
sprawiedliwie rozdzielać nasienie
będę nad nimi płakać
będę ich szukać pośród ludzi
w kościołach
i pustostanach
będę wołać po imieniu
a echo będzie mi to imię oddawać
jak pies rzuconą mu piłkę
odda i ciszę
powtórzy ile razy zamilknę
ale ciszy nie zliczysz
jak bezpańskich kotów
noszę na sobie ślady ich pazurów
i sierść
ich wzrok przenikający mrok
a może i światło
co jest pod światłem
nie wiem
może pewność
że ten który czuwa
jest tym który świeci
Toya, 6 lutego 2025
postawili na tobie krzyżyk
przez noc synku będę cię wiózł
córeczko z grudką gliny pod główką
wcale nie urodzinową świeczkę zapalę
rozpłynie się wytopi w użyczonym cieple
a tobie zimno
gdy tak patrzę przez lustro
już nie wiem
po kim ta żałoba
komu pomnik stawiają synku
gdzieś po wybojach będę cię wiózł córeczko
i bedą uciekać z nas sny
jak spod nóg droga
zamiast kołysanki
zgrzyt zazębiających się krzyżowych ramion
terkot kół
w szorstkiej pieszczocie
nadzieja i zguba
Toya, 4 lutego 2025
pośród gruzów mężczyzna grał na skrzypcach
przypomniał mi się fortepian dziadka
to jak klawisze ulegały jego palcom
moja definicja magii
bez której dom przestał brzmieć inaczej niż salwa
niż głuche uderzenie
od którego pobrzękiwały w szafie szklanki
mężczyzna grał coś skocznego
matka powtarzała że nad grobami nie wypada
a przecież groby były wszędzie
aż po horyzont
to nieprawda że skrzypce potrafią tylko łkać
te śmiały się zwinnymi ruchami smyczka prześlizgując się
pomiędzy rzuconym granatem a zawleczką
pomiędzy płomieniem a ciałem którego nie zdołał polizać
pośród gruzów mężczyzna grał na skrzypcach
pomyślałam o nim jak o kimś bliskim
może dlatego że sprawił mi radość
a może było mi to potrzebne do życia
mężczyzna grał coś skocznego
i chyba nie mógł się zatrzymać
myślałam wtedy że w końcu pęknie struna
on że muzyka to modlitwa
która podnosi z kolan
Toya, 2 lutego 2025
jestem
może tylko stoję zbyt daleko od okna
żebyś mógł mnie dostrzec
ze swojej drogi krzyżowej
skręcisz prosto na łąki
tam skulisz zesztywniałe ramiona
pozwalając by obrosły bodziszkiem chabrami
babką rany wygoisz
tamta kobieta nie będzie czekała
ma coraz mniej czasu
i cierpliwości starczy jej ledwie dla dzieci
nigdy o nią nie zapytam
o innych też nie chcę wiedzieć
w czym były lepsze
czy okna miały jaśniejsze
czy może same wychodziły naprzeciw
słyszysz to ostrzą noże
wstań bedą kosić
wezmę psa i jakoś się znajdziemy
oddzielając źdźbła od drzazg
na jedną stronę ból
na drugą pieszczoty
Toya, 1 lutego 2025
już mi nie miniesz
czekałam długo
i ani się tobą pochwalić
ani zaprzeczyć istnieniu
większych od ciebie widziałam
więc nie do końca oślepłam
moja matka
która od piersi nie odstawi nawet głupca
przy życiu jak za rękę przytrzyma
a uścisk ma pewny
moja matka
ze sutkami wyciągniętymi
przez głodnych hołubiona
powtarza za mną przykazanie miłości
i drogi dokłada bym mogła iść
podstawia wyschniętą pierś
i ssij ssij jak mantrę powtarza
z taką pewnością
że nawet jeśli usta mam puste
to nogi gotowe do marszu
Toya, 1 lutego 2025
wszystko zdaje się spać
snem głębokim pod pierzyną ze śniegu
drzewa i domy
wiklinowy płot
na chwiejnej bramie sroka
zmarznięta jak niebo
jak dzień
formujący się pod nim w zimowy obrazek
to ona wieńczy dzieło
na niej skupia się wzrok
jest czarnogłową kropką nad i
punktem odniesienia
do każdej interpretacji
wszystko zdaje się spać
ale ptak pozostaje czujny
na rozchwianej bramie czeka aż śnieg
zaskrzypi
pod twoimi butami
Toya, 30 stycznia 2025
wydobądź mi co zabrała noc
z szarówki i mgły
z dymu kominów
górujących nad portem w Hawrze
wydobądź mi
maszty i łodzie
w nich ludzi zmęczonych jak świt
nim się przeciągnie i szeroko otworzy oczy
jest sielsko
nierzeczywiście i bez krawędzi
na razie tylko kontury
rozmiękłe w pierwszych promieniach
światło pełza po wodzie
idzie w moją stronę
chciałoby się wtopić
przeniknąć w wydobywane przez nie kolory
jeszcze blade
jeszcze rozmyte wilgocią pozostałą po nocy
ale przecież domyślam się ich
znam na pamięć
i tym bardziej czekam
wpatrzony w magiczną przemianę
w przepoczwarzanie się larwy w motyla
na razie jest tak jakbym nie do końca się obudził
jeszcze błogo
niewyraźnie i sennie
różowo i niebiesko
w mglisto dymnych woalach
w blasku który przenika przez nie
jak przez pajęczą przędzę
Toya, 17 marca 2021
z wieczornej ciszy uszczknę odrobinę rosy
do przemywania oczu
z zakrzepłych obrazów wyrastają ciernie
tyle ich bierzesz do snu
zapobiegliwi próbują je zapić
myśląc że rozcieńczone
nie będą się układały w plamy na słońcu
skąd na pewno nie widać jak starasz się nie zasnąć
podczas jednej z wielu burz
sosna oparła się o mój dom niczym poprzeczna belka
którą niosłeś aż skończyła się droga
to nie to drzewo i nie ten ogród
a znój ten sam
ostry zapach strachu i potu
mogłabym znowu przyjść otrzeć ci twarz
tylko zapukaj w ścianę a skrzypną drzwi
zabrzęczy tłum napierający na okno
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
19 kwietnia 2025
sam53
19 kwietnia 2025
wiesiek
19 kwietnia 2025
dobrosław77
19 kwietnia 2025
Eva T.
19 kwietnia 2025
Belamonte/Senograsta
18 kwietnia 2025
jeśli tylko
18 kwietnia 2025
violetta
18 kwietnia 2025
wiesiek
18 kwietnia 2025
sam53
18 kwietnia 2025
Misiek