16 lutego 2017
Imitaklada cz. I
I.
Rodzi się we mnie bunt. Ziemia i niebo jako dwie mityczne istoty. Szkaradne bestie, ślepe, zrośnięte ze sobą. Jednocześnie zapładniają się i pożerają.
Każda chwilę później odrasta w drugiej, wypełnia ją i rozrywa. Kaleczą się pazurami, szczerzą kły.
Lasy to łuskowy pancerz, skały i góry zaś- szkielet. Czasami w niebie jest więcej kamieni, niż na naszej planecie, wystarczy się przypatrzeć. Pioruny to impulsy nerwowe gadzin. Gdy pada deszcz- krew miesza się, wcieka w drugą . Stwór nie wie, że zalęgła się w nim cywilizacja. Wszelkie próby porozumienia nie przynoszą rezultatu. Czy to ma rozum? Być może jedyną formą inteligencji są kamień, szkło i ogień. Dym i bazalt.
Opisuję je, docieram do wnętrza. Pierwsza kreatura, płci męskiej, ma dwa serca: słońce i księżyc. Gwiazdy są jakby sercami pobocznymi, odpowiadają za pompowanie wiatru do żył. Zorze polarne- opalizująca ślina. Ziemia jest samicą o gorącym sercu. Przelewa się, gotuje, czerwona i półpłynna, to znowu ogarnia ją zlodowacenie.
Czasem słychać jak tornado wyje w jej zżartych astmą, gruźlicą i rakiem płucach.
Stwarzam w umyśle te dziwne, wiecznie łączące się istoty. Naprawdę nie istnieje żadna Ziemia, ani nieboskłon. Jest planeta mrówek- Małych Księżniczek- psów. Czasami jej kurs koliduje z żółtym, dryfującym kamieniem. Prawie nigdy się nie łączą.
Fałszywy meteor przelatuje obok, odbija się od atmosfery. Stoimy na dachach najwyższych budynków, wyciągamy ręce. Wszystko na nic.
Deszcz wali o parapet. Farba odtłuczona kroplami. Ciężko oddycham.
A co, jeśli świadomość jest trzecią z maszkar, garbatym i kalekim dzieckiem?
Tak! Jestem pewien- istnieją inne, diabelne bestie. Z nieznanych materiałów. Całe konstelacje świecących i spoglądających z góry strzyg, wlewających się sobie do głów bogów i demonów. A nad nimi- jeszcze większe kosmosy i diabły. Bo wiecie, o co chodzi? O trawienie, zżeranie się i wydalanie. Kto odgadnie po co? Jaki zamysł leży u ... Ziewam. Późno już. Ostatnia zagwozdka: jeżeli świat to matrioszki- czyja ręka je zdejmuje i nakłada jedna na drugą? Kto je wyprodukowała?
Starożytne mitologie pełne są opowieści o zjadających się nawzajem bogach. A co, jeśli połknę żółty kamień? Czy zmienię się w...
II.
-Dzień dobry- stary Er człapie przygarbiony.
-A dzień dobry, Flo, dzień dobry. Słyszał pan? Maszt wywaliło na Lotników... Dwie ulice bez połączenia...
-Burza przeklęta. Wie pan, chyba wezmę się za studiowanie filozofii buddyjskiej. Ostatnio nachodzą mnie jakieś takie... transcendentalne doświadczenia. A przecież nie ćpam. Na przykład wczoraj całą noc medytowałem...
-Co też pan. To ślepa, fałszywa ścieżka. Szatańska. Radzę się pomodlić, to przejdą głupie myśli.
Każdego dnia jestem przy grzesznikach modlitwą i będę tak długo, jak będę żył. To dar dla zagubionych. Proszę Boga, by darzył pana zdrowiem, radosnym i spokojnym usposobieniem, byś nie zmarnował młodości na rzeczy mało ważne, ale dążył do wielkich, odkrywczych. Jak zbawienie. A z tych buddów to się śmiej pan. Nacja skazana na stracenie. Całe narody- w ogień.
Dziadziowi włączyło się pod czaszką radyjko tranzystorowe, audycja chrześcijańska. Żegnam się i odchodzę jak najszybciej. Sam nie wiem, czemu akurat jemu zacząłem się zwierzać. Swoją drogą- nie wygląda na takiego nawiedzonego...
Zrobiłem ledwie kilkanaście kroków, gdy nastąpiło uderzenie.
Znajdując się w kuli plazmy, energii, w rozgrzanym do czerwoności statku kosmicznym, nie myślisz o niczym.
,,Aaaaaaa"- tylko z tego się składasz, z krzyku, przerażenia i bólu.
Kiedy jesteś rozrywany na strzępy nie masz głowy do sentencji, patetycznych pożegnań. Zero poezji, metafor; czysty wrzask.
Żółty, kamienny bóg, wytwór wyobraźni, włożył mnie w płonącą tęczówkę.
Zwęglam się, by odrodzić. Bezdomny kundel zmieniony w feniksa.
Co się mogło stać? Atak atomowy?
III.
Niemoralność: zabić i przeprosić. Wrócić, by spalić zwłoki.
Nocami włamywać się do systemu, podglądać myśli naćpanych studentek. Psychopatów i śmieciarzy. Wsłuchiwać się w ściany, by uchwycić resztki jęków ludzi, który trzydzieści lat wcześniej uprawiali seks w waszym mieszkaniu. O to mi chodziło, o węch. Swęd.
A teraz idźcie, by zakatować mamy, babcie. Wejdźcie na ogólnodostępny kanał o ogłoście to wszystkim w kraju. Niech pożre was nieistniejący bliźniak, demon syjamski. Moralność: w więzieniu przeżyjecie cudowną przemianę, od zbrodniarza do świętego. Codziennie czytajcie Biblię, jak Er.
Rodzeństwo afektywne dwubiegunowe.
Trzeba być pożeranym, wkręconym w bezlitosne tryby wielkiego mechanizmu. Na końcu zdać sobie sprawę, że go wcale nie było. Przemielić się w zbudowanej z powietrza maszynce do mięsa.
Po co to- spytacie? By wypluć żółty kamień, który wszyscy nosimy. Tylko szczęśliwcy jak ja noszą go w myślach.
24 listopada 2024
0018absynt
24 listopada 2024
0017absynt
24 listopada 2024
0016absynt
24 listopada 2024
0015absynt
24 listopada 2024
2411wiesiek
24 listopada 2024
Ile to lat...doremi
24 listopada 2024
od wczorajsam53
24 listopada 2024
Anioł stróż (Budda)Belamonte/Senograsta
24 listopada 2024
Po ludzkuMarek Gajowniczek
23 listopada 2024
0012absynt