8 stycznia 2018
Zmysły zewnętrzne (cz.II.)
IV. Narkotyki dla niemowląt
- Jezu, czacha dymi. Świt bywa wyjątkowo zabójczą porą roku.
Trzymając się za głowe człapię do biurka. Plik zadziubdzianych maczkiem kartek. Musze kupić nowa ryzę papieru do drukarki.
Pamiętam, że wczoraj mi się pisało. Automatycznie, pozaświadomie, tworzyłem fundamenty własnej religii. Nawet więcej, wadziłem się ze światem całym, losem, łapałem za brodziska herkulesów i ściągałem z piedestału. Miejsca po nich, puste wnętki wypełniałem litym kurzem. Zgroza, do czego człowiek jest zdolny na haju. Hajuńciu, bo przecież nie było tego dużo.
Co tu ma... Dziesięć przykazań florzych, Dekalog a rebours.
Włączam lapka. Jezzzzzu, co znowu?
...przekonałam się jaki jesteś...z ciebie dwulicowy... - przelatuje przed oczami. Chryste.
Wgapiam się w maluśkie, facebookowe okienko messengera. Białe litery wiją się na granatowym tle. O masz! Ewa ma mi za złe, że odpisałem na maila jakiejś lasce, Weronice. Że... co? Genialnie. Chciała pogadać jak poetka z poetą, zaczepiła mnie na portalu z wierszami, prosząc o rady. A ja, w swej naiwności, podałem jej maila i wymieniliśmy parę wiadomości. Czysto, kuźwa, platonicznych. Zeszło nawet na temat Wagnera.
Z ciekawości spytałem kretynkę, jak sobie mnie wyobraża, jestem chudy czy gruby, może rudy?
Odpisała że szczupły, długowłosy. Bingo, trafiła bezbłędnie. Na potwierdzenie, ze ma rację, wysłałem swoje selfie. A ta oślica pisze teraz, z samego rana do Ewy, że ,,się zbliżyliśmy. Bardzo, może nawet aż za bardzo". In pyta czy Florek każdemu, KAŻDEJ KOBIECIE na dzień dobry wysyła swoje fotki.
No to się wkurwiła, mówiąc językiem Słowackiego, moja luba. Genialnie. I weź tu teraz kajaj się za grzechy niepopełnione, udowadniaj, że nie jesteś wielbłądem. A raczej kundlem wiedzionym samczą chucią. Że nie wykręciłbyś żadnego numeru, nie zrobił świństwa ukochanej kobiecie. Że nie wiesz, co ubrdało się jakiejś, kurde, grafomanicy zasranej. Że przejawia ona klasyczne myślenie życzeniowe, wyczytała z twoich maili to, co chciała wyczytać. Tępa krętaczka, po prostu bezmózg. Bezmózgowczyni, he, he.
,,Pogadamy jak ochłoniesz"- wklepuję Ewie dość butną wiadomość. A co, niech wie, że przesadza. Ona i ta druga. Jeśli dla kogoś pożegnanie się - dosłownie ,,miłych snów"- jest podrywem - niech się leczy z galopującej erotomanii. Żal mi takich ludzi - myślą tylko o jednym.
- Niech to diabli - drapię się zapalniczką po brodzie.
- Trzeba jakoś odkręcić. Moja zazdrośniczka, moja... - i, nie bardzo wiedząc czemu, zabieram się za przepisywanie do pliku WORD moich wczorajszych, mesjaszoawtych wypocin. Ot, tak po prostu uznaję, że liternet, brać wierszoklecka winna się zaznajomić z ciekawostką - odbryzgiem nadświadomości, dzikim krzewem wyrosłym w spitej łepetynie. Niech czytają, może zrozumieją więcej, niż ja.
,,To nie ma sensu, Florek" - przychodzi okrutna, druzgocąca wiadomość.
,,Wszystko ładnie, pięknie, czułe słówka, lowe, a po alkoholu piszesz z jakąś Wiktorią. Bez sensu, taka nieszczerość".
- Weroniką. I żadna nieszczerość. Rozmawilaiśmy wyłącznie o poezji. A - jeszcze - muzie - znów brzmię arogancko, choć wszystko wokół się wali. Choć w sercuchu wybucha brudna bomba.
,,CHCESZ SIĘ ROZSTAĆ, BO DODAŁEM KOGOŚ DO ZNAJOMYCH NA FEJSIE? To żałosne, niepoważne. Gimbaza na całego. Dorośli ludzie nie zrywają, bo partner rozmawiał z kimś przez internet. Dorośnij, to pogadamy".
Co ja robię? Powinienem przepraszać, kajać się, błągać o wybaczenie, a ja wręcz mieszam ją z błotem, jestem opryskliwy. Jak tak dalej pójdzie - zaraz mnie naprawdę rzuci...
Wychodzę na balkon zapalić. Przeklęta pielgrzymka, czy inna pasterka. Tfu - procesja. Chodnikiem ciagnie smutny, choć rozśpiewany korowód. Średnia wieku uczestników - osiemdziesiąt lat. Przeważają kobiety. Gdyby jeszcze ubrać każdą z nich na czarno - byłby piękny kondukt żałobny.
A tak - jest smętne pochodzisko ku czci jakiegoś ichniego patrona sprzed dwustu lat, co to biegle opanował za życia sztukę biolokacji i mógł bywać w nieskończenie wielu miejscach jenocześnie. Taki zgrywus: prowadzi dysputę teologiczną pod Madrytem, w tym samym czasie nawraca nieochrzczone dusze na Seszelach, gra w bakarata ze znajomym biskupem Lozanny i uprawia seks z tajskim ladyboyem. Krótko mówiąc: dolce vita!
Naprzeciw człapiących chodnikiem jedzie człowiek - dyskoteka: dredziarz - rastaman, włosopuklerznik kosmaty.
Dojdzie do zderzenia kompletnie różnych światów, rozwrzeszczany tłumek zlinczuje gówniarza?
Minęli się. Piękny był kontrast, aż szkoda, ze nie miałem pod ręką aparatu. Uwieczniłbym.
Klimp! - dźwięk obwieszczający, że dostałem wiadomość. Od Ewy.
Znowu to samo: litania wyrzutów, że śmiałem popisać z inną laską. Co za syf. Odnoszę wrażenie, że nie jestem stworzony do miłości, a już na pewno do trwałego, ba - jakiegokolwiek związku. Poza platnicznym.
Nie jestem mistrzem okazywania uczuć, raczkujęw tym. Chłopak ze mnie mierny, wieczny stażysta przyuczany do zawodu przez drugą obecnie kobietę. Niczego nie pojmujący tępak.
Miłość dla Florcia? Obdarzyć uczuciem kogoś takiego? To jakby dać małpie brzytwę, nafaszerować przedszkolaka heroiną.
Oto stoją ja - dzikus, przed najbardziej skomplikowanym urządzeniem, jakie ludzkość jest w stanie skonstruować.
W ręku trzymam pięciokilowy młot. To nie ma prawa skończyć się dobrze.
Łup! - pada cios. Na oślep. Podtem drugi. Troglodyta za pomocą wiertarki próbuje naprawić rolexa, dzieci bawią się w sterowni reaktora atomowego, naciskają guziki na chybił - trafił.
Tak właśnie widzę swoje nieudolne, usilne próby bycia czyimś partnerem. Gubię się w leśnych gęstwinach. Na każdym kroku musze uważać na hordy wilków. Pożera mnie złoty labirynt. Zza co drugiego zaułka wyziera Minotaur.
Od lat próbuję utkać kokon tylko dla nas dwojga, moc owinąć się ciepłym, szarym płótnem i zasnąć na bliżej nieokreślony czas. Do Wiosny Wiosen.
Obudzilibyśmy się jako motyle. I fru - w przestrzeń, świat długi i szeroki.
Ciągle coś mi przeszkadza w realizacji planu: zjawiają się smutni panowie w prochowcach, by odebrać mi materiał, co do centymetra kwadratowego. Każdy strzępek trafia w ich łapy. Z niedoszłego kokonu uszyte zostaną spadochrony dla dzielnych cichociemnych, bandaże do opatrywania ran walczących na wszelkich możliwych frontach piechurów. Płótno zostanie zmarnowane w słusznej sprawie, a my pozostaniemy niedorośli. Para gąsienic, którym nie dano się przeobrazić.
Odpisuję Ewie, że jest mi zwyczajnie, tak po ludzku przykro z powodu jej posądzeń, że nie mają pokrycia w rzeczywistości, a czyściuchny jak łza Florcio kocha ją do szaleństwa.
Ech - zawróć, człowieku - kolorofonie, porozbijaj łby agresywnym dewotom. Niech coś się stanie, zadzieje - jak mawiałą moja była. Nuda jest zimna, jak głóny aktor epektaklu pod nazwą ,,ceremonia pogrzebowa".
Byłem wczoraj na takiej pantomimie. Wstęp wolny, no to się polazło.
V. Głupia historyjka dla Ewy K.
Wyobraź sobie inny wymiar, w którym w powietrzu unoszą sie cząsteczki trumien, nagrobków. Przychodzi ochłodzenie i krystalizują się, krzepną. Wychodzisz rano na dwór, a tu maluśki cmentarz wyrósł tuż przy schodach. Wstawiasz do lodówki butelkę soku, bo upał, nie idzie wypić niczego choćby ciepłego.
Po godzinie wyjmujesz - a na powierzchni dajmy na to fanty dryfuje trumienka z nieboszczyczkiemw środku.
VI. Cytat z przedwczoraj
,,Chciałabym teraz się w Ciebie wtulić i żebyś mnie nie wypuścił z ramion. Z objęć, z życia."
- E.K.
VII. Kolejnych 10 przykazań Floreligii
I. Nie bądź naiwny i nie daj się omotać: wielkie wzory, symbole i rytuały są kompletną blagą. Im który wspanialszy i bardziej błyszczący, podnioślejszy, tym większa pustkę za sobą kryje. Wyjątkiem jest czerwone serduszko oznaczajace miłość. Nie ufaj nawet symbolom organizacji charytatywnych - któż wie, czy nie dochodzi tam na przykład do defraudacji, ani czy nie stoją za nimi jakieś ciemne interesy? Nawet twój pesel jest podejrzany.
II. Wojny są równie idiotyczne, co ruch hippisowski, narkomania, polityka. Nie wątp w to. Bezustannie dąż do oczyszczenia. W zasięgu twoich rąk leży nóż, którym przetniesz więzy. Nie są nim te przykazania.
III. Najlepiej medytuje się w pozycji kwiatu lotosu. Żartowałem. Nadal wierzysz w coś tak bzdurnego i powodującego ogłupienie? Idź do ZOO, wskocz do klatki małp, ba wybieg tygrysów i tam pomedytuj, najlepiej siedząc w pozycji kaczeńca. Znasz taką? Ja też nie. Podpisano: twój guru.
IV. Złamanie dress codu: przychodzisz do pracy nago, albo w koszulce z wielkim logiem konkurencyjnej firmy. Podpisano: Florian Durden.
V. Śiat jest olbrzymią komuną i tylko głupcy dążą do podzielenia go. Pisze te słowa siedząc przy białym fortepianie i grając Imagine. W ogródku czai się już pucułowaty okularnik z nabita spluwą.
VI. Szlachectwo zobowiązuje. Do bycia bucem. Plagiat świadczy o byciu złodziejem i idiotą. Egocentryzm, zawiść i cwaniactwo to poduczucia dla podflorzan. Nie zajmujmy się nimi, szkoda czasu.
VII. Egzystujemy wyłącznie dzięki pendrivom. Ktoś ma odrębne zdanie? Tak myślałem.
VIII. Na ulotce najbliższego dyskontu znajdziesz całą filozofię, wszelkie rady niezbędne do bycia szczęśliwym. Trwa promocja, wszystkie kasy otwarte. Półki uginają się pod cieżarem towaru. Bierz, co chcesz, zapłacą twoje wnuki. Albo i nie - cały przybytek zostanie zamknięty, nim przyjdą na świat. Czasy są niepewne, wiele firm plajtuje.
IX. Książę i żebrak w jednym stali domu. Nagle zgasło światło. Gdy zapaliło sie ponownie - jeden z nich leżął martwy na podłodze. Kto kogo zabił i z jakiego powodu? Prawidłowa odpowiedź winna się zmieścić w mniej, niż tysiacu znaków. Napisz je na papierze czerpanym, włóż do słoika. Powiedz głośno: gdzie zakopiesz?
X. Ze społeczeństwa outsiderów da się wyhodować: dwa pokolenia mędrców, pół hektara lasu, całkiem ładny ogródek. Ale nie minie rok, jak wszystko szlag trafi, zostanie zaorane. W miejscu gdzie to się stanie, długo nie wyrośnie nic, nawet perz. To dopiero filozofia!
21 grudnia 2024
2112wiesiek
21 grudnia 2024
Wesołych ŚwiątJaga
21 grudnia 2024
Rośliny z nasieniem i bezdobrosław77
21 grudnia 2024
NEOMisiek
21 grudnia 2024
Mgła pojmowaniaBelamonte/Senograsta
20 grudnia 2024
Na świętavioletta
20 grudnia 2024
Zamiast ibupromudoremi
20 grudnia 2024
jeszcze jeszczesam53
20 grudnia 2024
2012wiesiek
20 grudnia 2024
Pastorałka trochę kulawajeśli tylko