5 stycznia 2014
jak w niebie
wyszedłem
obeznany z trudem znoszenia innych
utrudzony sobą
zniknąłem
choć czas nie przestał odliczać godzin
ukryty w słowach
zaszedłem do nieba bez bram
bez wieżyczek i okalających drutów
bez placów apelowych
szedłem dalej
czując na sobie anielskie spojrzenia
upadłem po trzykroć przygnieciony niewiarą
odarty z wizji szczęścia
wszedłem do kaplicy na końcu drogi
gdzie kamień przystrojony w moje wiersze
stał się ołtarzem ofiarnym
w kaplicy mego jestestwa
aby słowo stało się ciałem
z moim udziałem wedle miłości i wiary
wróciłem
choć czas wciąż odmierzał milczenie
stałem się wierszem
modlitwą dziękczynienia i chwały
nie prosząc o nic
jestem z wami i dla was
2014-01-05
20 lipca 2025
wiesiek
20 lipca 2025
Yaro
20 lipca 2025
Yaro
19 lipca 2025
wiesiek
19 lipca 2025
violetta
19 lipca 2025
Belamonte/Senograsta
19 lipca 2025
ajw
19 lipca 2025
ajw
19 lipca 2025
dobrosław77
19 lipca 2025
Belamonte/Senograsta