5 stycznia 2014
jak w niebie
wyszedłem
obeznany z trudem znoszenia innych
utrudzony sobą
zniknąłem
choć czas nie przestał odliczać godzin
ukryty w słowach
zaszedłem do nieba bez bram
bez wieżyczek i okalających drutów
bez placów apelowych
szedłem dalej
czując na sobie anielskie spojrzenia
upadłem po trzykroć przygnieciony niewiarą
odarty z wizji szczęścia
wszedłem do kaplicy na końcu drogi
gdzie kamień przystrojony w moje wiersze
stał się ołtarzem ofiarnym
w kaplicy mego jestestwa
aby słowo stało się ciałem
z moim udziałem wedle miłości i wiary
wróciłem
choć czas wciąż odmierzał milczenie
stałem się wierszem
modlitwą dziękczynienia i chwały
nie prosząc o nic
jestem z wami i dla was
2014-01-05
17 grudnia 2025
sam53
16 grudnia 2025
wiesiek
16 grudnia 2025
sam53
15 grudnia 2025
wiesiek
15 grudnia 2025
Jaga
14 grudnia 2025
sam53
14 grudnia 2025
wiesiek
14 grudnia 2025
violetta
14 grudnia 2025
jeśli tylko
13 grudnia 2025
sam53