15 lutego 2025

Protokół odbioru cz.1 SF

Około trzeciej nad ranem, z całkiem przyjemnego snu wyrwało mnie głośne pukanie do drzwi. Na wpół przytomna zbliżyłam się do nich. Spojrzałam przez wizjer. Po mundurach rozpoznałam Służby Dostarczania Marzeń, w skrócie SDM.

Krzyknęłam przez drzwi – To pomyłka! – I obróciłam się na pięcie, i wróciłam do ciepłej pościeli. Pukanie do drzwi nasiliło się.
– Otwierać! Natychmiast! – dotarł do mnie rozkazujący głos.
Pospiesznie narzuciłam szlafrok i, wciąż jeszcze zaspana, ostrożnie uchyliłam drzwi. Przede mną stało dwóch rosłych esdemowców, między nimi zaś kompletnie obcy facet.
– Nadgarstek lewy, musimy przyłożyć czytnik, że dostarczono… – zakomunikował ten ociupinkę wyższy urzędnik. Stałam nieruchomo. Nie potrafiłam z siebie wydusić słowa…
– Ja nie przyjmuję tego marzenia! – zaprotestowałam. Zerknęłam na faceta w środku, na pewno był zniesmaczony moim zachowaniem. Przez sekundę zaglądał mi w oczy. Poczułam ciepło na twarzy.
– Jednostka odrębna Mayumi, radzę milczeć, dopóki mam cierpliwość. Było dekadę temu zgłaszane marzenie do Departamentu Uzupełniana Egzystencji? Było. Jest pieczęć z DNA, jest. Nie dyskutować, przyjąć natychmiast marzenie. Realizować od zaraz program wdrożenia adaptacji nowej rzeczywistości – stanowczym tonem klepał swoje formułki urzędnik, sztywny, jakby połknął kij.
– Odmawiam! – Wiedziałam, że podejmuję ogromne ryzyko, może nawet natychmiastowego przewiezienia do Zagrody Pracy. Tam, zapewniam, nikt nie chce trafić. Ale przecież nie pamiętam, o czym marzyłam dawno, dawno temu. Dzisiaj, owszem, wiem doskonale, czego potrzebuję…
– Odmowa jest zabroniona. Radzę nie zabierać nam więcej cennego czasu. Za trzy dni ktoś z esdeemów sprawdzi stan marzenia. Zrobimy szczegółowy wywiad. – Kończąc, niższy facet wepchnął moje zapomniane marzenie, czyli obcego mężczyznę, do środka.

Tak oto zaczął się mój najdziwniejszy poranek…

Staliśmy przez chwilę w malutkim przedpokoju nieruchomo. Miałam kompletną pustkę w głowie.

– Juma…– przedstawił się i podał mi ciepłą dłoń. Moje były lodowate i lekko wilgotne, zawsze tak jest, kiedy jestem strasznie spięta.
– Może mnie zaprosisz do pokoju? – zapytał.
– Oczywiście, proszę. – Wskazałam wejście na wprost.

Generalnie, do teraz, dosyć sprawnie radziłam sobie w niekomfortowych sytuacjach, ta jednak przebiła wszystkie. Była tak irracjonalna, że po prostu zapętliłam się.

Mężczyzna usiadł na dębowym krześle. Nie miał ze sobą nic. Żadnej walizki czy podręcznego bagażu. Przeciągnął powoli ręką po ciemnych włosach, ujarzmiając kosmyki opadające na czoło. Ja tymczasem pomyślałam o tym, że jestem w szlafroku, mam poczochrane włosy i napuchnięte oczy. Genialnie! Nie marzyłam o pierwszym spotkaniu w takich okolicznościach. To zapewne cholerna pomyłka! – pomyślałam.
– Chciałbym od razu wyjaśnić, czego oczekuję, bo nie znoszę niedomówień. – Spojrzał na mnie pewnie. – Skoro tak nas dobrano, to musimy wspólnie funkcjonować. Szanuję swój czas i życie, proponuję darować sobie wszelkie konwenanse. Za długo na mnie czekałaś, żeby bawić się w podchody. A ja znam cię, chyba, bardzo dobrze… – Westchnął ciężko.

Stałam zdziwiona. Moje myśli kotłowały się w głowie. Za wszelką cenę próbowałam sobie przypomnieć moje marzenie. Czego mogłam sobie życzyć od faceta? Jaki miał być? Miły, opiekuńczy, czy może zimnym draniem? Co chwilę miałam kolejną myśl, bałam się sama siebie. Byłam wtedy taka nieobliczalna, może wymyśliłam marzenie po winku, a wówczas mam niezłą korbę… A może miałam dołek i marzyłam o wiecznym pocieszycielu? Nie zapytam go wprost, jaki ma charakter!

– Mam nadzieję, że nie będziesz tak stać do ósmej rano? – rzucił z uśmiechem – Jestem zmęczony, chodźmy spać. Liczę na to, że nie chrapiesz? – rzucił lekko.
– Chyba sobie żartujesz? – Poczułam falę piekielnego ciepła na twarzy. Tymczasem Juma zdjął koszulkę, przewiesił ją przez oparcie krzesła, potem rozpiął pasek, zdjął spodnie, skarpety…
Czułam się sparaliżowana i przerażona. Właśnie mam dzielić łóżko z nieznajomym. Znowu wyciągnął do mnie rękę. Podałam swoją niepewnie.
– Nie bój się. Naprawdę chce mi się spać – mruknął.
Położyłam się. On obok mnie, odwrócił się plecami i ledwo słyszalnie szepnął – Przytul się, wiem, że lubisz. Dobranoc.
Nigdy dotychczas nie leżałam tak sztywna we własnym łóżku. Mętlik w głowie stawał się coraz większy.

Jedyne, co mnie pocieszało, to przeczucie, że powinnam być przy nim bezpieczna…
*
Nie minęło kilka minut, a moje nieodgadnione marzenie spało niczym niemowlę. Oczywiście przez kolejne trzy godziny nie zmrużyłam oka, do tego dostałam skurczu w łydce, przez nienaturalną pozycję. Najostrożniej, jak umiałam, żeby nie zbudzić intruza, wydostałam się z łóżka. Po cichutku ruszyłam w stronę łazienki. Przekręciłam klucz i weszłam pod prysznic.

Odświeżona, zajęłam się przygotowaniem śniadania. Uświadomiłam sobie, że nie mam zielonego pojęcia o tym, co on jada, a czego nie. Z drugiej strony, co mnie to w ogóle obchodzi? Albo zje, albo nie. Zawsze jest wybór. Nie lubię utrudnień. Przetarłam stół, położyłam serwety, talerze, chleb, jajka ugotowane na miękko, kilka plastrów chudej szynki i miód. Tyle miałam.

No i mam teraz dylemat, czy on pije kawę, czy może herbatę? Po krótkiej chwili namysłu zaparzyłam kawę, tradycyjną, tak jak uczyli mnie kiedyś rodzice. Poza tym nie muszę się w końcu starać dla kogoś, kogo nie zapraszałam.

Aromat kawy rozniósł się po całym mieszkaniu, usłyszałam w głębi głośne ziewnięcie. Poczułam się nieswojo. Pomyślałam tylko, że doprawdy coś ze mną nie tak. Po krótkiej chwili Juma wszedł do kuchni, jeszcze zaspany. Przeciągnął się jak kocur (natychmiast pomyślałam: bezwstydnik jeden!) i bezczelnie zapytał:
– Nie masz innego pieczywa?
– To znaczy? – wysyczałam przez zęby.
– Lubię żytnie.

Gdybym potrafiła kogoś zabić w afekcie, to chyba właśnie jego.

Czy z nim da się w ogóle wytrzymać? Był tak pewny siebie, że pewnie długo nad tym pracował. To niemożliwe, żebym ja, taka wyważona, marzyła o impertynencie. Niestety, to był dopiero początek dalszej męczarni.

– Ja wiem o tobie sporo, więc masz trudniej. Ale nie zamierzam ci niczego ułatwiać – dorzucił beztrosko.
(W tym momencie zabiłam go w wyobraźni po raz pierwszy).
– Doprawdy? – Nic innego nie przyszło mi do głowy.
– Spodziewałem się bardziej wymagającej kobiety. Twoja biblioteczka też nie jest zbyt okazała. Nie wiem, czy będziemy mieli sobie wiele do powiedzenia – zawyrokował.
(Zabiłam go w myślach powtórnie).
– Więc pomilczmy – prawie krzyknęłam zirytowana jego bezczelnością.
– To nie wchodzi w rachubę, musisz dbać o mnie… Wiesz, ktoś, kto nie pielęgnuje swojego marzenia, ponosi karę . A ja nie lubię być przeźroczysty.
– Niestety, zauważyłam – docięłam mu.
– Chyba nie zamierzasz mnie skrzywdzić? – Spojrzał na mnie.
(Zabiłam go po raz trzeci).

Przy nim zostanę chyba seryjnym mordercą!

Postanowiłam przede wszystkim się wyciszyć i nastawić na obserwowanie faceta, który jada tylko żytnie pieczywo. Obiecałam sobie, że nigdy, przenigdy nie kupię takiego chleba. I nie będę uległa, zawstydzona, wycofana. W końcu to on jest dla mnie, nie ja dla niego. A może jednak skoro to ja marzyłam, więc powinnam się bardziej starać? Szlag.

– Twoja przewaga, Juma, dzisiaj jest, jutro może jej nie być. Niebawem sobie wszystko przypomnę, a wtedy… – wysyczałam przez zęby.
– Wtedy nie dasz mi już w ogóle spokoju… – dokończył pewnie.

(Znowu go zabiłam, jestem nienormalna!)




Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


kontakt z redakcją






Zgłoś nadużycie

W pierwszej kolejności proszę rozważyć możliwość zablokowania konkretnego użytkownika za pomocą ikony ,
szczególnie w przypadku subiektywnej oceny sytuacji. Blokada dotyczyć będzie jedynie komentarzy pod własnymi pracami.
Globalne zgłoszenie uwzględniane będzie jedynie w przypadku oczywistego naruszenia regulaminu lub prawa,
o czym będzie decydowała administracja, bez konieczności informowania o swojej decyzji.

Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1