dracena | |
PROFILE About me Friends (12) Poetry (34) Prose (7) Photography (172) Postcards (20) Diary (15) Handmade (1) |
dracena, 15 april 2012
wtopiłam nogi w mglisty poranek
miasto sherlocka wrotami tajemnych rzeczy
w tunelu pod tamizą obleśny windziarz
ślini się na widok mojego nieletniego syna
niespiesznie otwiera kratę lepkimi paluchami
oxsford street pod powiekami wypalone światło
spacer po linie dla równowagi splątane końce
popołudniowy luksus fish and chips w złocie
nocą wrzask lisów podsuwa myśl im dalej las
tym więcej dzikości w królewskich ogrodach
dracena, 27 october 2013
jesteśmy na etapie poznawania
zbierasz okruszki
pełne garście dla mnie
chowam dla późnej miłości
kiedy kropla kawy
w twoich oczach kałużą
dracena, 29 december 2012
ucieram mak lubiłeś zawijany
z wybrzuszoną dupką na końcu
kompot stygnie na balkonie
u sąsiada wesołe kolędowanie
bóg się rodzi
a ja lepię pierogi
cztery gwiazdki i ty wysoko
dracena, 31 december 2011
zapomniałam jak to jest być sobą
leżeć w hamaku a drzewo wiśni dojrzewa
czerwień przemyka dźwiękiem wytrawnie
w zieleni szarość wygląda prościej
nie ma zapachu i można jej dotykać
później nie ułożona bez odcisku znika
świeżość snu prostuje ciepłem zakamarki
dusza barwnikiem muśnięta jak pisanka
staje się obrazem a nie udawaną treścią
słodko gorzko pod powiekami w domu na skórze
wymieniam w przypadkowej kolejności nie do pary
dracena, 5 june 2012
na grzebanie jest już za późno
chyba że na pogrzebanie
wspomnienia dobrze rozciągnąć
niczym stare szelki dziadka
zapinam jak w dzieciństwie
wysoko tylko ręce mi drżą
przeszłość trzeba dobrze ułożyć
czasem do snu lub szuflady
obrazem poza ramy dystansem do taktu
jak starą dziwkę w po nocnym makijażu
do zalania robaka trzeba mieć powód
nie wystarczy suchy głos lektora
dracena, 17 march 2012
zamieniam słowa w kształty
napinam kreskę pola zakwitają
czarny koń grzywą burzy lekki szkic
ciężki obraz kończę przebarwieniem
pamiętam mdły zapach krwi
duszące spojrzenie bezsilnych ud
do pierwszego zachłyśnięcia światłem
byłam dziewczynką potem wyrosłam na męża
dracena, 30 june 2012
próbować słowa do szelestu nocy
nabrzmiałe ślizgają się pod dotykiem
w bieli jak panna młoda przed zaślubinami
nie lubię tych wytartych bezsoczystych
bez kropli ciekawości w pełnych ustach
dla przyjemności pieprzem rozdmuchane
na cztery strony ciemnego lasu
z krzykiem słodko brzmiącym w echu
dracena, 19 january 2011
Zostawiłam otwarte drzwi czekam
kiedy przyjdziesz obca a jednak moja
położysz dłoń na ramieniu uśmiechnę się
nazwę ostateczną przyjaciółką
wolna od ziemskiego blichtru entuzjazmu
i przejęcia klechy założę ulubione buty
za cieniem czasu położę ciszą zmęczenie
budząc zapachem niesmak dzikich kotów
dracena, 28 april 2012
ugotowałam danie główne siebie
czekam z podaniem przystrojona
minuty godziny ciągną czas powoli
spadła mi serwetka nie będzie uroczyście
będzie jak zwykle pośpiesznie nażresz się
nie podziękujesz pytając o deser uśniesz
ramy okna przegniły od stałego otwierania
zaglądam pełna ochoty parapet skrzypi
mam sztywny kark cholerne przeciągi
maj 2010
dracena, 18 december 2011
słowa rzucone jak kości kruszeją powoli
rezydenci miejskiej nekropolii
miałeś dać znak mówiłeś we śnie przyjdę
jesienią dom pachnie marynatą i koszulami
nocą brakuje głosu żeby zaczynać rozmowę
w dzień spaceruję czwartą alejką
by ci powiedzieć o dmuchawcach w ogrodzie
jutro przyniosę bukiet żebyś ukoił oddech
życie to chwila w której mieszczą się dni
mówiłeś dopóki nie jest za ciasno dodaję
emocje a ty układasz spóźnione słowa
dracena, 27 july 2012
nago wyglądasz jakbyś był mój
a tak naprawdę to stoisz pomiędzy
nie dotykaj ziemi kolanami
w błocie to tylko żaby i myśli
ty spodenki masz pięknie wyprane
a umysł czysty i wolny od bezeceństw
miłość to jak z wbijaniem szpilek
leczy twardą skórę delikatną rani
uczepi się taka i wysysa całe dobro
królowa jest jedna miłościwie panująca
dracena, 26 march 2012
codziennie mieszam niechęć z entuzjazmem
koktajl który powstaje odbija się hipokryzją
szczerzy zamienili kreacje z obłudnikami
obnoszą swoje fatałaszki niczym anorektyczki
startujące w igrzyskach piękności.
socjeta zawiaduje umarłymi ideami
przetrawiając puszcza w obieg wyplute ogryzki
mizdrzy się wyświechtanymi facjatami
ukradkiem wyciera resztki nazwiska
czarowanie jest kul ale kiedy nie ma armat
dracena, 15 march 2012
bez upiększeń na dnie pustego
słowa mają cichy dźwięk
najłatwiej odczytuję wolno
czasem ręce swoje a myśli inaczej
zatem przeczekuję z książką
wyobraźnia osiada powyżej języka
dracena, 26 february 2012
polubiłam siebie w momencie bezradności
kolana stopy odkładam ślizgiem po kruchym
w mrowisku szukam słodyczy upartych igieł
na dworcu bezdomny przepakowuje reklamówki
odwija z gazety kanapkę je z namaszczeniem
starannie składa papier i głośno wydmuchuje nos
człowiek który traci wartość oddycha inaczej
łapie powietrze zastyga jakby liczył na więcej
po czym unosi przeponę do wysokości endorfiny
kiedy nadchodzi to szczęście w pęknięciu skóry
zakładką rozchylam niedoskonałe wnętrze
jak krótkowidz mrużę oczy ostrym obrazem inaczej
dracena, 14 january 2014
nie trzymasz mnie
po drugiej stronie ulicy
ziarenka piasku w kałuży
polerują ceglasty chodnik
pastelowy księżyc
na kamienicy cieniem
chowam stopy kominy
to nie zabawa w przenikanie
zatańcz ze mną raz
w tym śnie panią jestem
obejmuję ciszę muzyką
nie jestem czasem chwilą
możesz mi mówić po imieniu
w poczekalni szeptu
dracena, 20 november 2010
Zaczynam dzień chociaż u mnie noc
rozbiła się jak statek w czasie sztormu
leży teraz wrakiem do góry spogląda
Chcę zedrzeć ciemność z mojej duszy
politura odpada a wnętrze kuli pazury
na ścianie mam witraż splecionych twarzy
Rozmyta biel szoruje kolana wrażliwości
krzyk szarości popiołem dmuchnął w kąt
dracena, 25 october 2011
lubię ludzi i nie mam nic przeciwko
rozumieniu że sprawiedliwie to tylko na porodówce
co urosło musi ujrzeć świało pomędrkować
a potem w imię przyjaźni z ziemią zmarnieć
ustawiam wyżej płatki uszu żeby nie ronić
wyrazu jakim częstuje mnie parkowy mentor
dobra myśl płynie żyłami a nie suchym pyskiem
szlifuje dupę po bruku zadziorem z ławki kaleczy
później to już mocno trzeba się schylić
żeby sznurówki pasowały nie tylko do buta
dracena, 6 january 2011
Zabiegana zatrzymałam się chwilą
nie znalazłam pretekstu wcześniej
poproszę kroplę samokontroli da mi
poczucie przynależności do gatunku
nie pozbawiając gorączki wżerania
Akumuluję zwyżkę na spotkanie z asem w rękawie
szczytem będzie obraza hazardzisty
zatrzymam karty i przekabacę kominiarza
później zobaczę okularnika w soczewkach
zadośćuczynienie klasa zerowa
dracena, 7 september 2012
kiedy zrywałam mówiłam kochanie
nie zasługuję na ciebie marniejesz
przy mojej piersi raz dwa i bez pary
zauroczenie płynie w tęczówkach
jak ołów ciągnie srebrne pajęczyny
do zerwania na wiele babka wróżyła
zakochanie opowiedz o bujaniu
na lekkim rauszu miedzy oddechami
co z oczu to pod powiekami kolcem
potem zapomnisz słów miłość bez wyrazu
tatuażem na przedramieniu w trzech czwartych
dracena, 10 may 2012
mają zawsze kolor zielony
jasny w czasie wiosennym
letnią porą zażółcają się
w jesień nieco ciemnieją
pomyślałeś o ogórkach
jadeitowe bez mrugnięcia pożerają
dracena, 28 july 2012
główną ulicą podąża pani
wywija ręką macha nogami
okiem w lewo rzuciła bardzo się wzburzyła
środkiem pasa ruchu galopuje mrówka
niestety z oderwanym obcasem
przeszła przez zebrę przed czasem
przez to się przewróciła i nóżkę utrąciła
pani jej za to mówkę z reprymendą udzieliła
mrówka w odwecie pokazała jak gra na flecie
skonsternowana pani zanotowała w kajecie
wszystkiemu winne są insekty municypalne
morał z opowieści taki oswajaj mrówki i prusaki
dracena, 30 april 2011
Wtulone zapachy oddechów
ukryte za papierowym murem wegetują
bieda ma dziurawe zęby
puste brzuchy nocą marzną
w dzień grają w zapominanie
złoty smak rosołu parzy
na talerzach tłuste oczy śmieją się
rozkosz zdejmuje zarzuty łyżką
dobre imię zagubiło wartość
w słońcu poci się miłość bliźniego
dracena, 1 october 2011
lubisz kiedy sumienie liczy grzechy
kładzie je na kamiennym stole jak sztućce
plastikowe wyginają się wstydliwie
ciężkie latami tną duszę na kawałki
słodzisz kiedy na języku smak migdałów
bawi noc zapachem przypadkowej kobiety
pierwszy raz z głodu kolejne z niedosytu
lepiej mieć niż zaklinać spadającą gwiazdę
mówisz wszystko dla ludzi tylko trzeba spróbować
dlatego zapędzam się piekło nie ma końca na ziemi
dracena, 4 january 2011
Obudziliśmy się kochankami kładliśmy obcy
zasnęłam nie zasypiając obudziłam nie wstając
zamiotłeś mój wstyd podmuchem wiatru
do papierowej torebki po drugim śniadaniu
poczułeś się pysznym pawiem- niepotrzebnie
Łowczynią byłam ja ty łagodnym zwierzęciem
oswojonym i zadomowionym na mojej poduszce
wygodnie kiwałeś głową racząc się wdziękami
zawsze głodny i przygotowany do spożycia
osiągałeś swój cel nie przygotowując zastawy
Polując na ciebie użyłem dużej amunicji
dzika i nieokiełznana ujarzmiona symbiozą
łagodnie spoglądałaś na swojego zdobywcę
czekajac na danie dnia zagryzałaś prześcieradło
dumna z menu i obsługującego żądna dokładki
My dwiema połówkami rozszczepieni
zachowujemy prawo do odmiennych zeznań
dracena, 28 july 2011
cisza mnie rozprasza dusi bezgłośnie
w niej śpię zachłannie do pierwszego budzika
na zapas oddycham po chamsku szeroką gębą
odkąd niedoszłą topielicą stanęłam na brzegu
faluję w życiu na niebiesko powyżej poziomu
chemioterapeutycznie po czerwonej kropli
trującą linią zaciskam wylewność zwieraczy
nieszczelność bez gwarancji naprawy snów
morfinicznie za ścianą poduszki szukam cienia
jeszcze musisz mnie dotknąć pazurami pociągnąć
wydrzeć a nie szeptem astralnie w sztywnych ramach
dracena, 13 march 2011
zapakowałam swój cień
odwijając celofan dobrze wyprostuj mi twarz
moja codzienność emanuje poziomą kreską na czole
skubię ją w ciemności czekając na cudowny krem
pamiętam twoje ręce
kaszpirowski mógłby się uczyć od ciebie
odginam wskazujący palec niepokój pod paznokciem
emocje pod dotykiem hipnotyzera stają się gładkie
rano kawa ma smak wyduszonej plotki
zastygłe przełykam bez uśmiechu mam wrzody
brzmienie ciszy w radio tęsknię za milczeniem
prostuję stołek poprawiam wydajność niewolnictwa
ostatni news zabierają składki z ofe
moja emerytura schodzi do podziemia nabrać dojrzałości
dracena, 7 september 2011
na haku dojrzewa moja wyobraźnia
poliżę trochę może przejrzała odpadnie
po omacku znakami przedpolem gonię myśli
wyżej niech zatańczą na palcach bezboleśnie
do zmęcznia melodią obgryzam paznokcie
później wersami lecę jak kamikadze z sercem
niech już będzie bez smaku abrakadabra
dracena, 7 september 2011
lubię kołysanie nie tylko wiatru
kiedy ciało na okrągło w całości
rozstawiona dla lepszego efektu
na granicy dostatku bez uwięzi bujam
z piersiami tak jest albo są na luzie
względnie wyprężone grzeszą dojrzałością
dracena, 18 december 2011
kochanie pokaż jak pięknie uwodzisz
trochę to zapomniana i niemodna sztuka
ruda kotka za oknem tańczy w rui
a ty taka bezbarwna mężczyźni wolą jaskrawe
ostre spojrzenie czułego kochanka
na szyi perłowy zacisk plącze włosy
pierwsze kuszenie mamy za sobą
a błękit niezmiennie wodzi oczy plamą
po co ewce złamane żebro adama
codziennie napina skórę po biegu kłuje
lepiej napić się wina niż żałować brzydkich kobiet
dracena, 10 december 2010
rajfurka ustaliła cenę
mogą mnie bezcześcić od środka
dostali przyzwolenie a raczej ich zasobność
na zewnątrz jest tylko buntująca się nagość
balansuję nad krawędzią tyłek wrzyna się
w twardą chropowatą podłogę
właściwie to jestem tylko zaspokojeniem
zadowolenia i nieposkromionej żądzy
moja wrażliwość została przykryta
zrzuconą wstydliwością lewituję kontestuję
wycieram szmatą swoje upodlenie
coś co mnie trzyma i nie pozwala złamać
to obietnica dana komuś sobie do spełnienia
dracena, 4 december 2010
a kiedy ogrody staną w ogniu
i nabiorą różanego blasku
łuna wyleje rzeki błękitu
łagodnie otworzę powietrza smak
wiśnia dojrzałą czerwień
zanurzy w skurczonym świetle
wilgocią sparzy cień wargi
szorstko ocenię rysunek blizny
a kiedy znajdę szkło pasujące
do mojej ręki spodoba mi się
butelkowa zieleń ostrego dna
delikatnie przeciągnę zapachem
dracena, 30 april 2011
wszyscy jesteśmy śmiertelni
ten z pod dziewiątki chyba zapomniał
codziennie wykrzykuje życzenia sąsiadom
cenzura by je wypikała zostawiając
i pocałujcie mnie w kręgi krzyżowo guziczne
pan Miecio to ważna postać
intelektualista podkreśla na stanowisku
tylko ten stołek twardy i w pubie u Jadźki
gorzej z powrotami są mocno artykułowane barytonem
niestety szorstkość głosu równa fazie upodlenia
nawet lubię jego żonę
chociaż nie patrzy w oczy przeprasza ja się pytam
za kogo za cudownego Miecia pani Heleno
dobrze że nie widziałaś mojej obrzyganej wycieraczki
ciemną stroną nocy jest przebudzenie nie tylko w zachwycie
rano przemijanie nabiera znaczenia
jest nawet powodem do stania się niewidocznym
dracena, 14 february 2011
jesteś dla mnie dniem
który zamienia się mrok i pachnie zmęczeniem
winorośli cień zbiera oddech po letnim dniu
warkocz marzeń odłożony na werandzie
uładza zmarszczki martwe usta nagradza
w zielonej ciszy słowa
nabierają wilgoci spojrzenia smakują głośno
stopy zabierają ziemię kołyszą biodrami
rozsypane szczęście wbija ostrze z uśmiechem
jesteś mną noc w tobie zasypia sny wygasza
dracena, 21 november 2010
Codziennie kroję kromki wstydu
dla siebie ciebie i nietutejszych
smaruję oszczędzoną przyzwoitością
przywracam twarze ściągam maski
w milczeniu zapraszam do stołu
Karmię tylko nieobojętnych
z wrażliwym podniebieniem
smakiem obrysowuję fantyków
omijając zakrętami jad zwracam
nie zostawiam noża na obrusie
Głód nieustannie zatrzymuje mnie w locie
z trudem stosuję moralną dietę wahając się
pomiędzy zarzutem harmonią a trucizną dań
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
27 may 2024
No ComplaintsSatish Verma
26 may 2024
Between Whips And TetherSatish Verma
25 may 2024
Travesty Of TruthSatish Verma
24 may 2024
The Saga Of BreakupSatish Verma
23 may 2024
The Saga Of BreakupSatish Verma
22 may 2024
Na końcu świataJaga
22 may 2024
Playing ChessSatish Verma
21 may 2024
The TrialSatish Verma
20 may 2024
Za ciepło się ubrałaJaga
20 may 2024
Leaves Are Changing ColorsSatish Verma