Yaro, 13 december 2020
znak błyskawicy znakiem dziewicy
ulice niegdyś puste teraz kobiety
każdy sobie rzepkę skrobie
podpinają się szkodniki
szkoda rolników
strajkować nie mogą
bo w oborze bydło głodne
a w polu chwast susza na zaoranym
pole w oczy kole mówią frajerzy
czego chcecie dostaliście piątkę
puszczają kaczuszkę na wodzie
Wisła śmierdzi Wisła płynie szambem
Rafał śpi jak po ostatnim oddechu
po wybuchu bomby nuklearnej
ko-wid 19 piąta piętnaście
pociąg mam
do kobiety którą kocham od lat
na wysypiskach utylizacja
osiem ton na dobę za mało
zaprzęgnijcie się na szesnaście w dwanaście
igły dziwki i szpilki
kołomyja kierat się opiera
chłam łap widzu słuchaczu czytelniku
mam kilka spraw
zamkniętych w klauzuli tajne
wszystko za drogo nie tanio
jest dobrze
my za mało zarabiamy
opłaty rosną doić obywatela
kariera panów z rodzin chamstwa
zabili nam ojców zmienili nazwiska
wiem skąd pochodzę
zemsta należy do Boga
nie martwię się
nie jestem materialny
nie jestem stąd
tu nie mój dom
Yaro, 10 december 2020
zbudujmy swój mały świat
bez trosk i wad bez obaw
nie bój się mnie myśli czyste
czerwona krew róża biały bez
wyciągam dłonie do nieba
ku pokrzepieniu serc daj
spokojnie żyć marzyć śnić
w tym świecie tylko my
niech zapłonie milion świec
słońc tysiące uderzenia serc
oddech głęboki na sen
noc i dzień kochamy się
Yaro, 9 december 2020
droga widmo
nogi z waty
ciągnie się pod stopami
ciepły czarny asfalt
wyczuwalny zapach mazutu
nękany przez koszmary
zmykam oczy nie do wiary
echo czary mary
idę naprzód
nie chcę zawracać
wszystko co nowe
powinno interesować
nie stój w miejscu
zmień życie
odmień pejzaż
pomaluj sny
kolorami nocy
dobrych dni
ciepło chwil
zamieniam w wspomnienia
wszystko odmieniam
przez przypadki
zdarzenia daty
pierwsze auto
biały mały fiat
żyć chcę żyć
nie przeszkadzaj mi
proszę odejdź
Yaro, 6 december 2020
ciemno czarno
zimno ściska za gardło
szary popiół przenika nozdrza
powiew wiatru śmiech szyderczy
tłucze o okiennice
metal wydziera iskrzy tarcza
smród palonego mięsa
unosi się nad zgliszczami miasta
powalone wieżowce nie widzę cienia
ogień widmo dnia może to noc
nie wiem wyszedł człowiek z ukrycia
z głodu z bólu beznadzieja
z pragnienia suche spękane wargi
czarne słońce
dym miesza w chmurach
wiedziałem że człowiek to bestia
zapach krwi na rękach
bezdomne psy
domów nie ma
świat upadł poniżej antypodów
umiera rzeczywistość
ślady zaciera
skąd jestem nie wiem
chcę do nieba
aniołów się spodziewam
jedynie błyskawice płonie Ziemia
Matka przemawia rykiem zewsząd
ludzie demony brązowe karły
jeść dajcie jeść krzyk słabych dzieci
podaję kawałek suchego chrzanu
jedzą w strachu życie umiera
dzwony w kościołach stopione
kościołów nie ma
tylko nadzieja
aniołowie mieszkają u siebie
wczoraj jeden błądził po niebie
muszę wytrwać
będzie nowe życie
nowa Ziemia
w środku nadzieja
wierzę w Boga Jedynego
wytrwać siła boleść
stało się przez człowieka
Yaro, 5 december 2020
w niebie nagroda
dla ludzi dobrych
o przezroczystych sumieniach
nie dla tych co w garniturach
a ręce w kieszeniach
w krawatach do samej ziemi
stawiają kołnierze na przystankach
patrzą na innych jak na zwierzę
nie dla kochanków w delegacjach
szukających marzeń sennych i zwierzeń
spłukują bez ustanku w ustach z nasieniem
w nagrodę wierzę
przeliczę krzesła w niebie
Yaro, 5 december 2020
jestem miłym człowiekiem
kocham życie
ono nic nie zmienia
stworzony by kochać cię
odpływam dotykam nieba
zakochany wieczorem
umieram
rodzi się wiersz
rodzi nadzieja
całujesz usta
dotykam mokrych włosów
dobrze czas upływa
głodny wrażeń
znikam na jakiś czas
w przestrzeni wolny
ślady zacieram
mówisz że musisz już iść
idę za tobą uśmiechnięty
do piekła
do nieba
w okno spoglądam
widzę gwiazdy widzę ludzi
smutek na ich twarzach
martwi mnie się zastanawiam
dlaczego człowiek
ucieka przed człowiekiem
odnaleźć siebie wewnątrz niepoznanego
odkrywam na nowo moja królowo
rozpuszczam włosy na wietrze
odbiegam od sztywnych reguł
przez serce widzę świat
odbicie lustrzane nie starszy mnie
poznaję siebie po zdjęciach
nie przeklinam dnia
w którym się urodziłem
to była niedziela
a ja tak kocham sobotę
lubię się bawić jak dziecko
cieszy wszystko co piękne
wszystko co dręczy ucieka
przeganiam szare kolory
niepodobne do szczęścia
umieram z radości
rodzę się w innym świecie
goły i wesoły jednak wyzwolony
powstaję z kolan przed tobą
dla ciebie wszystko
w domu w kwiatach z piwonii
w rogu pająk na szczęście
(piosenka)
Yaro, 1 december 2020
nad lasem
wypełnił pustą przestrzeń
między sumieniem a strachem
przed nieznanym
wydartych tęsknot
niechcianych małych rąk
namiętnych długich nocy
po napoczęcie świtu
tutaj świat
na krawędzi lęku
spotkałem go po raz pierwszy
było spokojnie
miłe spojrzenie mówiło niewiele
milczał cały czas
szumiał las
odleciał gdzieś
by być jednak blisko
nasze dusze mózgi okłamane
skrępowane stekiem brudnych słów
nieprawda którą znasz
wytłumaczyć nie ma szans
na czym opiera się ten świat
nie pojmuję
w lustrze wesoła anioła twarz
jakby znak wierzę będzie lepiej
już nie boję się o przyszłe dni
Yaro, 30 november 2020
patrzeć w niebo rozkładam ramiona
patrzę na to miasto razem ze mną kona
pełno mnie wszędzie jak z nami będzie
naciągam noc na nos
księżyc w pełni
innego nie będzie
zaciskam zęby
bez przerwy na papierosa
usypiam przy tobie statki
uciekam daleko w niepamięci rzeko
ulegam prostocie zimno wieczorem
mało wiem o tobie mój przyjacielu
naciągam noc na nos
księżyc w pełni
innego nie będzie
zaciskam zęby
bez przerwy na papierosa
usypiam przy tobie statki
usta pełne gniewu usycham w obiegu
zatrzymany czas nie przyniósł nic dobrego
zasypiam nad brzegiem łóżka
Yaro, 29 november 2020
szkicuje myśli na płótnie
wiatr tłucze o szkło
drzwi skrzypią
zaciskam garść popiołu
nic więcej po nas
trawa niegdyś zielona
zapach siana na łące
słońce i czerń w cieniu lipy
rozpięty pomiędzy
życiem a śmiercią
otoczony nagrodą i karą
pośród namiętności i grzechu
między brzydotą a pięknem
cisza boli przed szkwałem
zasłania oczy zaciska powieki
wyświetla obrazy wspomnień
dzieciństwo czas zabawy
beztroskich chwil
gdy podnosił powieki widział
straszny autystyczny świat
drapanie paznokci po szkle
zapach potu
przechodzony beżowy sweter
skręca słowa w gardle
od środka zaszczuty
umiera z każdym dniem
szary to świt gdy budzi cię
i nie możesz dalej śnić
w jej oczach głęboki kosmos
widział miłość widział więcej
dziś mówi na nią obojętność
popił tabletki przegotowaną wodą
znika cicho głos w oddali
cisza jak boli
Yaro, 28 november 2020
szarość wkrada się maluje obraz dnia
drzewa szare ostatni liść upadł na dno
zimnego czarnego jeziora jak studnia
pada zimny deszcz na bukowy las
rude łachy piachy pokrył szron śnieżno siwy
skronie staruszka osusza wiatr znikąd
odkrywam smutek za tym co odeszło
szukam drogi na skróty byle uciec stąd
mój dom na wzgórzu pokryły wspomnienia
przeczekam dziwny czas
zanurzam się w sobie
widać twarze szarych ludzi
którzy błądzą w opętaniu zakupów
las szumi kołysze ciężkie gałęzie
co teraz zmierzcha się cicho i mrocznie
horror na drogach
zabierzcie sumienia
na boku jezdni mokną
w mżawce około dwudziestej
magia bukowa ukryta zamykam w sobie
ten czas gdy niczego nie jestem pewien
zasypiam by wstać
niewyspanym za wcześnie
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
13 may 2025
marka
13 may 2025
marka
13 may 2025
marka
13 may 2025
marka
13 may 2025
marka
13 may 2025
wiesiek
13 may 2025
Eva T.
12 may 2025
wiesiek
11 may 2025
wiesiek
9 may 2025
wiesiek