Yaro, 25 may 2022
szary popiół posmak spalonej ziemi
zapach prochu słony smak potu
kruki unoszą się w powietrzu
zwietrzyły zdobycz wilków
na skraju lasu skubią trawę
płochliwych kilka saren
na ambonie leśnik podziwia włości
serce wkłada w każdy cal lasu
niewiele pozostało budują autostradę
śmierdzi betonem asfaltem
stukot maszyn robotnicy niewolnicy
gdzie rósł las będą jeździć tiry
ratujmy co się da nie bądźmy
bezsilni obojętni pomóżmy sobie i zwierzętom
świat jest piękny Polska domem
obudźmy w serce Słowian
Yaro, 24 may 2022
umarły
świat nie żyje już
pieniądz dyktuje nuty
na pięciolinii
w tańcu gubisz krok
pozostało nam zmartwychwstanie
jak w pacierzu-amen!
Yaro, 22 may 2022
jestem wolny
witam z wami nowe nieznane obrazy
dni wolne drzwi jutra otwieramy
porozmawiamy ze śmiechem
nigdy przez łzy szkoda ich
jestem z miasta i z małej wsi
kocham wolność jak ty
ciepłe słowa uścisk delikatnej dłoni
prawda jest wielka
szeroki zakres
horyzonty przed żeglarzami
kochamy się w portach
słuchamy morskich opowieści
pod dachem nieba
zagłębiam się w kilka słów wiersza
odpoczynek po południowej kawie
świerszcze piszczą w trawie
na zabawie uderzam w ślimaka
Yaro, 20 may 2022
nie narzucam się nie wilkiem ja
sprawy załatwiam szybko
do rzeczy przechodzę perfekcyjnie
jeśli nie udaje się odpuszczam
biegnę wtedy podobnym wilkom
poszczę dążąc do celu
wypatruję kolejnych zdobyczy
kilka uwiecznionych na zdjęciach
z kobietami bywa różnie
ciągną na dno wyobraźni
na walkę z myślami
przestaję czuć zapach natury
zadłużony po same brzegi
biegnę pod wiatr wieczorami
cóż byłbym wart
bez drugiej połowy
bez focha bez makijażu
bez filozofii kobiecej urody
Yaro, 19 may 2022
umarł świat otarłem łzę z policzka spieczonego słońcem
za dużo nieszczęść dostałem od ludzi
pogardą się podcierałem stałaś obok spoglądałaś czesałaś włosy palcami
dotykałem twych ust ustami spieczonymi jak świeża skórka chleba
rozsypany dzień brukowana droga szara jak niespokojny sen
jak most przez który nie można przejść bo po drugiej stronie nie ma brzegu
zostań ze mną na chwilę nie śpiesz się dokąd uciekasz z naszych miejsc
dotykałaś ślubnych myśli gdy śniliśmy razem
pierwszy pocałunek w białych prześcieradłach
ulepieni z gliny Bóg stworzył nas oddech w nozdrza bym czuł byś żyła
oddychać chcę pełnią płuc brakiem powietrza duszę się
zaciskam palce pięści bezsilny lecz waleczny
gruz i smród rozdziera duszę mą nie wiem czy jest we mnie
beton szary czuć zapach pyłu i smród grzybów stęchlizna boli
rozdziera bloki pracę ludzkich chciwych rąk odchodzisz
kawałek po kawałku dzieci nasze umarły gdzieś na wojennym folwarku
zasypiam umarły sam ze sobą Bóg nade mną się nie pochyli
odszedł stąd zostałem pół kroku z tyłu nie dla mnie chwila spokoju
upadam wilgotny bruk śliski od wysuszonych łez i plam po krwi
w powietrzu zapach ludzkiego mięsa dogasa smutek na padole naszych snów
jeszcze ciebie mam na ułamek sekundy odchodzisz stąd rozpadasz się
kruszy się lud skruszona jak spękana ziemia gliniasta część naczynia
byłaś dla mnie naczyniem na rozczyn chlebowy by wypiekł bochen
odchodzisz jak Lilith od Adama
pod drzewem sam prosił Boga o towarzystwo
nie bądź na mnie zła kochałem cię teraz nie ma nocy nie ma dnia
zostaję znowu sam by pozamykać wszystkie drzwi świat umarł
i nie żyje w nas nadzieja na lepszy czas konam
śmierci nie ma nikt nie woła
cisza nigdy tak nie bolał jak boli teraz w tym smrodzie upale
szary dzień co nie budzi już nas odchodzi czas konam razem z tobą
dotykasz moich słów a obraz nas zamazany przez krew i łzy
rozsypany blok betonowy słup powalony jak pnie drzew
uciekam myślami w przeszłość gdzie sens miał sens
wiatr wiał i głaskał po głowie jak ojciec głaska za dobre uczynki
zapadam się w przepaści zapadam się w zdarzeniach
historii karty nie mają znaczenia
na antypodach niżej nawet piekła nie ma raj upragniony
był złudzeniem i kłamstwem dla ludzi by ich ugłaskać
prowadzić na rzeź jak cielęta nie zgrabne bydło wyszło z nas
kto za tym stoi sam na świecie zostaje ty mówisz że odchodzisz
moja Ewa umarła we mnie zasypiam ale zasnąć nie potrafię
zasypany popiołem poranek swąd siarki nie wiem co dziś zjem zapewne nic
nakarmię się snami i zapachem twoich włosów których już nie masz
uciekasz pomiędzy palcami jak woda nieuchwytna znikasz
rozsypana jak dzban pusty na wodę wodę życia w błękicie
beton brudnoszary rzuca zimny cień który utula beznadziejny sens istnienia
mimo ciepłego poranka jasność jest bardziej ciemna niż plamy na sercu
Ewa odchodzi kończy się świat umiera życie umieram
zabawa. Życie to jednak teatr w którym pokonany schodzę ze sceny
Yaro, 18 may 2022
przyjacielu czuję się obok ciebie obco
w twoim towarzystwie czuję się źle
nieprzewidywalny jak naładowana broń
widzą lecz ty nie widzisz pewnych spraw
od zawsze tak naprawdę jestem sam
oddalmy się na ocenie
dwie pęknięte na pół bryły lodu
płyniemy statkiem który tonie
mam jedną kamizelkę pożyczam ją tobie
mam dość utonę żyj przyjacielu
powiedz innym prawdę o mnie
ujrzysz ląd twardy mój fundament
uczucia dużo więcej warte od przyjaźni
to nic nie znaczy może to błąd
odnajdź dom powiedz ojcu, że nie wrócę
od zawsze tak naprawdę jestem sam
oddalmy się na ocenie
dwie pęknięte na pół bryły lodu
płyniemy statkiem który tonie
mam jedną kamizelkę pożyczam ją tobie
mam dość utonę żyj przyjacielu
powiedz innym prawdę o starych drzewach
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
18 june 2025
wiesiek
18 june 2025
Jaga
16 june 2025
wiesiek
16 june 2025
ajw
14 june 2025
wiesiek
14 june 2025
ajw
12 june 2025
wiesiek
12 june 2025
Jaga
11 june 2025
wiesiek
10 june 2025
wiesiek