Yaro, 31 may 2017
wzbił się
opadł kurz na Aleppo
nad pustynią czarniejszy dym
emocje i myśli w synapsach
chciwy system gra pozorów
śmierć najpewniejsza
zimny pot
kilka łez na brudnej koszuli
wzrok wbity mur
gniazd szerszeni
nie dotykaj to pułapka
duch wojny uśpiony
winny odejścia w niepamięć
nie chce zasnąć
na biurku pożółkłe zdjęcia
w szufladach kilka pamiątek
lalka i guziki mamy
w oknie tylko wiatr zapach prochu
w telewizji fotoreportaże
w słowach czułych nadzieja
wiara w lepsze czasy
spełnienia marzeń
Yaro, 31 may 2017
głoszą o wolności
wymiękam od jutra nie idę do pracy
niech żywią mnie nie zapłacę za nic
niewolnik wyuczony w niewoli
jest ich niewolnikiem
zawsze rano otwieram oczy
widzę biały sufit
słyszę z radio sam kłam
telewizja przekręca słowa znanych
niepotrzebne są szkoły zakłady i szpitale
burdele i teatry sklepy i pip-shopy
rodząc się jesteś winny
mi się nie opłaca za co
nie zapłacę
zawsze rano otwieram oczy
widzę biały sufit
słyszę z radio sam kłam
telewizja przekręca słowa znanych
oszukany skatowany umysłowo
wychodzę ale dokąd się udać
wszędzie dookoła mury ściany
zatrzaśnięte drzwi i suchary
oszukany wypijam kraszone piwo
zawsze rano otwieram oczy
widzę biały sufit
słyszę z radio sam kłam
telewizja przekręca słowa znanych
Yaro, 23 may 2017
zbawić świat
dzisiaj nie kocha już nikt
jutro zapomną kim byłem
zwiędły polny kwiat
na dłoniach stygmaty owijam w szmaty
sączy się krew
brunatna barwa
znaczę ścieżkę ku zbawieniu
podziel się jutrem
czysty promień przenika pryzmat
kolorami tęczowych spojrzeń
westchnień nieporadni
kim jestem mistyfikacją
stygmaty przypominają dziś
święty dzień
a jednak
wstawią kolejny przydrożny krzyż
jutro będzie bezpiecznie
Yaro, 20 may 2017
ukołysze wiatr stare drzewa
świadkowie żywe wspomnienia
co wiedzą drzewa co czują
gdy nas nie ma nie będzie
czas dla nich nie ma znaczenia
chaos istnienia
nadchodzą dni
odchodzą ludzie
zostają drzewa
co łączy nas
jedynie chemia
miłości nie ma
kilka pszczół na drzewach
na kwiatach
kołysz wietrze padaj deszczu
nie zachwiane mocne w korzeniach
człowiek brać przykład powinien
ciągnąc bagaż życia i nic więcej
stoją w spokoju ziemia okrywa
chaos istnienia
nadchodzą dni
odchodzą ludzie
zostają drzewa
co łączy nas
jedynie chemia
miłości nie ma
kilka pszczół na drzewach
na kwiatach
w cieniu znajdziesz ukojenie
z suchych nie potrzebnych konarów
rozpalasz marzenia płonie plonie ogień
widzisz jak wszystko się zmienia
czasem brakuje tego cienia by skryć smutne oczy
chaos istnienia
nadchodzą dni
odchodzą ludzie
zostają drzewa
co łączy nas
jedynie chemia
miłości nie ma
kilka pszczół na drzewach
na kwiatach
Yaro, 20 may 2017
na parapecie deszcz na policzkach łzy
nie licz dni nie licz
wsłuchaj się w sceny i obawy
zatrzymaj mnie w portfelu
pokochaj takim
kim innym być nie umiem
jestem tu
jestem z tobą
jestem
jestem sobą
pamiętaj
pamiętaj
nie uciekaj przed samą sobą
pachniesz rano tak jak lubię
patrzę ci w oczy
wiesz że mogę zaskoczyć
uciekają ludzie z kraju
jakby mało było chleba
na stole mleko
na stole nóż do pokrojenia
uciekasz a ja zostaję odłóż go
zatapiam się w sobie
w niewinnej osobie
zaczekaj nie uciekaj
pamiętaj
pamiętaj
nie uciekaj przed samą sobą
pachniesz rano tak jak lubię
patrzę ci w oczy
wiesz że mogę zaskoczyć
Yaro, 19 may 2017
porwę cię uspokój dzień
ukołysze nas przykościelny dzwon
teraz gdy osobno
łączę samotne myśli
w synapsach hiperbolach i synodach
dusze dwie dzieli przestrzenny czas
porwę cię jeśli chęć z optymizmem miesza się
a słowa moralną zdobią postać
ty i tylko ty
nic więcej prócz więzów krwi
wiatr i mgły dla niezakochanych
popłyną rzeki i stróżkami łzy
słowa skruszą kamienne mury
porwę cię uspokój dzień
ukołysze nas przykościelny dzwon
Yaro, 25 april 2017
zrodzeni a nie stworzeni
przybyli na świat w identyczny sposób
na porodówce wśród innych dzieci
zakołysani w czerwone czasy
w takiej samej kołysce
na uśmiech matki pryskał strach z bólem
zapach mleka z brunatnych sutków
piersi ogromne domem pokarmem
tuliła przed całym światem
matka zawsze była nie inaczej
ojciec
w pracy albo Bóg wie gdzie
zimny wieczór grudniowy
przyodziali tatę w mundur i pałkę
czarną lufę nabili pestkami
płacz lament słowa matki
rozczarowanie
tęsknota słów pacierze
oni tacy mali
Yaro, 25 april 2017
upadam choć muszę biec
serce na uwięzi tłucze o drzwi
wydarty z księgi życia
umieram dla świata w oczach wariata
ile wody w Wiśle ile lat
na twarzy nieliczonych dni
każda zmarszczka radość lub porażka
upadam na twarz
żółty piach klei się do spoconego czoła
zdrętwiałem ona tu stała odliczała dni
smutne słowa matki zapamiętałem
wyryte serce na szkle
umieram dla świata w oczach wariata
ile wody w Wiśle ile lat
na twarzy nieliczonych dni
każda zmarszczka radość lub porażka
Yaro, 7 march 2017
budowałem dom przez całe życie
stwarzałem spokój przy kolacji
mury runęły cegła po cegle
czerwone serce
z gałązką w ręce
nie ma nas
nie ma dla nas nieba
uciekasz w dal
ja kaleka nie dam ci szczęścia
słowa jak rzeka
udajemy że jest wspaniale
powiedziałaś
prawda to okrucieństwo
oszalałem
Yaro, 27 january 2017
namaszczone usta poety
co do cnoty niestety
nie dałby ręki uciąć
oddany uciechom
szaleje myśli huragan
pokreślenia słowa
kropki
rysunek Hitlera
po co do cholery
pisze
jeśli życia nie przekreśli
żony nie zmieni
przecież żona to nie rodzina
jedynie syn
wypija wszystko co kręci
nawet wodę po kolędzie
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
12 september 2025
wiesiek
11 september 2025
wiesiek
9 september 2025
absynt
9 september 2025
ajw
9 september 2025
Jaga
8 september 2025
ajw
7 september 2025
jeśli tylko
6 september 2025
wiesiek
5 september 2025
ajw
5 september 2025
Jaga