zielona cebulka, 27 october 2013
zawsze bałeś się pająków, brudnych toalet oraz tego, że urosną ci cycki -
nie możesz czuć się bezpiecznie, dlatego czasem płaczesz, uciekasz
pode mnie, dzieci z tego będą płochliwe i słabe, w bajkach
ocenzurujesz im baby jagi - poczujesz się lepiej. jestem odważna zabijam
dla ciebie pająki, czyszczę kible, często to wystarcza i jest miło,
potem wracają wspomnienia dzielnych mężczyzn, których nie ruszał
nawet mój płacz i muszę się w tobie chować.
niedługo urodzi się dziewczynka, zetniemy ją krótko,
nie umiemy pleść warkoczy.
zielona cebulka, 30 november 2013
pamiętasz sobotę, kiedy uśpiliśmy bubla? wtedy zakochałam się
w tobie, to wydawało się niegrzeczne wobec psa, był przecież idealny;
zupełnie mnie nie szanował i absolutnie uwielbiał (nie masz
przypadkiem odwrotnie?). nie stałam się od tej miłości szczęśliwsza,
przeciwnie przez pół roku nie mogłam zasnąć bez sierści przy stopach
i spojrzeć ci w oczy. mówiłeś tak trzeba, jest cały poskręcany, nie może jeść,
chodzić, nie zauważa że jesteś. uwierzyłam w to i dlatego musiałam cię pokochać,
to było najprostsze usprawiedliwienie.
pamiętasz poniedziałek, kiedy urodziło nam się dziecko?
w końcu stałam się szczęśliwsza, z przyrodą też byliśmy
kwita i mogłam się spokojnie odkochać.
zielona cebulka, 13 july 2012
rzucasz we mnie papierkami po cukierkach i byłoby to nawet
miłe, ale celujesz w żonę, a ja dostaję przypadkiem i nawet tego
nie widzisz. nic dziwnego - cała jestem w paproszkach i szepczę ci ubiegły rok.
ona jest głośniej - płacze, bo chce sreberko i koronę na głowie. w efekcie
wszyscy jesteśmy zawiedzeni. powinnam już iść ktoś zwrócił na mnie uwagę
i czeka, a ja ciągle nie pozbyłam się twoich nawyków - jem makaron z parmezanem
i śpiewam przed snem, to chyba nie fair bo wczoraj wybrałam obrączki -
mówią, że się zakochałam. a ja nie wiem, zawsze jak mi zależało
byłam na diecie, a z nim jem dużo cukierków i mi dobrze. z pustym żołądkiem
miałam złe sny, w których głodują wróbelki i mnie nie widzisz.
zielona cebulka, 4 july 2010
ania i tomek przewijają je tylko w tetrowe pieluchy,
podobno granulki w pampersach są toksyczne – nie wiem.
jest środa, godzina dziewiętnasta, w ukrainie pusto, smutno i tęskno,
a w realu czerwienią się papryki, można też kupić różowy nocnik,
jeśli do niego siknąć, zagra beethovena. przyszłyśmy tylko po bułki,
ale musi obejrzeć zastawę, każe oceniać półmiski, ania i tomek zdążą
uprać pięćdziesiąt pieluch w mydlanych płatkach hipoalergicznych,
nim stąd wyjdziemy. przepraszam mamo, nie słuchałam,
kiedy pokazywałaś mi widelce, chyba myślałam o poezji. nieprawda;
o poecie w dopasowanych jeansach. nieprawda; o dopasowanych jeansach.
nieprawda. ciekawe, czy on czasem myśli o poezji. nieprawda; o poetce
z dużym dekoltem. chodźmy kupić ogórki, poetów nie mają, na składzie
tylko szymborska. ania i tomek więcej mi go nie powierzą – czytałam
dziecku złe bajki, pampersy na szafie szczęśliwie uszły uwadze.
zielona cebulka, 3 november 2013
babcia powtarzała, że mam brudne oczy i nie bawiła się
ze mną. jak byłam grzeczna pozwalano mi oglądać u sąsiadki
mrówki faraona, pani miłkowska sypała cukier, a ja wypatrywałam
skąd wyłażą. syn sąsiadki był lekarzem - usypiał dzieci
z chorymi serduszkami, miałam zdrowe i dlatego nie mogłam spać.
dla pozostałych była cieplejsza, one miały jaśniejsze
spojrzenia i większy apetyt, pozwalano im lizać
lukrowe róże na torcie. starałam się nie grymasić i nie zrzucać
zabawek z balkonu, to wkurzało dziadka, bałam się go -
brzydko mówił, wypalał dziurki w fotelu. podobno kiedyś pisał
wiersze, miał lekkie pióro i ciężką rękę.
tego dnia były pyszne ciasta i nie musiałam iść do szkoły,
wszyscy płakali, dziadek się upił i tak mu zostało.
miała rację, siedzi w nich cień, kurz nie pozwala zamknąć
oczu, sieje się chłód.
zielona cebulka, 18 may 2010
była jesień przybylska niesławna śpiewała
piosenkę pod nosem
nie wpasowaliśmy się w scenariusz: zbyt mało dynamicznych zwrotów
akcji, fordanserka byłaby ze mnie kiepska, głównie przez obcasy,
szybkiego charlestona, portierzy stracili przedwojenną klasę, pociągi same
się zatrzymują, listy nie dochodzą. pamiętam, było pełno liści,
ciebie jeszcze więcej, rzęsisty deszcz ukrywał tajemnice pokoju
bez firanek, za przyzwoite . nagle drzwi otwarte, wtedy zrozumiałam;
świat się raczej nie potknął, sami zeszliśmy sobie z drogi, głowa do góry,
mam zbyt mało taktu i wdzięku na hrabinę. może więc następnej jesieni
przydarzy się pokój numer ∞
zielona cebulka, 31 august 2011
nigdy nie miałam problemów z jąkaniem, rodzice się kochali,
ładna buzia, kilku złych kolegów i kompleks głupszej siostry ― to wszystko,
koniec niespodzianek, ja tylko tak wyglądam, jak gdyby namieszali we mnie
obleśni wujkowie. znasz mnie dobrze, szykują się poważne plany, więc nie patrz
już na to dziecko, ono nie jest głupie, tylko boi się psów i jeży, nie zniechęcaj się,
nasze będzie lepsze, ale najpierw opowiedz, jak umierała ci matka, chcę być
otyłym chłopcem z piątej klasy i kolorową bozią z pustym uśmiechem, która obiecała
za wiele - pozwoliła zasnąć, pustym pokojem i krzykiem. miło jest patrzeć, jak płaczesz,
sama też lubię się wzruszyć, nie próbuję zrozumieć - coś mogłoby zostać na dłużej.
a przecież my nigdy nie będziemy jednym, choć jedno może nam zostać
ze swoim jąkaniem, rozbitą rodziną, miłością do psów, jeży i saren.
zielona cebulka, 1 february 2014
pierwszy chłopak, którego kochałam był synem pszczelarza,
miał tatuaże na łydkach i wykształcenie rolnicze. przez pięć godzin,
tydzień w tydzień, tam i z powrotem, w pociągu na ścianę
wschodnią dało się zgłębić klasyków myśli humanistycznej oraz serię
kryminałów z kluczykiem, wszystko to chowałam na dno plecaka
przed stacją końcową. nie lubiliśmy gadać, chyba że o ślubie,
ciężkich koronach, do dzisiaj zdarza mi się śnić królowanie w starej
cerkwi, budzi płacz dziecka, pytasz o sen, a ja ciągle się uśmiecham.
ogólnie lubimy ze sobą rozmawiać i mamy bogatą biblioteczkę,
za dużo w nas kultury i nie bywamy już zwierzętami.
pierwszy chłopak, którego kochałam miał dom koło pasieki,
nauczał w nim o pszczółkach i kwiatkach, był wtedy wygłodniałym
niedźwiedziem, ja też stawałam się czymś innym, ale bardzo
prawdziwym. czasami za tym tęsknię, płaczę, że wolał wesołe
i szczere dziewczyny, a przecież jesteś odpowiednim mężem;
wspólnie piszemy powieść o kosmicznych jeżach, płodzimy dzieci,
zabijamy miód wrzątkiem.
zielona cebulka, 31 july 2010
już nie zaryzykuje z brzydką – ona wciąż nie daje o sobie zapomnieć,
życzliwi pocieszyciele omijają pasztety z daleka – nikt go z niej nie wykopie.
jest w małgorzacie bardziej niż wtedy, rozrasta się szybko jak krwawnica.
z piękną joanną poszło łatwiej, krzyknęła trzy razy, po czym wtuliła się
w jakiegoś piotra albo marka, zamilkła. gośka tak nie może, roztrzęsiona ciska
w niego granaty: źle mi się śnisz, karmisz ostami. zlizujesz czekoladę
z nadgarstków księżniczek. zabawne, ona śni mu się całkiem dobrze,
czasem nawet za ładnie – wtedy boi się najbardziej, chce wygonić brzydulę
spod okien, spuszcza ze smyczy wszystkie wilki i szakale. brakuje mu ciepła
joanny, za łatwo dała się skreślić, uszczęśliwić przez tomasza albo roberta.
asi śniło się, że ktoś zrobił z niej szpetną wariatkę.
zielona cebulka, 22 june 2010
dogania, wślizguje się pod powiekę, gryzie białko. ciśnienie niskie,
magnez uzupełniany w tabletkach, to nie kawa. twierdzisz —nieczystość,
zjadana z chlebem brudnymi rękoma. śledzisz mnie, chcesz umyć
od środka, wybielić wnętrzności. herbatka z senesem nie pomaga;
guzki karbują skórę. gładkie jest w cenie, zaciekle ucinasz mi wszystkie
podteksty, a przecież nie jestem jeszcze żoną. projekty zmian;
wsypuję ci lubczyk do uszek. kiedy się rozpływasz, wypełza ze mnie,
ciągnie ku tobie.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
4 may 2024
Suffering Was RightSatish Verma
3 may 2024
M1absynt
3 may 2024
0305wiesiek
3 may 2024
I Was LostSatish Verma
1 may 2024
DogmaticallySatish Verma
30 april 2024
Justice PureSatish Verma
29 april 2024
AmnesiaSatish Verma
28 april 2024
Pan pokląskwa w ostatnichJaga
28 april 2024
CompromisedSatish Verma
27 april 2024
Uśmiech z trawkąJaga