Elżbieta Trynkus, 10 września 2010
Dwa w jednym – wash and go.
Skutecznie usuwa myślenie.
Zapobiega powstawaniu łupieżu.
Niektórzy wash, inni go.
Wybór szamponu to poważna sprawa.
Elżbieta Trynkus, 9 sierpnia 2010
Da, no widzisz, bratan.
Dziś dusza już nie tak czysta
jak tamta
duszyczka nieskalana.
Ech, duszka, duszeńka
maleńka jak dzięcięcia piąstka.
A biała jak śnieg.
Da, widzisz, bratan.
Przeżyło się lat, latek.
To i dusza przybrudzona nieco.
Bo jak tu żyć z duszą bieluśką,
gdy dzień zaczynasz od płaczu.
Kończysz nienawiścią
do tego, co jest.
To i jakże bieluśkim być?
Ano widzisz, bratan,
tak by się chciało żyć
jaśniejąco, przepięknie.
Błogosławić dzień jak dar.
A tu, bratan, tylko to,
co może być. Szara pustka.
To i dusza szarzeje.
Plami się. Pustką się staje.
Czasem batiuszka świeczkę zapali.
Basem pieśń wyśpiewa.
Hospodi, pomyłuj.
Pomyłuj duszy zszarzałej,
stroskanej, zamarłej.
Hospodi...
Elżbieta Trynkus, 28 sierpnia 2010
PISANIE
rozrąbię głowę. otworzę mózg. wypchnę oczy.
patrzeć pisząc nagą dłonią. ból. boję się.
kąt gdzie siedzę zamknięta.nikt nie widzi.
oficjalną wiadomością jest uśmiech Giocondy
Elżbieta Trynkus, 24 grudnia 2011
Noc to dziś niezwykła. Pan się nam narodził.
Jak roku każdego w noc na świat przychodził
w stajence maluśkiej sianeczkiem pachnącej.
Byś, człecze, mógł siąść do wieczerzy gorącej.
Nażreć się do syta,gorzałki pochlipać.
Owieczkom,bydlątkom ziareczka nasypać.
Toć bydlątka przecie w stajeneczce stały.
By przywitać Pana, przy żłóbku klękały.
Hej, to noc niezwykła,mówi Ksiądz Dobrodziej.
Kożuszysko grube od mrozu przyodziej
i na Pasterkę podążaj śniegami do kościoła, kościółka.
A tam już dzwonkami Ministranty dzwonią.
Kadzidło się snuje.Choina zielona światłami czaruje.
Cuda,cudowności,cacka, kosztowności.
Byś, człecze, wiedział,żeś Boga stworzenie,
że w Jego chwale twoje są korzenie.
Żeś lepszy od zwierza, ubogiej rośliny,
Że Dziecię kiedyś umrze z twej przyczyny.
Dziś śpiewasz kolędę o Dzieciątku w żłobie.
Anieli niebiescy przygrywają tobie
na dudach, na kobzach,na harfie, na basach.
Chłopy pijanice krzeszą skry z obcasa.
Baby cienkim głosem pastorałkę przędą.
Hej, cały kościół dygoce kolędą.
A Ty, Panie, patrzysz na to ludzkie granie
oczyma smutnymi jako dnia zmierzchanie.
Ty wiesz, co w sercach pieśnią prawdziwą,
co jeno błyskotką dziwnie urodziwą.
Oni do dom wrócą,za stołem zasiędą.
I wnet noc ciemna wybuchnie kolędą.
Dziś nie można jeszcze,bo to Pan się rodzi.
Jutro psa kopną,bo blisko przechodzi.
Sąsiada po ziobrze kłonicą pomaco.
Tak tradycja każe, chociaż nie ma za co.
Bydlątka od żłóbka do rzeźni zabrane.
Toć one na pożytek człowiekowi dane.
Zza martwego drzewka Kostucha się szczerzy.
Na Wiliję kolejną drzewko jak należy
znów się zetnie,by Panu błyszczało.
Jeno czemu ma błyszczeć, już się zapomniało.
Elżbieta Trynkus, 10 sierpnia 2010
A cóż mi tu,Waśćka, prawisz?
Na co mi twoje amory?
Gdzie koń mój?Mój kary, bułany.
Dobry duch tych wzgórz.
Pola i lasy- o, te pamiętają grzmot kopyt,
oko błyszczące,grzywę jak warkocz Bereniki.
Niósł mnie mój konik przez wiatr.
Klaśnięcie dłoni o dłoń
SPRZEDANY!
Oszalałe oczy.Grzywa od potu splątana.
Panie, cóżem ci uczynił?
Nosiłem ciebie i dzieci twoje.
Panie, gdzie zabiera mnie ten człowiek?
Krew. Chrapy łopocą. Uciekaj.
Nogi połamane.
Skrzydła w strzępy porwane.
Zeżrą, przetrawią,
wydalą bieg i radość bycia.
I cóż mi tu, Waśćka, prawisz?
Na co mi twoje amory?
Jestem stary.Zachoruję,
sprzedasz mnie na rzeź.
W niebie spotkam konie moje.
Pobiegniemy przez wiatr.
Elżbieta Trynkus, 9 sierpnia 2010
Raczej tak, raczej nie.
To raczej piękne.
Raczeju, Raczeju.
Oduczyłeś czuć po prostu.
Zasiadłeś w umysłach.
W piekle wszystko jest względne.
Nie słychać spiewu słowików,
bo słowik to
raczej mały ptaszek.
Nie czuję zapachu groszku
bo to
raczej nietrwałe kwiaty.
Oddaj mój świat, Raczeju.
A sobie weż
raczej niepotrzebną resztę.
Elżbieta Trynkus, 28 sierpnia 2010
Gotowałam makaron. Zadzwonił telefon.
Razem? Widziałaś na własne oczy?
Cholera, kazali gotować al dente.
Chyba dobrze, że dziś też
nie możesz przyjść.
Elżbieta Trynkus, 28 sierpnia 2010
Noc pochłania światło. Wściekłość i wrzask .
Żresz życie zachłannie Ze strachu kwiląc
dni motasz w lata, chcesz więcej. Grasz
z czortem w karty, monetę świecącą dajesz .
Odchodzisz, skomlisz. Nie już. Tyle zrobić,
zobaczyć. Jeszcze. Stop. Memory clear.
Elżbieta Trynkus, 4 września 2010
Panie,spójrz na łagodność oczu naszych.
Wejrzyj na nas Ty, co znasz imiona przed narodzinami
Spraw,niech każde stworzenie znajdzie drogę do domu,
Daj człowiekowi miłość i zbaw go ode złego.
Elżbieta Trynkus, 5 września 2010
wybuchnąć świat posklejać postawić
nowe góry napełnić morza zabrać nas
nie pozwolić być oddychać
powietrzem tych co byli przed nami
lepszy może chciałoby się patrzeć
Elżbieta Trynkus, 22 sierpnia 2010
Kiedyś ptak nasrał mi na głowę.
Świat był zimny, zły.
Ciepły kompres otulał mózg.
Nie pozwalał na wyziębienie
myśli, prawidłowych odczuć
właściwych cywilizowanej osobie.
Na starość przyszło mi do głowy,
żeby umyć włosy.
Elżbieta Trynkus, 21 sierpnia 2010
A czegóż ty patrzysz na mnie?
Człowieka ty nie widział?
Ot, durak ty, Iwan.
Toż ja normalny, jak on i ten tam.
Ubrany. Rubli w kieszeni dzwonią
jak za cara. Kopiejki dla żebraków.
Cerkiew odwiedzam co święto.
A ty co, Iwan?
Włosy u ciebie długie, pięści jak bochny.
Ty czystyj burłak, wołk.
Odziałbyś się, w cerkwi świecę zapalił.
A ty jak Vincent Teodorowicz van Gogh.
Ikonęś na piersi zawiesił,
chodzisz, szukasz czowieka.
Ot, ty durak, Iwan.
Elżbieta Trynkus, 18 września 2010
KOT ILDEFONS
Kot Ildefons ma różowe okulary.
Widzi przez nie oceany mleka.
Stada białych myszek czekają.
W lustrze jego sierść jest czarna
jak oczy samego Lucyfera.
Koteczki mruczą znacząco,
kiedy przechodzi prężąc ogon.
Nie wiedzieć, czemu jego pan mówi
Ten mój stary buras.
KOTECZKA PTYSIA
Biała koteczka Ptysia
ma twarzyczkę jak wenecka maska.
Zamyślona siedzi na balkonie. Czeka.
Czasami przybiera pozę maleńkiej Colombiny.
Wspina się na paluszki, prycha z pogardą
Ach, to tylko Ildefons. Stary pokraka.
Jej pani krzyczy Spadniesz, o Boże.
Tak jakby Ona mogła spaść.
Kiedy jej Pierrot przyjdzie,
z wdziękiem zsunie się ku niemu
i spełni się to, co przeczuwa.
KOT KLEOFAS
Kot Kleofas mawia
Jestem już stary. Kiedyś,
gdy byłem młodym kotem,
wyprawiało się to i owo.
Ba! Ale zdrowie już nie to.
Jednak kiedy widzi Ptysię,
muska wąsy, pręży ogon.
Przechadza się pod balkonem.
Dozorca śmieje się Patrzcie no.
Romeo się znalazł. Stare kocisko.
KOCICA PRUNELLA
Kocica Prunella jest dumną matką licznych kociąt.
Jej pani nazywa ją Prunelką.
Prunella sądzi, że to zbyt pospolite imię dla damy.
Wszak bywa na jour fix'ach z kapeczką śmietanki
u wytwornej syjamki z drugiego piętra.
Nie zawsze była wierna Kleofasowi.
Trochę wstydzi się burej sierści swoich dzieci.
Siedząc przed lustrem czesze bursztynowe włosy.
Mruczy No, jeszcze całkiem, całkiem. Można by..
Oblizuje pyszczek i łapki.
KOT KAZIMIERZ
Niedawno był kotkiem Kaziem.
Pasiastym kłębuszkiem burej wełny.
Jego matka Prunella, nauczyła go
patrzeć tak, żeby serce miękło.
Teraz Kazio jest piratem Kazimierzem.
Przemierza pokój susami rycząc przekleństwa.
Gdy jego pani krzyczy Ty łobuzie,
kołysze się na linach firanek, śmieje szyderczo
i majta ogonem poza zasięgiem jej rąk.
Elżbieta Trynkus, 9 sierpnia 2010
Łagodne oczy Buddy z czułością obserwują świat.
Obojętność dawno opuściła Nauczyciela.
Można było marzyć pod drzewem banjan,
gdy świat był młody,spokoju pełen.
Tak urodziwy jak panna spłoniona męża czekająca.
Dnie i noce szukałeś prawdy.
A ta kryła twarz za zasłoną ułud.
Zdarłeś jedną. I jeszcze jedną.
Okruchami prawdy karmiłeś lud swój,
aż odszedłeś w sen i oczekiwanie.
Spod przymkniętych powiek spoglądasz na inny świat.
Okruchy prawdy rozsypane,rozproszone myśli,rozbiegane oczy.
Wyczekujesz. Szukasz spojrzenia Nauczyciela z Nazaretu, łagodności Kriszny, miłosierdzia Kuan-in. W ich oczach
nie ma już gniewu,jeno litość niezmierzona.
Żal za świata urodą.Żałość przed nadejściem nocy.
Sznur Nazarejczyka wysunął się z dłoni zmęczonej.
W świątyni Pana szalbierze kupczą życiem.
A On oniemiały szuka pocieszenia w łagodnych oczach Buddy.
Rama, Rama! Kriszna, Kriszna!
Bębenków dźwięk pusty tradycją rozbrzmiewa,
lecz nie ma miłości w śpiewie.
Ciągle wyczekuje Miłosierdzia Bogini na powtórne narodzenie.
Na peonie rozkwitłe płatków pachnących dywan ścielące.
Na chryzantem blask złoty i wiśni kwiatu rumieniec,
by Dzieciątko zmęczone w kwiat lotosu otulić,
ukołysać radością. A podnosząc je w ramionach
światu życie darować na wieczne trwanie.
Elżbieta Trynkus, 10 sierpnia 2010
Świat jest muzyką.
Arią na strunie G,
Popołudniem Fauna.
Leniwie płynie strumień.
Cień słońcem prześwietlony
plamkami złota pokrywa
rzeczy i twarze.
Ciepłe wiatru tchnienie
trąca strunę zapomnianą
i śpiewa, śpiewa
w konarach drzew.
Gwiazd koloratury.
Księżyca basowanie.
Człowiek głowę przechyla.
Smakuje muzykę.
Szuka harmonii.
Znajduje pękniętą strunę.
Elżbieta Trynkus, 2 września 2010
Rozumiesz przyczynę,dotyka cię skutek.
Życie ułożone w matematyczny ciąg.
Mozolnie odkrywasz. Karlejesz w żalu.
Nie dotkniesz serca gwiazd.
Ludzie biegnący szybciej niż bije serce.
Sekwencja przyczyn i skutków.
Wzorzec rzeczywistości.
Elżbieta Trynkus, 12 sierpnia 2010
Jesteś.
I to jest takie dobre
jakbyśmy szli po tęczy
trzymając się za ręce.
Chmury jak waniliowe lody
Kolory odbijają się w oczach
i nawet włosy masz tęczowe.
Dzwoneczki na czapkach,
kubraki, buty z nosami
co w niebo zaglądają.
Dwoje błaznów na tęczy.
I to jest takie dobre.
Elżbieta Trynkus, 13 sierpnia 2010
Strzelam
żeby zabić.
Omdlałym ruchem
musze trupy opadają na parapet.
Matki szepcą
nie siadaj na szybie.Tam śmierć.
Gorąco.
Strzelam.
Elżbieta Trynkus, 26 sierpnia 2010
Przez las błękitem okryty wyszłam na polanę.
Wstąpiłam na stopnie. Biel ścian
marmur na myśl przywiodła.
Iście, marmur rzeźbił liście akantu,
łanie gibkie w ścian bieli.
Dźwięki skrzypiec złociste.
Krągłość kopuły rozświetlonej.
Miejsce instrumentów pełne.
Harfy dwie. Jasna, zwyczajna.
Struny tańczą jeszcze. Palce grajków
wyczesały lśniące pasma muzyki.
Ciemna w czarnym drewnie rzeźbiona.
Uśpione struny czekają ciche,
cierpliwe w ciepłym powietrzu.
Starzec pojawił się znikąd.
Dłonie z czułością gładziły dźwięki.
Łowiły motyle nut w sieć zmarszczek.
Czyjeż to instrumenty,Panie?
Lud mój muzykuje. Napełnia umysły
mądrością piękna piękno przynoszącą.
Harfa uśpiona ożywa śpiewem świata,
gdy dłonie Mistrza Muzyki wplotą się w jej struny.
Elżbieta Trynkus, 26 sierpnia 2010
Cricot,Cricot. Jak pianie kura.
Teatr słów, zawieszeń głosu, mrugnięć
nizanych na zdań sznureczki.
Kipu przeplatane złota drobinami
co połyskują, grzechoczą.
Kilku zna węzłów tajemnice.
Niewielu szuka znaczeń.
Słowa
podrzucane i łapane w locie,
łódki przenoszące z dnia do dnia,
kamienie wyrzucane z siebie.
Rongo-rongo moich dni.
Czasem między kamieniami
zabłyśnie kropla wody czystej.
Odezwie się dźwiękiem kryształu,
rozpali morzem kolorów.
Odmieni myśl, nowy kształt nada rzece.
Elżbieta Trynkus, 20 sierpnia 2010
Żyję nie otwierając oczu
sklejonych codziennością.
Nie nuda tworzy widzenie.
Rzeczy umykają na wyciągnięcie ręki.
Bawią się ze mną w chowanego.
Rechoczą śmiechem tłustym.
Dom pajęczą siecią zasnuty.
Wpadną w nią jak ja.
Żyję sobie cichutko.
Bo jeśli po drugiej stronie
barwy starcza dla wszystkich,
niczym jest szarość dni
bezświetlnych, niejasnych.
Czekanie nie boli.
Przyzwyczajenie tworzy wygodę.
Tylko coś puka, prosi,
byśmy oglądały poranek.
Elżbieta Trynkus, 20 sierpnia 2010
tej ściany tu nie było
jeszcze wczoraj
pełznę po pajęczej sieci spoin
odliczam cegły w murze
do następnej ściany
Elżbieta Trynkus, 11 sierpnia 2010
Kupujcie, kupujcie,panowie i panie,
Balony, balony,baloniki.
Weźcie je na bal. Uniosą was wysoko.
Polecicie ku barwnym krajom.
Strój nieskalany. Oko głębi pełne.
Biały szal na ramię zarzucony.
Mazur zadzierzysty po pradziadach
przechowany. Korona cynfolią wyklejona.
Rankiem szarzeją błękity. Złoto śniedzią się kryje.
Biel jest przeszłością.
Ja jestem zawsze. Ja, wasz sprzedawca.
Kupujcie, kupujcie, panowie i panie.
Elżbieta Trynkus, 23 sierpnia 2010
Nienaganna harmonia kamienia.
Spokój twarzy. Piękno rąk
uniesionych w błogosławieństwie.
Sziwo Tańczący,Buddo Amida,
Jezu wykuty w skale.
Małe duszyczki sączą błagania.
Przesuwają paciorki różańca.
Piękno zaklinają w kamień,
by choć cząstka została.
Ścieżka mędrców zasypana.
Nasze kruche życie. Tęsknota za niebem.
Zzuj sandały. W ciemności omijaj skały.
Elżbieta Trynkus, 16 października 2010
Zwierciadło nie potrzebuje dnia.
Życie ukryte w głębi.Świat odwrotny.
Zmrok wyostrza spojrzenie
w głąb ciała, gdzie coś jest duszą.
Iskra migoce gotowa zgasnąć.
Obudzę się z czoŁem wygŁadzonym.
Dziurą wypaloną w materii.
Elżbieta Trynkus, 23 sierpnia 2010
Ta przeklęta dziwka. Żarem parzy palce.
Okleja marzeniami. Tyłkiem kręci.
Żar przetapia w codzienność.
Gaśnie w rytuałach niedziel, wiosen.
Ucieka z drwiącym chichotem.
Pragniesz jej jak życia. Otwierasz drzwi.
Nie odeszła. Czeka, aż pójdziesz za nią.
Elżbieta Trynkus, 12 sierpnia 2010
Nie było mnie nigdzie. Nie istniałam.
Kiedy spotkały się dwa elementy
zaistniałam zaczęłam umierać
umieram z przerwą na życie
aż mnie znów nie będzie.
Elżbieta Trynkus, 25 marca 2013
Policzki wydyma trąbki błysk.
Synkopą skaczą stopy.
Przyjaciel duszy poranionej.
Gwiazdami sypie saksofon.
Łka wśród pól bawełny.
Skatem nerwy przebiega.
Pulsuje radością łaski.
Gna rydwanami do domu Ojca.
Bóg ich przyjmie.
Chick Corea, sir.
Satchmo, stary przyjacielu.
Paul Robson, Ella i Duke.
Święci tańczą. Biel klawiszy
spod palców czerni.
Karawana wiezie nuty złote.
Zbiera dźwięki kosmosu.
Przemienia dusze w taniec.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
20 maja 2024
Czeka nas wojna!Marek Gajowniczek
20 maja 2024
Za ciepło się ubrałaJaga
19 maja 2024
Świat LucaArsis
19 maja 2024
DystansMarcin Olszewski
18 maja 2024
Amatorzy antychrystówkb
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta