6 listopada 2012
zaduma
listopad zamyśleniem się zaczyna
łzą osuszoną znieczuleniem czasu
pamięcią w zniczach płonie na mogiłach
pośród szklarniowych kwiatów
szelestem liści przypomina marność
przyziemnej szarpaniny rozwianej w bezsens
i dziecięcą niemoc wobec utraty bliskich
niczym jesienny konar
nagi przed mroźnym wiatrem zimy
ja także obnażona przed Sprawiedliwym
z moich osiągnięć niedokonań stanę
jak każdy by otrzymać wyrok inny -
bez podziału na ważnych i nieważnych
listopad przemijaniem wiedzie do nadziei
w cyklu natury uwięziona z kodem przetrwania
jak krzew budlei pod śniegiem obumarły
wraz z pierwszym ciepłem strąci ospałość
tak ja skostniała zrzucę śmierci całun
ogrzana Pańskim tchnieniem przejdę
z umarłych w bezczas do świata żywych -
jakiego ludzkie oko nie widziało
14 grudnia 2025
wiesiek
14 grudnia 2025
violetta
14 grudnia 2025
jeśli tylko
13 grudnia 2025
sam53
13 grudnia 2025
Yaro
13 grudnia 2025
wiesiek
13 grudnia 2025
Yaro
13 grudnia 2025
Yaro
13 grudnia 2025
tetu
13 grudnia 2025
violetta