budleja, 13 lutego 2014
pamiętam na bibeloty
mówiłeś - modny kicz
gdy otuleni zimowym granatem
zamykaliśmy intymność
w naszym sakrum
z bursztynu
dziś zamiast walentynki
zapalam ci znicz
i tutaj w ciszy
wciąż dźwięczą twoje słowa -
na dobrych i rozumnych
je wychowaj
i zanim z płyty
do końca śnieg odgarnę
wiem, że jesteś dumny
nie poszedł trud na marne -
wyrosły na przyzwoitych
budleja, 18 grudnia 2013
Jak posąg - sztywny, pomimo wieku,
w twardej oprawie w gestach robota.
Wytrenowana twarz bez uśmiechu -
dla wielu zdrajca, lecz patriota
dla tych, co w Moskwie do dzisiaj w aktach
kryją religię sierpa i młota,
by rzeczywistość trwała zagadką.
Czy to możliwe tak służyć wiernie,
czy można tak, bezgranicznie kochać
nieludzkich katów z mroźnej scenerii,
którzy męczarnią zgładzili ojca?
Chyba, że wdarli się do korzeni
na oficerskiej szkółce w Riazaniu,
perfidnym stylem wprost na matrioszkę...
W Wojtka rodowód wtapiając Wanię,
ufundowali gieroja Klossa...
Za szkłem w gablocie złoto z platyną
zimne, nieczułe, jak sam właściciel
do końca pewien, że warto było
być władcą innych śmierci i życia.
Czystym sumieniem, błyszczeć - nietkniętym,
jak bluszcz trujący piąć się do władzy.
Przeklinać pamięć wraz z krwią Wyklętych,
w imię Lenina strzelać rozkazem.
W nicość przenosi płomień żywota,
ufarbowany krwią wielu rodzin...
Choć nasiąknięty bólem sierocym
pewny, że rozgrzeszenie nie grozi,
że nie zadusi własna zgryzota.
Kiedyś historia odrazę zrodzi
cięższą niż z orderami gablota.
budleja, 7 listopada 2013
takie działanie
można nazwać zbrodnią
gdy chory na zawiść człowiek
zapała żądzą władzy jak szalony
jak kornik wgryza się w inną osobę
by wyssać z jej duszy melodię
przestroić na własne tony
lecz jakim mianem
mam nazwać zjawisko
kiedy szaleńca jak swojego pana
wypełnionego po brzegi nienawiścią
podpiera ogrom zaczadziałych fanów
gotowych do mordowania
dla idei nawet bez zysku
budleja, 29 maja 2013
czy to żmija, czy też wąż?
- nie, tylko padalec
przez przeszkody pełznie wciąż,
po laury wytrwale.
budleja, 11 marca 2013
ta nadzieja co żyje w nas
niechaj w sercach odwagą zapłonie
obezwładni koszmarny strach
i jednością połączy nam dłonie
choć pozornie mocny jest wróg
co bezwstydem tłamsi wciąż umysły
z nami honor ojczyzna Bóg
w obyczajach prastarych znad Wisły
Panie Nasz
dodaj sił w ten niedobry czas
wzmocnij wiarę niech trwa
aby rozgromić bestię
Ducha daj
niech oczyści z celebry kraj
niech Twój Duch zstąpi tu
i odnowi nam przestrzeń
więc do dzieła hej polska brać
solidarni ludzie dobrej woli
policzymy się jeszcze raz
i na wskroś odkłamiemy historię
chociaż cynik za plecami w tle
swą diabelską sztuczką zachichocze
śmiało wszyscy podnieśmy zew
aby wnukom popatrzeć móc w oczy
uderz w dzwon
niech rozbrzmiewa polskości ton
tu nasz kraj tu nasz dom
gniazdo rodzinne polskie
stary klon
gniewnie ogłasza miastom wsiom
by z kłamliwym pokłosiem na złom
z naszej ziemi piastowskiej
Panie nasz
dodaj sił w ten niedobry czas
wzmocnij wiarę niech trwa
aby rozgromić bestię
Ducha daj
niech oczyści z celebry kraj
niech Twój Duch zstąpi tu
i odnowi nam przestrzeń
budleja, 21 stycznia 2013
od lat jednakim straszy wyglądem,
szpetną posadzką w środku z lastriko.
drzwi wahadłowe znanym odgłosem
podróżnych liczą, witają ziąbem, którego
nadmiar w nagich, metalowych krzesłach.
tu centrum Europy.
W zatęchłych barach bez toalety,
w TVN-owych obróbkach głąbów -
stolicy nowoczesność.
zbyt wartkim biegiem dworcowe życie,
przechodzi w przelotowość. tylko
swojskie gołębie, bezdomne lumpy
złodzieje kieszonkowi zastygli w czasie,
licząc na łupy, zaś pozostałym głos
z megafonu i rozkład jazdy narzuca
tymczasowość.
w samotnych tłumach, w każdym tułaczu
podziwiam bezkres pomysłów Boga,
wiedząc, że pośród trampów, jakich
miliardy przeszły, czy przejdą życiowe
dworce - dwu identycznych nie znajdę.
z uczonym w pismach w tym temacie
unikam debat. wolę przemilczeć,
by okiem oraz szkiełkiem nie zaczął
genetycznie badać snieżynek z nieba.
budleja, 7 listopada 2012
półnaga stanęła przed bogów komisją
na sprzedaż na szalę położyła wszystko
przez marzeń wirówkę do cna po kropelce
bogowie z niej duszę ze łzami wycisną
dorobią twarz sfinksa wbiją sopel w serce
przykleją do twarzy uśmiech niemej lalki
pozmieniają śrubki przy jej twardym dysku
obrobioną rzucą w ramiona rywalki
w drabinie na Olimp są ruchome szczeble
stąpa po omacku pokornie bo nie wie
czy dosięgnie szczytu na tronie pod niebem
czy pod koniec drogi bogowie ją zepchną
budleja, 6 listopada 2012
listopad zamyśleniem się zaczyna
łzą osuszoną znieczuleniem czasu
pamięcią w zniczach płonie na mogiłach
pośród szklarniowych kwiatów
szelestem liści przypomina marność
przyziemnej szarpaniny rozwianej w bezsens
i dziecięcą niemoc wobec utraty bliskich
niczym jesienny konar
nagi przed mroźnym wiatrem zimy
ja także obnażona przed Sprawiedliwym
z moich osiągnięć niedokonań stanę
jak każdy by otrzymać wyrok inny -
bez podziału na ważnych i nieważnych
listopad przemijaniem wiedzie do nadziei
w cyklu natury uwięziona z kodem przetrwania
jak krzew budlei pod śniegiem obumarły
wraz z pierwszym ciepłem strąci ospałość
tak ja skostniała zrzucę śmierci całun
ogrzana Pańskim tchnieniem przejdę
z umarłych w bezczas do świata żywych -
jakiego ludzkie oko nie widziało
budleja, 29 września 2012
jak kamień z procy
od potu mokry
mocno przerażony
z krzykiem w środku nocy
z łóżka wyskoczył
bowiem gdy pieścił
we śnie przez dotyk
żony jędrne piersi
niespodziewanie odkrył
dwa twarde silikony
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
2 listopada 2024
Kampania - erotykMarek Gajowniczek
2 listopada 2024
Kwiatyvioletta
2 listopada 2024
dzisiaj wymyśliłam słońcesam53
2 listopada 2024
PotopMarek Gajowniczek
2 listopada 2024
0211wiesiek
2 listopada 2024
Uczucia to kolory duszy.Eva T.
2 listopada 2024
Spóźniony wiatrMarek Gajowniczek
2 listopada 2024
kochaj mnie na dzień dobrysam53
1 listopada 2024
Norylsk. Nieskończony deszczArsis
1 listopada 2024
GrzybodranieTrepifajksel