14 lutego 2017
Coś próbuje uciec (cz.III)
Dorobkiewicz o wyglądzie nieuleczalnego alkoholika początkowo zbaraniał. Ciężko mu było pojąć, czemu się tak pieklę, co widzę w strupieszczałym rupieciu.
A we mnie buzowały płomienie. Obrzuciwszy chciwca obelgami, śmiertelnie obrażony poszedłem szukać nowego wypełniacza egzystencji.
Łaziłem od szrotu do szrotu, oglądałem szkielety pojazdów, nie rokujące strucle. Wszędzie to samo- cena nieadekwatna do stanu, olbrzymi rozdźwięk między oczekiwaniami sprzedawcy a stopniem zachowania sprzętu. Kompletne ścierwa były zachwalane jako ,,panie, przecież to zabytek, jedyny taki w kraju, na żółte tablice, na zloty można, ludzie będą się oglądać, części do tego wszędzie pan dostaniesz, a w ogóle jak się nie podoba, to się nie kupuje, Niemiec z Westfalii dawał mi za niego pięć tysięcy euro, ale nie wziąłem, bo jestem patriota".
Ponieważ wyglądam delikatnie mówiąc jak kretyn złomiarze tak mnie traktowali, raczyli wyssanymi z palca bajeczkami. Wyśmiewałem je bezlitośnie, często moje wizyty kończyły się kłótniami.
-Za pięć tysięcy ojro to poturlałbyś własne gówno do Warszawy i z powrotem!- wypaliłem na odchodne.
Gdy po półtorej roku szukania już- już miałem kupić zdezelowanego simsona odwidziało mi się.
Postanowiłem nabyć rogi. Wielkie, rozłożyste łopaty łosia. Po co? Aby udekorować wnętrze samochodu, przystroić kabinę tikacza porożem, zrobić z niego rzeźbę abstrakcyjną. Ponowoczesne dzieło sztuki- klaustrofobicznie ciasne daewoo, rogata dusza.
Jak pomyślałem tak i zrobiłem. Mam teraz auto obwieszone kawałkami zdechłych jeleni. Zdejmuję całe to ustrojstwo, gdy jadę na coroczny przegląd. Żaden diagnosta nie podbiłby, gdyby zobaczył takiego cudaka. Właściwie sam nie do końca wiem, co mi odbiło z tymi rogami. Ale efekt końcowy jest zawaliście śmieszny.
Gdzie je kupiłem? Jeden taki Tomek bawi się w sprzedawanie najdziwniejszych rzeczy, jest założycielem MegaWeirdShop'u. Sprowadza ze Stanów, z Brazylii, Białorusi, z najdziwniejszych rejonów świata, z jakichś Wysp Czarnego Przylądka totalnie odjechane barachło i opycha przez internet kilkakrotnie drożej. Krowie czaszki wypacykowane seledynowym brokatem, kompletny szkielet alpaki ubrany w płaszcz przeciwdeszczowy, telewizor z kineskopem wypełnionym kawą, gadżety dla freaków, transwestytów, broszki w kształcie głowy mamuta, sztuczne pochwy, wibratory z jądrami, gadżety dla teatrów offowych, jak choćby tron z czaszek do ,,Mefistofelesa", nadmuchiwane lalki z cyckami i twarzą Che Guevary, czy Saddama Hussajna, które ,,zagrały" w najnowszej adaptacji ,,Makbeta".
Cekiny, różowe sprężynki, strusie i pawie pióra, krepina, rzygi. Sztuczne, psie członki, poradniki dla seryjnych morderców, satanistyczne brewiarze, konfesjonały obite najprawdziwszą ludzką skórą, mięso z nutrii, drzazgi z krzyża Świętego Piotra. Tomuś ma wszystko, co przyśniło wam się na haju. A nawet więcej. Wyobraźcie sobie coś wyglądającego jak sałata, tylko bardziej niebieska. Wyrasta z tego kabel, wynurza się plastikowy jęzor. Nie spełnia to- to żadnej funkcji, poza anty-dekoracyjną. ,,Szpetliwica"- pod tą nazwą sprzedaje się najlepiej (poprzednia- ChujkaMujka- nie przyjęła się).
Nie kupiłem więc wraku SHL-ki, lecz rogi. Co będzie następne? Pomalowana na czerwono naturalnej wielkości replika Statui Wolności?
Jeśli jakiś psycholog pochyliłby się nad moim przypadkiem, odkrył, czemu czepiają się mnie kompletne kretynizmy- zapewne zasłużyłby na Nobla z medycyny. Jestem ciekawym przypadkiem.
Na swoje nieszczęście.
V.
Jasno. Całym budynkiem rządzą światło i szkło. Tyrani. Jesteśmy ciemnymi stworzonkami, przemykamy się czarną strona korytarzy, przerażeni i pół-ślepi. Gorące promienie padają zewsząd, atakują podstępnie. Ranią, smagają nas parzące witki, rozgrzane do białości rózgi. Każdy z pracowników na zewnątrz ma oddech, krew i ślinę, w godzinach wolnych od pracy jest istotą ludzką, a nie pieprzonym cieniem. Po przekroczeniu progu składa się z błyszczących blizn, obrasta skaleczeniami. Mętniejemy, słoneczny cement tworzy się w głowach. W środku rośnie gruz, pokruszone cegły, zwietrzałe skały. Boimy się Obiektu. Kochamy go. Dekonstruktywizm myśli, nieuleczalny syndrom sztokholmski.
Uzależniamy się od kontaktu ze szklanymi taflami, z bólem. Po niecałym tygodniu każdy staje się masochistą.
Biurowiec- jarzeniówka wypala nam oczy, wlewa do ust roztopione żelazo. A może tylko tak mi się zdaje?
-Cześć, Kendis- mówię do pleców.
-..ść.
Laska odwraca się od monitora. Jej twarz jest jakby odciśnięta na papierze czerpanym, wytłoczona na plastikowym pudełku środka do dezynfekcji.
-Zobacz... wyrosło w nocy- mówi grobowym głosem. Podnosi koszulkę z nadrukowaną gębą Lennona. Dwa sine guzy pęcznieją pod żebrami.
-Bliźniaki.
Podchodzę bliżej. Całuję. Jakie gorące!
-Przykładałam lód- Kendis jakby czytała w moich myślach.
-Trawią, od środka... Takie dziwne uczucie, jakby były tam całe stada ptaków. Małe organizmy ze skrzydłami. Kraczą, fruwają, a ja nie mogę nic zrobić, nie wyrwę ich przecież.
-Spadam, kochana. Potem pogadamy.
-Jestem żywym inkubatorem. Potworne. Czorty z piór z zakrzywionymi dziobami. To nie będą dzieci, Flor!
-Nie udawaj takiej Rozmery. Siejesz zawsze panikę, dramatyzujesz. Taka trochę hipochondryczka jeste...
-Niczego sobie nie wmawiam, kretynie! Pokręci mnie, jak matkę. A może, kuźwa, bardziej i będę jak ten naukowiec, Hawking.
-A potem amputują ci głowę i będziesz musiała się nauczyć żyć bez niej.
-Wał. To miało być śmieszne?
24 listopada 2024
0018absynt
24 listopada 2024
0017absynt
24 listopada 2024
0016absynt
24 listopada 2024
0015absynt
24 listopada 2024
2411wiesiek
24 listopada 2024
Ile to lat...doremi
24 listopada 2024
od wczorajsam53
24 listopada 2024
Anioł stróż (Budda)Belamonte/Senograsta
24 listopada 2024
Po ludzkuMarek Gajowniczek
23 listopada 2024
0012absynt