
blue eye, 19 lutego 2020
już spokojnie mogę odejść
bez cofania na zakrętach
bez zgody na pozwolenie
bez ciebie
już wybrałeś własną drogę
bez pytania o odpowiedź
bez rozmowy nie na temat
beze mnie
już nie musisz nic tłumaczyć
bez przyczyny znam milczenie
bez słów rozumiem więcej o nas
bez nas
Marek Gajowniczek, 19 lutego 2020
Wciąż sondażownie nachalne
tym, co niewyobrażalne
katują nas bez ustanku.
Mają radość o poranku,
gdy rosną nam w oczach słupki.
Myślą pewnie: Ludzie - głupki
nie odczują w tym pogardy,
bo wyobrazić miliardy
nie każdy jeszcze potrafi.
Tylko się na zera gapi
i próbuje poukładać -
o czym gość z ekranu gada?
.
Paranoje... paranoje
uznają nadal za swoje
zalety oraz przymioty
wynoszone w mediach kmioty,
sądząc, że strój dla hołoty
założyli odpowiedni
i widzą ich szaty biedni,
wiedząc - każde zaprzeczenie
skończyło by się zgorszeniem!
A dla świętego spokoju
przytakuje większość gojów.
sam53, 19 lutego 2020
ile chwil gubi pamięć nim przyjdzie dorosnąć
tak jak myśli o tobie
nie tylko w rozmowie
ile razy jesienie czarowałaś wiosną
znacząc kwiatom kolory z roku na rok nowe
ile ziaren wysiałaś w niesprawioną glebę
kiedy marzec przed słońcem pozamykał okna
ile gwiazd zabłądziło chociaż tego nie wiem
ciebie nawet w ciemnościach w słowie w dwóch rozpoznam
i w westchnieniach cię znajdę a może w ramionach
czułość wraca wspomnieniem w półotwarte usta
wiesz co cieszy najbardziej - śmieje się już do nas
jakże jeszcze nieśmiała
i ciągle się spóźnia
smokjerzy, 19 lutego 2020
siermiężny lot dłoni
w kierunku
wyszczerbionej filiżanki
skrępowany żyłami stwór z wolą
już niezależną od źródła
nieruchomieje
dając się schwytać na moment
mdłej lawie światła
i wątpliwościom czy aby na pewno
ta podróż ma sens
i czy powrót
wciąż będzie możliwy
blue eye, 18 lutego 2020
zgasnę nim słońce wzejdzie
nie próbuj otwierać
martwych oczu
a dopóki księżyc świeci śnij
jutro będzie padać deszcz
Marek Gajowniczek, 18 lutego 2020
Szlachetne zdrowie żebyś ty, żeby...
Nikt nie odpowie skąd te pogrzeby
z przewagą mężczyzn nie całkiem starych?
Jak obietnicom nie dawać wiary?
Jak zapewnieniom o dostępności,
jeśli emeryt jest w społeczności
ostatnim staczem kolejki długiej
i nie doczeka trzynastki drugiej,
za to podatek musi zapłacić,
by wsparcie kasty mieli bogaci.
Wie pan Prezydent (pewnie bogaty),
że z kwoty wolnej są duże straty
i nie wystarczy na kupno głosów
mizernej służby - ofiary losu.
.
Szlachetna władzo gładkiej przemowy
zobowiązana trzymać za słowy,
gdzie choć najmniejsze słowo: "Przepraszam?",
gdy do wyborów nowych zapraszam,
a z wychowania swego - dobrego
wiesz - że o zdrowiu w domu chorego,
jak o pieniądzach wobec biedaka -
jeśli wspominasz, robi się draka.
O jakim mówić wówczas uznaniu,
gdy wszyscy mają w ... uszanowaniu,
gotowi nawet poświęcić rym -
więc... Z czym do ludzi teraz... no z czym?
xymo, 18 lutego 2020
puchną półki na książki nie ma już miejsca
na światło z głośników telewizora wyfrunęły
wszystkie białe ćmy na miarę gołębi pokoju
w związku z tym więcej mówi się o wojnie
zielona herbata stygnie jak ciało na którym
brakuje kolorów miejsc na koronkowe miłości
myśli zwisają z sufitu niczym sześcioramienny
żyrandol wycelowany prosto w głowę
RENATA, 18 lutego 2020
byli jednością
dopóki nie zechciał
podzielić ich na czworo
tak było słodko
być jego kotką
cieszyć się wspólną radością
rósł skarb w łonie
niechcianym kokonie
przesiąknęły ściany winem
serce zionie nienawiścią i winą
zamknąć zatrzymać Ciebie
na siłę i Twoje imię
przenika duszę na zawsze
mieć muszę
nocą wybaczać dniem zabijać
i choć nie mogę znieść
Twojego braku
Tyś już nie moj
gdy z zapartym tchem
krzyczysz w pustkę
-uciec uwolnić się
od potwora
zatopiona w winie
Atlantyda
wybucha jak niewypał
Sztelak Marcin, 18 lutego 2020
Zaszłość:
Mimo dostępności wszystkich znaków
wciąż bezwietrznie. Żadna struna
nie drgnie, sucho w gardle.
Flauta stygmatyzuje kolejne kroki,
tradycyjna sprzeczność materii
i tak zwanego ducha.
Popiół wystygł, zalega warstwą pośmiertnie
oblepiającą gołe do kości stopy.
Milczymy jak przeklęci, chociaż słów dosyć.
Na każdy z możliwych końców.
magda p, 18 lutego 2020
okna zabiłem deskami. przeglądała się w nich
tylko ludzka ciekawość, którą przesiąkły ściany.
głód odbijał się od żeber i oddechu.
w miękkim zagłębieniu kołdry czekały twarde sutki,
Ciepły brzuch i wilgoć, która sączyła się nie wiadomo skąd.
zlizywałem z nich ślad wiersza, ale noc powtarzała słowa
aż do znudzenia, aż do kości - jedno, drugie, trzecie.
łóżko pachniało misterium, twarz kobiety zakwitała i gasła.
nie mogę znieść jej braku, idę po jej śladach, karmię
głodnych przybyszów. woda zmywa krew.
dni coraz częściej noszą ślady zębów.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
23 listopada 2025
wiesiek
23 listopada 2025
Belamonte/Senograsta
23 listopada 2025
sam53
23 listopada 2025
Jaga
23 listopada 2025
violetta
22 listopada 2025
wiesiek
22 listopada 2025
smokjerzy
22 listopada 2025
dobrosław77
22 listopada 2025
smokjerzy
21 listopada 2025
violetta