poezja

poezja
Yaro

Yaro, 9 kwietnia 2025

zapatrzenie

ludzie nie wysławiają Boga,
nie boją się kary, liczy się mamona

nie szanują drugiego człowieka
Ojciec mieszka w każdym

nikt nie patrzy sercem
nie potrzebuje spokoju duszy

wystarczy na bieżąco się bawić
nadużywać, krótkie stany euforii

ciągłe topienie robaka
zło toczy od środka
za późno gdy za żywota
dopada trwoga


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

sam53

sam53, 9 kwietnia 2025

pies wygania nas na spacer

wiosna - nawet nie wiem co powiedzieć
pogodowy galimatias
a jednocześnie błysk w twoich oczach

poranny pocałunek którym stawiasz na nogi
wszystkie zmysły
wiem lubisz moją czułość
tęsknisz do ciepła w dłoniach
dotyk nawet we śnie sprawia przyjemność

noc z wieczornym szeptem
tajemnicze hasło - weź mnie
i magia jak libretto jak sacrum
przyzwyczajamy się do siebie
kocham nasze milczenie

muzyka serca usypia


liczba komentarzy: 0 | punkty: 1 | szczegóły

ajw

ajw, 9 kwietnia 2025

bliżej niż blisko

wycisz jednostajnym szeptem. oddechem
pisanym mgiełką na skórze przewleczonej
na lewą stronę. muśnięciem spojrzenia,
od którego miękko zapadnę się

w siebie,
w ciebie.

znajdź na ciele południowe zbocza wzgórz,
zapełnij obfitością dłonie. w zacienionych
oczach nie szukaj ochłody.



_______________________


liczba komentarzy: 2 | punkty: 2 | szczegóły

Belamonte/Senograsta

Belamonte/Senograsta, 9 kwietnia 2025

Niejasne odnogi (z tomu Odwaga na pstrym koniu jeździ)

szliśmy do Kościeliskiej

ale skręciliśmy w prawo, przez strumień, na łuk łagodnie powracający do głównego szlaku
biegnący równolegle i trochę pod górę
na odnodze była kapliczka Okres świąteczny Więc była tam myślę Rodzina Święta
domek dusz, może on-ja, ona-ona-siostra-matka-kochanka, dzieci-my
mijamy kapliczkę, obrzucam ją zdawkowym spojrzeniem
pcham wózek na kółkach jak z listami, wiem że niepotrzebnie mam go ze sobą
ale to chyba walizka, wiem że muszę ją ze sobą ciągnąć
w pewnym momencie tłumaczę wesołej towarzyszce
sam będąc smutnym albo na odwrót

będę z tobą zawsze, nie idziesz sama
wystarczy że jest tu mój uśmiech, moje oko, spojrzenie
jestem tu choć mnie tu nie ma tak do końca
zawsze tak będzie i niech to ci wystarczy To ci wystarczy
od tej kapliczki do nieznanego schroniska

mój uśmiech, patrzenie i wózek
nasze małżeństwo i schronisko przed nami
a ja jestem w kapliczce, albo na innej drodze
też chyba z wózkiem i czyimś patrzeniem, śmiechem
za towarzysza podróży

z kim dojdę


liczba komentarzy: 0 | punkty: 1 | szczegóły

sam53

sam53, 8 kwietnia 2025

inność

za oknem wieczór i wiatr milknie
światła latarni cicho gasną
gdzieś za firanką wiosna kwitnie
zielenią pachnie całe miasto

i choć po nocach bywa zimno
a łąki srebrzy siwa rosa
wiosna wydaje się być inną
tę inność chciałbym jeszcze poznać

w bieli konwalii w bzu fiolecie
a może w ślubnej sukni gruszy
ta inność gdzieś przy sercu gniecie
gotowa mi się zawieruszyć

tę inność wpiszę w twoje imię
niechaj się złączy z tą w obłokach
już północ - usiądź wreszcie przy mnie
w kolorach wiosny chcę cię kochać


liczba komentarzy: 0 | punkty: 1 | szczegóły

Arsis

Arsis, 8 kwietnia 2025

Ta cała jaskrawość

Czekam. Stoję w smudze słońca. Na podłodze. Na lśniącej podłodze.
Na dębowej klepce pościeranej od tysięcy kroków
w tę i z powrotem.

Od kroków szurających, ulotnych. Od kroków.
Moich? Od kroków dawno przeszłych.
Zaprzepaszczonych
w odmętach minionych epok i lat.

Całych dekad…

To tutaj. Albo i tam. Coś skrzypnęło.
Zatrzeszczało w drewnie szafy,
stojącego trema…
To tutaj albo nigdzie… To musi być, gdzieś tutaj…

Nasłuchuję. Węszę jak pies, starając się wyłuskać w płynącym powoli kurzu najmniejszą cząsteczkę twojego zapachu.

Stoisz razem ze mną. Niema.
Stoisz obok, zwrócona do mnie profilem swojej jasnej, niemalże białej twarzy. Albo trochę z tyłu.

I mimo że czasami jesteś blisko, bądź dalej, bądź jeszcze w różnych ode mnie oddaleniach,
zdajesz się istnieć wyłącznie w takich jakichś przeskokach nieruchomej figury,
co się przemieszcza zrywami po szachownicy.

I zawsze jesteś do mnie zwrócona bokiem. Nigdy przodem. Widzę tylko twój bok. Policzek. Ucho.
Nos...

I jesteś zimna jak posąg martwy,
jak rzeźba wykuta z marmuru.

Jesteś w sukience. Chyba w sukience. Może to coś innego. Nie wiem.
Albo w spodniach i w powyciąganym wełnianym swetrze.

Takim zwykłym. Zwyczajnym.

Kiedy zamykam oczy, widzę ciebie. Otwieram -- widzę…
Jesteś wciąż obok.
Jak ten cień co przerasta mnie pod wieczór.

Jesteś tu w ciszy. W szumie.
W piskliwym szumie idącym od okna. Od drzew….

Stoję rzem z tobą. Stoimy… -- w milczeniu.
W tym okrutnym milczeniu rzeczy. W tym pustym domu martwym jak omszony głaz.

W pulsującym szumie płynącej w żyłach krwi, który rozsadza uszy
jednostajnym, rwącym wodospadem postępującej entropii.

Spójrz na mnie! Choć raz! Spójrz! Proszę…

Twoja nieruchomość przytłacza mnie
niczym górski, szary masyw.

Milczenie odbija się od ścian,
kiedy wpatruję się w połysk
padający od okna.
Bez ruchu. Bez najmniejszego poruszenia.

Naśladując ciebie, zapadam w letarg.
W jakieś katatoniczne otępienie. Będąc na jawie? We śnie?

Od słońca. To idzie od słońca
w tej całej rześkiej jaskrawości. Od słońca chylącego się powoli za koniuszki drzew.

Za chwiejące się nerwowo gałęzie, gałązki. Za dęby. Klony. Za strzeliste topole. Za nagie korony.

To wszystko od słońca chylącego się ku śmierci.
Ku lodowatej otchłani nocy.

W porywach wiatru. W zimnych porywach…
-- obłoki – prące, gdzieś do przodu, niczym poszarpane łachmany.

Podążające bez celu. Bez niczego

W pokoju. W przedpokoju.
Na szafce
leżące w nieładzie stare przedmioty matki.

Jakieś korale, łańcuszki…

Na szafce broszka, guziki, jedna spinka do mankietu koszuli ojca…
Zdają się jarzyć jakimś wewnętrznym blaskiem, mżyć tymi szarymi pikselami białego szumu...

Na tym drewnie
połyskuje
słoneczna plama.
Pada pod kątem.
Migocze. Przesuwa się.

Nieruchomieje na profilu twojej twarzy.

(Włodzimierz Zastawniak, 2025-04-08)

***

https://www.youtube.com/watch?v=73u4zAku6RU


liczba komentarzy: 0 | punkty: 1 | szczegóły

Belamonte/Senograsta

Belamonte/Senograsta, 8 kwietnia 2025

Złote jajo

Złote jajo w lunaparku

Tramwajowe wagony jedne za drugimi przepływają po torach –

przez strefy skwaru i deszczu
po zaludnionych ulicach i pustych skwerach
Ciężko dyszą konie pociągowe naszych dni
przez sfery zapomnienia, nieuwagi, przeoczenia
Samolot przechyla się i wypada z niego człowiek

Wagon za wagonem, przystanek za przystankiem –

Na wprost w ramiona przeznaczenia
które spływa z nieba, wybucha lawą spod ziemi
ruchami tysiąca bakterii popycha na tory jakieś widma
Cios mierzony kolejnymi wahnięciami zegara
zatrzymaniem wagonów, wypuszczeniem drobnicy
zamknięciem i otwarciem oczu

Wagon za wagonem, dzień za dniem –

a pomiędzy jednym przystankiem a drugim – śmierć
a pomiędzy jednym mrugnięciem a drugim – wołanie o pomoc
a pomiędzy odwróceniem twarzy od szyby, a ponownym
tam spojrzeniem –
zmartwychwstanie spod ziemi pustych trumien
a na przystankach kosa ucina głowy przechodniom
a ciała prowadzone na rzeź skomlą
a nienawiść to kara

...gdyby tak szczęście dopisało,
i pomiędzy jednym przystankiem a drugim
nic się nie stało
a pomiędzy jednym dniem a drugim człowiek
nie nadział się na pal
a dziewczyna podeszła by z pytaniem
o jakieś widma...
a ja bym nie musiał gnić, nie gniłbym jak teraz –
bo mam dwa zadania do spełnienia,
gdyby jutro nie spadł deszcz
gdyby jutro miało świecić słońce
a mnie by to było obojętne
nie musiałbym czytać gazet, pisać listów

Gdybym zdołał dowieść do stacji końcowej
siebie samego.


liczba komentarzy: 0 | punkty: 1 | szczegóły

Kasia P.

Kasia P., 8 kwietnia 2025

kwś

Przyszła wiosna
Wypadałoby się pozbierać
W końcu wrócić

Bo przecież jak długo można
Udawać że
Nie mam nic wspólnego
Ze swoim życiem

Że się rozpędziłam
Z powrotem
W kierunku,
Z którego całkiem niedawno przyszłam
Jakbym chciała odnaleźć coś
Co na pewno pominęłam
I z tego powodu
Stałam się taka niekompletna
Nieudana
Obca

Ale
Po co wracać teraz
W poczuciu
Że muszę
Rzeźbić na nowo
W starym gównie

Zamieszkam w Ikei
Będę przelewać herbatę
Z pustego czajnika
Do pustych filiżanek
I przeżuwać plastikowe bułki

W tym tłumie nikt
Się nie zorientuje
Że leżę bez ruchu
Na sklepowym łożku
Bo nie umiem wrócić
Do siebie


liczba komentarzy: 1 | szczegóły

Yaro

Yaro, 8 kwietnia 2025

dziękuję

skomlenie o każdy detal
prośby o każdy szczegół dnia

nikt nie wysłucha
nie zatrzyma myśli

teraz wiem na co stać duszę

myślę że człowiek idzie
w ślady tych przed potopem

dni policzone masa zmian
otoczony krytyczny czasem

zanurzam się w modlitwie
dziękuję Tobie za pierwszy oddech
i ostatnie pożegnanie

teraz będzie tylko lepiej
wystarczy ziarno prawdy
by nie polec we śnie


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

sam53

sam53, 7 kwietnia 2025

skąd się biorą wiersze

wieczorem szukam świateł
przeciągniętych przez zachodzące słońce na stronę nocy
słów pod poduszką które pachną wczorajszym szeptem
razem zdejmujemy cienie z pogniecionej pościeli
zbieramy rozsypane po podłodze marzenia
.
lubię gdy całą sobą zostajesz na ustach
nie wiem kiedy Poezja rozsuwa uda


liczba komentarzy: 0 | punkty: 1 | szczegóły


10 - 30 - 100  

Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


kontakt z redakcją






Zgłoś nadużycie

W pierwszej kolejności proszę rozważyć możliwość zablokowania konkretnego użytkownika za pomocą ikony ,
szczególnie w przypadku subiektywnej oceny sytuacji. Blokada dotyczyć będzie jedynie komentarzy pod własnymi pracami.
Globalne zgłoszenie uwzględniane będzie jedynie w przypadku oczywistego naruszenia regulaminu lub prawa,
o czym będzie decydowała administracja, bez konieczności informowania o swojej decyzji.

Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1