Yaro, 9 december 2018
piszę rap aha nasz skład
na ulicy nudno betonowo szaro
rozpadam się na całe miasto
w domu mama czeka ciepłe ciasto
a ja wolę zimny browar aha
lubię długo spać
nie potrafię wstać
pomóż mi gdy upadam na dno
jestem otwarty na świat
nigdy nie zamykam drzwi
do mnie przyjdź kocham cię jak nikt
wyciągam do ciebie dłonie
czegoś mi brak choć pełny skład
stawiam na głowie świat
zatrzaskuje drzwi
zapominam co ode mnie chce świat
zapalam papierosa nie biorę do nocha
nie palę mostów odbudowuję je
lubię długo spać
nie potrafię wstać
pomóż mi gdy upadam na dno
jestem otwarty na świat
nigdy nie zamykam drzwi
do mnie przyjdź kocham cię jak nikt
na nowo poznajemy się po chwilach
gdy mój świat krwawił płynąłem kanałem
na spodzie jak niespodzianek koszmar
wychodzę na prostą prostuję asfaltuję drogę
zakręcony pozytywnie wciągam cię nosem
zapinam wszystko na ostanie
witam cie bez pożegnania
zostań bo ja zostaję
zatrzaśnij drzwi
klucze nie potrzebne dziś
lubię długo spać
nie potrafię wstać
pomóż mi gdy upadam na dno
jestem otwarty na świat
nigdy nie zamykam drzwi
do mnie przyjdź kocham cię jak nikt
Yaro, 9 december 2018
napełniony miłością
gliniany dzban z wodą
zbawieniem początkiem
smakiem wina z Kany Galilejskiej
krew na stopach obtartych zbolałych
zamienia w życiu
kilka zdań
nie ma pytań
w cieniu lipy
odpoczywa jak Jan
zjada kromkę chleba
z masłem i świeżym miodem
idzie dalej w świat podły
przez ludzi stworzony
laską podpiera kulawy los
lekko zgarbiony
napełniony miłością
jak lilia spija wodę ze stawu
obmywa stopy
dusza jego jasną stroną księżyca
jak promień światła rozszczepiony
Yaro, 5 december 2018
jestem drogą po której mógłbym dalej iść
jestem wiatrem wśród traw
jestem echem pośród drzew
jestem tatuażem na twojej skórze
jestem szarym betonem na waszych głowach
bywam w mieście
jestem znikam
patrzę ci w oczy
widzę strach
patrzę na ulicę
krzyczę by wykrzyczeć
siedem życzeń
Yaro, 4 december 2018
wyblakły
późnej jesieni kontrast barw
łąk zielone pąki źdźbła traw
podziwiać wiosną i latem
wdychać zapach
poza betonowym miastem
szaro zimno sypie śniegiem
wiatr chłodzi planety wielki plac
pola puste wymarły niby świat
ycie dzieje się gdzieś w norkach
w zastygłych zagajnikach w karmnikach
zawieszonej słoniny dla sikory nie brakuje
szamocze polem szaro biało
horyzont zastygł na parapecie
ziarna małym chlebem ptakom
co nie odlatują zamieszkają
między ludźmi pośród trosk
Yaro, 2 december 2018
jak dwa pośladki spięte w bezruchu
on kocha ją ona oszukuje
ale w sumie spędzają razem popołudnie
na framudze sikora wydziobuje ostatki
między zębami mam kawał chleba
wychodząc do kuchni dogaszam światło
ciułam drobne w wakacje są potrzeby
upływają dni jak syrop na kaszel z alkoholem
lubię gdy nocą tulisz się do mnie jak do portfela
zapach twego ciała egzotyczny
nic więcej nie potrzebuję
w ramionach twoich umierać
nie wierzę w cuda jedynie
w kształty kobiecego uda
Yaro, 29 november 2018
na wzgórzu
wszechwładny ciężki karabin maszynowy
obserwatora szkła lornetki odbijają światło
wściekły telegrafista trafiony przez snajpera
w wyczekiwaniu na rozkaz
sierżanta oczy ma we łzach
za chwilę poleje się krew pot i łzy
pragnę na święta spotkania z rodziną
za drzewem pochowam marzenia sny
pogodny ciepły wrzesień
zgrzyt bagnetów zakładanych na karabiny
amunicja wyliczona co do sztuki
kaprale wiedzą co za chwilę się stanie
komenda naprzód padła
salwa za salwą
upadam ranny chce się spać
sanitariusza głos wkłuta morfina
bandażuje szyję wstaję biegnę dalej
pod powiekami sen wspomnień
niezdobyte wzgórze
karabin zamarł na chwilę
plac apelowy uroczyste
awanse medale na sercu
Yaro, 28 november 2018
to okruchy nie promocja
dostać kawał ości
siedemdziesiąt procent że nie pozostaniesz na noc
odgadłem zamiast czekoladek są marzenia
tak niełatwo domknąć rozdział
po obniżce cen
wierzyłem lecz wiary zbyt mało całkiem
jak na lekarstwo
sam wśród zabawek we własnym niebie
byłaś losem los ktoś mi skradł
jak skarb jak spokojny sen
przyszły dzień nie będzie naszym dniem
nie znam cię nie pamiętam przez demencję
co przystaje z nogi na nogę
zapomniane witraże samotne bramy ciężkie senne płoty
opadłe powieki nie leżą mi na szalach oko łzawi
zatopiony w bursztynie blask dawnych nocy
śniłem lepiej
oszukany w piątek czarny świat poukładał
się nie dla mnie
Yaro, 28 november 2018
w tą i z powrotem
pod górę za rozumem
w tą i z powrotem
z górki przypomnieć sobie po co
cała ta wspinaczka
zajrzeć w pustkę
w głębię duszy
ogień co płoną
kamieniem zwęglonym się skrzy
serce spękane niczym dzban
co wodą rosił skroń
upalnym sierpniem
gasił pragnienie żniwiarza
wydarte kartki z kalendarza
znaczą czas co upłyną
ogień zbladł w piecu
za oknem szary deszcz
przy budzie mokry pies
jego też szkoda
Yaro, 26 november 2018
odchodząc w dal
zapominanych dźwięków
w niewczas
słuchałem płyt
zapisany głos muzyki czar
na taśmach starych jak świat
tyle zapamiętałem że gra
w duszy mrok
strzaskane serce drga
zasypiam zziębnięty jak pies
wszystko już było nie ma nikogo
odejść najłatwiej jak tchórz
w cień gdzie czekasz wyroków
długo nic
wibruje czas
opętanych dźwięków
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
21 may 2025
wiesiek
20 may 2025
wiesiek
19 may 2025
wiesiek
13 may 2025
marka
13 may 2025
marka
13 may 2025
wiesiek
12 may 2025
wiesiek
11 may 2025
wiesiek
9 may 2025
wiesiek
8 may 2025
wiesiek