Yaro, 26 june 2018
każdego ranka budząc się
czuję lęk kto stworzył go
kto kierować chce mną
wyrwany ze snu umieram znów
dokąd wiedzie droga
te fałszywe twarze
wciąż wskazują nam
dokąd iść
mam dość chcę do domu
mamo wołam cię
dlaczego wydałaś mnie na świat
ja nie jestem stąd
tutaj nie jest mój dom
każdego ranka jem chleb z biedronki
parówki o smaku gąbki do mycia aut
okradają nas z życia cały czas
wychodzę mam gdzieś to miasto kłamstw
dokąd wiedzie droga
te fałszywe twarze
wciąż wskazują nam
dokąd iść
mam dość chcę do domu
mamo wołam cię
dlaczego wydałaś mnie na świat
ja nie jestem stąd
tutaj nie jest mój dom
Yaro, 21 june 2018
tak jak na lekarstwo mam
wszystko chcą pozabierać
gdy nie będę istnieć
nie obdarujesz mnie
niejasnym uśmiechem
jedynie w pamięci zarys
krzywego wspomnienia
zablokowany w garści mały świat
zanurzam pod powiekami
utonąć dziś we łzach
okryty przygnębieniem szarego dnia
upływam zużyty
zblazowany miarą człowieka
wiosna nie nadciąga
nie zakwitnę latem
Yaro, 21 june 2018
upłynęło wiele lat
wiatr wiał w Wiśle masa wody
kłody gałęzie czarne liście na brzegu
czułem chłód strachu jakby był wieczny
bałem się przez szarość dni
nie opuszczałem czterech ścian
muzyka na uszach w centrum ja
kilku dźwięków na pięciolinii których się nie boję
doświadczałem dyskomfortu
jakby inny sort
walczyłem z demonami przegrywałem
nieśmiały wstydziłem się siebie
a inni wstydzili się mnie
zaniedbany opuszczony przez świat
oprócz żony nikt nie podał
szczerze ciepła dłoni
śmiech był ze mnie
myślałem żeby odejść
skończyć pewien rozdział
by spisał ktoś to był on
chłopa szkoda
przyszedł do mnie On
ścisną mą dłoń
powiedział idź i nie grzesz
upadek człowieka zabija ducha
gdy uwierzysz
nic nie powstrzyma cię przed życia snem
najważniejsza rodzina
podnieść człowieka gdy upada
są rzeczy o których nikt nie wspomina
ważne by iść do przodu mimo niepogody
wytrwale biec w bólu
w pocie na czole wzbić się
ponad fale na głębiny
kochać Boga gdy w nas mniej
w małości tu na dole
Yaro, 18 june 2018
tułam się w ich świecie
ślizgam się ulicami zatłoczonych miast
zasypiam z odrobiną szczęścia między zębami
przytulam twarz do ciepłych kartonów
idę przed siebie ze spuszczoną głową
jak świnia co nie widzi nieba
lustruję też w kierunku gwiazd
podkarmiam gołębie resztkami westchnień
ulice niebezpieczne oschłe
przykre bez uczuć
latarnie uśmiechem w oczy
samochody mówią do mnie
strugam miny grymasem czasem
idę zmarznięty ulicą złotą
układa się bruk z kilku wspomnień
brukowany do lasu wjazd
szlaban znak byś wiedział
że las jest zielony
Yaro, 16 june 2018
dni przeminą
słowa uschną
sawanny na popiół ususzą siwowłosy
róże przekwitną i ciało kobiety
choroby posiądą wnętrzności
lekami wymęczeni
zmarniejemy schorzali garbaci
marność nad bezwartościowościami
żyj tak długo jak starczy sił
ciało bezbarwne
tchnienie do opatrzności się pnie
Yaro, 14 june 2018
być jak skała
twarda samotna
z czasem zwietrzała
na niej orle gniazdo
wykute mocne
być jak woda zimna
czysta co życie niesie
w objęciach dzban
z czasem mętnieje
zbija życie dając życie
być wiatrem
co dmie we dnie
podnieca ogień
przegania obłoki
nagina karku drzewom
być ogniem co
rozgrzewa drwa serc płomień
gdy zimno rozpal ogień
Jezus przyniesie żar miłości
by chrzcić przez ogień
Yaro, 14 june 2018
ile w nas prawdy o tyle samo kłamstw
na torach gdy nocą zanucę kilka słów
powiem że doskonale wyglądasz
tak na prawdę wygląd twój
posiada pewną wymowę
lecz dla mnie nie znaczy nic
ważne że ze mną zaśpiewasz
samotnikiem stworzył mnie świat
w osamotnieniu wykuwam sens prawdy
uczeni mówią że życie to choroba
przenoszona drogą płciową
jak dla mnie to fałsz
życie cudem albo i nie
kto to wie o życie
ksiądz kradnie dusze łamie ducha
patrzy w tacę jak na sztukę mięsa
nie chcę go słuchać
prawdą są narodziny i zgon
jeśli niebo w nie wierzę
piekło jest przejściem albo bywa tutaj
co prawdą co zabija szary dzień
nie masz czasu by się zastanowić
szef ciągle dzwoni
Yaro, 11 june 2018
zadaję pytanie
działam mimowolnie
czy ptaki są wolne
nieskrępowane płatem nieba
drzewa podnoszą dumnie korony
wznosi w podziękowaniu duszpasterz ramiona
dokąd wodzi droga w lesie
życie wielką niewiadomą
miesza mi się całość
co się chytrzy
w duszy tli się iskra
w głowie refleksje
każdy ma wewnętrzne pięć minut
w kole wszelkie dobro się zamyka
jak drzwi przed tajemnicą
przed złodziejem
czasem przed niegodziwością
mam na krańcu języka parę autentycznych zdań
coś umyka
coś ginie
wiesza się na klamce
ktoś łyka jaki jest sens
wyczerpany nasz wiek
dobijamy do brzegu nie ma potwornych fal
ptaki są nie opodal usłysz poszum piór
Yaro, 6 june 2018
nie dam rady by brodzić
rozdzierać szaty o każdy krok
taszczyć się z zamiarem o innowację jutra
sensacją zbudzę porę dnia
odmienię linię życia
twarzy nie zmienię
pokryję na zielono pokój
wyprostuję rozważania
prostolinijny wytoczę się na ulicę
będę wrzeszczał by uwierzył na słowo tłum
w słowa które niosę na jutro
Yaro, 2 june 2018
Pomiędzy nami zamknięty już rozdział,
zamknięty niczym brama, z której niczego
nie można wyczytać poza wyborem wielu dróg
tuż za nią.
Chwile, które nadejdą następnego dnia,
będą zwiastunem mojego sam na sam,
gdy w głowie kręci się kołem grunt tak słaby
jak ja.
Nawet ten sam chodnik pozostał ułożony niewygodnie,
nie wie, co go czeka po a było tak dobrze.
Więc udaję, że nie szukam ciebie,
udaję, że tylko zimno tęskni
do zgonu w objęciach mamy.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
13 october 2024
1310wiesiek
13 october 2024
Pain Of PainSatish Verma
12 october 2024
1110wiesiek
12 october 2024
Thou Shall Not CrySatish Verma
11 october 2024
1110wiesiek
11 october 2024
Deep FearsSatish Verma
10 october 2024
01010wiesiek
10 october 2024
Dalia z pajączkiemJaga
10 october 2024
Yellow Day in October.Eva T.
10 october 2024
In CoexistenceSatish Verma