Yaro, 6 december 2017
dłonie na zimnych kratach
widok na parapet dalej
stare dęby czarny asfalt
strach wymalowany na twarzy na zmarszczkach
od dziś nie liczy się nic
od dziś nie liczy się z tobą nikt
od dziś nie liczą dni
tabletki trzy jak porcji gram za gram lecz bez sałaty
pamiętasz bramy szarych kamieniczek
zaszczane ściany nie przeszkadzał zapach moczu i kału
gazety przeczytane jak grzyby papierzaki
od dziś nie liczy się nic
od dziś nie liczy się z tobą nikt
od dziś nie liczą dni
najlepsze czasy
najlepsze wiersze napisane przez życie
w nie najlepsze czasy
najlepsze wiersze mimo wszystko
piszą się
na drzwiach w toalecie w
na dziewiątce w psychiatryku
Yaro, 5 december 2017
odchodzi za ciasne miejsce
mała wieś wyjeżdża do miasta
praca kariera
Stefan wygląda czeka
wylewny obgryzł paznokcie
u palców i stóp
nie pisze nie dzwoni
ktoś inny leży obok jej kości
sprzedana za parę groszy
mogło być pięknie inaczej
płoszyć dzikie bojaźliwe gołębie
nocą zliczać gwiazdy nasłuchiwać żaby
ubierać chińską lalkę zamiast choinki
palić świece puszczać wianki w noc Kupały
teraz
samotność układa sny do snu
przy stole cisza czarna herbata
kadzidełka żar i popiół
zapach Indii okolice Delhi
zielone łąki ty i ja
jednak czegoś brak
brak słów uśmiechów
dłoń w mojej dłoni
czekam wyrywam nerwy
nic nie ugasi pożaru
serce płonie
spalam się
eksploduję
Yaro, 1 december 2017
patrzę w gwiazdy wyliczam plejady
kaskady słowa łka woda w strumyku
płyną obmywają kamienie
drzewa nad wodą zwisają gałęzie
zaczerpnąć choćby łyk
żółte kaczeńce mówią że
możesz patrzeć
iść szybko krokiem w defiladzie
człowiek szkodzi
włada burzy tworzy
cyganka czyta z linii papilarnych
w oddali ktoś krzyczy
nie rozumiem słów
idę cicho nikt nie zauważy
cień wyobraźni wciska mnie w kąt
Yaro, 14 november 2017
kiedy przyświeci myśl
że tak naprawdę w życiu
nie osiągnąłeś nic
prócz próżności
paru złotych
niechcianych kobiet
gdy aniołowie
przed próg Boga
poprowadzą cię
nie wystarczą łzy by przyznać rację że
poświęciłeś życie na sprawy błahe
niewarte
trwale
zapominając o Bogu
zapomniałeś o sobie
Yaro, 2 november 2017
życie niech płynie
bije źródłem wiecznym
niech nie stanie się suchym
sypkim piaskiem pustyni
użyteczni manipulowani
kreujemy świat nieprawdziwy
nierealny
najłatwiej zapomnieć kim jesteś
i poddać się destrukcji marzeń
stać się robotem dla nich
ulec chciwości i ideologi
Bóg widzi nas
widzi jak pielęgnujemy grzech
mam wolną wolę
pragnąc być wolnym
uciekam od niewolenia
On mnie prowadzi
życie niech płynie
bije źródłem wiecznym
niech nie stanie się suchym
sypkim piaskiem pustyni
Yaro, 30 october 2017
ubywa
w dzbanie wody
z każdym dniem
z płytkim oddechem
ubywam jest mnie mniej
do zdobycia tyle
do wypicia też co jest
uciekam
już mnie nie ma
tylko chwile
ze mną zapamiętaj
schowaj słowa gawędziarza
uciekam wracam
teraz może być inaczej
gonię jak pies z wioski
słodki i beztroski
uciekam
pozostawiam zasuszone
na stole kwiaty
coś wygania mnie
ktoś na mnie czeka
nie wiem
kto i gdzie
Yaro, 30 october 2017
umieramy z naszym światem
nie licząc na pochwały
dokąd odchodzimy
nie wiem
chwila zadumy
był człowiek i nie ma człowieka
nie licząc na pochwały
wysyłamy światło do nieba
białe chryzantemy
raczej nie pachną
napełniają kieszenie
Yaro, 24 october 2017
nad nami Niebo
nad nami Niebo z gwiazdami
pod stopami Ziemia
pod stopami Ziemia z horyzontami
uciekam daleko uciekam gdzie nic nie znajdę
nic nie znajdę bo niczego nie szukam
wiedzie mnie przestrzeń i lasu echo
gdzie ptaki gniazdują by jesienią odlecieć
pozostał ślad po nich zapamiętany
nad nami Niebo
nad nami Niebo z gwiazdami
pod stopami Ziemia
pod stopami Ziemia z horyzontami
uwiera pasek plecaka i but dziurawy
sznurem związany urwane przy koszuli guziki
ku wschodowi słońca śpieszę
w duszy zatrzymana nadzieja
serce spłoszone bo dobre gołębie
nad nami Niebo
nad nami Niebo z gwiazdami
pod stopami Ziemia
pod stopami Ziemia z horyzontami
daleko jestem od komina
widzę stary wiejski płot
zapach siana i ziół
Yaro, 22 october 2017
jakaś siła pcha mnie w Bieszczady
bo tam diabły bardziej uśmiechnięte
szczyty wesołe zielone całe
a Bóg kocha nas
gdzie anioły i demony
tańczą we mgłach skąpani po pas
odchodzę w dal
odpływam stąd
mam dość tego miasta
mam dość tego smrodu
a Bóg kocha nas
gdzie anioły i demony
tańczą we mgłach skąpani po pas
z Połoniny starzec dźwiga
kapelusz pełen grzybów
kup
daj o sobie mieszczuchu znać
za trud daj znak wiary
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
13 october 2024
1310wiesiek
13 october 2024
Pain Of PainSatish Verma
12 october 2024
1110wiesiek
12 october 2024
Thou Shall Not CrySatish Verma
11 october 2024
1110wiesiek
11 october 2024
Deep FearsSatish Verma
10 october 2024
01010wiesiek
10 october 2024
Dalia z pajączkiemJaga
10 october 2024
Yellow Day in October.Eva T.
10 october 2024
In CoexistenceSatish Verma