Leszek Czerwosz, 16 june 2013
słowa rzucone z wiatrem
myśli wściekłych
uderzają
aż twarz puchnie
energia przekazana
na przekór
zdrowemu rozsądkowi
daremny odpór
lecą pomiędzy ciekawskimi
życzliwymi sensacji
urosną w siłę
złego na jednego
czy zwiędną
jak ja
cały umieram
wtedy
Leszek Czerwosz, 23 june 2013
gdy Anioł zwiedzał ziemię
dziewczyna naga stała
nad życiem swym płakała
samotnym
i spojrzał na nią
a ona w oczach blaski miała
jakby go pokochała
już tam na łące
on się nie zgorszył
żart niby rzucił
jak człowiek ze krwi
uśmiech to był czy flirt już
z dziewczyną opaloną
to nigdy nie wiadomo
tak łatwo
w jeziorze moczyli nogi
na trawie leżeli gorącej
i patrzyli na niebo
gdzie szare obłoki
tworzyły wyspy szczęścia
ze złoconymi brzegami
od słońca
i tak gadali gadali do woli
i do wieczora
a potem w czerwonym blasku
boso do domu wracali
po piasku
choć takie piękne lato
i taki ciepły wieczór
on śpieszy
by jeszcze zdążyć na swój nocny
do nieba lot powrotny
na zawsze
więc tylko jej zostawia
zaczętą myśl złotawą
by ją schowała
w ukryciu wyjmowała
dalej ją sobie myślała
gdy zatęskni
wspomnienie anielskiej miłości
Leszek Czerwosz, 2 november 2013
za mocne to wino
które spijałem onegdaj
dłoń choć wyciągnij
w tę otchłań
niech zobaczę z daleka
jej cień
na tle byłego nieba
Leszek Czerwosz, 10 january 2014
na zerwany most lepiej nie wchodzić
spoglądanie na rzekę wezbraną
zawrót głowy
porwane ciała jak stały z duszami
nie powrócą pod prąd nawet kraulem
pękło wrodzone poczucie humoru
od rechotu czarnych ptaków
lepiej nie wspominać łez ani
smrodu z zalanych pól
bo przecież nie było nadziei
wszystko przyschnie z czasem
zadepczą błotem pogubione słowa
pragnienia lepiej samemu skruszyć
uschły w wazonie i może będą
nawozem dla piękniejszej róży
Leszek Czerwosz, 18 may 2018
opadają z drzew
emocje lata
tylko złoty kolor
pocieszeniem
a ja zbieram kasztany
na kapitał minut
na rozmowy z tobą
z naliczaniem sekundowym
Leszek Czerwosz, 18 may 2018
zabiera mnie czasem w kosmos.
Rakietą do planet,
ku słońcu lecimy,
aż się roztopi wstydu maska.
W obiektywie,
w pośpiechu,
w kabinie zawsze za ciasnej,
cały się spalam.
Takie życie warte jest wspomnień.
Leszek Czerwosz, 24 october 2013
idziemy szybko może szybciej
niż mogę nadążyć
wszystko przewidzieć
twoimi myślami
blask nie daje nadziei
gdy między polami obsianymi
ziarnem nowego dnia
codziennie wschodzi zachodzi
każdego dnia patrzę
za siebie gdy pomyślę o
przyszłości
Leszek Czerwosz, 18 may 2018
jakże miło szeleszczą
gdy idziemy w nieznane
rozganiane wiatrem
popychane butami
jak szybko ulatują nam teraz
złote myśli
niepotrzebne
niepotrzebnym
Leszek Czerwosz, 13 october 2014
Ostrzem skalpela, ze skóry na przegubach
zdrapywała zbrązowiałe niedoskonałości.
Efekty eksperymentów na doczesnym.
Rozmiłowanie, natrętna powtarzalność.
Już poza granicami wszelkiego absurdu.
Hardkorowy dzień – dziś wygasiłam słońce.
Za dużo już tego światła wokół. Mdli i parzy.
Ten karzeł będzie na powrót wciągać swe promienie.
Śmieszne. Przyzwyczajony do świecenia
jeszcze zatęskni, gdy tylko zechcę.
W kolejnej nocy znowu w blasku.
Szał na żylecie. Bez trzymanki.
Technicznie perfekcyjna, profesjonalnie obca.
Wieczne nienasycenie w niepoliczalnej goryczy.
Tyle lat samogwałtu nadaremnie.
Po akcie zdejmowania skóry sama. Jak zazwyczaj.
Obserwowała delikatną siatkę pulsujących naczyń.
Przecięte nerwy poszukują się nawzajem.
Czy to tęsknota? Choć sygnalizacja dysfunkcyjna,
parła, aż poczuła smród. Odrzuconego białka.
Manganowe dendryty są tylko imitacją życia.
Reinerwacja niemożliwa.
Leszek Czerwosz, 4 march 2016
spłonęła bateryjka
świeżo naładowana
nie nadaje się
do ponownego czarowania
zmieniłem telefon
a boli
Leszek Czerwosz, 16 july 2011
przybity chaosem
poszarpanych myśli
raz po raz odbijam
na oślep swe urazy
wymyślne słowa
z wczorajszą datą ważności
są bez znaczenia
ich sekwencja pomylona
powoli wracam do siebie
ruszone kamienie milowe
toczą się z hałasem
przewrócone drogowskazy
emocja niczym zbrodnia
to nieodwracalne zmiany
w afekcie trafiła mnie
kumulacja
Leszek Czerwosz, 17 april 2011
w czterech ścianach zamykam
nieistniejące wspomnienia
przeżywane przez domniemanie
te najciekawsze wieszam
z tyłu szafy tajemne drzwi
do różowej muszli
Swarowskiego krystaliczne dźwięki
wyprzedzam pragnienia
oj zaszumi w głowie
przed zamkniętymi drzwiami jednak staję
trzeba oczy otworzyć choćby po zakupy
życie jest za krótkie
Leszek Czerwosz, 17 july 2013
nie-skończony
nie-winny czas
smakuje
kielich
tyle razy lat
goryczy
Leszek Czerwosz, 5 april 2011
nitki z wełnianego kłębka
zostawiam za sobą
prowadzą do przeszłości
by bezpieczny był krok naprzód
niespokojny o jutro
niepewny nowej widowni
zgłaszam się do szpicy czołowej
bo życie nie pozwala
stale oglądać się za siebie
potem prowadzę ćwiczenia wojskowe
z wycofywania się
na z góry utracone pozycje
a spalone mosty zmuszają
przekraczać rzekę wpław
po wielokroć tę samą
Leszek Czerwosz, 3 april 2011
zawsze jest jakieś potem
wieczór
sen
jak zawsze wstaje dzień
gdy cisza i noc
są długie
wszystko co istnieje
rozbijam na atomy
linie świateł wznoszę
zawsze do świtu buduję
do mojej konstrukcji
świat nie pasuje
budowlę zburzę
nie ma nic potem
na zawsze
Leszek Czerwosz, 1 october 2013
Jeszcze nie jest za późno
na ciszę
po ostatnim pochopnie
wyrzuconym słowie.
Jesień niecnie się płoży
gnijącymi łopuchami,
mokrą trawą.
Wciąż nie jest za późno
na wróżbę ze szronu.
Tylko droga daleka,
w sinej dali światło.
Zawsze takie samo
i nigdy nie bliżej.
Do przytulnej gospody
chcę trafić, skosztować
ciepła. Nie braknie strawy.
Jeśli jest nie za późno.
Lecz ja jestem wędrowcem
wyklętym.
Leszek Czerwosz, 3 april 2011
wdrapałem się już
na płaskowyż życia
nudno równo płasko
żaden ruch niczego nie zmienia
na prawo i lewo
takie same widoki
z zeszłorocznego kalendarza
o góry ukochane
co macie tyle cieni
lecz tyle blasków
Leszek Czerwosz, 21 december 2010
jej wzrok
kryształowe ostrze
dyskretnie rani
nawet nie poparte w mowie
nie bronię się
dla zwiększenia działania
broń ukruszam
aż przy rękojeści
mówię że kolejny raz
nic się nie stało
rany z czasem nie bolą
znowu jemy śniadanie
ja sznytów kolekcją
chwalę się potem chłopakom
profesorom psychologii domorosłym
kiwają głowami
i kobietom pokazuję ciało
dla wzbudzenia chęci
wydłubywania ze mnie
tego paskudztwa
Leszek Czerwosz, 14 march 2014
Szła zima. Już była.
Wagabunda wyszukał na polanie
schronienie z desek,
do posiedzenia na złą pogodę,
na odgrzewanie wspomnień.
Każdy ranek zanosił przed oczy
coraz więcej mgieł i pomieszania. A nocą
cyniczny mróz podpełzał niewidzialnie,
choć mocno dymiło ogniskiem
i berbeluchą.
Przemoknięte myśli powoli kapały, ściekały.
Połączone stawały się jednym, lśniącym,
mocnym postanowieniem. W świetle dnia
obserwował nawet krystalizację, cóż,
jedynie sopli lodu.
Temperatura uczuć wyraźnie podnosiła się
pod wpływem.
Zamiast cudnych gwiazdek
prosto z nieba, na twarzy brudny śnieg,
że nie można utrzymać fasonu.
Już nie zgarniał.
Leszek Czerwosz, 21 december 2010
ponawiam
słowa kontynuacji
przychodzą
gdy czynię coś
bezmyślnie
czekanie
nie wypełnia się
treścią
gdzie kiedy
nie znajduje dopełnienia
w czasoprzetrzeni
którą sobie wyobrażam
wystarczyło spojrzeć
dotknąć
i uczucie zostaje
a teraz myślę
po co
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
20 may 2024
Leaves Are Changing ColorsSatish Verma
19 may 2024
1905wiesiek
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma