somebody man, 22 february 2012
wciąż się boję
dlatego szukam
jak tezeusz z gps-em od ariadny
już nie błądzę
tylko obaw mnóstwo
kiedy ona dłoń kładzie na mojej mosznie
że któregoś dnia capnie
jak cęgami
a ja krzyknę wysoko
i nie będzie już dla mnie ratunku
somebody man, 24 february 2012
nawołujesz
knebel w mordę
i milcz
zmuszony jestem
założyć ci kaganiec
wielogębna suko
niejednego wykończyłaś
za mnie się bierzesz
podchody robisz
nie pozostawiasz mi wyboru
związać ci dłonie muszę
wyrwanym z trzewi
jelitem
byś mi kurwo
nie zrobila większej
krzywdy
ja pewnie to przeżyję
odchoruję
ty wątpię
uduszę
nie odciętą jeszcze pępowiną
snu
budzisz nas
w nas
skowyt
i brzęczenie komara
i dziura w skroni
co się nie zagoi
nas też
spragnionych
boli
a pieszczotą jest
i źrodłem niedośnionej nigdy
nocy
somebody man, 26 april 2012
wiem
przyjdzie dzień twojego świtania
będziesz krzyczeć głośno
zaraz potem zaczniesz długo umierać
będą życzyć sto Odmawiaj
każda z chwil będzie pieklem ofiar i modlitw
wiem
TY
moje słońce
mój autoportret gwoździem lędźwi rysowany
przychodzisz cicho
poeto krwi
wiem
odkąd ciebie mam ślepnę
zbyt jasne emitujesz światło
szkoda że o tym nie wiesz Raczej
a po zmroku nocny motyl
matce na trzewiach siadasz
Ciiiii...
somebody man, 22 february 2012
kobieta płód przykurczone pół życie embrion
która gdy dorośnie może zostać królową ulic
kobieta dziecko kurwiszon udający niewiniątko
nimfetka spoglądająca pełnym słodyczy wzrokiem
zdolna sprowadzić bezbronnego mężczyznę na manowce
kobieta deszcz roniąca łzy z powodu utraty
dziewictwa z kilkoma kolegami z podwórka
usiłująca swoją rozpaczą zmyć grzech kurestwa
kobieta zwierzę dzikuska której się wydaje że jest
mężczyzną że to w jej drobnych dłoniach tkwi
klucz do przyszłości gówno wiedzący babsztyl
(i tak każda potrzebuje mężczyzny niekoniecznie
uprzejmego miłego zrównoważonego czy bydlaka)
kobieta będąca przedmiotem meblem kuchennym
czy sypialnianym rzeczą pozornie użyteczną
jej łono które jest przetrwalnikiem macica
którą można ot tak wynająć na czas
inkubacji naszych rozwianych z nastaniem
dnia złudzeń-łuski spadają z oczu na usta
kobieta anioł skopana przez wstawionego męża
mimo dwóch wybitych zębów i złamanego nosa
uśmiechnięta a usta pełne krwi smakującej
bezgraniczną miłością przetaczaną przez organ
nieugięty-serce- każącą jej przełknąć gorzką pigułkę
konieczności co z tego że wbite w płuco żebro
odbiera oddech przecież trzeba posprzątać i wynieść
śmieci w szczególności puste butelki i puszki
kobieta demon sucz wszeteczna z rozrzuconymi
niedbale udami mężczyźni(trzej)którzy dali się
nabrać zaglądający ciekawie w te gościnne progi
u zejścia ud wargi(cztery)łakome nabrzmiałej
męskości wyłamujące się z roli magazynu nasienia
w rezultacie zachodzące w stan w którym tylko
zabieg odwraca przykre następstwa poród
(nowe życie ktore nie jest takie znowu nowe
to my wychodzący z kobiet z ich ciepłego przytulnego
wnętrza jesteśmy nowi życie trwa z nami czy
bez nas i tak po okręgu się toczy)
kobieta matka bezwzględna wobec wrogów jej
potomstwa osłaniająca swoje twory własnym ciałem
czekająca w kolejce po zasiłek rodzinny
w wolnych chwilach pracująca na dwóch etatach
kobieta naiwna bezgranicznie wierząca swojemu
mężowi i najlepszej przyjaciółce notorycznie
używanej na małżeńskim posłaniu krzyk protestu
za cichy by stać się buntem stłumiony dłonią jęk
kobieta spełniona o błyszczących tęczówkach
najlepiej niebieskich ewentualnie szarych lub czarnych
połyskliwych włosach i jędrnych pośladkach
obiekt odrzuconych westchnień syta miłością
kobieta i mężczyzna w kokainowym ciągu
roztaczający nietrzeźwe wizje przed swoją wybranką
ona patrząca na jego warictwa czułym wzrokiem
przytakująca mimo niedorzeczności jego rozważań
kobieta zabawka narzędzie w rękach męskiej pychy
przedmiot pożądania gadżet przewieszony przez
ramię lub klęczący między nogami innym
razem rzucony na stół szafkę niekiedy parapet
przewieszka brelok kluczyków od mercedesa
kobieta czystość która ma krótsze stopy tylko
po to by stać bliżej zlewozmywaka lub
pochylona nad wiadrem z tłustymi pomyjami
kobieta wygasła obwisłość skóry wokół oczu
ust piersi tego co z nich zostało menopauza
bezwzględna dla jajnikow i macicy jej
słabnące libido i jej przeciwieństwo
kobieta krwawiąca cyklicznie menstruująca
gdy tylko nie zostanie zapłodniona ze
wściekłością chwytająca się za pusty brzuch
tknięty kolejnym paroksyzmem miesięcznego
bólu patrząca ze wzgardą na mężczyznę
po wasektomii leżącego u boku lub
pośpiesznie zbierającego się do drugiej
-o niebo lepszej-żony i domu którym
jest przyczepa kempingowa pod którą leży
kobieta denat nadpsute mięso i pies wykopujący
skradzione żebro by móc je aportować panu...
somebody man, 29 april 2012
rzadko o tym rozmawiamy
ale boli mnie bunt
gnieżdżący się w okolicy ust i
trzewiach
wybrakowane żebra mogą w końcu
stać się słabą klatką dla kiełkującego w nich NIKT
chyba każdy ma jakieś granice
nie każdy może śnić w kolorze
a co dopiero w 3D
to mieszka we mnie nie od dziś
z zaciśniętych ust wydobywa się ni to pisk
ni artykułowany dźwięk
zbyt rzadko o tym mówimy by móc w pełni wyczerpać temat
zbyt słabo chcemy
to rośnie we mnie jak ja rosnę w tobie
zbyt mało piszemy wczorajszych historyjek o dzisiejszych bzdurach
jutro i tak nas skarci bólem w okolicach biodra i łopatki
On ją goni Ona nie ucieka ani chybi zwieje mu
w zeszłym tygodniu zabili mu psa odeszła dziewczyna
pozbierał się przecież musi wrócić na stację
żeby noc nie udawała nieprzystępnej
musiałby oswoić dzień nie potrafi
już płakać zresztą nigdy nie potrafił tak bez okazji
uśmiechać się do obcych kobiet
zamiast tańczyć pielęgnował ból rozstania
pazerny jakiejkolwiek rozpaczy czując rozrywający wnętrzności akt
zrozumiał nie ma miłości bez bólu radość należy się śmierci a narodziny
zawsze powinny być obficie opłakiwane nawet jeśli rodzi się kolejny
NIKT czyli bohater
i ktoś napisze nim choć wiersz
lub wytrze zarzyganą podłogę
"Sein oder Nichtsein, das ist hier die Frage"- powtórzył za postacią z jakiejś książki napisanej w zupełnie obcym mu języku
po czym sięgnął z apteczki
"Jarmark odmieńców" który dostał od aśki
w chwili zwątpienia potrafił zapomnieć jak sie tu znalazł
ale jej imię miał wyryte na każdym skrawku ciała
jej pazurami zębami i językiem
mógł obebrać sobie życie kiedy było jeszcze jego
teraz nie mógł zniszczyć czegoś czego dotknęła
umiał okazać wdzięczność swojej Pani
merdał ogonem i patrzył błagalnie gdy chciał jeść pić
być pieszczonym
we śnie znów ożyją syreny nimfy wiejskie kobiety piorące bieliznę na brzegu rzeki
zielonkawa topielica wśród nenufarów wskaże mu dłonią miejsce obok
kiedy wróci z wakacji będzie miał co opowiadać kolegom z pracy
a gdy zamilknie znów usłyszy zgrzyt starych metalowych drzwi
swojego niedoskonalego słuchu
zawoła STOP
ja chcę wrócić ale ona popłynie daleko
i nie będzie już dla nich powrotu
rzadko o tym rozmawiamy ale rodzący się we mnie bunt
twierdzi że ma imię
somebody man, 8 february 2012
wczorajszy nowotwór
dziś mi się zezłościł
i szarpie
a ja skrobię ścianę paznokciem
by dać upust
kłębowisku odczuć
pomału zdycham
somebody man, 18 february 2012
sztuka jest kobietą
albo pedziem robiącym ci laskę
nad ranem
gdy noc spędzona na pisaniu wierszy
i malowaniu
sklepienia wlasnej czaszki
sztuka jest psem
albo suką u twoich nóg
gdy przewracasz się pijany
po całonocnej libacji
pośród kurew i artystów
od siedmiu jak ty boleści
sztuka jest chorobą
umysłową co zaraża obłędem
zapach tuszu ma
i kolory
dużo różu fioletu czerwieni
na myśl o niej kapie ci z pędzla
sztuka jest kurwą
co wysłucha cierpliwie twioch zwierzeń
niekoniecznie zerżnie
a utuli jak matka do piersi
ciepłym wnętrzem jest
pochwą szyjką macicą
sztuka jest lutnią
twardą i dźwięczną której głos
wyglądem przypomina fiuta
wywleczonego na drugą stronę
czyżby operacja? więc...?
czyżbyś nadal chciał zostać artystą?
sztuka jest dłonią
co ci robi dobrze gdy czytasz
tyłkiem co się kiedy piszesz
wypina
gdy malujesz schyla
jest wszędzie i kobiece ma serce
somebody man, 28 may 2012
miejsce którego szukam
istnieje naprawdę
posiada jakąś nazwę
wymiar
znaczenie
być może nawet pachnie
i mieni się
lecz nie rozmienia
odpowiednio chłodne
odpowiednio ciepłe
a i wilgotność na zamówienie
to miejsce
to miejsce
i te sny mieszające się z jawą
ostre promienie
sierpniowego słońca
wtedy noce krótkie
niekończące się
sny
widok opustoszałych ulic
"to jest martwe miasto"
głosi tabliczka na drzwiach kostnicy
głosi tabliczka
pęknięty hipokamp
czyli zapomnisz
kiedy indziej wrócę
w to miejsce
to miejsce
znów mi ogrzeje wnętrze
i chłód przyniesie
poszukaj odsłoń
nadaj znaczeń
ustal
początek
oddaj
słuszność
włóż odrobinę rozpaczy
natknij się
na niedosłowność
oceń wartość szuflady
oblicz
ile dłoni
ile ust
ile słów
ile deszczu spłynie
odmierz
czasu żer
niech żre
ponadgryza nadgarstki
krzyk
w miejscu
z miejsca
o miejsce walcz
inaczej spadniesz
popiół cię gęsty pogrzebie
jak mnie
to miejsce
jest jak pomnik
tam stoi mnemozyne
w koszulce z napisem
"can i fuck you tonight?"
somebody man, 22 may 2012
wiem że mnie nienawidzisz
dlatego się krzywisz
a twoja mina nabiera tych mało przychylnych mi cech
pionowa zmarszczka u zbiegu brwi mi to mówi
stukanie palców
irytacja w głosie kiedy mi zdajesz relacje
a ja skowyczę żeby zwrócić twoją uwagę
ciebie jednak boli tylko TY
i nie ma innego bardziej pierwszego zmartwienia
i mnie martwią twoje kompulsje
bo komplikują mi życie
ty jesteś silniejszy
dlatego nie stawiam oporu
nie bywam kłótliwy
a nawet długo skrywany żal chowam jak najgłębiej
by ci nie dać powodu
chociaż wiem że kiedyś po prostu pękniesz
i nie będzie już między nami żadnego lustra
somebody man, 29 may 2012
jestem łabędziem z obrazu hulewicza
masz kształtne kolana
wyglądam twoich ust chętnie
nagle świat staje się trójkątny
zamyślam się w poszukiwaniu znaczeń
czemu akurat
cyfry trzy naraz
twoje dłonie tworzą gmach uczucia
twoje piersi sterczą jakby wołały: Ust
powieki w dół
masz piękne stopy
skrzydła się łamią tęskniąc w palce
geometria odbiera mi resztki rozumu
tak wysoko kocham
wyżej
spomiędzy ud
somebody man, 9 april 2012
i nienawidzę za ciemnych łazienek
w których człowiekowi tylko się wydaje
że się ogolił
somebody man, 3 june 2012
jestem romeo
mam lat 26
tak jak i ty
miłości gorzkiej
dotykając
myślałem że będzie
wieczna
myliłem się
jestem romeo
pod twym stoję
balkonem
skacz
ja cię złapię
jestem romeo
ty masz lat 75
od 43 lat
śpisz
przedwcześnie
jesteś...
owdowiała
zmarła
tam masz
lat tysiąc
żyjesz
9.10.2010
somebody man, 28 may 2012
sny
nieposłuszne ptaki nocy
potem Ty
ogłoszenie w gazecie
tanio sprzedam
kupię
zamienię "franię"
rysunek anioł na marginesie
pulsowanie żył
mnożenie tętna
dzielenie krwi
nad nami
BÓG
szybki prysznic
muśnięcie pośladków
żelazkiem
prośba
zaproszenie
młodość i taniec
i śpiew
i klaskanie
żaden aplauz
nie postulat ciszy
uciszanie
upadek
pod nami
sąsiedzi
lista uczynków na dziś:
nakarmić kota
uchylić okno
wywiesić pranie
długo długo nic
mam pomysł
może dziś dla odmiany
zostaniemy w domu?
somebody man, 17 february 2012
umieram kawałek jak
dżdżownica budzę
się i brakuje
kolejnego segmentu
w moim podłużnym
wijącym się ciele
systematyka mojego
umierania przeraża
nawet mózg który
jest na szarym
końcu co rano budzę
się i umieram
kawałek po kawałku
zapominam że kiedyś
długość ciała mieć
mogła jakiekolwiek
znaczenie zwłaszcza
dla nas umierających
kawałek
somebody man, 19 february 2012
Genesis
na początku
było słowo
kocham
potem
inne były
jakieś krzyki
Exodus
w końcu
doszło do
tego że
się wkurwiłem
i
wyszedłem
Numeri
zamykam oczy
liczę do trzech
otwieram oczy
zmiana scenerii
Leviticus
i
rzekł kapłan
jednym
jesteście ciałem
(żeby wiedział
ile to już razy-dziennie?)
Deuteronomium
ustaliliśmy kiedyś
przed pójściem
spać
i ciągle
powtarzamy
moja prawa
twoja lewa
czyżby amen?
somebody man, 1 june 2012
rozkosz
co mi jądra
usta pieszczą
sprawiła
śmi
jaśminowa damo
spęcznienie
o krok
rozkołysz
embrion
tej miłości
i zawieś
zawieś wreszcie
firanki
somebody man, 2 june 2012
pod wieczór
słyszałem jak się tłuką
kryształowe anioły
kaleczyłem stopy
o rozsypane
tu i ówdzie
pióra
aureole
tuniki
bezpłciowe postaci
nagie
zakrwawione
poszarpane
teraz
zieją ogniem
a skórę
jak zbroja
twardą
w łuskę
nad ranem
słyszałem jak łoskoczą
potem
rozbite butelki
przewrócona drabina
identyfikator z nie moim
imieniem
pod moim zdjęciem
ból w biodrze
ECHO
"jak kuba bogu..."
gdzie ja jestem
gdzie jestem
kim jest ten
WRÓĆ
nim
księżyc w pełni
somebody man, 16 september 2012
bo chociaż znamy sie od kilku godzin
pod spodem bije źródło nieskończonej mocy
że rękę stale pcham w twoje majtki
to mi sie pręży hak co o kolana wadzi
do ciebie mówię lecz mówić nie muszę
drę się więc zapomniawszy ojczystej mowy
prawie cię nie ma jesteś nieustannie
sączysz mi się od wtedy Obśliń mnie
jądra wędrują tam i spowrotem krążąc
nienawykłe dotyku od potrzeby duszy
wynikłej tak nagle jak nagle wiadomej
jeśli nie ty to kto ma prawo dzielić
ze mną los spółgłoski jeśli nie
głoska A jak joanna z tych
co znają punkty nie z zemsty
raczej z pasji i wie że też jest ona
pustka choć nie ma próżni różnie
może być lecz rzadziej niż zwykle
idziesz którędy zasłoniłaś oczy
kawałek skóry nie chcąc oglądać
a i tak spojrzałaś i co bolało
oczy wypaliło już wiem pociekło
zatoczyłaś mi się koliście wokół palca
może to tylko zwid ale trzepoczesz
pył ci leci ze skrzydeł
nie szkoda ci
somebody man, 14 june 2012
hamburg południe poeta moknie na deszczu
nie chcąc dać się ucywilizować wciąż oddaje mocz w pozycji stojącej
nie urządza mieszkania wg. katalogu Ikei
czeka
nigdy nie zapomni
z trudem powstrzymywany smutek pęczniał
wypełniając powieki
jej oczy świeciły w ciemnościach
myśleli że mają to już za sobą
mylili się
piekło nieustannnych rozstań szło krok w krok
każąc się dostosować
powinni wpaść już w rutynę
przeciwnie
zapomniał słów jak się zapomina czapki kluczy
chciał po nie wrócić
poszedł przed siebie
cały świat zachowywał się jak pies w porze spaceru
wymagał i patrzył
zawzięcie sprzeciwiał się jakimkolwiek formom nakazu
cenił sobie swobodę
nadawał imiona kipiącym pretensjom
popisywał się
docierali się latami a teraz nie mogą się zetrzeć
choćby na pył
nie czują obaw
nie pomagało słońce muzyka zbliżające się lato
w jego wnętrzu padał deszcz wiał wiatr
młodość stawała się przekleństwem
potem było tylko gorzej
uśmiech zastąpił na stałe miną "co tu robię?"
nie zdejmował jej nawet do snu
mógłby być mistrzem kamuflażu
rozmyślił się sięgając do kieszeni
milczał uparcie
kiedy zadawała pytania szukał odpowiedzi w pochmurnym niebie
kałuży ubłoconych butach
zgubił coś ważnego
zapomniał czym jest
hamburg południe poeta topi się w słońcu
temu naiwnemu chłopcu się wydaje że posiadł
jakąś tajemną wiedzę
zadaje pytania nieoczekując odpowiedzi
jest zadowolony
dzieciaki z podwórka wymyśliły mu jakieś imię
autor
zamiast pisać do siebie listy powinni byli się gnieść
gryźć drapać
powinni byli się nie urodzić
zrobili światu na przekór
postawili się
panie, jak tam panu, Romanik
panie Romanik,
dam panu dobrą radę
zabierz pan swoje wiersze
i zniknij-usłyszał
słyszał już nie raz legendy o ptakach nielotach i wielkich gadach
nie znaczy że był łatwowierny
ufał po prostu
opiekowała się nim od ich-zawsze
innego nie było
joanna
nie otworzył oczu czując wilgoć na uchu
gdy usłyszał szept "je m'appelle est nostalgie"
było już za późno
zniknęła
gdziekolwiek kiedykolwiek poeta zapomina słów imienia
numerów tablic swojego auta telefonu do żony pinu do konta
otwiera notes w skórzanej oprawie pisze
pisze dużo gęsto czasem kreśli
gdzie indziej kiedy indziej poeta chodzi tam i z powrotem
nie zna języka wstyd mu zapytać obcego
jednak przyjaźnie wyglądającego człowieka
gestami i mimiką
czy może zna kogoś kto mógłby znać kogoś kto wiedziałby
jak brzmi jego prawdziwe nazwisko
podejrzany zapytany o imię i nazwisko robi głupie miny
wydaje nieokreślone dźwięki
uchyla się od odpowiedzi
zgłaszałem nieprzygotowanie do lekcji na samym początku
roku szkolnego
teraz możecie mi naskoczyć
uwaga
wszędzie o nieodpowiedniej porze poeta rzuca zapałkę
płonie stos notatek kilka książek
jakieś esy floresy bohomazy
klarysa pyta "Why did you become a fireman?" "Are you happy?"
coś w nim drgnęło
często odgrywał rolę do której nie napisano jeszcze tekstu
owe kwestie powtarzał zawzięcie
teatr którego nie było stał się jego obsesją
nie wszystkie gwiazdy spadaja na ziemię
on chodził i zbierał potem układał starannie na półkach
między kamieniami ze wszystkich światów
hamburg południe poeta płonie z tęsknoty
jest winstonem piszącym poza czujnym wzrokiem teleekranu
tylko julii brak
pewnie jak zwykle
spotkają się tam gdzie nie ma mroku
hamburg południe poeta wywleka kieszenie
stać go na noc w podrzędnym hotelu
poeta nie śpi i jak w przeszłości noc w noc kmini
co tak naprawdę gryzło gilberta g.
nie potrafi być herosem
hamburg południe poeta jest gotów sprawdza więzy
jeszcze trochę-mówi
stanie się psem na smyczy nieistnienia
czule dotyka niewinnie wyglądającą szyję
goli się ustawia lustro tak by nie przegapić...
hamburg południe poeta śmierdzi andrzejek biskupski się nie mylił
teraz i on wie
poeta nawet gdy oddycha jest trupem
somebody man, 19 february 2012
jestem mokry deszczem zerwaną rynną płynę
ja kałuża plugawej krwi zbitej w uklad naczyń
przyczajony nieuważnego czekam kierowcy
najedzie spłynę bliskim mi policzkiem ku zagłębieniu
jestem łopoczę wiatrem w materiale sukienki
owijam się wokół sutków prężę je strzeliście
nie halucynuję jestem wirującym powietrzem
pragnę więcej czy to bezpieczne
jestem mienię się tęczą w trzech barwach
opalizuję ropą na sklejonych skrzydłach mewy
ciężko o ekologiczniejszy make-up nie znam
pozwól że mój szyb ejakuluje w ocean ciebie
somebody man, 19 february 2012
jestem szary świtem w mieszającej się dwoistości
zlany budzę się potem wcześniej odrętwienie
lecę wróblem podły kundel
sypię popiół na głowy zdziwionym przechodniom
jestem biały za dnia w basenie twego wzroku
padam śniegiem po dachach chodnikach
prawie nigdy rozlany mlekiem płynę
porzucony gdzieniegdzie szkielet praprzodków
jestem czarny w rozmazanym tuszu rzęs
pylę sadzą z niezagaszonego pieca
biegnę brudna świnia z marginesu
upierdolić błotem czysty dywan
jestem szary...
somebody man, 20 february 2012
drażni mnie inteligencja
stosowana
tylko w nagłych wypadkach
to jak ekspedycja na słońce
z plecakiem latarek
to jak
branie drzewa do lasu
mineralki nad morze
nie to zły przykład
proszę wybaczyć
odwagi
odwagi panie panowie
tego nam trzeba
poza tym
i poza tamtym
też
na przykład
kład
d
dupa
po czym
chuj
dupa
kibel
szum wody
prąd
z prądem
w świat
w świat
w świat
w świat
w świat
twój wkład w literaturę
może być
musi
na co czekasz
publikuj
somebody man, 29 march 2013
milczeniem można odeprzeć ostatni argument
poprzedniego tekstu
tylko który z tekstów jest poprzedni?
no i co z argumentem pierwszym teksu następnego?
On też a zwłaszcza jego odstające uszy wieczorami słyszą jak w sąsiednim pokoju
dyskutują zawzięcie dwa błekitne koty o szeleszczących imionach
przykłada ucho do drzwi nastawiając z miejsca redukcję szumów
Jego oczy ciemnieją
ale ich mowa
ich język
ich języki są zbyt szorstkie
On wciąż stoi z prowizoryczną szlanką będącą w rzeczywistości pojemnikiem po nutelli
gdy koty zlizują resztki pokruszonych zdań z błękitnych futerek
i spokojnym spacerowym krokiem drepczą
w kierunku kuwety
*milczenie nie oznacza ciszy i odwrotnie.
monolog milczenia i stenogram z ciszy (mój ci on i jego zapach)
somebody man, 3 june 2012
motto: " Gdzie patrzę prawym okiem życie moje marne
Jak zwykle z przyjściem zmroku idzie pod latarnię".
R.Wojaczek '69
idę
-kurw
pełen park
ja sam
czerwono mi
zgrzyt
krzyk
jedną mam
są dwie
trzecia czeka
dam
radę dam
brutalny akt
moralny wrak
upadek
wygnanie
skrzydeł brak
-zjazd
somebody man, 20 february 2012
ten dzień był jak miesiąc
ciągnął się w nieskończoność
unosił się i opadał
staliśmy tak ja i on
naprzeciw siebie
nad nami wirowal jakiś ptak
jemu też widać było
wszystko zaczęło latać
jednak gehenna ktorą przyszło nam chłeptać
jak zdychającemu z pragnienia psu
była efektem niczym nie odpartej
potrzeby powrotu do siebie
niewysłane smsy świadczyły o braku odwagi
ale nie słów
wobec tak kurewsko naiwnej reakcji
wtedy nastała coroczna rzeź choinek
żywica lała się strumieniami
odgarnąłem śnieg z ganku
nazajutrz było lato więc zanim
dopisałem epilog tamtej powieści
obrzygałem podłogę
zmówiłem pacierz
przestałem żyć na kocią łapę
zacząłem zbierać paragony z biedronki
ona podarowala mi opaskę na oko
z trupią czaszką
a ja jej otwieracz do konserw
w ogóle fajne były nasze dialogi
pozbawione elementarnej logiki
namiętne
pełne ripost od rzeczy
następnie założyłem konto
żeby mieć taką fajną kartę
z czipem i pinem
teraz patrzę na nią
a on mi zerka przez ramię
i coś tam rzęzi pod nosem
zaczepiła mnie na ulicy
i zaczęła się odgrażać
a skończyło się na pralce
była zadowolona
a jej uśmiech wyrażał to bardziej
niż tysiąc słów(jak z reklamy czegoś tam)
zapalilem świeczkę i po chwili
zacząłem wychodzić z narkozy
operacja się nie powiodła
amputowali mi tylko jedną nogę
zamiast dwoch jak prosiłem
zbyt duży upływ krwi
tłumaczył się doktor o niezrozumiałym nazwisku
miałem mu za złe
ale obiecał że się postara
więc ostygłem nieco
pochylając się nad tym tekstem
zrobiłem wielkie oczy
otworzyłem szeroko usta
wyjąłem z szuflady pistolet
wsunąłem pomiędzy mięśnie orbicularis oris
i pociągnąłem za język spustu
po czym osunąłęm się bezwładnie
na dywan w moim gabinecie
ktoś przyszedł posprzątał
zapłacili mu z mojej pensji
i było po sprawie
ten dzień był jak miesiąc
bez kobiet i wódki
somebody man, 9 march 2014
miałam wiosnę w bieliźnie dziś mam późną jesień
śmierć mi się czai w przedsionku
jakiś czas temu kiedy jeszcze byłam roztańczoną zaledwie kobietą
kwiaty same ochoczo wplatały się w moje włosy pachnące ogniskiem
w drobnych dłoniach rósł ogród mojej płci skłóconej jak zwykle
z metalicznie zgrzytliwym bogiem sąsiada spod trójki
teraz gdy uroda stoi w jawnej sprzeczności z definicją dobrego smaku
jest mi znacznie bliżej do geometrii przewróconego na bok kiosku
tamto ciało już nie zmaga się z jednokierunkową windą ciążenia
a kończyny te niegdyś czarodziejskie zbyt rozdygotane i wiotkie
każdego dnia piszę nimi wiersz zmywam podłogę pielęgnuję schemat
dotykam czule naszego poety i nie odczuwam tamtego tąpnięcia
kiedy upuszczając mnie na chodnik zaciekle powtarzałeś klęczeć
dziś sama zamek rozporka wszyłam sobie w miejsce na uśmiech
somebody man, 27 february 2012
pewnie że piłbym
nektar z twojego kielicha
trzeba przechylić
aczkolwiek pijakiem
ja nie
jestem
pejzaż dwu wzniesień
negliż wyuzdany
transoceaniczny ślizg
ach uszczknę
jak najchętniej
rozkołysania
perwersyjny styl
negocjacji przekornych
trochę jakby
a capella
jazgot przenikliwy
dzwonka
pełnia nowiu
negatyw świetlny
tryb m
achiny
jakiejkolwiek
cyfry-0
pergaminowy zwój
nemezis zemsta
trojańska helena
achillesowa pięta-
jazon i argonauci-
wieczności
petycja pisana
neurastenii piętnem
traktat niemoralny r
acjonalny bełkot
jadowity kęs
ust
perigeum cyklu
nerwoból nagły
trajektorią przyszłych
acji-aberr
jasno sformułowanych
twierdzeń
perfidnie i
nercyjny bezruch
trywialna dewi
acja nie-dewiac
ja bezczynności
pośpiechu
perły macica
nekrologiem małży
tragicznie końcowym
a certyfikaty myśli
jażnią rosną
nieba
peryskop metafizyczny
neoonanizm egocen
tryczną emancyp
acją wlasnego
ja
siebie
pesymistyczne wskazania
neutralnych kon
troli rytmu i pr
acy narządów
jakkolwiek ważnych w tym
pochwy
periodyczny odruch
nestorki kurestwa kopniakiem
traktowanej w brzuch
a często buntem
jawnogrzesznego
odbytu
pełnoprawna zasadność
newtonowskich teorii
trudno czytelnych dywag
acyj racyj
jakoś dobrnęliśmy
końca
somebody man, 31 may 2012
nagość
i jej następstwa
potem
następstwa następstwnagość
ewidencjonowanie wydatków
unikanie przejaśnień
święconej wody
czosnku
funkcjonowanie braków
wymiana podłóg
przeprowadzka wanny
rejestr połączeń
rozpalone na stolikach lampki
lusterka wsteczne
spojrzenia
oględziny
wejrzenia
wyznania
olśnienia
obajawienia
setki kilometrów
dziesiątki przykazań
hektolitry potu
dwoje piersi
sześcioro warg
i inne kończyny
wszystko ma swoje potrzeby
choćby taka
NAGOŚĆ NA PŁYCIE RZEŹBIARZA
autorstwa pewnego pawła
potrzebuje oczu patrzących
smugi światła
kiedy indziej kłamstwa
tylko następstwa
wciąż takie same
NA-ST-ĘP-ST-WA
tych nigdy nadmiar
skaleczenie
dusza cieknie po udach
pochylony piłem
nagość
nigdy obojętna
konkretna
Aśki
jakoś żyć bez niej już nie potrafię
somebody man, 21 february 2012
nie wytrzymałem
pstryknąłem im zdjęcie
powiekami jak migawką
wrzuciłem w kartę pamięci
microhipocamp
teraz oglądam je stale
mrówki na chodniku
niepokojąco ruchliwe
szwędające się siatką nerwów
i nawet teraz
kilka z nich mi wychodzi
ustami
śpiewam
czasem tańczę
wysoki próg krawężnika
wyznacza niemą granicę
reszta już tylko
sen i śnienie
obraz ten sam
i poczucie tła
pusty oczodół
z napisem ENTRY
zachodzi pleśnią
somebody man, 19 may 2012
on tam jest
sprawdź kuchenkę
skurwiel zna sztuczki
roznieć żarem z popielniczki
patrz firanki
i jak tańczy w przedpokoju
wlazł na dach
nim sobie pozwoli
chodź
wykończmy go
starym kocem
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
20 may 2024
Leaves Are Changing ColorsSatish Verma
19 may 2024
1905wiesiek
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma