somebody man

somebody man, 9 march 2014

którejś niedzieli po prostu odejdę wstecz odpocznę mosiężnie (zamysł pierwszy jazda bez siodełka wyboistą trasą czyli codzienność)

miałam wiosnę w bieliźnie dziś mam późną jesień
 śmierć mi się czai w przedsionku
 
 
 
jakiś czas temu kiedy jeszcze byłam roztańczoną zaledwie kobietą
kwiaty same ochoczo wplatały się w moje włosy pachnące ogniskiem
w drobnych dłoniach rósł ogród mojej płci skłóconej jak zwykle 
z metalicznie zgrzytliwym bogiem sąsiada spod trójki
 
teraz gdy uroda stoi w jawnej sprzeczności z definicją dobrego smaku
jest mi znacznie bliżej do geometrii przewróconego na bok kiosku
tamto ciało już nie zmaga się z jednokierunkową windą ciążenia
a kończyny te niegdyś czarodziejskie zbyt rozdygotane i wiotkie 
 
każdego dnia piszę nimi wiersz zmywam podłogę pielęgnuję schemat 
dotykam czule naszego poety i nie odczuwam tamtego tąpnięcia
kiedy upuszczając mnie na chodnik zaciekle powtarzałeś klęczeć
dziś sama zamek rozporka wszyłam sobie w miejsce na uśmiech


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

somebody man

somebody man, 9 march 2014

rozsuń mi bo chcę umyć (zamysł siódmy wykazując brak konsekwencji das sprachlabor)

stoję za firanką naga na zewnątrz deszcz pod stopami świat jeszcze
ten wigotny kwiat lśnił w jego ustach kiedy mi mówił nienawiść
wtedy wiedzieliśmy ale nikt głośno... żydzi powinni pachnieć piecem  
przeczytałam ukradkiem z obfitych warg wielogębnej suki odzianej w elegie rilke'go
 
patrzę na niebo jestem niebieska a włosy mi kładą na splecionych dłoniach
nocą to co innego gdy we mnie wszedłeś drewnianym członkiem
byłeś wersją porno lorenziniego na żylastych stopach odcisnął się rzemień
to spostrzegłszy mówisz tak byłem kościołem a od niej czuć było świątynią
 
pluszowe ramię mi wsuniesz do barku będę istotnie rozpieszczać się sama
by w końcu gdy już we mnie zostawisz tę żałosną namiastkę pobytu 
sam o tym wiedząc i to porzeczuwając już nie ołtarzem rzekniesz stoję 
a w to zamiast powiesz tak jestem cmentarzem a ty jesteś mogiłą


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

somebody man

somebody man, 30 march 2013

na niebie widać brązową smugę (zamysł piąty flying brainbar + buziak w czoło od proboszcza)

 
 
 
poproszony do tańca zataczam  piruety
przede mną sam kierownik sekcji kryminalnej
w osobie jego boga lub bogów jego oczu
a tych jest kilku (w jednej z oficjalnych wersji).
 
wpatrzony w Nią do świtu nie kojarzę modlitw 
ja (echo jego czynów i tamtego słowa) 
a przede mną nikt kto na tym krześle siedział
zanim albo wcześniej 
 
skuteczność jego pism  i Jej szlochów powód
z agnostycznym zapałem opisując przedmiot
gdy naraz treść rozchwiana zadaje pytanie:
czy chłop w sukience może być... a może ty już jesteś?
 
 
*jeśli będąc człowiekiem (płeć nieistotna) nigdy nie miałeś sprośnych myśli o NMP to istnieje uzasadnione ryzyko że jesteś ciotą i powinieneś niezwłocznie skonsultować się z lekarzem prowadzącym!


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

somebody man

somebody man, 29 march 2013

druga kawa w połączeniu z "what a fuck" fatboy slim i jakimś wierszem (zamysł czwarty siódmego nie będzie)

milczeniem można odeprzeć ostatni argument
poprzedniego tekstu 
tylko który z tekstów jest poprzedni?
no i co z argumentem pierwszym teksu następnego?
 
On też a zwłaszcza jego odstające uszy wieczorami słyszą jak w sąsiednim pokoju 
dyskutują zawzięcie dwa błekitne koty o szeleszczących imionach
przykłada ucho do drzwi nastawiając z miejsca redukcję szumów
Jego oczy ciemnieją 
 
ale ich mowa
ich język
ich języki są zbyt szorstkie 
 
On wciąż stoi z prowizoryczną szlanką będącą w rzeczywistości pojemnikiem po nutelli
gdy koty zlizują resztki pokruszonych zdań z błękitnych futerek
i spokojnym spacerowym krokiem drepczą
w kierunku kuwety
 
*milczenie nie oznacza ciszy i odwrotnie.  

monolog milczenia i stenogram z ciszy (mój ci on i jego zapach)


number of comments: 5 | rating: 3 | detail

somebody man

somebody man, 27 march 2013

w jego jej kartonowym pudle (zamysł szósty skopane EGO)

i tak pierdolą całymi tygodniami bez opamiętania
Ona jest z gumy On najpewniej z drewna
organizm kontra orgazm na widok jej wiersza
czytanego ukradkiem gdyż bóg widzi wszystko
 
do tego anioł z kiepskiego przydziału 
z ciągiem zaburzeń spowodowanych problemami z tożsamością 
nie tylko płciową rasową ideologiczną
bo wszystko co nie facet to musi być pedał
 
kupiony wczoraj kwartalnik powinien wysłużyć do lata 
a oni tak siedzą z debatą na ustach
On już nie słucha Ona pragnie pojąć sedno
dlaczego wata z apteki tamuje krew z pochwy?


number of comments: 2 | rating: 1 | detail

somebody man

somebody man, 19 february 2013

miłość

jej wysokość ściana
ściana co milczy
ściana bez okien

jego jej wysokość fundament
beton z krwi 
bez podłóg

ich wysokość dach
dach co runął kiedyś
jej i deszcz nie przeszkadza

ich ciału 


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

somebody man

somebody man, 19 february 2013

miasto już nie walczy upada

moje miasto jest martwe
śmiercią jego mieszkańców
reszta jest tylko
historią
kolejną historią drgań pośmiertnych
miejskim lasem
ratuszem
rzeką
kobietą 
setkami kobiet uśmiercających we mnie mężczyznę
niezłomnego
miasto jest martwym mężczyzną
                                                      15.2.13


number of comments: 2 | rating: 6 | detail

somebody man

somebody man, 16 september 2012

trzepot

bo chociaż znamy sie od kilku godzin 
pod spodem bije źródło nieskończonej mocy

że rękę stale pcham w twoje majtki
to mi sie pręży hak co o kolana wadzi 

do ciebie mówię lecz mówić nie muszę
drę się więc zapomniawszy ojczystej mowy

prawie cię nie ma jesteś nieustannie 
sączysz mi się od wtedy Obśliń mnie

jądra wędrują tam i spowrotem krążąc
nienawykłe dotyku od potrzeby duszy

wynikłej tak nagle jak nagle wiadomej
jeśli nie ty to kto ma prawo dzielić

ze mną los spółgłoski jeśli nie
głoska A jak joanna z tych

co znają punkty nie z zemsty
raczej z pasji i wie że też jest ona

pustka choć nie ma próżni różnie 
może być lecz rzadziej niż zwykle

idziesz którędy zasłoniłaś oczy 
kawałek skóry nie chcąc oglądać

a i tak spojrzałaś i co bolało
oczy wypaliło już wiem pociekło

zatoczyłaś mi się koliście wokół palca 
może to tylko zwid ale trzepoczesz

pył ci leci ze skrzydeł 
nie szkoda ci


number of comments: 7 | rating: 5 | detail

somebody man

somebody man, 14 june 2012

***

 
hamburg południe poeta moknie na deszczu
nie chcąc dać się ucywilizować wciąż oddaje mocz w pozycji stojącej
nie urządza mieszkania wg. katalogu Ikei
czeka
nigdy nie zapomni
 
z trudem powstrzymywany smutek pęczniał
wypełniając powieki
jej oczy świeciły w ciemnościach
myśleli że mają to już za sobą
mylili się
 
piekło nieustannnych rozstań szło krok w krok 
każąc się dostosować
powinni wpaść już w rutynę 
przeciwnie
 
zapomniał słów jak się zapomina czapki kluczy
chciał po nie wrócić 
poszedł przed siebie
cały świat zachowywał się jak pies w porze spaceru
wymagał i patrzył
 
zawzięcie sprzeciwiał się jakimkolwiek formom nakazu
cenił sobie swobodę
nadawał imiona kipiącym pretensjom
popisywał się
 
docierali się latami a teraz nie mogą się zetrzeć
choćby na pył
nie czują obaw
 
nie pomagało słońce muzyka zbliżające się lato
w jego wnętrzu padał deszcz wiał wiatr
młodość stawała się przekleństwem
potem było tylko gorzej
 
uśmiech zastąpił na stałe miną "co tu robię?"
nie zdejmował jej nawet do snu
mógłby być mistrzem kamuflażu
rozmyślił się sięgając do kieszeni
milczał uparcie
 
kiedy zadawała pytania szukał odpowiedzi w pochmurnym niebie
kałuży ubłoconych butach
zgubił coś ważnego
zapomniał czym jest
 
hamburg południe poeta topi się w słońcu
temu naiwnemu chłopcu się wydaje że posiadł
jakąś tajemną wiedzę
zadaje pytania nieoczekując odpowiedzi
jest zadowolony
dzieciaki z podwórka wymyśliły mu jakieś imię 
autor
 
zamiast pisać do siebie listy powinni byli się gnieść
gryźć drapać
powinni byli się nie urodzić
zrobili światu na przekór
postawili się
 
panie, jak tam panu, Romanik
panie Romanik,
dam panu dobrą radę
zabierz pan swoje wiersze 
i zniknij-usłyszał
 
słyszał już nie raz legendy o ptakach nielotach i wielkich gadach
nie znaczy że był łatwowierny 
ufał po prostu
 
opiekowała się nim od ich-zawsze
innego nie było
joanna
 
nie otworzył oczu czując wilgoć na uchu
gdy usłyszał szept "je m'appelle est nostalgie"
było już za późno
zniknęła
 
gdziekolwiek kiedykolwiek poeta zapomina słów imienia
numerów tablic swojego auta telefonu do żony pinu do konta
otwiera notes w skórzanej oprawie pisze
pisze dużo gęsto czasem kreśli
 
gdzie indziej kiedy indziej poeta chodzi tam i z powrotem
nie zna języka wstyd mu zapytać obcego 
jednak przyjaźnie wyglądającego człowieka
gestami i mimiką
czy może zna kogoś kto mógłby znać kogoś kto wiedziałby
jak brzmi jego prawdziwe nazwisko
 
podejrzany zapytany o imię i nazwisko robi głupie miny
wydaje nieokreślone dźwięki
uchyla się od odpowiedzi
 
zgłaszałem nieprzygotowanie do lekcji na samym początku 
roku szkolnego
teraz możecie mi naskoczyć
uwaga 
 
wszędzie o nieodpowiedniej porze poeta rzuca zapałkę
płonie stos notatek kilka książek
jakieś esy floresy bohomazy
klarysa pyta "Why did you become a fireman?" "Are you happy?"
coś w nim drgnęło
 
często odgrywał rolę do której nie napisano jeszcze tekstu
owe kwestie powtarzał zawzięcie
teatr którego nie było stał się jego obsesją
 
nie wszystkie gwiazdy spadaja na ziemię
on chodził i zbierał potem układał starannie na półkach
między kamieniami ze wszystkich światów
 
hamburg południe poeta płonie z tęsknoty
jest winstonem piszącym poza czujnym wzrokiem teleekranu
tylko julii brak
pewnie jak zwykle
spotkają się tam gdzie nie ma mroku
 
hamburg południe poeta wywleka kieszenie
stać go na noc w podrzędnym hotelu
poeta nie śpi i jak w przeszłości noc w noc kmini
co tak naprawdę gryzło gilberta g.
nie potrafi być herosem
 
hamburg południe poeta jest gotów sprawdza więzy 
jeszcze trochę-mówi
stanie się psem na smyczy nieistnienia
czule dotyka niewinnie wyglądającą szyję
goli się ustawia lustro tak by nie przegapić...
 
hamburg południe poeta śmierdzi andrzejek biskupski się nie mylił
teraz i on wie 
poeta nawet gdy oddycha jest trupem
 
 
 
 


number of comments: 7 | rating: 11 | detail

somebody man

somebody man, 3 june 2012

erotyczne eskapady lekkiego obyczaju

motto: " Gdzie patrzę prawym  okiem życie moje marne
             Jak zwykle z przyjściem zmroku idzie pod latarnię".                                        
                                                               R.Wojaczek    '69      
                                                                                                                                           idę
-kurw
pełen park
ja sam 
czerwono mi
zgrzyt 
krzyk
jedną mam 
są dwie 
trzecia czeka
dam 
radę dam
brutalny akt
moralny wrak
upadek 
wygnanie 
skrzydeł brak
-zjazd


number of comments: 5 | rating: 10 | detail


10 - 30 - 100  




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1