Ferdynand Głodzik, 16 november 2012
Przypatrywał się pionek kiedyś konikowi:
pokonuje tor przeszkód, chociaż droga śliska,
jednym susem na przełaj, to ci karierowicz!
Przeskakuje figury oraz stanowiska.
A ja mogę iść tylko jeden krok do przodu,
gdy dowódca rozkaże – zwykły szeregowiec,
oj miewałem tęsknoty do skoków za młodu;
jak do pola przemiany bez zadyszki dobiec.
Kiedy pionek bystrego skoczka obserwował,
jak skacze przez poletka wyki i łubinu,
on już kilka poważnych figur zbajerował,
To jest ten, co potrafi być człowiekiem czynu!
Dumnej wieży wyniosłej zaplątał warkocze,
spłoszył gońca szybkiego z połaci rajgrasu,
dwa poletka do przodu, jeden krok na boczek,
po czym migiem zawrócił i czmychnął do lasu.
Pionek marzy, by wkrótce być ciężką figurą,
kiedy dobrnie nareszcie do pola przemiany,
skoki rączych koników podobne kangurom,
co przeważnie wracają z pustymi torbami.
Ferdynand Głodzik, 15 november 2012
Pewnego razu na szachownicy,
piony będące lichej postury,
w powszechnej zwarły się koalicji,
by zablokować ciężkie figury.
Wszystko dograne i obmyślone,
ważna narada trwała do rana,
niestety jeden skuszony pionek
z tej koalicji im się wyłamał.
Ktoś mu obiecał, że będzie górą
i bajerował: pionku kochany!
Wkrótce się staniesz ciężką figurą,
z nami do pola dojdziesz przemiany.
On się dał nabrać na tanie plewy,
robił imprezy, zapraszał gości,
zjednywał pionków prawych i lewych,
choć ciężki raczej miał tylko dowcip.
A gdy nadeszła pora przemiany,
sojusznik wyłgał się z obietnicy,
pionek niestety stał się przegranym
i goniec sprzątnął go z szachownicy.
Mądrości z bajki dawno wiadome:
dla tych maluczkich i dla tych z góry,
dopóki jesteś zwyczajnym pionem
lepiej nie zgrywaj ciężkiej figury!
Ferdynand Głodzik, 14 november 2012
Mama ryba, stara flądra,
by strzec córkę od zagłady,
doświadczona oraz mądra,
daje jej praktyczne rady.
Ukochana ma płastugo,
wszakże już nie jesteś larwą;
pragnę abyś żyła długo;
spróbuj wiedzę tę ogarnąć.
Twe zboczenie płastugowe
sytuację ci upraszcza:
wywal na wierzch ciemną stronę,
by maskować się i spłaszczać.
Tam gdzie słońce blado świeci,
gdzie żeruje twa rodzina,
rzadko docierają sieci;
tego dna się zawsze trzymaj!
Nie daj nabrać się na plewy,
żyj spokojnie, dno pogłębiaj,
leż na boku raczej lewym,
zmieniaj kolor, czyli ściemniaj.
Żarcia szukaj tam, gdzie płytko,
brzuch napełniaj, gdy zmrok zapadł,
a tłuściutką będziesz rybką;
wtedy łatwiej się nachapać.
Dyskusjami nie kuś losu;
ród nasz wtedy przetrwa wiecznie;
ryby wszak nie mają głosu.
Na dnie zawsze najbezpieczniej.
Ferdynand Głodzik, 13 november 2012
Dni wiosenne są coraz to dłuższe,
słońce żwawiej gna mgły o poranku,
czas najwyższy pomyśleć o jutrze,
pora wracać do kraju, bocianku!
Dzień się coraz to wcześniej zaczyna,
zatem pakuj już kufry, walizy,
kraj ojczysty, a także rodzina,
ciągle czeka na twoje dewizy.
Bo to my, wędrownicy podniebni,
zwiastujemy im wiosnę i ciepło,
dziś jesteśmy tam bardzo potrzebni,
bo w Ojczyźnie za mała jest dzietność.
Ciągle wieszczą nam to ocieplenie,
nie będziemy za morza już latać,
lecz spokojnej starości pragnienie,
wydłużyło się znów o dwa lata.
Rozwijajmy szeroko swe skrzydła,
choć prognozy giełdowe są słabe,
powracajmy, niech mrok się rozwidnia,
bo musimy zjeść jakoś tę żabę.
Ferdynand Głodzik, 12 november 2012
Mówi orzeł do strusia: jestem panem przestrzeni,
na sztandarach panoszę się dumnie;
ty niestety jedynie możesz dreptać po ziemi,
jesteś nielot i fruwać nie umiesz.
Struś powiada: nie umiem i się tego nie wstydzę;
któż cię dojrzy jak chmury przebijasz?
Prawie każdy wyborca dzisiaj jest krótkowidzem,
to dlatego ja lepszy mam pijar.
Pewnie czasem widziałeś jak stroszyłem swe pióra,
i dla hecy biegałem dość żwawo,
Lud uwielbia igrzyska, zatem wołał mi hura!
A bywało, że nawet bił brawo.
Na dodatek wiadomo, żem największym jest ptakiem,
wokół mnie zwykle sporo jest szumu,
nasze szanse wyborcze nie są zatem jednakie;
bo mam większe poparcie wśród tłumów.
Nie wiadomo czy orzeł coś się z tego nauczył,
poszybował z wichrami w zawody.
Na fruwaniu w przestworzach raczej się nie utuczy.
Dziś jest ważne by dobre mieć chody!
Ferdynand Głodzik, 11 november 2012
Stary żółw ojciec mówi do syna:
już się dość dawno wyklułeś z jaja,
dorosłe życie pora zaczynać;
powoli będę cię przyzwyczajał.
Na drodze trzymaj się pasa ruchu,
niech linia ciągła będzie jak miedza.
Żadnych słuchawek nie trzymaj w uchu,
jeśli nie musisz, to nie wyprzedzaj.
By długim zdrowym życiem się cieszyć,
kiedy wypijesz, w auto nie wsiadaj!
Przestrzegaj znaków, przepuszczaj pieszych,
a nie namierzy cię nigdy radar.
Gdy wolniej jedziesz, zajedziesz dalej,
czy furę starą masz, czy też nową;
nie łam przepisów ani nie szalej,
trudne manewry wykonuj z głową.
Jedź równym tempem, jakby na spacer,
przepuszczaj przodem tych, co się spieszą;
niech sobie jadą, miej ich w kloace,
ja całe życie chodziłem pieszo.
Po wielu śmiałkach - żółwiowa zupa,
bo poszarżować chcieli dla hecy,
na nic się zdała twarda skorupa,
nerwy ze stali i mocne plecy!
Ferdynand Głodzik, 11 november 2012
Wieczór zapada, miasto zasypia,
puste ulice,
a ja przed sobą mam przeciwnika
i szachownicę.
Siedzi i milczy jakby na przekór
zwierał szeregi;
patrzę na jego twarz bez uśmiechu,
liczę mu piegi.
Rzadko przesuwa ruchem figurę
na szachownicy,
a mnie koszmary dręczą ponure,
myślę o niczym.
W jego postaci moc się ukryła
nieodgadniona,
taki, co walczy i nie przegrywa,
jak go pokonać?
Przeliczam w myślach wariantów krocie
Szukam sposobu
Płyną godziny jak dożywocie,
z klęską dla obu.
Krażą w umyśle kłębiaste chmury,
przebrałem miarę,
mylą się czarne, białe figury,
wszystko jest szare.
Ferdynand Głodzik, 10 november 2012
Wyszły figury z pudełka nocą,
po szachownicy zaczęły hulać;
tłuką się, tańczą, harcują, grzmocą,
prawie w komplecie, ale bez króla.
Król cicho drzemie w złotej komnacie,
odgłosów ludu swego nie słyszy,
marszałek dworu śpi na etacie,
gdy kota nie ma harcują myszy!
Zakosztowały lepszego świata,
ugięły karku ciężkie figury,
hetman z pionkami zaczął się bratać,
goniec przegonił burzowe chmury.
Skoczki, co dotąd jak ślepe konie,
wielkie połacie musiały orać,
objęły wzrokiem rozległe błonie,
bo wyzwolenia nadeszła pora.
Precz poszły bójki i krwawe jatki,
nie było wojen ni upokorzeń,
nastały dużo niższe podatki,
pola szachowe obsiano zbożem.
Nagle zechciały zagrać w warcaby,
zebrały głosy w chóralnym śpiewie,
już żadna przemoc nie da nam rady,
ach jakie piękne jest bezkrólewie!
Ferdynand Głodzik, 10 november 2012
Jesienne słońce leniwie płynie
po nieboskłonie,
trzymam w objęciach dwie duże dynie,
patrzę łakomie.
W kulistych kształtach słońce maluje
wstydu rumieniec;
pyszni się blaskiem i zatrzymuje
głodne spojrzenie.
W miąższu soczystym bomba witamin
drzemie ukryta;
smakiem, kolorem, zapachem mami,
ach cucurbita!
Chłonę dyniowe słoneczne blaski,
zdobywam szczyty,
już mi niestraszne żadne zarazki
ni pasożyty.
Obdarzy ciepłem w jesienną słotę
cud botaniki,
Pomoże zwalczyć beta-karoten
wolne rodniki.
Sycę się miąższem, zatracam głowę
i cały płonę,
wysysam z pestek kwasy tłuszczowe
nienasycone!
Ferdynand Głodzik, 21 december 2010
Łańcuchy lampek dookoła;
choinka, bombki i prezenty;
w drzwiach sklepu wita mnie Mikołaj,
nie wiem czy nawet taki święty.
Promocji siła tajemnicza,
na raty radość i zabawa;
tylko kupować i pożyczać,
choć nie wiadomo skąd oddawać.
Reklamy kuszą tak jak magnes,
wszędzie ozdoby i bajery,
a ja innego czegoś pragnę;
ciepłej, domowej atmosfery.
Niechaj w nas wszystkich jednakowo,
z wnętrza serdeczny głos zawoła
i niech nie rani żadne słowo,
bo w naszych sercach jest Mikołaj.
Mówmy ze sobą prosto, szczerze,
niech się marsowy wzrok rozchmurzy.
Ja Mikołaju w ciebie wierzę,
chociaż już jestem taki duży.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0016absynt
24 november 2024
0015absynt
24 november 2024
2411wiesiek
23 november 2024
0012absynt
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek