Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 22 may 2017

Na dwie ręce

W dużym pokoju i łazience
dialog prowadzą obie ręce;
prawa obrusza się na lewą,
muszę chleb kroić, rąbać drzewo,
zmywać naczynia, parzyć kawę,
a ty przez cały dzień masz labę.
 
Stale urabiam się po łokcie,
a ty malujesz wciąż paznokcie,
włączasz się w to, co na dwie ręce,
poza tym nic nie robisz więcej,
do żadnej pracy się nie nadasz,
więc słuchaj mnie i nic nie gadaj.
 
Lewica zerka w prawą stronę:
skrajna prawico, hegemonie!
jeśli żyć mamy dalej w zgodzie,
to się tą władzą ze mną podziel
i przestań wreszcie robić chryję,
przecież to ręka rękę myje.
Gorzów Wlkp. 23.01.2017 r. 


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 11 april 2015

Drobiowy harem


Pewien gospodarz, zwolennik „agro”,
co chciał być zawsze blisko natury,
zbudował fermę całkiem pokaźną,
w której hodował szczęśliwe kury.
 
Najlepszą paszę dla nich zdobywał,
dbał o higienę, chronił od chorób,
lecz aby kura była szczęśliwa
w stadzie powinien być dobry kogut.
 
Nad tym gospodarz wciąż się mozolił
w trosce o szczęście serduszek kurzych,
bo choćby kogut był pracoholik,
całego stada nie mógł obsłużyć.
 
kiedyś koguta nawet sklonował,
aby kadrowe podwoić siły,
ale dwa samce zamiast pracować,
o dominację ciągle walczyły.
 
Niezdrowa była to sytuacja,
kury się nagle zaczęły pierzyć,
bo tam gdzie zbytnia rywalizacja,
codzienna praca zwyczajnie leży.
 
Ferma zaczęła popadać w marność,
jaj było mało, zmniejszył się utarg,
aż dnia pewnego na kurzym targu,
gospodarz kupił super koguta.
 
Wzorcowy ogon, grzebień i szyja,
a w swojej klasie dziób najostrzejszy;
piał głośno, czysto, miał dobry pijar,
czyli solidny „public relations”.
 
Gospodarz rzekł mu: znać w tobie siłę,
kury na fermie masz zaspokajać,
dbaj o to, aby były szczęśliwe
bo mają znosić mi złote jaja.
 
Płacę solidnie i terminowo:
ziaren złocistych czubaty przetak;
najpierw umowę dam ci śmieciową,
a z czasem może dostaniesz etat.
 
Ale pamiętaj, zachowaj miarę,
Oszczędzaj siły nim grunt rozpoznasz,
by opanować drobiowy harem,
porządny sobie zrób harmonogram.
 
Kogut do jutra nie czekał biernie,
pilnej roboty nie chciał odkładać,
migiem obsłużył drobiową fermę,
a nawet liczny drób po sąsiadach.
 
Kiedy się miało ku wieczorowi,
koguta niemoc chwyciła nagła,
w krzakach sekretnie  się usadowił
i leżał cicho jak skóra z diabła.
 
Gospodarz mocno się zafrasował,
zły był na siebie; com ja narobił,
wygląda jakbym go molestował,
mogą mi nawet zarzucić mobbing.
 
Zaczął koguta ostro strofować:
teraz żałuję, żem ciebie kupił,
pracę kazałem ci rozplanować,
skąd mogłem wiedzieć, żeś taki głupi!
 
Na tę przestrogę kogut się ocknął
i delikatnie pióra nastroszył:
jest tutaj wrona – nie mów tak głośno
bo mi tę zdobycz możesz wypłoszyć!
 
Gospodarz z pasją przydepnął peta
i nie ukrywał zdziwionej miny;
gdy na śmieciówce kroi się etat,
mocnym atutem są nadgodziny!
Gorzów Wlkp. 26.08.2014 r.


number of comments: 7 | rating: 7 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 11 february 2015

Pokuta

Wielebny Ojcze, pragnę spowiedzi,
czuję się grzesznym, wrednym brudasem;
w piątek na obiad nie jadłem śledzi,
ale niestety wstrętną kiełbasę.

Usprawiedliwień dla siebie nie mam,
budżet mój skromny, cienka wypłata,
w markecie była przystępna cena,
dałem się uwieść, skusił mnie szatan!

Chętniej bym kupił suma, lub dorsza,
łakomstwo zawsze było mym wrogiem,
uwielbiam ryby, ale co gorsza,
one niestety są bardzo drogie.

Zorientowałem się poniewczasie,
kiedy na sumie byłem w kościele,
lecz szczerze mówiąc, to w tej kiełbasie
mięsa naprawdę było niewiele.

Emulgatory lub wypełniacze,
chrząstki drobiowe, może słonina,
biję się w piersi, kajam i płaczę,
czy taka straszna jest moja wina?

Coś potem siadło mi na wątrobie,
miałem nudności, byłem jak struty,
przenigdy więcej tego nie zrobię,
chyba odbyłem już część pokuty.

Grzech mój wyznałem, błagam litości,
bo miecz boleści serce mi przeszył,
w naszej siermiężnej rzeczywistości
nawet się nie da porządnie zgrzeszyć.


number of comments: 4 | rating: 6 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 16 august 2014

Ogórek abstynent

(Przypowieść na sezon ogórkowy)

Rozparty na grządkach dojrzewa powoli,
poczciwą i miłą sercu jest rośliną;
jednak nie pomyśli żaden alkoholik,
aby z jego soków produkować wino.

Ogórkowym trunkiem nikt nie wypił zdrówka,
wie to każdy facet i każda niewiasta,
bowiem nie istnieje wódka ogórkówka
i nie funkcjonuje ogórkowy nastaw.

Nie ma w tym nijakiej ogórkowej winy,
ten jego mankament moją litość budzi,
nie może ogórek kurzyć się z czupryny,
ni w pijanym widzie bratnio zbliżać ludzi.

Mimo wieloletnich wysiłków pokoleń,
nigdy się w pradziejach nie zjawiła szansa,
aby mógł ogórek stać się alkoholem,
bo czymże by wtedy przyszło go zakanszać?


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 8 september 2013

Szczebrzeszyn


(Według Juliana Tuwima "Tomaszów")

 
 
A może byśmy tak najmilsza,
wpadli na dzień do Szczebrzeszyna,
może tam ciągle brzmieniem chrząszcza,
na wietrze szumi wątła trzcina?
 
Ten pomnik chrząszcza w centrum miasta,
co położone jest nad Wieprzem,
tam gdzie siermiężność szeptem szasta,
a ciszą szumi przaśna przestrzeń.
 
Więc może byśmy tak najmilsza,
wpadli na dzień do Szczebrzeszyna,
może tam ciągle brzmieniem chrząszcza,
na wietrze szumi wątła trzcina?
 
Wciąż słyszę poszum wątłej trzciny,
z którego wręcz Szczebrzeszyn słynie,
a ty się przestań na mnie dąsać,
lepiej mi zgrzewkę puszek przynieś!
 
Zdarzały się dziejowe burze,
wiał wiatr historii w Szczebrzeszynie,
kruszeją cegły w starym murze,
a Wieprz jak zawsze sobie płynie.
 
Chrząszcz przetrwał wichry,  brzmi jak dawniej
i niezłamana szumi trzcina,
więc może byśmy tak najmilsza,
wpadli na dzień do Szczebrzeszyna.
 
Jeszcze mi w uszach szum ten chrzęści
i nutka chrząszcza cicho brzdąka,
porozkładałem już na części
przemiłe nutki po wszech kątach.
 
I wyjechałem zostawiłem
brzmienia spisane w gruby zeszyt,
lecz przypomnienie sercu miłe,
i wszechpotężny dreszcz mnie przeszył!
 
A może byśmy tak najmilsza,
wpadli na dzień do Szczebrzeszyna,
może tam ciągle brzmieniem chrząszcza,
na wietrze szumi wątła trzcina?
 
Tam trzmiel nie brzęczy i nie kąsa,
choć zgrzewka puszek z nóg mnie ścina,
grzęźniemy wspólnie w chaszczy gąszczach,
a w uszach szumi wątła trzcina.


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 28 august 2013

Biesiekierz


(według Juliana Tuwima „Tomaszów”)
 
A może byśmy tak najmilsza,
wpadli na dzień do Biesiekierza,
czy pomnik stoi tam ziemniaka,
co wszem i wobec czas odmierza?
 
Obcokrajowiec wciąż unika
nazwy co w gardło mocno drapie,
choć swój zakończył pontyfikat,
nie  był tu wszak niemiecki papież.
 
A przecież jeszcze tak niedawno,
kiedy kobiety darły pierze,
snuły ciekawe opowieści
nad mrocznym miastem Biesiekierzem.
 
Tylko najstarsi pamiętają,
a zapomnieli już współcześni,
jak dzieje miasta się plątają,
jak bies siekierę tutaj zbiesił.
 
Choć wieki milczą już niestety,
echo w podziemiach dudni głucho,
bowiem niejeden tam heretyk,
przez grzechy swe się oblał juchą.
 
A przecież wszystko tam zostało,
choć wiele tablic czas rdzą przeżarł,
więc może byśmy tak najmilsza
wpadli na dzień do Biesiekierza?
 
Choć czas legendy dawno minął,
wspomnienie zawsze pozostanie,
w zatęchłej kruchcie jeszcze wisi
przeciwko mocom złym różaniec!
 
Kiedy ktoś tylko szpetnie zaklął,
albo nie zmówił kto pacierza,
to w Biesiekierzu już do karku,
bies swą siekierę mu przymierzał.
 
Chociaż grzesznikom w wiekach dawnych
we znaki dawał się Biesiekierz,
kto już odcierpiał czyn niesławny,
być może dzisiaj jest w niebiesiech.
 
Tam stoi zamek książąt dawnych,
jest dzwon gotycki, kościół, wieża
więc może byśmy tak najmilsza,
wpadli na dzień do Biesiekierza.


number of comments: 5 | rating: 4 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 9 june 2013

Reforma szachów


Mówicie o szachach, może to są bzdury,
ale jakieś dziwne mają te figury.
Warto im się przyjrzeć uważnie, ażeby
zreformować szachy pod nasze potrzeby.

Choćby taka wieża: stoi jak na straży,
wicie rozumicie to się źle kojarzy,
zaraz nam powiedzą te karły zaplute,
żeśmy się od świata odgrodzili drutem.

Albo nawet konik – popularny skoczek;
dwa kroki do przodu, jeden krok na boczek,
pozornie niegroźny, ale bądźmy ściśli,
czemu on tak skacze i co sobie myśli?

Goniec jest potrzebny, tu by się przydało,
żeby mógł on chodzić raz czarno raz biało,
spokojnie, dyskretnie, po cichu, na szagę,
mógłby nam się bardzo przydać taki agent.

Z hetmanem ten problem wygląda już gorzej:
po co nam figura, która wszystko może?
Do przodu, do tyłu, na ukos, na boki,
a zresztą, to relikt minionej epoki.

Pionków ma być dużo, nawet całe krocie,
tylko bym skasował to bicie w przelocie.
W przelocie, to może robić susy zając,
a niby dlaczego oni bić się mają?

Po co wieża, hetman, po co nam te konie?
Zupełnie wystarczą król, pionki i goniec.
My nie pozwolimy dmuchać sobie w kaszę,
mamy szachy inne, ale za to nasze!


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 10 march 2013

Roman

Po łacinie każdy Roman, to Rzymianin,
na codzienność patrzy chłodno i z dystansem,
romantyczny – choć nie widać tego na nim,
a ponadto Rzym uwielbia i romanse.

Niezbadane do tej pory to niestety,
czemu Romka tak pociąga miasto wieczne,
oprócz tego, uwielbiają go kobiety,
jak już którejś złamie serce, to skutecznie.

Kocha wolność, bardzo ciężko znosi przymus,
w swoich pasjach się zatraca całkowicie,
gdy ma jechać za granicę, to do Rzymu,
bo tam tylko może mieć konklawe życie!
Gorzów Wlkp. 08.03.2012 r.


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 15 february 2013

Wiersz z La Manchy


Początku nawet nie pamiętam,
co się właściwie wtedy stało,
chwila musiała być odświętna,
coś równocześnie w nas zagrało.
 
Lecz to niczego nie tłumaczy,
do dzisiaj tego nie miarkuję,
dzwoniłaś potem do mnie z pracy,
aby zapytać jak się czuję.
 
Na sukces nie mam wielkiej szansy,
trudno jest w siodle się utrzymać,
bo mi brakuje Sanczo Pansy
i narowisty mój Rosynant.
 
Czasem się smucisz, czasem śmiejesz,
dni płyną wolno i powszednio,
powiedz mi co się z tobą dzieje,
mnie przecież nie jest wszystko jedno.
 
Skoro we dwoje, to nie sami,
nie wiem skąd się to wszystko wzięło,
w codziennej walce z wiatrakami,
stałaś się moją Dulcyneą.


number of comments: 2 | rating: 6 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 12 january 2013

Przegrana partia


Gracz co go zowią „mistrz świata”,
ruchy dokładnie obliczył,
królowi zręcznie dał mata
i armię zmiótł z szachownicy.
 
Przegrany w meczu szachowym
z wojskiem się znalazł za bramą,
bo mu nie przyszło do głowy,
aby świętować przegraną.
 
Zgodnie z werdyktem jurorów,
zabrzmiała zwycięska salwa,
nikt nie kreował horrorów
i nikt nie krzyczał, że hańba.
 
Nikt nie powiedział zwycięzcom,
że są przestępcy, oszuści,
nikt nie postraszył ich klęską
i nikt się nie dał podpuścić.
 
Z przegraną partią tak bywa,
przecież nie robią nam łachy;
jak ktoś nie umie przegrywać,
niech się nauczy grać w szachy!
Gorzów Wlkp. 10.01.2013 r.


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 2 january 2013

Wirtualny łut szczęścia


Gdy się w mieszkaniu komórki dzwonek
echem odbija od ściany,
odbierz natychmiast,
zawołaj żonę,
chociaż to numer nieznany.
 
Zapewne jakaś super oferta, 
wieść o bonusach,  promocji,
czeka wysyłki
ciężka koperta,
za darmo, w ramach dobroci. 
 
Może wygrałeś główną nagrodę,
dostałeś pakiet darmowy,
lub możesz kupić
leczniczą wodę,
bez której trudno być zdrowym.
 
Choć plik banknotów kusi, szeleści,
czas i sumienie ponagla;
to się naprawdę
w głowie nie mieści;
pamiętaj – nie daj się nabrać.
 
Gdy głos w komórce dziewczęcy, młody,
twoje korzyści wylicza,
ty zanurz głowę,
do zimnej wody  -
nie musi być ta lecznicza.
 
Aby od losu nie dostać w skórę,
lecz z życia hojne brać dary,
nie wyłączajcie 
nigdy komórek,
a nade wszystko tych szarych!


number of comments: 3 | rating: 6 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 27 december 2012

Szachowa wigilia

Przed końcem roku król zatroskany,
zanim nastała wigilia,
zapragnął ludzki
być dla poddanych;
prawdziwy Pater familias.
 
Już balowało miasto pijane,
biesiadowały elity,
a król dopieszczał
swoich poddanych
oraz wypełniał im PITy.
 
Stał się łagodny oraz poczciwy,
służył pomocą konkretną,
aż wzrósł odsetek
ludzi szczęśliwych
oraz zwiększyła się dzietność.
 
Wieść popłynęła o nim daleko,
gdzie tylko księżyc i słońce,
tam szef niejeden,
chociaż dyrektor,
dla swych poddanych był ojcem!
 
Zniknęły blaski święta z ulicy,
gdy wytopiły się śniegi
i znów figury
na szachownicy
w równe stawiono szeregi.
 
Wrócił lud pionków do swojej pracy,
świadomy władcy humorów;
jesteśmy równi,
lecz nie jednacy,
aż do następnych wyborów!


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 26 december 2012

Królewskie szczytowanie


Gdy się skończyły boje szachowe
w popołudniową sobotę,
pod nieobecność
żony – królowej,
gońcem wysyła król notę: 
 
Królowa wyszła, nie ma jej w domu,
temat zatrzymał ją babski,
a my możemy -
tu po kryjomu -
urządzić szczyt państw arabskich.
 
Konik wyskoczy zaraz po flachę,
wspólnie walniemy więc halbę
bo dbam o nasze –
jakem jest szachem -
stosunki bilateralne!
 
Wnet popłynęły długie oracje
oraz biesiadne uciechy,
liczne fortele
i kombinacje,
że niech się schowa Alechin!
 
Wraca  królowa niespodziewanie,
przerywa ważką naradę;
na bladym niebie
majaczył ranek
- Już ja wam zrobię roszadę!
 
Sięga zza pieca masywną lagę
wywija ręką i krzyczy:
Pić ci nie wolno,
bo masz nadwagę
oraz początki cukrzycy!
 
Król wszedł na wagę smutny jak burak,
z ukosa zerknął na żonę,
bo wprawdzie z niego
ciężka figura,
lecz przy królowej jest pionek.


 
 
 


number of comments: 8 | rating: 6 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 1 december 2012

Konik i wieża

Jako prawią nam dzieje, tam gdzie liczne turnieje,
na szachowej dalekiej rubieży,
pośród pól czarno białych amor wysłał dwie strzały,
mały konik zakochał się w wieży.
 
Przy subtelnej zasłonie tors przybliżał wciąż do niej,
łeb zadzierał, zaglądał jej w oczy,
będąc drobnym głuptasem nie mógł objąć jej w pasie,
ale za to ją migiem obskoczył.
 
Ona lico rumieni, wzrok kieruje ku ziemi,
patrzy z góry – potężna, wyniosła,
będąc stanu wolnego, nie wiadomo dlaczego
zobaczyła przez chwilę w nim osła.
 
Konik siły przeliczył, strącił ją z szachownicy
i zaczęli się turlać po suknie;
- hamuj swoje zapędy, nie dosięgniesz mej głębi,
a ja lubię struktury wysmukłe.
 
Konik chodził jak struty wszakże nie był podkuty,
wielki wstyd go ze wszystkim ogarnął,
swoje szczęście ominął, potem pognał w dal siną,
ona stała się morską latarnią.
 
Wyjaśnienia już pora jaki z tego jest morał,
w bajce drzemie sentencja ukryta:
koniu wielce ochoczy – wyżej łba nie podskoczysz,
a jedynie wyciągniesz kopyta.


number of comments: 9 | rating: 10 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 28 november 2012

Gęgania gęgawe

W ciepły wieczór majowy, tuż po słońca zachodzie,
biała gęś dziób wychyla z kurnika;
zobaczyła pod studnią, gdzie przechadza się co dzień,
jak do balii podeszła gęś dzika.

Myśli sobie gęś biała: będę dla niej jak człowiek,
przecież za mną jest drobiu gromada,
chociaż ona gęgawa, gęsiowate my obie,
co mi szkodzi z dziczyzną pogadać?

Mówi zatem do gościa: mamy strawę na co dzień
i mieszkamy w cieplutkich kurnikach,
wy żywicie się same, nocujecie na wodzie
aby ustrzec się od drapieżnika.

Po co wam nad ubogą egzystencją się głowić,
nasze stado was przyjmie z ochotą,
wstąpcie w nasze szeregi, dajcie się udomowić,
lepsze to, niż tułaczka i błoto.

Odpowiada gęś dzika: nie chcę paszy treściwej,
genetycznie się nie dam zmutować,
nie dam pchać sobie w gardło lekarstw ani odżywek,
u was gęś ma być głupia, lecz zdrowa.

Nas nie kusi wasz kurnik ani pełne koryto
nie szukamy opieki ni łaski,
w przyrodniczych zasobach myśmy dziką elitą,
po was tylko gęgania i wrzaski.


number of comments: 10 | rating: 9 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 21 november 2012

Królewska gra


Po serii wojen i potyczek,
szachów królowa, czyli żona,
bacznie lustrując szachownicę,
mówi do męża hegemona:
 
Dziwnie w te szachy sobie gracie,
nie pokazałeś ekstra klasy,
a gdy przegrywasz, nieprzyjaciel
całą twą armię bierze w jasyr.
 
Robisz powolne krótkie kroczki,
jakże skromniutka twoja władza,
a pionki, gońce, wieże, skoczki,
rączo śmigają w te i nazad.
 
Gdy się trafiają jatki krwawe,
musisz mieć azyl i obronę,
a przecież tak na dobrą sprawę,
to ty tu jesteś hegemonem.
 
Na majestacie wciąż się skupiasz,
przesadnie dbasz o reputację,
jaka ja kiedyś byłam głupia,
ach moja matka miała rację!
 
Król dając prym prerogatywom,
rzekł idę dziś na starczą rentę,
aby uczynić cię szczęśliwą,
zostaniesz moim prokurentem.
 
Teraz królowej wolno wszystko;
zamiast przed wrogiem armii bronić,
biega po sklepach, targowiskach
i darmo skarb królewski trwoni.


number of comments: 17 | rating: 8 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 20 november 2012

Szachy na lachy


Bajka plecie się nowa: ongiś biała królowa,
ważna postać na polu szachowym,
gdy spojrzała ku słońcu, zakochała się w gońcu,
całkiem czarnym i czarnopolowym.
 
Głos narodu był twardy: wszak zdradziła swe barwy,
stary król nic niestety nie wskórał,
choć powtarzał na nowo: po cóż tobie królowo
 taka drobna i czarna figura?
 
Byli podczas wakacji  tam gdzie nie ma lustracji,
bo ich szczęście wciąż wątłe i kruche,
taka prawda zuchwała: przecież ona jest biała,
on niestety prawdziwym czarnuchem!
 
By ich miłość ratować kazał się przefarbować,
taka wielka uczucia jest siła,
ona była „ab ovo” kadencyjną królową,
a kadencja się wkrótce skończyła.
 
Mieli synów wspaniałych: szarych, czarnych i białych,
kiedy barwy ze sobą mieszali,
pośród wnuków na starość otoczyła ich szarość
i tak właśnie się zrodził globalizm.


number of comments: 7 | rating: 7 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 19 november 2012

Wolne pionki


Po długiej bitwie na szachownicy,
gdy oddział wojska poległ strudzony;
wszyscy dowódcy i wojownicy,
a ocalały dwa wolne piony.
 
Zjaśniało niebo, odeszły chmury,
jeden z kompanów wyjął pół basa;
już nam niestraszne ciężkie figury,
teraz możemy zdrowo pohasać.
 
Żadne tchórzostwo się ich nie ima,
wypijmy stakan więc samogonu,
musimy zgodnie razem się trzymać,
by pion odchyleń nie miał od pionu.
 
Idźmy ochoczo do nowej ery,
wolność jest darem i ma swój urok,
pól teraz mamy sześćdziesiąt cztery,
każdy z nas będzie ciężką figurą.
 
Już poza nami jest dola harda,
niech brzmią fanfary, niech świeci słońce,
wreszcie możemy zdrowo się nagrać,
bośmy są piony samogrające!


number of comments: 1 | rating: 6 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 18 november 2012

Cud dieta


Stała w uczuciach, przykładna żona,
smukła i całkiem niebrzydka lama,
małżeńskim życiem wielce znudzona,
mówi do męża hipopotama.
 
Wiecznie pracujesz na nocnej zmianie,
choć przyzwoitą przynosisz kasę,
och mam ja z tobą boskie skaranie!
Wstyd się pokazać z takim grubasem.
 
Nasza codzienność nudna szalenie,
wielkie brzuszysko już mnie nie kręci,
a twoi bliscy krewni „walenie”
są rzeczywiście strasznie walnięci!
 
Gdyśmy ostatnio byli na wczasach,
cały dzień bykiem leżałeś w wodzie,
a ja bym chciała jeszcze pohasać,
używać życia i czuć się młodziej.
 
Wczoraj swym cielskiem złamałeś ławę,
tyjesz przez święta i w dni powszednie;
mówisz, że jadasz wyłącznie trawę.
Kto się nabierze na takie brednie?
 
Mąż odpowiada: każesz mi pościć,
ilość zjadanych kalorii zmniejszyć;
gdybyś ty miała więcej krągłości,
pewnie przy tobie byłbym szczuplejszy.


number of comments: 10 | rating: 13 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 17 november 2012

Wieża i goniec


Pewnego razu potężna wieża,
co swoim szczytem dosięga słońca,
po szachownicy idąc obrzeżach,
postanowiła zaczepić gońca.
 
- Ja idę prosto w bok lub do przodu,
czasem się cofam by złemu radzić,
a ty po prostu jesteś lekkoduch
i się na szagę lekko prowadzisz.
 
Dobrze, że sporo zażywasz ruchu,
unikniesz tuszy i nadciśnienia,
lecz bądź stateczny ty uparciuchu
i tak pozycji często nie zmieniaj.
 
Wnet go skusiła swymi wdziękami
i była dumna z takiej zdobyczy,
jej czar i powab wręcz go omamił,
zatem jak jamnik chodził na smyczy.
 
Stał się potulny, wiernie jej słuchał,
chociaż z niej dęta była figura,
aż się nareszcie zerwał z łańcucha,
by w dzikie pola migiem dać nura.
 
Niechaj ten morał będzie nauką
latem, jesienią, zimą i wiosną:
kto całe życie chodził na ukos,
nigdy nie zechce już chodzić prosto.


number of comments: 15 | rating: 16 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 16 november 2012

Pionek i skoczek

Przypatrywał się pionek kiedyś konikowi:
pokonuje tor przeszkód, chociaż droga śliska,
jednym susem na przełaj, to ci karierowicz!
Przeskakuje figury oraz stanowiska.
 
A ja mogę iść tylko jeden krok do przodu,
gdy dowódca rozkaże – zwykły szeregowiec,
oj miewałem tęsknoty do skoków za młodu;
jak do pola przemiany bez zadyszki dobiec.
 
Kiedy pionek bystrego skoczka obserwował,
jak skacze przez poletka wyki i łubinu,
on już kilka poważnych figur zbajerował,
To jest ten, co potrafi być człowiekiem czynu!
 
Dumnej wieży wyniosłej zaplątał warkocze,
spłoszył gońca szybkiego z połaci rajgrasu,
dwa poletka do przodu, jeden krok na boczek,
po czym migiem zawrócił i czmychnął do lasu.
 
Pionek marzy, by wkrótce być ciężką figurą,
kiedy dobrnie nareszcie do pola przemiany,
skoki rączych koników podobne kangurom,
co przeważnie wracają z pustymi torbami.


number of comments: 12 | rating: 11 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 15 november 2012

Ciężki pionek


Pewnego razu na szachownicy,
piony będące lichej postury,
w powszechnej zwarły się koalicji,
by zablokować ciężkie figury.
 
Wszystko dograne i obmyślone,
ważna narada trwała do rana,
niestety jeden skuszony pionek
z tej koalicji im się wyłamał. 
 
Ktoś mu obiecał, że będzie górą
i bajerował:  pionku kochany!
Wkrótce się staniesz ciężką figurą,
z nami do pola dojdziesz przemiany.
 
On się dał nabrać na tanie plewy,
robił imprezy, zapraszał gości,
zjednywał pionków prawych i lewych,
choć ciężki raczej miał tylko dowcip.
 
A gdy nadeszła pora przemiany,
sojusznik wyłgał się z obietnicy,
pionek niestety stał się przegranym
i goniec sprzątnął go  z szachownicy. 
 
Mądrości z bajki  dawno wiadome:
dla tych maluczkich i dla tych z góry,
dopóki jesteś zwyczajnym pionem
lepiej nie zgrywaj ciężkiej figury!


number of comments: 14 | rating: 7 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 14 november 2012

Denne zboczenie

Mama ryba, stara flądra,
by strzec córkę od zagłady,
doświadczona oraz mądra,
daje jej praktyczne rady.

Ukochana ma płastugo,
wszakże już nie jesteś larwą;
pragnę abyś żyła długo;
spróbuj wiedzę tę ogarnąć.

Twe zboczenie płastugowe
sytuację ci upraszcza:
wywal na wierzch ciemną stronę,
by maskować się i spłaszczać.

Tam gdzie słońce blado świeci,
gdzie żeruje twa rodzina,
rzadko docierają sieci;
tego dna się zawsze trzymaj!

Nie daj nabrać się na plewy,
żyj spokojnie, dno pogłębiaj,
leż na boku raczej lewym,
zmieniaj kolor, czyli ściemniaj.

Żarcia szukaj tam, gdzie płytko,
brzuch napełniaj, gdy zmrok zapadł,
a tłuściutką będziesz rybką;
wtedy łatwiej się nachapać.

Dyskusjami nie kuś losu;
ród nasz wtedy przetrwa wiecznie;
ryby wszak nie mają głosu.
Na dnie zawsze najbezpieczniej.


number of comments: 6 | rating: 8 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 13 november 2012

Wracajcie

Dni wiosenne są coraz to dłuższe,
słońce żwawiej gna mgły o poranku,
czas najwyższy pomyśleć o jutrze,
pora wracać do kraju, bocianku!

Dzień się coraz to wcześniej zaczyna,
zatem pakuj już kufry, walizy,
kraj ojczysty, a także rodzina,
ciągle czeka na twoje dewizy.

Bo to my, wędrownicy podniebni,
zwiastujemy im wiosnę i ciepło,
dziś jesteśmy tam bardzo potrzebni,
bo w Ojczyźnie za mała jest dzietność.

Ciągle wieszczą nam to ocieplenie,
nie będziemy za morza już latać,
lecz spokojnej starości pragnienie,
wydłużyło się znów o dwa lata.

Rozwijajmy szeroko swe skrzydła,
choć prognozy giełdowe są słabe,
powracajmy, niech mrok się rozwidnia,
bo musimy zjeść jakoś tę żabę.


number of comments: 9 | rating: 15 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 12 november 2012

Nielot z polotem


Mówi orzeł do strusia: jestem panem przestrzeni,
na sztandarach panoszę się dumnie;
ty niestety jedynie możesz dreptać po ziemi,
jesteś nielot i fruwać nie umiesz.
 
Struś powiada: nie umiem i się tego nie wstydzę;
któż cię dojrzy jak chmury przebijasz?
Prawie każdy wyborca dzisiaj jest krótkowidzem,
to dlatego ja lepszy mam pijar.
 
Pewnie czasem widziałeś jak stroszyłem swe pióra,
i dla hecy biegałem dość żwawo,
Lud uwielbia igrzyska, zatem wołał mi hura!
A bywało, że nawet bił brawo.
 
Na dodatek wiadomo, żem największym jest ptakiem,
wokół mnie zwykle sporo jest szumu,
nasze szanse wyborcze nie są zatem jednakie;
bo mam większe poparcie wśród tłumów.
 
Nie wiadomo czy orzeł coś się z tego nauczył,
poszybował z wichrami w zawody.
Na fruwaniu w przestworzach raczej się nie utuczy.
Dziś jest ważne by dobre mieć chody!


number of comments: 9 | rating: 11 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 11 november 2012

Żółwim krokiem


 
Stary żółw ojciec mówi do syna:
już się dość dawno wyklułeś z jaja,
dorosłe życie pora zaczynać;
powoli będę cię przyzwyczajał.
 
Na drodze trzymaj się pasa ruchu,
niech linia ciągła będzie jak miedza.
Żadnych słuchawek nie trzymaj w uchu,
jeśli nie musisz, to nie wyprzedzaj.
 
By długim zdrowym życiem się cieszyć,
kiedy wypijesz, w auto nie wsiadaj!
Przestrzegaj znaków, przepuszczaj pieszych,
a nie namierzy cię nigdy radar.
 
Gdy wolniej jedziesz, zajedziesz dalej,
czy furę starą masz, czy też nową;
nie łam przepisów ani nie szalej,
trudne manewry wykonuj z głową.
 
Jedź równym tempem, jakby na spacer,
przepuszczaj przodem tych, co się spieszą;
niech sobie jadą, miej ich w kloace,
ja całe życie chodziłem pieszo.
 
Po wielu śmiałkach - żółwiowa zupa,
bo poszarżować chcieli dla hecy,
na nic się zdała twarda skorupa,
nerwy ze stali i mocne plecy!


number of comments: 10 | rating: 10 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 11 november 2012

Walka

Wieczór zapada, miasto zasypia,  
puste ulice,
a ja przed sobą mam przeciwnika
i szachownicę.
 
Siedzi i milczy jakby na przekór
zwierał szeregi;
patrzę na jego twarz bez uśmiechu,
liczę mu piegi.
 
Rzadko przesuwa ruchem figurę
na szachownicy,
a mnie koszmary dręczą ponure,
myślę o niczym.
 
W jego postaci moc się ukryła
nieodgadniona,
taki, co walczy i nie przegrywa,
jak go pokonać?
 
Przeliczam w myślach wariantów krocie
Szukam sposobu
Płyną godziny jak dożywocie,
z klęską dla obu.
 
Krażą w umyśle kłębiaste chmury,
przebrałem miarę,
mylą się czarne, białe figury,
wszystko jest szare.


number of comments: 18 | rating: 13 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 10 november 2012

Bezkrólewie

Wyszły figury z pudełka nocą,
po szachownicy zaczęły hulać;
tłuką się, tańczą, harcują, grzmocą,
prawie w komplecie, ale bez króla.

Król cicho drzemie w złotej komnacie,
odgłosów ludu swego nie słyszy,
marszałek dworu śpi na etacie,
gdy kota nie ma harcują myszy!

Zakosztowały lepszego świata,
ugięły karku ciężkie figury,
hetman z pionkami zaczął się bratać,
goniec przegonił burzowe chmury.

Skoczki, co dotąd jak ślepe konie,
wielkie połacie musiały orać,
objęły wzrokiem rozległe błonie,
bo wyzwolenia nadeszła pora.

Precz poszły bójki i krwawe jatki,
nie było wojen ni upokorzeń,
nastały dużo niższe podatki,
pola szachowe obsiano zbożem.

Nagle zechciały zagrać w warcaby,
zebrały głosy w chóralnym śpiewie,
już żadna przemoc nie da nam rady,
ach jakie piękne jest bezkrólewie!


number of comments: 5 | rating: 10 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 10 november 2012

Cucurbita pepo

Jesienne słońce leniwie płynie
po nieboskłonie,
trzymam w objęciach dwie duże dynie,
patrzę łakomie.
 
W kulistych kształtach słońce maluje 
wstydu rumieniec;
pyszni się blaskiem i  zatrzymuje
głodne spojrzenie.
 
W miąższu soczystym  bomba witamin
drzemie ukryta;
smakiem, kolorem, zapachem mami,
ach cucurbita!
 
Chłonę dyniowe słoneczne blaski,
zdobywam szczyty,
już mi niestraszne żadne zarazki
ni pasożyty.
 
Obdarzy ciepłem w jesienną słotę
cud botaniki,
Pomoże zwalczyć beta-karoten
wolne rodniki.
 
Sycę się miąższem, zatracam głowę
i cały płonę, 
wysysam z pestek kwasy tłuszczowe
nienasycone!


number of comments: 10 | rating: 12 | detail

Ferdynand Głodzik

Ferdynand Głodzik, 21 december 2010

Jest Mikołaj

Łańcuchy lampek dookoła;

choinka, bombki i prezenty;

w drzwiach sklepu wita mnie Mikołaj,

nie wiem czy nawet taki święty.


Promocji siła tajemnicza,

na raty radość i zabawa;

tylko kupować i pożyczać,

choć nie wiadomo skąd oddawać.


Reklamy kuszą tak jak magnes,

wszędzie ozdoby i bajery,

a ja innego czegoś pragnę;

ciepłej, domowej atmosfery.


Niechaj w nas wszystkich jednakowo,

z wnętrza serdeczny głos zawoła

i niech nie rani żadne słowo,

bo w naszych sercach jest Mikołaj.


Mówmy ze sobą prosto, szczerze,

niech się marsowy wzrok rozchmurzy.

Ja Mikołaju w ciebie wierzę,

chociaż już jestem taki duży.


number of comments: 1 | rating: 9 | detail


10 - 30 - 100  




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1