zingara, 5 february 2018
/wychodzę na zewnątrz, a ty mnie sprzedaj
lub schowaj głęboko,
bo tylko śmierć powinna być naga/
duszę się między nocą a dniem,
wchłaniam z obrzydzeniem ostatnie
iskierki palącego światła
układają się warstwami
(drobinki przekleństwa i szaleństwa)
jak bóstwo pozbawione metafor
a przecież powinno być tak cudownie
gdy mój cień odbija się w twoich oczach
zamieram broniąc się od oparzeń
i nie można wykonać rekonstrukcji
zastygłych plam na twarzy
zingara, 5 march 2018
jest taka pora roku, którą nazywają przesileniem,
napisałam o niej wiersz.
wiersz o bliźnie na twarzy
- przekleństwo wyryte na ciele
żadnym tam tatuażem.
znienawidzona rozkosz nie jest rozkoszą, gdy
zakładam maskę, nie zauważając przychylnych istnień.
wiem - głupota, lecz
ciągle słyszę odgłos przeklętych stóp.
w realu ściska w podbrzuszu — ból połączony z
czerniną wypełniony człowiekiem z przeszłości.
powraca, żyje.
zingara, 6 march 2018
powinnam zacząć uczyć się chodzić,
a tymczasem wrastam
niczym klujący chwast - lśni
i rodzi fioletowe kwiaty
usychają. choć ścierwo,
kaleczy paznokcie
przyozdabiam czerwonymi
perełkami - odpadają
tocząc się po podłodze
możesz zatrzymać.
bo nic tak nie boli jak
szyderczy śmiech
zingara, 24 february 2018
Wpadam do studni, pitna woda staje się mętna. Pochłania mnie,
centymetr po centymetrze, czuję jej strach, a przecież, to ja
powinnam uporać się z przeciwnościami, które tną
na oślep.
Tymczasem, nieistniejąca studnia pożera moje ciało, wchłania
myśli, marzenia, dając w zamian mrzonki. Uciekam. Czuję
pod stopami kryształki lodu. Kruszą się pod ciężarem.
Oślizgłe, a zarazem piękne, wskrzeszają
to znów zanikają. Niczym sen
zanurzony w fekaliach.
zingara, 3 february 2018
nie chcę wchodzić do twojego świata
na oślep, bazgrać czerwienią po ścianach
gdy witam solą i chlebem każdy prześwit
ustawiam stoły. dwanaście talerzy bez dna,
wychodzą z nich twarze. spojrzenia
z których wypełza lęk (zmarłych dusz)
pochłania przecinając żyły
a ja nieśmiało uśmiecham się do grzechu,
do pokuty - dziesięciu przykazań,
szukam resztek tatuaży na twoim ciele
i wznoszę toast za zgorzel w ustach. płonie
nie ma szans na zmartwychwstanie
zingara, 11 february 2018
/wszechświat, tam należałoby umieścić
ciężar w którym wylęgło się paskudztwo/
przybliżam błękit, choć bezchmurne niebo
nie wystarcza.
to żyje we mnie wyostrza obraz
zatrutego powietrza - wciąż zakłóca zaklęcia,
przenika przez sukienkę miota
obolałe ciało.
dogorywam jak
ofiarne zwierzę przywiązane do pręgierza.
zingara, 14 february 2018
noc bez księżyca
przebudzeni drapieżcy
grają w ruletkę
stawiam na czerwoną czerń -
barwy cichego świtu
----------------------------------
noc bez księżyca
przebudzeni drapieżcy
grają w ruletkę
zingara, 14 february 2018
„miłość to okropne słowo, prawie wulgaryzm”
Florian Konrad
nie pozostanie tylko nazwą
stworzona z cząstek formuje
synonim
przeistacza w ludzkie kształty
udając ślepca - wróżbitę – który wskrzesza
z popiołów „cud”
budzi wstręt króluje
stając się szkieletem pragnącym
utrwalenia w powieści
zingara, 24 february 2018
jestem wcieleniem nieobecnych,
pachnę weną, gdy widzimy się
w zacisznym zaułku śni nam się nagość
płonie niczym perfekcyjna rzeźba,
odbija się w oczach, tylko po to,
by spaść kwaśnym deszczem
a przecież można prościej,
wystarczy napisać baśń
w której nie zabraknie treści.
zingara, 14 february 2018
wojna, wojna mruczy Józef, nie pogrzebią
polskości, pojedziemy na wschód
szybko szybko, nic nie zabieraj,
laleczkę i walizki dowiozą
obiecali - litościwi
zobacz tatko, pomylili wagony
bydlęce! a rampa przeładowana
/nie bój się Heluś/
każdego dnia będzie luźniej,
śnieg przykryje zamknięte oczy
nasyci
później tylko odkryte ciężarówki
zawiozą nas w białą krainę,
nie patrz na zamarznięte ciała
tam raj.
"Kropka sześć" nazwa "osady" gdzie zamieszkiwali zesłańcy
zingara, 7 february 2018
popatrz, rozbierają ciebie obnażając intymność,
a ty nic, tylko gapisz się, tym swoim smutkiem,
grzebiesz w śmieciach, sortujesz.
w dziurawych sandałach idziesz krok
za krokiem, zdziera się polskość.
zobacz: ona wciąż patrzy. dumna.
korona się chwieje, a ciebie rozbierają
ze słów.
woda nabrana w usta jeszcze nie dławi,
obyś zdjął kajdany, zanim obudzisz się
w ciemnościach.
zingara, 25 february 2018
latem. Edith Piaf śpiewała,
a może to ja - na szczycie końca świata
wiatr miał smak zielonej mięty.
tworzyła się poezja. Łapałam blask dłońmi,
on patrzył i patrzył mówiąc - moja wenus.
świetliki wiły aureolę.
puch. każdego dnia coraz więcej,
więcej.
poszarpane pióra posklejałam mąką
- amnezja upchana w jednorazową torebkę.
chwilo trwaj.
wyschnięta między wersami
pozostanie pyłem.
zingara, 19 february 2018
z dedykacją dla siebie samej
jestem echem muzyki Chopina
— uwerturą napisaną w chmurach
łączę akord z akordem (melodia ciężka
przyozdobiona szarfą z napisem lub bez)
porwie, rozbije w drobny mak jaskrawe barwy
uniosą się wysoko jak mgła
nie! to nie mgła pokryje moczary,
tylko stłumione głosy
i szlochy spadających liści
- coraz mniej nocy z nocy
zingara, 13 february 2018
/gdyby można było się wyrwać z tego miejsca,
pospacerować boso po piachu, potem usiąść
na trawie i zanurzyć dłonie w rzece. zniknąć/
dryfuję. staję się małą czarownicą
rekwizytem permanentnego pamiętnika
- rośnie ból!
słodki ból rozprasza się niczym akord
i bezdomnie wpisuje, w to wszystko
pozostanie czułym (nic), bo tylko tam,
można ujrzeć połacie niewidzialnego brzegu.
jakby nie miał prawa, istnieć
w miejscu, gdzie dominuje mgła,
wyciszone muczenie krów i resztki
zapachu siana stają się kruchą ekspozycją
zingara, 7 february 2018
/jestem kochanką czystego powietrza/
dobrze wiesz, że nic więcej się nie liczy,
wystarczy byś zapragnął
światła
będę tutaj, błyszczę jak lawa
zbyt gorąca dla zwykłego śmiertelnika
twój dotyka sprawia,
że pozostaję permanentnie kochanką,
wcielam się w dzień, wchłaniam w noc,
nie odchodzę o świcie
zapragnij a przymknę oczy,
zatrzymam wymarzoną postać na zawsze,
po wieki nieokiełznane inferno
ponieważ jestem kochanką ciepłego powietrza,
nic mnie nie powstrzyma, spłoniemy na stosie
inkwizycji, iskry zniszczą nienawistną gawiedź
jad - zastygnie na językach
zingara, 7 february 2018
jeszcze mury są gorące od prześwitów
- krew z krwi (tej najgłębszej, obecnie zaschniętej)
błyszczy na ścianie (cudne malowidło!)
da się ją słyszeć, niczym piosenkę
w popękanych żyłach płynie obłęd,
jakże słodki - rota zawinięta
w zeschłe liście (nie marihuany,
to uczucie najpiękniej celebruje się na trzeźwo)
kochamy patos owej piosenki,
jej podniosłość będącą tylko dla nas
śpiewaj hymn, kochanie
podczas wznoszenia barykad
Florian Konrad i Ewa Kosim
zingara, 23 june 2018
/zło tkwi w korzeniach
za głęboko by wyszarpać dłońmi /
nie mebluj mojej twórczości
- powiedział chłopak od mroku
wtulamy się w dawne czasy
w noc w której zieleń została przykryta słomą
wystarczyło wziąć zapałkę i podpalić
nie pytając o śmierć spletliśmy oddechy
tworząc wspólny portret
chciałabym namalować lub napisać
- zobacz kochany:
słońce gubi promienie, schwytajmy
kryształki i przenieśmy za stodołę.
rozkwitną rośliny bez korzeni
a rozsypane szkiełka
zespolą się z jasnymi barwami
nowej baśni. spiszmy ją szybko
różowym atramentem i nie wsłuchujmy się w ból
który przesłania grafitowe niebo
drażni nasze ego stworzone z mikroświatów
fetuję
jest to diabelnie podniecające
zingara, 13 march 2018
kiedyś ze stali tworzyliśmy koronki,
zaciskając dłoń w dłoni.
spoza zardzewiałej
kraty rodziły się stokrotki.
rozśpiewaj mnie,
zagraj na zmarszczkach.
wejdź i przeszyj zimnem,
bym mogła poczuć ciepło.
zingara, 23 march 2018
nie wraca to co było,
choć puszcza wciąż cała we krwi,
kwiaty i motyle utrwalone tylko na obrazie
a przecież pochodzimy z jednej wioski
z jednej bieli lub czerwieni
jak wolisz. reszta dni kaleka
niczym złudzenie przyklejone
do czarnej chmury, pozwala
dotykać zdjęć
oślepiając brzozowe krzyże
– bezimienne, nieme
zingara, 23 may 2018
/opisz mnie niczym amnezję,
później zaszyj w ustach pomyleńców/
ukrzyżuj, a spadnie grad zmieszany
z solą i octem, oczyści rany
matka ziemia krzyczy,
wyjmuje i wbija gwoździe,
krew nie tryska.
więc, dobij; bo wróci martwe,
kiedy wyschnie grób
zingara, 25 february 2018
Wiersz napisany wspólnie z Florianem - dziękuję CI (myślałam że zaginął w akcji)
fosforyzacja. po bezkresnych korytarzach
porusza się płomień. blask,
człekokształtny
uważaj, mogę spalić.
nawet się nie spostrzeżesz
kiedy palce wnikną wewnątrz
- grozi półpoważny mężczyzna
manekin poruszający niewidzialne
motyle
błądzimy obaj po zakamarkach
jakbyśmy byli tylko wytworem wyobraźni
nie istniało nic poza (ogień plus ogień - i wychodzi biel)
wiem banał, ale gdy wstaje ranek,
wydobywają się niezrozumiałe okrzyki
zingara, 6 february 2018
Gdzieś na strychu rosną wiersze,
kamienie wygładzone przez wiatr.
Za oknem jesień rozmarzona
w rękopisach miesza słowa.
Straszy deszczem - dno.
Chcę zasnąć, lecz świt przeszkadza.
W oddali bijący dzwon.
To już balast.
zingara, 12 march 2018
nie chcę milczeć niczym owce, powstałeś
w głębokich bliznach / strach,
albo zalążek piękna - nie sposób określić/ czym będziesz,
w bezkresnej ciszy wynurzasz się z piekła
kiedy martwe morze załamuje światło
budujemy miasta i wnikamy w nie
głosząc ewangelię stajemy się jak ten
ołowiany ślepiec - bzdura powiesz:
wszechświat wisi na włosku,
a nasz bóg pociera kamień o kamień.
zingara, 24 february 2018
rdzawe kwiaty i obłęd który
penetruje ciało, obdziera ze skóry
nuci z przymkniętymi oczami
pieśni o przemijaniu. uciekaj
fałszują instrumenty
jak rozszarpane zwoje,
moje-twoje. kochanków
w środku jesteśmy jednością.
dzieje się tak pod wpływem
utkanych obrazów, powstają
i znikają w doznaniach
w rozplątanych koronkach,
utykam i potykam się zakładając
na szyję obrożę - wykuta z diamentów
zdejmij i ciśnij w otchłań
zingara, 6 february 2018
/życie spocznie na dnie butelki,
kiedy szczęście pozostanie szkieletem/
popatrz kochanie: świat zawirował
kręci się według psalmu,
wznosi niebo lecz gdy odpada kawałek
po kawałku
zamienia w herb. (zgadniesz?)
– on przebacza dając owoc
zabawia się z istnieniami. po czym karci
cienkim pejczem rozjaśniając ciemność
w oddali - rozbrzmiewa kolęda.
śnieg chwilowo przykrywa grzech,
a ty klęczysz – bo narodził się ten
który trzyma jarzmo w dłoni.
zingara, 28 february 2018
O! Ta to ma znów szczęście,
zaprosiła się na zaplecze restauracji,
pogoniła kota. Szybsza.
Mieszka jedną aleję dalej. Zamelinowana.
Moją w zeszłym roku zlikwidowali i tak się miotam,
pozbieram kilka kartonów. Popatrzę.
Nieraz potelepię, gdzieżby tam z zimna.
Ogólnie to nie jest źle, bo i łaźnia w pobliżu,
lecz kto by z niej korzystał tylko problem.
Wiesz! Na perfumy trza wydać,
a te kilka groszy to na podtrzymanie ciepła.
W sumie to mam spokój, bo widzisz, teraz
za ludźmi cień nie nadąża, powiedzieć
tylko potrafią biedny, znów sztywny.
Jaki tam ze mnie sztywniak.
Gibki jestem.
zingara, 13 february 2018
Tego dnia było tak słonecznie, ani jednej chmury,
tylko coraz ciszej.
Ciszej.
Jakżeż chciałbym zamienić się
z kwiatami jaśminu - nie drżały.
Panie. Strach widziałem przez szpary stodoły
- bezszelestne wołanie do Boga.
Wyciągając go za czarną czuprynę,
kopać dół kazali
- dwunastoletnie dłonie krwawiły.
On kopał i kopał. Dla siebie, dla nas,
a my klęczeli, klęczeli - wpatrzeni.
Panie Boże, zmiłuj się nad nami
i nad nim, przecież on tutejszy
- jeden świat.
zingara, 2 march 2018
/kładziemy się w kwiatach,
wchłaniając mdły zapach/
oddalmy wszechświat obsypany popiołem
(jesteśmy żywiołem którego
nie sposób okiełznać)
wije się niczym ślepy wąż wnika
w zamazane lustra
pochłaniając słowa nie z tego świata,
gdy zamiera krajobraz wraz z magią
nasz czas kokietuje
nie pozwala zapomnieć
o miłości bez dachu nad głową
i to nie jest psalm
dla wtajemniczonych - śpiewany głośno
pulsuje w ciałach. bezszelestnie
zingara, 13 february 2018
płonie wioska a ja na firmamencie
widzę dziwne znaki
wtapiają się w głąb obrazu
kłują strzałki skierowane
w ludzkość (spokój i cisza)
wydaję się być pokorna
gdy niebo obnaża
miejsca poryte mgłą.
unoszą nas w swej dziwaczności
paranormalne sentencje
wyślizgują się z dłoni,
a mimo to powracają
jak zmutowane kwiaty
wyrastają na zgliszczach
róż wchłania popiół gdy rodzi się pieśń
głaszczsz pod włos, kochanie
karmisz trucizną
stając bezczelnie, twarzą w twarz
czuję wówczas, że nasz dom
to elektrownia
nieogarnięta jeszcze tragedią.
zingara, 14 june 2018
później poszukaj wnętrza,
tam drzwi niczym ramiona,
otworzą się w wytartych wersach
pomieszałam wszystkie sny.
uczucia i myśli, wciąż wirują -
wabią dźwiękami wchodzą we mnie
uderzają niczym fale jedna za drugą.
wsłuchuję się w nic - nie słyszę,
bo należę do innego
czasu, mimo że tam jest tłoczno
nie trzeba czekać. przecisnę się przez kamienną
klatkę i porozrzucam niewysłane świąteczne kartki.
przeterminowane pozytywki
a ktoś dorzuci zapałkę i zmieni cały ten syf
w martwy pejzaż. jeśli potrafisz odliczaj czas,
lub połam wskazówki zegara
następnie odwróć wzrok
i nie szukaj w pogorzelisku mojego imienia
zingara, 9 february 2018
znów pada, a ty piszesz powieść
– wymyślone postacie
błądzą między wersami
niektóre czekają w pogotowiu,
by wgryźć się w senność.
odpływam w twoich ramionach,
odnajduję się w nich
ja - jeden z cudów świata
ty - wybierasz sentymentalną podróż
rozpal ognisko a pochłonie
abstrakcję namalowaną na czerwonym
dywanie
rozbrzmi akord motyla i ćmy.
zingara, 30 may 2018
na ostatniej kartce zapisałam genialną myśl,
uśmierzyła ból
nieśmiałość i czystość zjednały się z nocą
(po wieloletniej walce nadeszło zespolenie
najdoskonalszy rozejm)
podwijaliśmy mankiety, by odsłonić
nasze malutkie stygmaty
stanowiły wabik
krew - wystawiona na pożarcie wilków
myśleliśmy o symbolach
które wykraczają poza duchowość
na przykład takie wytatuowane hieroglify - niby nic,
a jednak - ogień w nich, tęcza i zdrój.
albo zielone ogniki wtopione w pergamin
zachłannie pochłaniały przestrzeń, można by rzec
wgryzały się w idealną strukturę.
znaczenie - czyste jak biel
która przybrała kolor popiołu
podałeś pióro z wyschniętym atramentem
nic z tego
nie zabazgrzę ani jednego przeklętego słowa
na swoich prochach
zingara, 12 february 2018
/pozostaną w pamięci tylko
ledwo słyszalne szepty/
niczym artysta posklejałeś z kartek papieru
dojrzałe marzenia. ubogacone
z powplatanymi wewnątrz szczerozłotymi
nitkami - tworzą sieć. relikwie.
co prawda najtrudniej otworzyć
ciężkie powieki w dniu zwycięstwa
lub przekleństwa, lecz co za różnica,
kto gasi światło.
w naszym kokonie skryły się kwiaty i osty.
zingara, 24 march 2018
dla R
/rośnie w nas uczucie,
choć ćmy utknęły miedzy szybami/
szaleństwo - pełne ciemności chwyta
w ramiona resztki snu pękają
ciężkie powieki i rozgrzane usta
płoną, niczym papierowy księżyc
rozebrany ze złudzeń
spada kaskadą
złotych pyłków rozkwita nagość
wystarczy dobrać synonimy
by czerwona koronka
oplotła astralne ciała
chcesz?
pogapimy się na siebie, syci.
zingara, 2 march 2018
wariatka, zmieniła się za bardzo
mówią o niej pisareczka
od demonów i obrazów
wchodzi w tekst
płoną litery z nadmiaru tuszu
- płodna, pełna tajemnic
odbarwień
i nie wie co jest lepsze
popiół czy pożar
w obcej przestrzeni
chcąc nie chcąc obnaża lustra
zingara, 4 march 2018
kiedy chmury malują grafitowe serduszka
zgliszcza zastygają w spojrzeniach
niczym oziębłe płomyczki zawinięte w pergamin
w istocie - przykro patrzeć
ostatnie witraże przybierają kształt
rozpadającego się grobu
po bezdrożach wałęsa się poplamiona pamięć
zacierając za sobą ślady siarczystego mrozu
zingara, 28 june 2018
fotka. ciała między chwastami -
mlecz i pokrzywa. zakładam rękawiczki
i zamazuję czarną farbą ( pozostaje ślad) .
życie – sceneria, iluzja.
powstała pod wpływem impulsu
mimo, że nie poczuła smaku krwi
- ona czyha – śmierć o wielu twarzach
rozpuszcza się w kwasie solnym
– rozbieram ze słów
odpływam, popadając w skrajność.
ponownie unosi mnie
ciężkie powietrze – bawi się – rozpoczyna grę
plansza przykryta mchem
walczy z bólem ( rekwizyt oddany
do przechowalni) może powróci nocą,
by świtem rozdmuchać mgłę
porównaj ją do pawiego pióra
– jest kurewsko kolorowe
zingara, 14 may 2018
jest miejsce, gdzie świat zapina się
na ostatni guzik. oswaja wiejący wiatr
i leczy z amnezji
a rozczochrana wierzba tworzy poematy
(wszystkie słowa przysypane piachem
- przytulam jak dziecko)
okrywając nagość niespokojnych
dusz; kraina ciszy zaraża życiem,
nasze głosy przecinają gęste powietrze
unosząc miedzy gwiazdami
poszarpany napis: exit
on błyszczy
ułóż w datę i zamień w trwałe światło
zingara, 28 may 2018
Ewa chodzi po pustym pokoju,
pomimo tego potyka się o meble.
otwiera i zamyka drzwi
wpuszcza świeżostęchłe powietrze
– przesiewa niczym żyto. śpiewa i płacze
zdejmując białe rękawiczki,
pochłania wzrokiem księżyc
nie pachnie kwiatami; więc po coś głupia
schodziła na dno piekła,
przywoływała swojego pisarczyka
opisuje wiatr -
nie sposób zamknąć go w dłoniach
zingara, 8 march 2018
/w szarych myślach
nie ma miejsca na tkliwość,
na nienawiść/
świat przykryty popiołem z ludzkich
westchnień jak wycinanki z papirusu
kopnij lub oszczędź i tak nikt nie zwróci uwagi,
przepadły wszystkie arcydzieła
a tutaj nie ma przestrzeni na liryczność.
zingara, 26 june 2018
chciałabym, by moja trucizna osiągnęła szczyt.
ale to diabelnie trudne. ona wciąż triumfuje
poza granicą rozsądku,
kiedyś czytałam dziesięć przykazań.
zaropiały od nadmiaru pieszczot
od pszczół bez skrzydeł. zmutowały się
produkując słodki nektar - smakuje niczym błoto
ktoś przykrył płaszczem ul zbierając resztki
wosku. zatopił w formalinie
twarz a może grymas?
który ulotnił się (niby obcy a jednak...)
jak ten "ktoś" kiedyś - przez komin
chłonę całe to zło i dławię się
jak prosię idące na rzeź tworząc zapiski
jeszcze nie skoordynowane.
wejdź we mnie czytelniku. utop się,
by ponownie ożyć między moimi myślami .
zingara, 28 may 2018
układam nic na szachowNICy.
głaszczę pustą planszę wchodząc
w przeszłość. panuje tam zaduch,
nie jest mi ciężko
moja wina mieści w sobie
wszystkie pustki pustek.
pokrywa mnie wżerając w słowa
w czyny, jest niepewna
umrzeć? czy ponownie się narodzić
jak ten inny świat w którym
ołowiana panienka
(wątła i ociemniała)
uśmiecha się,
bo jej NIC unosi ciepły wiatr
– jest nieśmiertelny
zingara, 16 april 2018
chodzi bez celu od lat tą samą ścieżką
w jej oczach las zdaje się być
kupą butwiejących liści
tkaniną przetkaną żelaznymi kolcami
krew-gęstniejący płyn Lugola
kwas zmieszany z błotem
krzyknij! tu nie ma echa
albo zanurkuj w ciężkiej wodzie,
pod lód nie wypływaj na powierzchnię
zingara, 19 march 2018
zrodziłeś mnie z resztek kartek,
które kiedyś znalazłeś w piwnicy
wydobyłeś z nich esencję a ja
świadomie bazgrałam patykiem w popiele
ubrudziłam słońce pełne cudów
wciąż śpiewa pieśni mimo że odbija się
od ścian w tumanach kurzu
nie zamykaj drzwi
ukryj ponownie w starych księgach
zingara, 15 march 2018
/gdyby można było wylęgnąć się w kukułczym gnieździe,
z jednego jaja, tylko po to, by później zapomnieć
o istnieniu drugiej połówki/
tymczasem krwawiący cierń wbija się w płótno i powstaje
biało - czerwona flaga, która przykrywa
ruiny miast, nie zatrzymasz jej nawet gdy zblakną fotografie
a pseudo idole wedrą się głębiej, aż po samo jądro
żarłoczna miłość pokona grzech,
gdy obłęd wprowadzi cichych morderców
posypie czerep popiołem
wtedy stłumimy płacz wśród nieobecnych.
zingara, 16 february 2018
namalowałam twój obraz
wygląda jak w sepii,
czasami rozmazany na wietrze
wtapia się w tło czerniejącego horyzontu
niczym ostanie tchnienie
nieujarzmionej żądzy
nie wypuszczę z objęć
poplątanej tajemnicy bez twarzy
- koloryzuję sny wytatuowane ogniem
pozostaną wiecznym lustrem
zingara, 23 february 2018
nie można pokochać pustki mimo,
że ciepłe dłonie dotykają wskazówek
- upływa czas
pomiędzy nocą a dniem, przyozdobione
wspomnienia wkładam do wymyślonego
kufra
tylko po to, by ponownie odtworzyć,
powtórzyć rytuał wydając z siebie niesłyszalny krzyk
choć równie dobrze może podniecić nierealna myśl
wtopiona w ornamenty, ożywione uniosą się
ponad przestrzeń lub pójdą ze mną krok w krok
staną nad przepaścią
zingara, 9 february 2018
/ktoś mnie odkrył i wymądrza się,
że jestem zrodzona z brzydkiej bogini/
kiedy pulsujemy jednym tętnem
gdzieś na opustoszałych bagnach
czuję, że mogłabym trafić na samo dno piekła.
zrodziło się miejsce,
tam wiatr tarmosi twoje długie włosy.
bawimy się mistyką
bezwstydnie każdego dnia wysysając
z siebie toksyny
zaraza opętała trzewia
i wiruje cały ten siódmy cud świata
gdy doznajemy współrozkoszy
w samym środku źródła jak nowo
narodzoną śmierć.
zingara, 18 february 2018
/przecież wiesz, żeby wyrazić życie
wystarczy przestać kochać/
spaceruję po mokrym rżysku wchłaniając
stęchliznę — przygarbiona. pochłaniam
każdy milimetr wspomnień, staram się zatrzymać
świt / nieistotny dla świata/,
gdyż on żyje tylko w moim ciele.
poczekaj na mnie na skraju urwiska
o porze, która nie potrafi udawać szarości.
przecież wiesz, że bez twojego oddechu
któregoś dnia pozostaną tylko
puste godziny, a myśli wypuszczone w przestrzeń,
krainą snów pośród gwiazd.
/dobrze wiemy, że aby wyrazić miłość
wystarczy tylko umrzeć/
ciągle szukam miejsca w ekstazie wspomnień -
stoję przed magiczną bramą
- mimo że za nią jest szczyt nie do zdobycia,
jak egzystencja, po której pozostanie smutek.
zapamiętaj, wcale nie płaczę. to tylko serce,
umiera mi każdego dnia.
zingara, 4 february 2018
zwłoki były sine a ja wciąż darzę je uczuciem
księżycowej łąki - areał zawsze pozostanie
pamiętnikiem (pocałunkami zroszonymi blaskiem)
gdyż jestem tylko twoim cieniem - symbolem
majestatycznych zaśpiewów
a zarazem powietrzem
które wydychasz
w trumnie zabitej gwoździami
lśnisz niczym jaskrawe akwarele
pozostając wyznaniem niegasnącej miłości.
odpowiedziałam na wyzwanie - ,,napisz, proszę,
wiersz MIŁOSNY używając w nim jakże niemiłosnego zwrotu
,,zwłoki były sine"
zingara, 21 may 2018
w szaleństwie widnieje „klucz”
nie zmienia nic - widzisz i słyszysz
wśród cieni, bo trudno przekroczyć
jest ścieżkę
do zapomnianego krajobrazu
( nieistniejący szept, dwa szepty?
- stawiam pasjansa )
utknęłam w ostatniej sekwencji.
forma nie posiada znaczenia
kiedy wersy układają się
na wspak
wbijają w litery - tworząc słowa.
piekło. świtamy skazani -
tak dosłownie - wyczytajcie mnie tam
zingara, 20 may 2018
/w błocie namaluję
twój portret, później napiszę wiersz /
rażący neologizm połączył nasze
chromosomy - a ja w trzewiach czuję ból
- zakładam różowe okulary
mimo, że z niedomkniętych dłoni
sączy się krew, kropla po kropelce
niczym kwas wsiąka w urodzajną ziemię
– pokrywa otwarte równiny
tam, płożę swój głód i skomlę
jak osierocone szczenię - stapiam się
z sakramentalnym tak/nie
dla mnie cień wtapia się w iluzję
neologizmu, bo tylko ja
cała jestem odlewem z popiołu
zingara, 17 february 2018
no i zdębiałam, patrząc na zawartość
szeleszczącego papieru, trzaskam drzwiami.
wściekła.
rozbijając słowo o słowo, smakuję.
ależ głupia. wystarczyło pomyśleć, ileż w nim
ciepła.
rozrywam cacko, na kawałki,
a ty mi się śnij jeszcze. nie wezwę
doktora.
zingara, 10 may 2018
mam obsesję na punkcie światła,
a mimo to ciskam w ogień piach
– przebija się dym. lewituje
jak w niedogaszonych scenariuszach
poczęta śmierć ciągnie swoją opowieść.
rozprzestrzenia się. ma smak zazdrości
i zła. wciąż szuka pokarmu, lecz gdy
ziemia wypluje krew
pękną mutacje i gangreny wszechświata.
zingara, 10 may 2018
przecież zamknęłam okno, byś nie
poznał tajemnicy
nie oczekuj głębszej analizy. bohater
czy łotr nie zaspokoi pragnień
zesztywniałam,
ja. uwierzysz?
kaleka pisząca powieść ciałem
mówiłeś, że rozumiemy się bez sów,
tymczasem trzasnęła
w pasku pętelka
wcale nie jestem z tego powodu
smutna. ani
brzydsza
zingara, 7 may 2018
błyszczę w twoich oczach
gdy słyszysz śpiew zza światów
kończy się na granicy snów
wtedy pilnuj mnie jak śmierci
(wypatruj jutra)
bo tylko ona
potrafi dać szczęście
- żyje w nas i nie musi
powrócić ostatnim echem
zrodzona z ciszy
zawsze jest naga
zingara, 18 february 2018
zatrzymany czas włożyłam do szarego worka
- pełen motyli. dławią się gorzką wizją
gdy powraca mężczyzna z wściekłym spojrzeniem
kiedyś śnił o lepszym jutrze,
widząc czerwień zaklinał złudzenia,
pieścił palcami zniszczoną wstęgę
dotyka krawędzi niczym twarzy
i wbija w cień całe to zło
dosięga drugiego końca wyblakłej kartki,
miejscami zdania pozbawia nawiasów
tam nadpalone stokrotki
spoczywają w anegdotach
tlącej się nocy.
zingara, 23 may 2018
przekraczając niezniszczalne granice
wypijesz krew, bo ciało plus ciało,
równa się średnik - wykropkuj kropkę
i odwróć wzrok, straw.
pozostanie przecinek, niczym symbol
państewka – (trwało-wulgarny?- nie … )
we wnętrzu myśli pobudż instynkt
– czuły - aczkolwiek wrażliwy na nic
niczym widziadło, przechadza się po naszych
oczodołach - uwierz w legendę, w pisarkę
(z prochu w proch) i urna i chwała po śmierci.
zacna poetka
zingara, 19 july 2018
wciąż nasłuchuję. irracjonalnie staram się
zatrzymać czas zamienić w muzykę
która opętała moje ciało pokryte błyszczącymi
kroplami
wirowały w powietrzu,
po czym opadły na mnie pełne kurzu
nic nie mówiąc
pieszczę przeklęcie ulotne chwile,
bez słów chwytam je chwytam w dłonie
i usiłuję rozgnieść, pokruszyć
oddech spowalnia, dławię się to znów delektuję
w tobie i z tobą
wokół - ciemność która tęskni za słońcem
lub odwrotnie – sam zdecyduj. przemyśl dobrze,
kilka razy
nie musisz się spieszyć
- nanosekunda to przecież bardzo dużo czasu
zingara, 21 june 2018
mówili ze jestem zła
jednak mam w sobie tę dobroć
stworzona została z gliny,
a może ze znaków na niebie?
nie wiem - więc,
wtul się we mnie chłopczyku
a zagra wspólna muzyka,
bo gdy namalujesz gwiazdy -
zastygnie krew potem
zapulsuje i poczujesz zapach
dojrzałych poziomek -
zerwij, bo lato tak szybko mija
zingara, 17 june 2018
odbij mnie na ksero potem przybij
do ściany w opuszczonym pokoju
lub zamknij w porannym śpiewie świerszczy
bo wchodzę w sen ostry jak brzytwa
ktoś tam liczy głosy i milczy
by nie skończyć jak te świerszcze
których dźwięk da się słyszeć wyłącznie
w nocy
zingara, 8 june 2018
/zapijam przestrzeń. a droga która
ubywa, rozdmuchuje pierze
i sypie w oczy/
szukam wyjścia z niewyrwanego snu.
kołyszę się, nie za szybko,
bo z resztek wspomnień
wyrabiam balsam - osobista
kokaina
matowieje. kończy się głód
zamienia w żywioł.
lecz, gdy w dłoniach trzymam rtęć
stoję po niewłaściwej stronie.
z pustych puszek wydobywam esencję
- niektórzy nazywają ją prozą życia
wchłaniają resztki z nocy
odrodzeni? a może półmartwi?
wciąż słyszą tylko siebie, kiedy niebo
zabawia się białym piórem, łechce
strefę ciszy
staje się wiotka jak niemowlę
zingara, 8 june 2018
podobno błądzę, gdy zdzieram
ze świata aksamit obnażam skorupę.
lecz to nie ja jestem naga.
w niedopowiedzianych słowach
wchodzę w markotne krajobrazy
zakleszczam się pomiędzy
nawiasami - a tam, słodkodławiący
gniew zrósł się z korą
starych drzew
i tylko po korzeniach
można wejść do nieba
a wieczór - tak pięknie pachnie.
agonalnie. cały we wzory wchodzi przez
potylicę noworodka
uważaj: to jego rytm wbija się w smog
odtwarza w pętli i jest uczulony na bliskość
bo nie jestem tkliwa
zingara, 5 february 2018
dedykuję R.G
/nie dojrzałam jeszcze by spisać wszystkie
plugastwa tego świata,
utonąć/
jestem gotowa przejść namacalne granice.
poświęcić każdą sekundę — słodką i wonną,
byleby choć raz móc zagłębić się
w kolorze twoich oczu
wsiąknąć w niedokończoną baśń
- gdy rozbieram coraz głupsze zdania
dotykasz mnie we śnie
niczym meteoryt muskający atmosferę
ponieważ i tak najszlachetniejsze cytaty
zapamiętane z życia wypali słońce,
być może przeczytasz zaledwie wzmiankę
i ta będzie tylko kleksem wytartym przez czas
zingara, 25 april 2018
nieujarzmione stany zapalne szarpią
i odbijają się niczym piłeczki pingpongowe
– wpatruję się w ich hipotetyczny taniec
jakby bezwładny, uzależniony od strachu.
mojego strachu który nigdy nie śpi.
bronię się. w dłoni ściskam rtęć.
wyczekuję reakcji, nocy. powinna być cicha.
nie będę walczyć o swoje pięć minut.
wewnątrz umysłu abstrakcja dogasa.
zingara, 22 june 2018
dedykuję pewnemu Poecie
czyżby to był on? ten, który ubiegłej nocy
śnił się, że pisze tekst o niczym?
podobny. maluje się w powietrzu obraz twarzy
potem - zarys sylwetki w oczach mężczyzny
- czerwona łąka
wyrywam z ziemi mech. słowa układają się wspak
we wsteczne epitafium, zaproszenie do wspólnego życia
chcesz? pobawimy się we wspólny wszechświat
tylko ty i ja - niewinne kwiaty z czerwono-uschniętej łąki
zingara, 9 april 2018
wciąż podążam za nim choć nic nie wiem
o istnieniu po drugiej stronie światła nadchodzi
ciemność zjawia się
coś czego nie można opisać słowami
niczym łuna wznosi się to znów opada
a jego drżący głos błądzi między chmurami
po czym rozprzestrzenia echem
woła wskazuje drogę czasami
schowany w blasku księżyca
lśni niczym sen rozsypuje kosmiczny pył
który istnieje tylko we mnie
więc – nie odwracaj ode mnie wzroku przybyszu
bo zamieni się w błoto z którego
powstanie kruchy posąg
rozpłaczę go i zniknę
zingara, 26 february 2018
/za zamkniętymi drzwiami istnieje prawdziwa poezja,
tylko niektóre owady spoczywają w szklanej trumnie/
z sekretnego pomieszczenia wydostaje
się słodka woń, kusi, lecz wszystko to na nic,
gdy patrzę przez dziurkę od klucza na
zakurzone obrazy i pajęczyny.
arcydzieła utkane z rzeczywistości
- nieużyteczne rekwizyty budzące wstręt,
odrazę zrozumiałą tylko dla wymagającego
zingara, 8 march 2018
wiem, że dzisiaj wpadniesz,
jak zwykle zdyszany
wręczając kilka zmarzniętych goździków.
szeptem powiesz - kochanie twój dzień
- cały, cały twój. a ty jesteś taka piękna.
podasz obiad i przesłodzoną kawę.
myślisz, że zaszumi mi w głowie
w ten jedyny, miodowy dzień w roku?
nie wyrwałam jeszcze kartki z kalendarza.
więc świętujmy.
zingara, 7 march 2018
popatrz: jesteśmy sami
pośrodku łąki
na granicy światów
na wschód-dzieciństwo
południowy zachód - krok w dół
tam dokonuje się magiczna
metamorfoza chwast wyrasta na
zboczu czarnej góry
po czym usycha
w księżycowym blasku
odbijamy się niczym w lusterkach
- para na gładkiej powierzchni
spójrz głębiej to tylko bukiet
zasuszonych stokrotek
a ja wciąż szepczę twoje imię
pełne kwiatów, refleksów
zingara, 26 february 2018
zbłąkany w szczerym polu snuje opowieści -
o rżysku na nieurodzajnej ziemi, które w nocy odżywa,
krwawi od pokaleczonych stóp, unosi kurz.
drapiąc niebo
spada kwaśnym deszczem.
chorobą popromienną - wsiąka
w głąb jądra naszej planety,
po czym wybucha gorącą cieczą
zastygłe arcydzieło, niczym postać odbija się
w słonecznych promieniach
- nie dotykaj, bo przy zetknięciu z odciskami
zaklęcia staną pod ścianą męki
zingara, 27 february 2018
/tylko szkielety kwitną ukryte w mgle,
choć kwiaty nie rozwijają już pąków
otulone białym płótnem nie mają prawa/
rzeźbię ciebie w myślach i wyjmuję
z kieszeni szklany bukiet niezapominajek
(przewiązany czarną wstążką)
pachnie niczym kadzidełko. parzy
w oczach popiół
jest coraz ciemniej
wiesz:
zaśpiewam dzisiaj piosenkę -
cicho by ciebie nie zbudzić
zingara, 21 february 2018
niczym nieróżniące się noce od dni
skryły różowy pejzaż w umysłach pomyleńców
- piszą nowe opowiadanie potem
rozczesują frazy tępym
językiem. nie kaleczą zamkniętego świata
tylko w godzinach snu. odpływają.
pomiędzy nimi jest przepaść głębokości
Rowu Mariańskiego - tam mój drogi wyschnięte źródło
wyłoni jeden głaz ( kochanek delikatny lecz zimny)
przytul do niego swój policzek, a potem się wyspowiadaj,
wydobądź dysharmonię i ułóż po równo szepty
zamień w płomyki.
zingara, 5 april 2018
rozważam każdy świt, pomimo
że stygnie w nim dzień i noc
zamienia się w naszą malutką planetę
śnimy wstecz, wychodzimy z domu,
rozkładamy czterobarwną chustę
przed ołtarzem nienarodzonego dziecka
lśni niczym truchło
tylko po to, by wejść powtórnie
w moją bliznę – krwawi i karmi
się toksynami,
po czym buduje gniazda,
wyglądające jak jaskółcze
z których i tak wypadną
nieopierzone pisklęta.
zingara, 2 april 2018
/oślizgła ziemia wciąż jest głodna,
pochłania swoje plony, po czym wypluwa/
jesteśmy naznaczeni cierniowym czytnikiem,
mieszkamy w szklanej kuli, gdzie tylko dla
wybrańców ściany pokryte są goryczą
a ty czuwasz przy łóżkach niezmarłych,
każdego dnia wskrzeszasz słowo,
wbijasz w ciało – w ręce w nogi
tłocząc krew oblubieńca, pobudzasz
obumarłe komórki - wsiąkają w twoje tło
zastygłe stygmaty, wypadają z nich gwoździe
bo do tego świata wchodzi
się wyjściem awaryjnym
zingara, 30 march 2018
mówił: jesteś piękna,
gdy zdejmowałam majtki w ciemnej ulicy
tworzył się scenariusz - nie odwracał wzroku.
błogosławił ukojenie
karmiąc siebie słonym królestwem.
wchodził głęboko i sklejał rozsypany tynk
tworząc mapę a zarazem tajemnicę
w której bezpieczeństwo wyrosło
z zamroczenia i z resztek śliny
dogasły świece. pękały gromnice
a my stawaliśmy się dziećmi bez nóg
i rąk błądząc poza granicami świadomości
bezpańskiego światła.
zingara, 19 february 2018
/porcelanowy świat składa się z domino,
warstwa po warstwie/
a ty piszesz na starej maszynie,
choć klawisze nie wybijają liter
piszesz i piszesz, bo wiesz,
że tylko tam może nas pochłonąć
przestrzeń czarnej magii
kultyzm w konwulsjach stworzy ekspresję,
scalą się myśli o kwiatach i chwastach
symbioza niewyleczalnej choroby,
pozostanie źródłem pożądania - spisz na kartce
i pieść mnie słowem
póki oddycham
zingara, 20 february 2018
/w szaleństwie jest blask
gdy tańczymy niczym ćmy/
wapno na ścianach.
słowa wyrastają z drzew
rozkwitają pieszczotliwie z liści
wsiąkają w metafory i błądzą pozbawione
ludzkich odruchów jak rosiczki
i ślepa rosa śpi bezdomnie.
wysycha
więc śnij ludziku - tak pięknie płonie
ostatni cmentarz,
staje się wierszem bez puenty.
zingara, 21 february 2018
/w letargu rodzi się fantasmagoria
i nie boli wyrwana z korzeniami/
kłamię. zniekształcony obraz
przeobrażam w muzykę żałobną,
w wiersz obdarty z metafor
niczym drzewa z kory
podpal i przykryj dymem,
bo po cichu marzenia
zrównały dzień z nocą
każą śpiewać kołysanki
o gwiazdach, po czym pękają
zgniecione w dłoniach.
krwawią dźwięki.
zingara, 22 march 2018
nie potrafię jeszcze napisać
"listu do pozostałych”
dobrze mi z tym, ponieważ
fantazja goni fantazję.
a mój ukochany
maluje szaro-złote strony wszechświata,
gdy zaczyna ściemniać
powstają dziary na niebie.
wtedy przybieram wymyśloną postać,
odwracam karty beznadziejnej sentencji,
to nie smęty.
szepczę do ciebie
ostatnie słowa
podpowiedz lub zapomnij
- bo tylko stary czarodziej potrafi zamienić
wyjątkowy fragment tekstu w poezję.
zingara, 9 march 2018
kochany! powiedziałam, chociaż wcale nie był
kochany - klepał trzy po trzy wieczorami
i zapisywał dziwne zdania na podartym papirusie
przesiąkają przez światło, przez ściany,
po czym skraplają się, by spłynąć
czarnym atramentem
po drugiej stronie. jaśnieją
widzisz: jest czas na wszystko,
na miłość i złość która jednoczy
prześwity
wróży z fusów porannej kawy.
pachnie. a przecież fluorescencja
odwzorowana na granicie odwraca się
i wtapia w hebrajskie pismo
odczytasz?
zingara, 23 june 2018
/moim szaleństwem są białe kuleczki
- wybrzuszona gorycz/
ścieżka podąża za cieniem,
a może na odwrót któż
to wie gdy prowadzi
demon - widzę: oślepia
szalona kobieta rozkłada ręce
i woła swoje nic
wabi ją cisza szkarłatna
cofa życie przemieszcza
obrazy
zamknij szybko i nie uroń
chwili póki pulsuje
w środku splątanego umysłu
dogasają zgliszcza i nie widać
zarzewia w spojrzeniu
zingara, 16 may 2018
na sznurze powieszę wilgotne wiersze
niech ociekną z nadmiaru słów,
one nic nie wnoszą do poezji
pełna gruzu tworzy przystań z napisem;
uważaj na zachodzące słońce
- budzi sprzeciw a zarazem dopełnia
nowe życie - śnięte. bez szans na przetrwanie.
nic to, że ziemia w tym miejscu
bywa grząska. świat nie jest zły
tylko czasami koty nie pozwalają się głaskać
przed wyrokiem, zawiązują marzenia na supeł
zingara, 9 april 2018
toniemy oboje gdy ziemia drga - otwiera się
pochłania receptory, rozlewa echem
mimo, że oddalona wizja
zamienia bezczas w zmutowany kształt
unosi nas wysoko, po czym spada
tylko po to by wejść w inny wymiar
gdzie dominują elektrody, wstrząsy
i przyssawki niczym pijawki wsysają blask
rodząc nową pożogę (pełna jest sekwencji)
trzeciego dnia wyłoni się z fatamorgany
– uwierzysz?
zingara, 29 june 2018
pies szczeka, kot mruczy
a na dworze chmury przysłoniły
zieleń
nie żebym tam marudziła
wpatrując się w zachód – łykam
wciąż cholerne pastylki
i jest mi wszystko jedno
gdy szukam siebie w sobie
zamyka się krajobraz
tam pies nie szczeka nie mruczy kot
bo w cudzej przestrzeni
można zatracić się tylko w kroplach
porannej rosy
tak bardzo obcej
i tak nie mojej
zingara, 29 june 2018
znów pada, a ty piszesz powieść
– wymyślone postacie
błądzą między wersami
niektóre czekają w pogotowiu,
by wgryźć się w sen.
odpływam w twoich ramionach,
odnajduję się w nich
ja - jeden z cudów świata
ty - wybierasz sentymentalną podróż
rozpal ognisko a pochłonie
abstrakcję namalowaną na czerwonym
dywanie
rozbrzmi akord dziennego motyla i ćmy.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
16 may 2024
1605wiesiek
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
1505wiesiek
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga
10 may 2024
Tangerines SingSatish Verma