Wiadomsky | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (1) Forum (1) Poezja (113) Proza (5) Fotografia (35) Grafika (1) Pocztówka poetycka (1) Dziennik (112) |
Wiadomsky, 31 października 2012
gdy się znowu spotkamy
z pozorną lekkością, beztrosko
pewnie mnie znowu zapytasz
co tam u mnie słychać
przygryzając wargi ledwo
zauważalnie rumieniąc się
chyba nic nie odpowiem…
co robiłem? co mogłem…
poza myśleniem o tobie
miałem tu kilka książek
wyblakłych, nieco podartych
starej daty, nic nie szkodzi i tak
nie chciało mi się ich czytać
właściwie wszystkie słowa
czytałem w nich jako 5-4-25-20-1
wiem że wiesz co chcę
ci powiedzieć chociaż to nie
wcale ułatwia sprawy
a powinno, przecież…
to jest najważniejsze
chciałem napisać ci list
z pewnością więcej niż jeden
i powiedzieć ci to wszystko
co już wiesz najlepiej
a czego nie można być pewnym
i czego nie chcesz wiedzieć
po raz n-ty nie
chciałem być tandetny
dla ciebie czas nie stał w miejscu
na pewno też nie oszczędzał
i dał trochę szczęścia
tylko czy jeszcze chcesz mnie
pamiętać?
to nigdy nie było sprawiedliwe
chociaż przynajmniej wiemy
że dzięki temu prawdziwe
no już, daję ci spokój
wiem, że znowu się spieszysz
nawet w moich myślach
nie masz odwagi się przyznać…
ja tu trochę zostanę
minął dopiero miesiąc
odkąd mnie tu zamknęli
a już wiem co się stanie
kiedy stąd wyjdę
nic się nie zmieni
przynajmniej w jednej kwestii
ta miłość do ciebie jest
trochę jak diorama
wypalona wewnątrz czaszki
która pamięta nawet
gdy już nikt na nią nie patrzy
Wiadomsky, 31 października 2012
nie tak łatwo przychodzi
pogodzic się ze swoim
skurwysyństwem gdy jeszcze
się nie wyrosło z miłości
i poświęconych istnień
nie przyjdzie żałować
nawet kiedy odejdzie
co odda świadectwo prawdzie
gdy poznasz imię słów
za wcześnie i jednocześnie
zbyt późno wypowiedzianych
niespełnionych marzeń
uzależnisz się od zmartwień
i pozostanie ci w sercu
puste miejsce - na zawsze
Wiadomsky, 30 października 2012
nie lubię dni
gdy nie mam co zrobić ze sobą
nic nie potrafię nawet
dać rzeczy słowo
nie lubię chwil
gdy umyka mi myśl
i unika mnie nawet
pies z kulawą nogą
nie lubię gdy
nie mam dokąd iść
żeby uciec przed tym
że wciąż mi się śnisz
bez ciebie nie lubię być
sobą
Wiadomsky, 30 października 2012
życie, jak stary film
wplata mi się we włosy
czarno-białym love story
zupełnie nie w moim stylu
a jednak wyciska łzy z oczu
kurewsko niesprawiedliwie
bardziej niż te wszystkie
substytuty emocji które
działają nawet gdy się skończą
dostępne w każdym sklepie
uniwersalne remedium
na grzech pierworodny
nie jest mi potrzebne tylko nóż
żeby z twoich oczu
odsączyć szum kolorów
bo to przecież tandetne
że muszę codziennie
zmywać z siebie spojrzenia
i serce szprycować poezją
przekonując je, że jesteś
zupełnie nie w moim typie
uśmiechając się przy tym
bez wyraźnego powodu
do siebie i wszystkich istnień
będę chyba musiała
przywyknąć do uczucia
swobodnego spadania
wychodzenia z domu bez celu
i kręcenia się wokół
jak w wesołym miasteczku
z twoim imieniem we włosach
Wiadomsky, 30 października 2012
patrz jak najciszej
żeby nie spłoszyć
mych palców z krawędzi
twoich policzków
zanim się obudzę
całuj jak najmocniej
bym nie mogła uciec
przed wiarą w to
co się właśnie stało
Wiadomsky, 30 października 2012
jak posąg z cienia
karmi gołębie kamienne
okruchami istnień
w tło wrośnięte postacie
ustami z papieru szeleszczą
mląc siarczyste przekleństwa
stając się coraz bardziej
wyraźne na granicy
źrenic wypalonych bezmiarem
hipertrofii zaplątanej w czasie
wpatrzonych w kraniec
entropii obszytej sarkazmem
wieczności w wieczności
zmieszanej z przestrzenią i czasem
rozpiętą między palcami
pajęczyną zmartwień
Wiadomsky, 28 października 2012
to dziwne nadmiernie, że już nie pamiętam
o tobie i ciebie codziennie już nie znam
przez to siebie senny jestem nieobecny
przeźroczysty niemal w stanie ciekłym
nawet mi już nie żal
tylko czasem coś drgnie muśnięte smakiem, kolorem
dźgnięte owiane zapachem, całym światem
we mnie na chwile się zalęgnie przyśpieszonym
tętnem w oku słonym cierniem
wtedy w ciebie wierzę
tak na mgnienie oka rozpacz mnie porywa
w przepastną otchłań pewności strącając wątpliwości
aż czuję że żyję, bo wiem że byłaś, nie marą
a żywą esencją miłości
a potem zapominam
w dennej bezmyślności zatracam swoją postać
tanim kosztem stając się złudzeniem
aż mnie nie wyszarpie z tej zimnej ciemności
chwila z marzenia zrodzona wspomnieniem
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro
22 listopada 2024
22.11wiesiek
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga