25 stycznia 2019
Te małe, osiedlowe sklepiki tbt
Czasy nas rozpieszczają; można wybierać i przebierać; to w związku z drobnymi zakupami tak piszę. Małe, osiedlowe sklepiki nie byłyby w końcu takie złe, gdyby tylko nie sprzedawano tam kaszanki w cenie kawioru; i gdyby szefowej przypadkowo nie myliły się ceny. Ale pod koniec dnia zdarzają się promocje artykułów, którym termin ważności skończył się wczoraj. Nawet mógłbym zaglądać tam częściej; pogadać z kobietami przy kasie czy za ladą. Tą panią za ladą uwielbiam wypytywać, z czego zrobione są produkty. Szczególnie długo wypytuję, gdy za mną formuje się kolejka. Pytam panią ekspedientkę na przykład:
– A te ogórki? Z czego są zrobione?
Pani ekspedientka z miną matki usypiającej dzieciątko, odpowiada:
– To takie małe ziarenko wkłada się do ziemi, proszę pana, potem są listki, kwiatuszek, i później z tego kwiatuszka robi się ogórek.
– To jak to? – pytam niezaspokojony – to z ziemi się robi ogórek czy z kwiatuszka?
– Raczej z kwiatuszka – z czułym, czułym jak dla dzieciątka uśmiechem odpowiada pani ekspedientka.
Ludzie w kolejce za mną parskają śmiechem. (Właśnie teraz przypomniała mi się Martyna, która przed ostatnimi świętami, w mięsnym, gdy jedne baby zbyt długo zastanawiały się, czy chcą sześć, czy osiem plasterków tej szyneczki z pieca, a inne baby z kolejki zaczęły nieprzyjemne, złośliwe komentarze, krzyknęła na cały sklep: Cicho baby! Bóg się rodzi! – na takie hasło babki w kolejce rozluźniły się, i już łatwiej podejmowały decyzje, czy chcą z tłuszczykiem, czy cieniej, czy grubiej pokrojone masarskie wyroby).
Wracając do moich pań z mojego małego, osiedlowego sklepiku. Gdyby tylko częściej myły włosy... gdyby używały lepszych kosmetyków... gdyby nie te wyliniałe swetry wyłażące im spod fartuchów... Nie umówiłbym się zaraz z nimi do kina, ale z przyjemnością zjadłbym z nimi kolację, ale tylko przy wigilijnym stole.
Więc wpadam w sobotę, tuż przed zamknięciem, do mojego małego, osiedlowego sklepiku, (w którym nieraz paniom nabiło się dwa razy za to samo masełko) i wykupuję przeterminowane jogurty po 0,99 gr. I wracam do siebie, do bloku. Nareszcie mam wolne. Nareszcie sobotni wieczór i długa niedziela, do której starannie się przygotowałem, kupując Ucho igielne Myśliwskiego i grubaśnych Galicyan Stanisława Aleksandra Nowaka. Zwłaszcza na Galicyan mam naostrzone zęby. Ale zaraz, zaraz... Gdzie moja płócienna torba z książkami??? Nie, to nie możliwe... Zostawiłem w tramwaju? Nie, to niemożliwe... Miałem jeszcze w sklepie... Tak, zostawiłem przy lodówie, kiedy pakowałem jogurty do koszyka... Tak, płócienną torbę z książkami zostawiłem w sklepie, to pewne. W niedzielę zamknięte. Szkoda mi tej niedzieli bez t y c h książek. W poniedziałek pobiegnę o świtaniu. O szóstej czy o siódmej otwierają? Pobiegnę wcześnie... Czy torba z książkami będzie? Pewnie będzie. Kto by tam kradł torbę z książkami.
Nastał poniedziałek. Gdy biegłem do sklepiku, jeszcze ciemno było.
– Dzień dobry, zostawiłem w sobotę tutaj białą, płócienną torbę z książkami, czy jest, czy się znalazła.
Pani schyla się i wyjmuje spod lady płócienną torbę. Białą. Moją. Ale torba jest jakaś cięższa i na wierzchu jest jakaś biała papierowa torebka, do której zaglądam.
– Dołożyłam panu drożdżówek do czytania – powiedziała ekspedientka.
Ale torba nadal jakaś ciężkawa mi się wydaję. Oprócz moich dwóch książek jest w niej jeszcze Wieczny mąż Dostojewskiego, i oczom nie wierzę, Nad Zbruczem Helaka...
– Przyniosłam z domu i dołożyłam panu. Ja już przeczytałam, a pan chyba dużo czyta, bo zawsze pan jakieś książki w torbach nosi.
Skąd ona wie, co ja w torbach noszę? Dziwne.
20 listopada 2024
3. Uogólniłbym pojęcieBelamonte/Senograsta
20 listopada 2024
Mówią o nich - anachronizmMarek Gajowniczek
19 listopada 2024
Bielszy odcień bieliMarek Gajowniczek
19 listopada 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 listopada 2024
RozbitekYaro
19 listopada 2024
1911wiesiek
19 listopada 2024
Jeden mostJaga
19 listopada 2024
Świat za oknemMarek Gajowniczek
19 listopada 2024
0011.
19 listopada 2024
SzybciejYaro