15 października 2012
Pisk
Zawsze żyłem skrajnościami. Teraz wychodzę z łóżka tylko na siłownię. Czytam Sen o kobietach pięknych i takich sobie Becketta i moje zwoje mózgowe, nareszcie, stroszą się, podnoszą, odklejają jedne od drugich, znowu stroszą i robią miny. W sumie podnieta sztuczna. Po książce nie pozostaje nic, oprócz tytułu. Dobrze jest, jeśli życie i książki mają treść. W saunie na siłowni rozmowa krótka, ale ciekawa. Nawet pryszcz na plecach może być ciekawy. To sauna, nie łaźnia, ale rozmawiając, łatwiej jest wytrzymać dyktaturę (na życzenie) temperatury i wilgotności. Wracając z siłowni – tylko ja na siłownię przybywam pieszo – reszta klientów przyjeżdża drogimi samochodami, myślałem o Czapskim i innych w kontekście czasu, to znaczy przeżywania czasu. Czapski pisał, że jeżeli ktoś nie ma przed sobą piętnastu lat, to niech się nie bierze za malowanie obrazu. Bohater Máraia, Sindbad, nie zasiadłby do zupy, jeśli nie miałby przed sobą czterech godzin. Stendhal pisał, że na temat Toskanii może powiedzieć cokolwiek, bo dał sobie cztery lata na jej obejrzenie. Podobnie Montaigne, ten, który czytał mało, by wzrok się nie męczył, wybrał się na półtoraroczną przejażdżkę konną. Adam chodzi (chodzi, nie jeździ) do Kinepolis na cały dzień. Po pierwszym filmie pije piwo, po drugim je obiad, po trzecim rozgląda się i wraca z buta, z Franowa na Serbską, około dziesięć kilometrów, tylko głównymi ulicami, najlepiej takimi z szynami. A klienci Fitness Mika podjeżdżają przed budynek, pakują na maszynach, sztangach oraz hantlach, szybciutki prysznic i z piskiem opon odjeżdżają.
12 maja 2025
Yaro
12 maja 2025
Yaro
12 maja 2025
wolnyduch
12 maja 2025
wiesiek
12 maja 2025
sam53
11 maja 2025
Yaro
11 maja 2025
wiesiek
11 maja 2025
Marcin Olszewski
11 maja 2025
Marek Jastrząb
11 maja 2025
violetta