Czarek Stawecki, 14 october 2011
Zabrzmiały kuranty
Na znak pokoju i szczęścia które niesie się w eter
I wiosna nastała
Gdzie kwiaty dywanem wylały się wielkim jak morze
I ptaki rozbłysły
Na niebie jak gwiazdy poranne wrzucone w błękit
A słońce tak wielkie
Wskoczyło nad głowy i królowało zupełnie bezwiednie
Uśmiech na jego twarzy
Był tak wyraźny, nie sposób było nie zauważyć
I oczy błyszczały
Zupełnie inaczej niż kiedyś, gdy był nawet szczęśliwy
Choć kilka siwych włosów
Już dawno na skroniach rośnie beztrosko
To młodość
We wnętrzu panuje choć tak dojrzała jak owoc
Nosić na rękach
Już tylko świat pozostało
A altruizmu oduczyć się na wieki
Zapomnieć o życiu
I troskach codziennych
I chłonąć jak gąbka uniesienia
Czarek Stawecki, 10 october 2011
Obol położę na czole Twoim
na zapomnienie myśli o Tobie
I obol na ustach Twoich położę
na zapomnienie Twych pocałunków
Na przyrodzeniu Twym położę obol
by namiętności ku Tobie ustały
I na sercu Twoim obol położę
by miłość ustała do Ciebie na wieki
Niech rzeka zmartwień i zapomnienia
pochłonie wszystkie Twoje istnienia
Niech z nurtem wszystkie ulecą smutki
I konaj długo lecz miej żywot krótki
Bądź pochwalony na wieków wieki
By cel Twej podróży był tak daleki
jak każde pragnienia niezaspokojone
i chęci co uciekły i są niedogonione
Czarek Stawecki, 30 september 2011
Husarskie skrzydła drzew rozognionych
Wirują w powietrzu, w wietrze szalonym.
Wirują, lecą na strony, prosto.
Spadają na ziemię z umarłą wiosną.
W kolorach pieca słońcem spalone
Wciąż umierają liście... czerwone.
W kolorach słońca deszczem gaszone.
Kropla za kroplą topią wciąż błoto,
Mieni się czerwień, zieleń i złoto.
Krwawe chodniki złotem zasnute,
Łyse korony - śmiercią zatrute.
Aleje płyną w deszczu kroplami.
Leżą w tym błocie umarłe nasiona,
Kasztan i żołędź - w bezdechu kona.
Liść liściem liści w zaliściu liści
Wśród kasztanowych umarłych liści.
Złoto się leje, bezdech oplata,
Kruk tuż za krukiem ze śmiercią lata.
Umarła wiosna spadła do ziemi
I teraz tylko złotem się mieni...
Czarek Stawecki, 2 october 2011
Patrzę w namorzynowe oko
Moim liliowym okiem
Przez czerwone szkiełko
W niebieskim kalejdoskopie.
Widząc błękit nieba
I żółć gorącego słońca
Falą szarość mnie zalewa
Pod bielą duszy widniejąca.
Kruków czarne pióra żywe
Odkrywają zieleń morza,
Ziemi brąz łąk na Niniwie
Już złota opuszcza zorza.
Kroplą srebrnej rosy spadła
W głąb pomarańcz słońca soków
Gdy purpura w mleku zbladła
W róż odeszłych dal obłoków.
Czarek Stawecki, 17 september 2011
jutrzenki klaps
w policzek cmok
i "Trzymaj się kochanie!"
kobieta w ruch
a on do kuchni
sprawować wychowanie
pampers i talk
i a a a
kaszka bananik
i bajka
śpiochy na dwa
i na na na
i wózek i chodnik
i spanie
Gerberem mniam mniam
tęczowe grzechotki
koszula w ulanych plamach
i pampers i talk
i ekscytacja
piłka i łyżka drewniana
zmęczenie i stres
aniołka spanie
i szept poranny...
"Dzień dobry Kochanie..."
Czarek Stawecki, 15 october 2011
kiedyś powiem Ci
dowidzenia
uścisnę Twą dłoń
na pożegnanie
popatrzę na Ciebie
ostatni raz
na pięcie odwrócę się
i pójdę
serce rozpadnie mi się
na milion kawałków
w oku zabłyśnie
tylko jedna łza
i duszno mi będzie
z żalu i tęsknoty
i runie nasz świat
popatrzę na słońce
i przypomnę sobie
wszystko jakby to było
wczoraj
zacisnę pięść i zęby
na znak protestu
Czarek Stawecki, 4 january 2011
Kiedy Ty chrapiesz
Ja gapię się smutnie w TVOkno
Kiedy ja chrapię
Ty budzisz mnie nagle nicniemówieniem
Gdy ja pracuję
Ty zapominasz o spontanicznej miłości do mnie
Gdy Ty pracujesz
Ja zjadam paznokcie z niecierpliwości
Jak ty gotujesz
Ja zjadam wszystko po domowemu z uśmiechem
Jak ja gotuję
Ty patrzysz z grymasem na wykwintność jak francuski piesek
A kiedy mówię, że kocham
Ty nic nie mówisz – milczysz wymownie, omijasz temat
A kiedy Ty kochasz…
Kiedy?
Czarek Stawecki, 25 september 2010
gapię się jak ciele
w znaczek od Ciebie na kopercie
i czekam
na list
na słowo
literę
wymowną ciszę
czytam przyklejone
do lodówki żółte kartki
na zakupy
przypominają
o marchewce
o mleku
maszynkach do golenia
i płynie do naczyń
ani słowa i myśli
o Tobie
o nas
o mnie
od Ciebie
widzę Twoja gębę
w ramce
w kurzu na półce
szczerzysz się
bóg raczy wiedzieć
do czego i po co
nie do mnie
nie do niego
do nikogo
jak głupi
i czekam w nieskończoności
bo inaczej nie umiem
mógłbym być niewierny
przecież
Czarek Stawecki, 3 january 2011
widziałem jak płakałeś
ukradkiem zbierawszy stalowe łzy
łkałeś jak dziecko
cichcem w otwarte dłonie
słyszałem lekkie żale Twe
szeptane w ręce i w koc
jak modlitwa do nicości
błaganie o coś tam, że coś
i oddech Twój płytki
jak suchy strumień
krótki i urywany
i ciszę błagalną
z niezrozumienia sytuacji
chciałem cię przytulić
Czarek Stawecki, 10 november 2011
O sztucznym poranku
Sztucznie zabijam
Sztucznym młotkiem dłoni
Sztucznego koguta
Jak lalka otwieram oczy
Ubieram papierowe ubranie
W plastikowe buty wkładam stopy
I zjadam drewniane śniadanie
Na niby rozmawiam z ludźmi
Sztucznie patrzę przed siebie
Sztuczne kwiaty kupuję w kwiaciarni
I foliową drogą sztucznie idę
Gumowy pocałunek wymieniam z dziewczyną
Za szklane dłonie łapiemy się sztucznie
Papierowych słów używamy w rozmowie
I spacerujemy po wstędze Möbiusa
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
28 april 2024
CompromisedSatish Verma
27 april 2024
Uśmiech z trawkąJaga
27 april 2024
By KissesSatish Verma
26 april 2024
2608wiesiek
26 april 2024
The EntitySatish Verma
25 april 2024
2504wiesiek
25 april 2024
QuartzSatish Verma
24 april 2024
The End StartsSatish Verma
23 april 2024
Three poemsAdam Pietras (Barry Kant)
22 april 2024
Echoes TravelSatish Verma