zaczęłosięodjabłka, 3 november 2013
smugotopy. długo jeszcze czekać
zanim uczucie przesiąknie do wnętrza
wypuści zielone. można już zacząć porządki.
na śmietniku piętrzą się sterty zadartych płyt.
zdartych płyt. zdartych płyt. ciągle przybywa.
w ścianach domu zagnieździł się smutkotwór.
jak na razie przeciągi i promieniowanie z nieba
to jedyna słuszna kuracja.
w powietrzu czuć zapowiedź.
znów będzie pachnieć chlebem i ludźmi.
trzeba być tylko cierpliwym.
f32 ma mały współczynnik zanikania.
zaczęłosięodjabłka, 6 october 2013
obserwowanie kreacji jest fascynujące.
czy język będzie delikatny, śpiewny.
jego korzenie będą sięgać Francji
z mruczącym R. zbliży się do migowego
będzie bliski dotykalny.
jakie przyjmie idiomy zwodne
synonimy. wypełniony drżeniem.
jedno- wieloznaczy? powszechy
esperanto czy zupełnie prywatny.
słowa tworzą światy.
jeśli czegoś nie nazwiesz nie istnieje.
obserwowanie narodzin jest pełne lęku.
jeszcze nie powstał język żeby wypowiedzieć te słowa.
zaczęłosięodjabłka, 5 october 2013
ugniatanie ciasta jest najważniejsze.
musi być wyrobione. jak z charakterem
na to potrzeba czasu i ciężkiej ręki.
matka nauczyła się tego od matki.
dobry chleb wydaje milczący pogłos
gdy się uderza w spód.
jej uderzenia nie przerywają skóry.
szkoda może wtedy byłoby co zgłaszać.
zaczęłosięodjabłka, 6 august 2013
ugniatane ciało mięknie
czarny układa się wygodnie wymruczy chorobę
dziewanna i prawoślaz przywróciły rumieńce na twarz malca
kozły żują trawę niepoderżniętymi gardłami
miotła nie lata nikt nie odwraca gwiazd
trochę zdrowsze dzieci przerwały grę w dwa ognie
by popatrzeć jak iskra z głowy kobiety wybucha w stos
w klatkach z betonu nikt nie zbiera ziół
zabawy pociech nic się nie zmieniły
Marcin i Piotr
choć słuszniej mówić Pierwszy i Drugi
ich rodzicom odebrana została możliwość nadawania imion
zaczęłosięodjabłka, 6 june 2013
"Brak oporu utrwala przemoc, opór wzmaga jej surowość."
Tadeusz Kotarbiński
w żadnym oknie nie drgała firanka
a o nowej plaźmie wiedzieli
psie Kryśki podobno rasowy labrador
w drzwi coś głośno skrobie wieczorami
szepcze że trzeba ciąć wzdłuż, omijając ścięgna.
zaczyna się dziennik
można się pokrzywić na gruzy, slamsy
dobrze że nasze osiedle takie spokojne
zaczęłosięodjabłka, 2 april 2013
ponętnienie. pod tętnem szukanie bardziej lśniącego.
tłustsze ryby w tym jeziorze tu a może tam.
nie wędka, cała sieć, rozpostarta dokąd sięga źrenica.
dzień za bardzo błyszczy minutami
żeby przyglądać się żótogrzbietej.
szprotki i płotki. mimochodem.
nie ma przystani
to nie kołnierzyk
nie buty
co widziałeś? nie to pytanie
zaczęłosięodjabłka, 16 february 2013
obiady witały białą narzutą
wykrochmaloną szorstką dla drażnienia nieposłusznych łokci
w ciszy podziwialiśmy hafty
gęste jak las na którego rąbku domy skulone
o bramach zbyt oddalonych wspólnej drogi
wsłuchiwaliśmy się w oddech drzew utkanych z kordonka
bardzo poważnie grając w na-niby
zmrużone oko dostrzegało zamek z uśpioną królową
próbowaliśmy trafić po śladach
snieg zakrył wszystkie
zatamował ścieżki do wewnątrz
nic nie mogło jej obudzić
czekaliśmy pilnując aby zabawki grzecznie leżały na półkach
za domem znaleźliśmy szczęnięta
"czy możemy je zatrzymać?"
to pewnie przez te łokcie na stole
przecież nikt nie przygarania wilków i nieślubnych dzieci
zaczęłosięodjabłka, 24 january 2013
"Samotność, jaką człowiek może znieść i nie umrzeć, ma granice tak samo, jak napięcie elektryczne."
[William Faulkner]
odwarstwianie jest spokojne. brzeg odsuwa się od morza,
w czasie roztwarzania wysp. wszystkie rzeki
ciągną w jedno miejsce. byt przeciwstawia się prądom.
próbuje. losuje brzytwy.
jest taki numer ale nie odbiera jak powinien.
rozumiem jest mdłe.
mnóstwowie smaków dawno zastąpiła sól.
jeszcze się broni
żeby nie wrócić do pierwszego dnia,
nie połączyć światła z ciemnością.
zaczęłosięodjabłka, 15 december 2012
"I love it even more ; When I find you on the floor"
"Kocham Cię najbardziej; Gdy znajduję Cię na dnie"
policzek posmakował rękę
siarczyście
róż nim stoczył się w fiolet i zieleń był najsłodszą pieszczotą,
wieczory (bez)uwolnienia przewzbierały,
przetaczały się przez spakowane plecaki, nogi nagie
zbyt do dalekiej ucieczki,
powroty rozpościerały się na podłodze,
nie obyło się bez opadania na kolana,
w(y)cierania znaczenia z obietnic.
zaczęłosięodjabłka, 2 december 2012
ulice pachną deszczem spływającym z okapów,
obmywającym świat, studzienki zbliża przepełnienie
to jedyne chwile gdy domy otacza morze jedności.
myślisz że to wszystko jest naszym wynalazkiem,
chcesz usiąść kolanem w kolano, planować muśnięcia.
zapach wódki z twoich ust, powstrzymuje rękę.
studzienki milkną, przynamniej jednostronnie.
trzeba będzie przeczekać.
myślisz że zbieram rzeczy by nie zamokły.
pierwsze kroki muszą być autorskie, potem jakoś to będzie.
nie wybiegaj na deszcz.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek
21 november 2024
Światełka listopadaJaga
20 november 2024
2011wiesiek
19 november 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 november 2024
1911wiesiek
19 november 2024
Jeden mostJaga
19 november 2024
0011.
19 november 2024
0010.
19 november 2024
0009.