Poetry

melkart
PROFILE About me Friends (1) Poetry (71) Prose (2)


melkart

melkart, 13 october 2020

Wiruję na niewidocznej osi waszych słów;

Wiruję na niewidocznej osi waszych słów;
żyję życiem robota, losem spuszczonych głów;
tylko czasem delikatnie migotam.
Nienawidzę złota świętych krów!

Egzystuję na fali naszych lęków,
zrywając cudze wieńce. Zbrukałem ręce
krwią przyzwyczajeń. Urojenia przekuwam wieczorami,
aby jako pozory rzeczywistości, dumnie
łopotały na sztandarach.
Tylko nie wiem po co.

Jak Biblia czytelny, żyję nieśmiertelnie.
Tworzę bezrozumnie, by móc w trumnie zamknąć sprzeczności,
których nie można pogodzić – człowiek stworzony z niebytu.


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

melkart

melkart, 13 october 2020

Modlitwa

Gdzie ci sławni prorocy i śpiewy anielskich zastępów?
Bóg zstąpił ze swych niebiańskich ostępów
W trudną toń ludzkiej chwały,
Tylko po to, by uwypuklić jaki człowiek mały!

Cóżeś nam dał, poza krzyżem wbijanym w ziemię?
Ileż cierpień, klęsk... Na co to brzemię?
Nam rozkosz – tu i teraz – bogactwa i luksusy,
Róg obfitości, wszelakie pokusy,
A nie wstrzemięźliwość, skromność czy szacunek!

Boże Miłosierny, weź z powrotem podarunek,
Nim sponiewierany, ponownie wkroczysz w ziemskiego burdelu bramy.
Precz! Żegnaj! Bądź dalej u siebie,
A my skąpiemy się we własnym niebie!


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

melkart

melkart, 13 october 2020

sextasy

Powiększają ogrody rozkoszy,
aby w całej pysze okazałością przestrzeni
nadać kolor i ornament
zwiewnym chwilom rozkoszy – bez miłości.
Bezwstydem skrywają dusze,
obnażone bezwolnym zezwierzęceniem.
Nagość uwięziona w poprawkach natury,
sterczy procesją wieżyczek i jędrnej
mieszaniny zachwytu, falujących brązów i karminów.
W odglosach rozpasania
uwięził patetycznośc i nudną prostotę.
I tylko Niebo cicho spogląda,
na świat pozbawiony głębokiej duchowości.


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

melkart

melkart, 13 october 2020

O wichrze, bracie mi jedyny!

O wichrze, bracie mi jedyny!
Ileż przyszło rozbić mu marmurów
planów i marzeń.
Choć trud bywał daremny,
z szaleństwa przekleństwem – bezustannie
rozbijałem siebie.

O wichrze, namiętnym gnamy podmuchem
wznosiłem się ponad ziemią,
by skrzydlatym duchem,
ponad błahostki, ponad granice,
zjednoczyć się w nirwanie.

Nie żal mi zbitego kamienia,
ni fontann łez.
Potrafię nadal kochać, a to największym
dziełem artysty jest!


number of comments: 1 | rating: 0 | detail

melkart

melkart, 13 october 2020

Spotkanie

Spotkałem raz panią o czerwonych ustach.
Skuszony zerwałem owoc przelotnej znajomości,
lecz była to istota istotnie pusta,
pozbawiona zalet poza magią swej nagości.
Upojna noc zamiast rozkoszy przyniosła zwadę,
bom stracił dla Pani przemożną dotąd rozwagę.
Nieszczęsny zbieg okoliczności,
żem zamiast serca poznał smak niewieściej próżności.


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

melkart

melkart, 8 october 2020

Umarłaś

Umarłaś i nie wiesz o tym nic.
Z tobą skonał mój duch -
z czerwonych ust pozostał puch w pierzynie
i nieskończony szkic.
Gdybym wiedział jak mam cię mało
wiódłbym nas przez lasy gwiazd,
by każdy czas, każde miejsce
stało się tobą.
Teraz nie mam nic.
I gdy idę cmentarną aleją
spuszczam wzrok...
Z niedokończonego obrazka
bieleje śmierć znanych kiedyś lic.


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

melkart

melkart, 8 october 2020

Róża

Żaden nie wie człowiek
przez ile dzikich mrugnięć powiek,
błakając się – ginie cudna róża.
I tylko czas, jak wyrok anioła stróża,
wieści niesie niedostrzegalne na placach.
Nieruchome katedry otaczają chłodnym marmurem
ciała minionych bogiń – zimnym murem
mistrzowskiego inwentarza.


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

melkart

melkart, 8 october 2020

Poeta?

Jestem powiernikiem obłudnych oczu,
przyjacielem szanownych kłamstw,
kamratem zakamarków dusz, z których nie ma powrotu.
W sercu noszę gmatwaninę gniewu i nadziei,
drżące żądze, lepkie sny,
tańczące w takt niegranej melodii.
Wokoło roztaczam arię uniesienia,
ulegającej w chwilach rozgorączkowania
słodkiej udręce przyzwyczajeń.
Jestem tu, więc jestem nigdzie.
Płonę emocjami, tonąc jednocześnie
w bezmiarze niespełnienia.
Wędruję niespokojnym duchem,
znacząc sobą miejsca i ludzi.
Pluję fantazją radości i czernią
bystrej wymowy. Czasem morduję nadzieją.
Kim jestem! Czym jestem!
Nie-Bóg, już nie człowiek.
Sen, mara, pajac, szarlatan,
debil i geniusz?
Czy jestem Poetą?


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

melkart

melkart, 8 october 2020

Dusza...

Dusza – moje skryte i groźne ustronie,
zamykam na klucz. Boję się, że wolna
nawiedzi mnie zjawą, namiętną
obsesją kochania. Wlewam w siebie
eliksir cierpienia, doskonałego obojętnością,
pieczętując swe męczeństwo.
Zarzucam coraz to nowsze kajdany,
ktłrymi skuwam lotnego ducha.
Wymyślam dokuczliwe kłopoty,
aby niedorzecznymi podszeptami nie dosięgł
mojego jestestwa. Taki drobiazg,
21 gram uwięzionych w zjadliwej skorupie.
Zagłuszam skrupuły perwersyjną lubieżnością
de Sade'a. Udręczam każdy cal ciała
autoagresywną nienawiścią, byleby nic nie czuć!
Utrzymuję związki z diavolami, bym wreszcie przeklęty,
mogł doznać szaleńczej pustki.
Nie pragnę miłowania, nie pragnę współczucia!
A ludzkość zdeprawowana miłosierdziem,
garnie się w moje objęcia.
Im ohydniejsze przedsięwzięcia podejmuję,
tym więcej gwałcą moją samotność!
Rozkład ich wabi...
O skrzydlate demony,
włochate gniewem, krostowate owady
wygnane z Raju – Precz ode mnie! Precz!


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

melkart

melkart, 8 october 2020

Żabka w Biedronce

Pewnego razu w "Biedronce",
gdy jasno zaświeciło słońce
pojawiła się jadowita żabka
i zaczęła skakać po ladach.
Narobiła szumu
siejąc panikę wśród tłumu.
Nasikała pod kasę,
i to wcale nie licząc się z czasem.
Zjadła dwa banany,
gdzie pająk był schowany.
Poczynała sobie coraz śmielej,
aż spotkała boa dusiciele.
Ze strachu wpadła na pączka,
puszczając sutego bączka,
i uciekła do lasu,
krzycząc: "O co tyle hałasu?!"


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

melkart

melkart, 6 october 2020

Paradoks

Można być bogiem i leżeć na bruku.
Można być nikim – często gościć w druku.
Można być bohaterem zamkniętym w celi,
Można być bandytą okrytym chwałą bieli.
Można żyć nawet po śmierci,
Można skonać, egzystując tylko w ćwierci.

Więc jakiś jest sens tego dziwnego świata,
Gdzie mijają dni, mijają lata -
a wszystko co było, to tylko strata.


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

melkart

melkart, 6 october 2020

Tytus Andronikus

Rzym ma władzę, ja zaś mam prawo,
więc zgodnie z prawem, mą krzywdę skąpam krwawo!
Niech zstąpi na mnie bogów łaska,
by zatopić sztylet w bezimiennych maskach!
Strzeżcie się gniewu utajonego i żalu!
Erynie i charpie będą mym orężęm,
wiedźcie jakim strasznym jestem mężem!

... Zresztą dość tej próżnej gadaniny!
Na krwawe słowa nie będę strzępił zatrutej śliny.
Bogowie, co odpuszczacie ludzkie przewiny,
krew jak rzeki, nienawiści ogień
rozpostrę swego błysku okiem.
Ozłociwszy kurzem, gliną i piaskiem
wszelkie pokoleń kości, a wrzaskiem
rozplenię demony zbrodni!
Przyświecą im stosy, i ludzie – bracia pochodni.
Od dzisiaj jam potwór w człowieczej skórze,
jakem więc bestia, dam upust swej naturze!

A to wszystko za krew mych niewinnych dzieci...
a więc krew winnych zbrodni – niech leci, i leci!


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

melkart

melkart, 6 october 2020

Warszawa 1944

Biegły wiatry po twarzach zastygłych
w daremnym triumfie. Radosnych smutkiem,
i smutkiem radosnych pogrzebał pył i gruz.
Wrogowie z obrońcami – solidarni
w pobojowisku miasta. Cisza. Spokój.
A pewien jestem, że jeszcze
chwilę temu słyszałem strzały i krzyki...
Bóg osądzi – Wstyd czy Chwała.

Wybaczcie mi Powstańcy, że w zaciszu
ronię nad wami łzy. Daliście nam Wolność
Wyboru – nie potrafimy jej dźwigać.
Może to kwestia czasu, aż przyjdziemy
z kwiatami – choć raz zjednoczeni,
by pył zielenią rozkwitał...


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

melkart

melkart, 6 october 2020

O bożyszczach

Ilu bogów jest na świecie – dzisiaj trudno zliczyć.
A w żadnego nie wierzę! Próżne są ich całuny
i krwawe pręgierze, tabuny cudów – wieczna ułuda.
Cóż z tego, że prorocy, że zbawcy, że wieszcze?
Na Boga! To nie boskość jeszcze!


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

melkart

melkart, 6 october 2020

Iluzja

Smutny ten świat
nakreślony swobodą obyczajów.
Zator serca leczony aspiryną.

Wiwatują dłonie
skuszone czerwienią szminek.

Na piedestale przeciętni aktorzy,
odtwórcy niezrozumianych ról
nakreślonych piórem błahostek.

Niby wszystko jest proste, przejrzyste.
Znikła boskość Boga -
teraz boskim jest człowiek.

Pod szalem pyłowych chmur,
rozkwita miłość bez pokrycia -
nieskrępowana granicami.

Zamiast wyśnionego Edenu,
blokowisko Babilonu -
fundament Sybaris.

Przegniłe owoce Raju
zachwycają maluczkich
jak światełka ćmy. Pustka.

Równocześnie z tym
analfabeta zasiał próżnię -
zmarła literatura, przepadł człowiek.

To, co piękne
zakryły bilboardowe cuda.
W szczegółach – rozpusta.

To sen! Oby był to tylko zły sen!
Zapomnę o nim tak mocno
jak człowiek przestaje oddychać.


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

melkart

melkart, 1 october 2020

Diabeł

Skrył się raz Diabeł w mroku czeluściach -
i słuchał, i patrzył, notując skrzętnie
jak Bóg świat lepił.
Zapragnął Mistrza zwyciężyć w tym dziele,
więc zabral się z rozmachem do pracy,
lecz stworzył niewiele.
Woda i glina, cudowne tworzywo, spod ręki jego spływały.
Co ulepił – niszczało, a że wówczas
wszystko twórczą mocą kipiało,
życie raz poczęte – umrzeć nie chciało.
I Diabła wstyd ogarnął, rozpacz rozum odjęła,
więc wypuścił na ziemski padół wszystkie swe dzieła.
I w ten sposób pojawiły się wszelkie plagi i cierpienia.


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

melkart

melkart, 1 october 2020

Wola walki

Nawet gdybym dojrzewał do skargi Hiobowej,
nie zamilknę! Gore we mnie płomień
- feniks czynu. Nie pragnę modlitw, których
znaczenia nie pojmuję.
Nie pożądam bogów z telewizji
- celebrytów ułudy i zakłamania.
Chcę krzyczeć z całych sił, by
wywlec przeklętą pychę i gniew.
Muszę zerwać kajdany ograniczeń,
i bić, i walczyć ze słabościami – po swojemu;
szalenie roznamiętniony
niczym Ikar, wzlecieć ponad padół,
i spaść do morza! Raz, tysiąc, milion razy
wyłaniać się ze śmierci,
w pełni sił, z nowym horyzontem czynów i myśli.


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

melkart

melkart, 1 october 2020

Pragnę tylko prawdy

Jak bardzo pragnąłbym pogrążyć swe ciało
w szale martwych uniesień, przeplatanych
rozkoszną ironią zwątpienia. Ja, birbant,
hulaka, hultaj słowa, amant filozofii,
ulegam sile chwil pozbawionych uroku,
bez kłamstwa, całej obłudy
skrywanej pudrem wysublimowanych konwersacji,
masek skrywających strach przed odrzuceniem.
Męczą mnie kobiece powaby,
podkreślane szatami niby to skromności, niby wyuzdania.
W mym sercu rozkwita sentyment do psoty,
nawet iście barbarzyńskiej, byleby nie być zmuszanym
do brania udziału w maskaradzie istnień!
Dosyć bali, trunków doprawianych najdzikszą rozkoszą ciał
- zawsze głodnych, zawsze spragnionych.
Pożądam zagubionej nimfy,
najpotężniejszej ze wszystkich.
Pragnę tylko Prawdy!


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

melkart

melkart, 1 october 2020

Śmierć i Choroba...

Śmierć i Choroba wżerają się w serce,
wydzierając płomień oczu czułych,
z których buhała czerwień twych ust.

Z pocałunków i żywych uniesień
dusza moja poraniona, niknie jak
szkic nieudanego obrazu.

Nadzieja samotnie zamiera,
stłumiona stopą zlośliwych starców,
nie znających litości.

O, mordercy chmurni, obeznani w niesieniu trwogi.
Precz! Rzucam waszą gorycz pod nogi,
bom kochał – przez chwilę – więcej niźli bogi!


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

melkart

melkart, 1 october 2020

Nie potrafię

Nie potrafię prowadzić zdawkowej rozmowy
- we wszystko wkładam gorące serce.
Oddycham płomieniami rozkoszy,
stąpam tysiącami myśli kruchych,
patrzę milionami barw i obrazów,
i zwyczajnie nie potrafię pojąć,
jak świat postrzegać można klarownie.
Żyję tętnem własnej krwi, kipiącej marzeniami
roześmianych dzieciaków;
tak lekki, tak daleki od swarów,
że czasem – powracając ze swych podróży -
czuję się osaczony cmentarzyskiem.


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

melkart

melkart, 28 september 2020

Nie rozumiem

Nie rozumiem, na co muszę wiecznie
pod prąd płynąć,
by dotarłszy do celu
bez śladu ginąć.

Czemu bogowie pełni zazdrości,
w swej godnej wielkości,
ofiarują wzruszeń chwilę,
każąc na niedoli tyle?

Po co walczę daremnie,
i nawet pył nie zostanie ze mnie,
gdy polegnę w życia boju
- chwila szczęścia i spokoju.

Wszyscy odwiecznie za czymś gonią,
nieświadomie siły trwonią,
pełni złudzeń i zawodów,
zrywając osty z rajskich ogrodów.


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

melkart

melkart, 28 september 2020

Jakubowe schody

Pamiętam stare schody w domu cioci,
wykonane z drewna – wytarte,
powyginane tętnem czasu.
Nigdy nie zapomnę pieśni, gdy
nieśmiałe stawiałem kroki
- nuciły ballady godne trubadurów -
o mieszkańcach domu.
Czasem zdawały się żyć
swoim własnym istnieniem. Ich oddechem
- szum prześwitującego wiatru,
wkradającego się nieszczelnymi okiennicami;
biciem serca – kropla
uciążliwie kapiąca ze szczeliny w dachu;
myślą – senna cisza.
Schody wytarte starością,
są mi schodami nieba,
którymi już nie chodzę.


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

melkart

melkart, 28 september 2020

Iliada

Pallado, piękna bogini mądrości,
dlaczego zagrzewałaś tak gorąco Homera,
by wlał mi w pierś zapał herosów
- jam nieśmiały, strachliwy przyjaciel chwały;
wolę spoglądać w cudze puklerze.
Achillu, wybacz, w swe mięśnie nie wierzę!
Żyję jak filozof, dumny z myśli tysięcy;
nie wytrzymałbym w biegu gwałtownym,
za słabym, by w gniewie szalonym
rzucac wyzwanie światu.
Łuk mój i strzały ukryte w serca obłoku,
miecz wsadzony między księgi, a tarcza – stoi z boku.
Nie stąpam równo w poczcie bogów, nie żądam sławy.
Zamiast miecza przyobleczon w ideały,
lgnę w zacisze, i tylko czasem chwytam pióro do ręki,
zupełnie nieświadom, że karcę nim lęki.
I wkrótce w rydwan poezji zasiadam...
i krew nadziei, i żądz łzy w bojach zaprawiam.
Aresa szybkonogiego wojny boga wołam:
"Stań naprzeciw, już się nie chowam!
Staw mi pola, chcę poczuć smak oręża,
chcę poczuć co to znaczy zwyciężać!
Krwawym grotem w umysłach pozostać,
ja, mierny poeta, Homera nie godna postać".

Gdy rankiem budzę się z czaru Iiliady,
wstaję radosny, lecz wstaję blady,
wiedząc, że Ślepiec świadkiem był chwały,
a w starciu z Nm – jam zbyt słaby.


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

melkart

melkart, 28 september 2020

Małe księżniczki

Małe księzniczki w sukienkach od Armaniego,
noszą swe dzieci na ustach, twarzy i piersiach
- mają farbowane włoski.
Puste lalki w tuszu Maybelline,
tańczą w takt wymuszonych wymiotów.
Na smukłych szyjach świecą brylanty
obłudy i fałszu.
W blasku soczewkowatych oczu,
prześiwtuje obraz głodu i arogancji,
wkomponowanych w uśmiech z botoksu.
Wenus z Milo, powiedz coś o współczesnej Fryne.

Więc śpijcie w kroplach jadu kiełbasianego,
śnijcie warstwami silikonu!

W telewizji ktoś radośnie gaworzy,
tuląc w dłoniach atomy czasu – krem na noc.
Natura nie śmie uchodzić za piękno,
terroryzowana wyidealizowanym obrazem śmierci!
Więc brawo, zniszczmy Naturę!
Po co nam ona, skoro nóż plastyka
stał się dłonią Boga?

A chłopcy pragną bogiń z fotografii,
okupionych milionami bezsensownych wyrzeczeń,
tak samo głupi jak ich upadłe boginie.


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

melkart

melkart, 28 september 2020

Tu i teraz

W szkarłacie zmierzchy toną,
muskając obłudy dojrzałe żyto...
Śnimy o świecie mglistych ros,
targani wiatrów mocą.
Nie mówimy o problemach wcale,
nieskończonością podtekstów, poruszając
coraz dalsze dale,
niepomni, że żyjemy tu, i teraz!


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

melkart

melkart, 26 september 2020

Rzeka

Szumią, szumią złowieszczo ludzie.
Nie wpuszczą do serca miłosnych uniesień.
Miłość rośnie daleko, odwiecznie.
Krzyczą: 'Upadaj głupcze!
Nie myśl o wczoraj, nie myśl o jutrze.
Leć w inne strony, bo twe słońce
Pierzchło bezpowrotnie.
Nie męcz się samotnie!"
Mnie tylko łza z oka ścieka – ślad po...

(Dusza ma kaleka, niczym skryta rzeka,
Co drąży skały, lecz słońca nigdy nie dojrzy).


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

melkart

melkart, 26 september 2020

Coś o czymś

czy jeden mały szary człowiek
może zniszczyć ziemię mrugnięciem powiek?
czy taki szary poniedziałek po niedzieli
jest bardziej męczący niż praca przy kądzieli?
czy pomysł dowolnie sortowany
będzie praktyczny czy też wysublimowany?
czy detal po detalu
stanie się identyczny w każdym calu?
czy pocałunek czasem zbędny
nie jest dziś zbyt natrętny?
czy ten co zapłąnął wielką miłością
w ten sposób chciał zbiec przed podłością?

nie wiem... a może znam odpowiedzi
na wszystkie te pytania,
lecz czy warto odpowiadać
skoro ludzie nie zaglądają w głąb siebie


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

melkart

melkart, 26 september 2020

Do Ukochanej

Nie potrafię myśleć,
jak tylko o Tobie,
gdy czerwienią się truskawki
skąpane poranną rosą.
Ślimak powoli, acz pieczołowicie
wgryza się w ich ciało,
jak usta łase pocałunku.

Tam, w kępce ostów leży kamyk,
milczący niewypowiedzianym ruchem.
Obok zasypia kot całkiem czarny,
mrucząc pieśń o rozkoszy słońca
- kocham twój dotyk.

Tam dalej, sąsiad przewraca siano,
gniewny mrokiem hurczącym błyskawicą.
Świat, żyjący za oknem.

A mnie odwiedza tylko głusza snów,
zmiatając krople rozstania
wszystkie są u ciebie.


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

melkart

melkart, 26 september 2020

Ryby w restauracji

Zastanawiam się, co o mnie myślą,
Furkocząc bezszelestnie na oleju
Jak płatki śniegu na drodze...
Zmieniają swój lepkawy strój.

Kurtyna wrzątku
Ciężkiego jak aksamit, nieruchomie patrzą
Jak kogut przed ścięciem.

Powoli płynny żar wlewa się w pyszczki;
Spojrzenie wiecznie otwartych oczu,
Choć martwe, bystro spogląda z półmiska,
Świat w półśnie.

I tylko sałatka spowija je całunem.
Stworzenie, które mogło coś rzec -
choć nie wiem o czym.
Szkoda. Ryby podobno głosu nie mają.


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

melkart

melkart, 26 september 2020

Syria

Chodź ze mną na ulice Damaszku.
Chciałbym popatrzeć na kobiety schylające glowę,
poczuć zapach krwi bijący z gruzów.
Chodź ze mną ulicami wiszących tragedii,
żeby uczcić pamięć poległych, którzy górnolotnie mamrotali
ahlan wa sahlan strzelając sobie wzajemnie w ciała.

Na chodniku leży człowiek.
Zastygł w modlitwie do Boga – ktoś rzeknie, że był niewierny.
Może sunnita, nie wkluczone, że szyita.
Spójrz. Z wyrwanego okna wygląda blado-brudne dziecko.
Strzepuje kurz z włosów.
Wojna złych z gorszymi.

Co pozostanie z tolerancyjnej Syrii,
gdy trupy zostaną zasypane i zakonserwowane tylko w podręczniku?
Dzieci niosące zieloną flagę, skąpano
życiem umarłych.
Upadłe bloki, zniszczone meczety...
Aleppo? Gdzie bazar Aleppo?
Mord, gwałt i nienawiść.
Widziałem, jak ktoś wykroił serce poległego;
w radosnym amoku triumfu krzyczał:
"Allah Akbar", po czym zjadł jego część.
Muhammad, płakał kurzem pobojowiska...

Świecie przenajgorszy – znów milczysz!
Syria wyrasta na nową córę Auschwitz-Birkenau!


number of comments: 0 | rating: 2 | detail


10 - 30 - 100  




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1