Mirosław Witold Butrym

Mirosław Witold Butrym, 27 february 2011

Dzieci geniuszu

Geniuszu są dzieci, to im słońce świeci,
zabłysły jak gwiazdy na niebie,
wciąż tworzą teorie i nową historię
potomnym by żyć mogli lepiej.
Bariery przekroczą i tym w przyszłość wkroczą,
bo chlubą i solą są ziemi,
przez wieki żyć będą, gdy sławę zdobędą,
bo wryją się w naszej pamięci. 
Ich  myśl zawsze złota, a w czynach tkwi cnota,
bo umysł nie stawia im granic,
w ich rękach nadzieje i nasze są dzieje,
Idei nie oprą się za nic. 


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Mirosław Witold Butrym

Mirosław Witold Butrym, 23 march 2011

Buntownik

Obojętny na krzywdy
brnie w egoizm,
nie karmiąc lustracją 
swoich potrzeb,
on, manifest niezgody. 

Jak meandry pozorów
utopione w zdarzeniach,
ciągu błędnym uporu.

On, celowe odstępstwo,
spojrzenie sceptyczne
powierzchowne jak grymas,
pełnia myśli przekornych.


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Mirosław Witold Butrym

Mirosław Witold Butrym, 23 april 2011

List do Faryzeusza

Nie jesteś tym, za kogo cię nie mają
nie jesteś, tylko myślisz, że żyjesz,
chcesz być Tym, który Jest przez wielkie J.
a więc buduj Jerycho.


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Mirosław Witold Butrym

Mirosław Witold Butrym, 21 march 2011

Agonia

Był myślą porażony jak piorunem bogów,
gdy pamięcią do przeszłości powrócił;
obraz  nędzy spostrzegł i prawdzie nie śmiał zaprzeczyć.
Kielich wypił goryczy, który strach obudził w tej okrutnej chwili;
czemu ja? zapłakał, nie chcę umierać, nie teraz;
niechciany smutek weń wtargnął nie po raz pierwszy, a ostatni na ziemi.
Sumienie ranę zadało jak oprawca, serce żalem broczyło, który Bogu powierzył;
gdzie Jesteś? spytał, przepraszam, że świątynia w moim sercu pusta,
niegodziwość to wielka, rzekł, poczym ducha wyzionął. 


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Mirosław Witold Butrym

Mirosław Witold Butrym, 5 april 2011

Zdobycz spójności

Początek rześki, jak nastrój pieśni,
przemienić w siłę, sens poczuć pierwszym
odczucia brzmieniem, 
piękno by nazwać, szczęście spełnieniem

i nawet więcej, niż sam potrafi
rozum otwarty, w bliskości nagi, 
co zmienił szczerość w ufności styki, 
jedność wcieloną, w niedosyt dziki,

by snem nie gonić; postać tęsknoty
i czerpać z fiordu wolności splotu. 


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Mirosław Witold Butrym

Mirosław Witold Butrym, 8 june 2012

Szybowanie nad brukiem świadomości.

 
Przeminął czas wcześniejszych szans,
wszystko jest kwestią udanych prób,
to czego nie ma odleci w dal,
w marzenia lekkie spełnienia snów
i nie ma tego co już umarło,
choć wskrzesić można płomienną gorycz,
albo odrzucić truciznę świata
i znowu wierzyć, że można być wolnym,
jak powiew ciepły letniego zefiru,
chłodzący przestrzenie wznoszące motyle,
które lekkością są tylko do jutra,
na świecie chwili czasu przyozdobionej,
niosącej łaskę małą ponad prochem,
która dla oczu budzi zachwyt życiem,
i błyska blaskiem świecy ozłoconej,
świątynnej mocy serca prawdy falą,
we wnętrzu jego szumem dla nadziei,
przyświecającej słowem zrodzonym z miłości bezmiaru,
aż za horyzont ostatni siłą woli wiary.


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Mirosław Witold Butrym

Mirosław Witold Butrym, 10 april 2011

Żądza

Jak lokaj służyć potrzebie raczy,
pragnienie silne, co się żądzą nazywa.
Na horyzontach wielu dalekowzroczna,
cel zamierzeń widzi,
bo przecież wiele można
i po trupach nawet jak niejeden,
priorytetu dopełnić zadania, u ambicji podstaw.
Morze jej wzburzone, które zwę chciwością,
ona w nim jak Neptun rozgniewany,
co na śmiałków czeka sukcesów spragnionych,
by pogrążyć wielu w bezkresie porażki,
być może do hieny podobna,
gdyż się najeść nie może do syta
i człowieka by pożreć też mogła,
wygłodniała jak zawsze i wściekła.
Zda się zatem dla nas, z tej przyczyny właśnie,
spamiętać regułę,
że zniewolić zechce, jak grzechu alkowa
i perłę darować pokusy, co w niej zwykle bywa.


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Mirosław Witold Butrym

Mirosław Witold Butrym, 26 march 2011

Nie mogę nie myśleć

Żyję, więc jestem,
pośród swoich spraw istnieję,
co z tego, że myślę…
czasem szczęście nie istnieje.

Chciałbym wszystko czego pragnę,
nawet więcej mieć niż mogę,
lecz nie wszystkim los jest szczodry,
gdyż czasami ludzkim wrogiem.

Być może zachłanni, częściej niż potrzeba,
myślimy o sobie, bo więcej chcemy niż chleba
i każdy to powie, tak jak każdy chce mieć zdrowie,
bogactw chce i uczuć.

Nie mogę nie myśleć, jak to jest możliwe,
że spojrzenia ludzkie, często nieżyczliwe,
kryją pogardę pozory, ich uśmiechy,
a w głowie myśli brudne, jak plebs z pod czarnej strzechy.

Chyba od nich lepszy,
nie gorszy od tłumu,
nie pokocham chamstwa,
bo słucham rozumu.

I chociaż w życiu nie mam wszystkiego,
nikim być nie chcę, w skutek prostego, 
ludzkiego myślenia.

Z dnia powszedniego, chcę szczęścia,
nie mrzonek, zwykłego spełnienia.


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Mirosław Witold Butrym

Mirosław Witold Butrym, 23 march 2011

Zwierzaczki cwaniaczki Cz. 2

Dotarło w końcu do rzeki spragnione,
stado szczęśliwie lecz bardzo zmęczone
i pić wodę chłodną poczęło zachłannie,
i pryskać na grzbiety trąbami starannie,
chwaląc sobie komfort w słoniowym żywocie,
bo cóż warta wolność na takiej spiekocie,
gdy nie ma wytchnienia chwili odprężenia,
nie może wtedy cieszyć się zwierzę z istnienia,
i choć świat ma zalety, w surowości nikną Afryki niestety.
Biało czarne wtem przybiegły, zebry w pasy pełne klasy,
by się również wody napić, zrobić sobie niby wczasy
i choć krótki ich przystanek nad srebrzystą rzeką,
zawsze pragną się nasycić słodkich chwil uciechą.
 
Widząc zebr sielankę największy ze słoni,
co mógłby ciosami swoimi rozgromić,
każdego rywala, gdyby wszedł mu w drogę,
nawet wielkie koty czują przed nim trwogę,
a, że widział wiele udanych polowań,
znał już zatem wiele drapieżnych zachowań
i chcąc ustrzec zebry powiedział z powagą,
pijcie koniowate lecz zawsze z rozwagą,
czujność jest wskazana, i zawsze popłaca,
nieostrożność za to często życie skraca,
wiele krokodyli tutaj w rzece pływa,
którym nie wystarczy czasem zwykła ryba,
mają wielkie paszcze uzbrojone w zęby,
którymi rozerwać potrafią na strzępy.
 
Po tych słowach zebra stara, która ucha nadstawiała,
na tę przestrogę odparła zuchwale,
nie widzę by w wodzie robiło coś fale,
siejesz tylko tu panikę, lepiej poćwicz atletykę,
jestem bystra szybko biegam, gdy mnie gonią to uciekam,
i jak widać jestem cała, nikt nie pożre mego ciała,
wiele już wody z tej rzeki wypiłam
i żadna mnie bestia nie pochwyciła.
 
Po tych słowach słoń sprostował,
od lwa szybciej biec nie możesz,
wie to nawet nosorożec,
wiele razy już widziałem,
gdy ze stadem wędrowałem,
lwów pogonie i biesiady,
bawół przy nich jest dość słaby,
ich jadłospis jest obszerny,
mają wiele kociej werwy,
nie pogardzą żadnym ssakiem,
zebry zaś są ich przysmakiem,
a jeśli chodzi o krokodyle,
wiem, że wcale się nie mylę,
kiedy polują nie widać ich w wodzie,
zbliżają się zawsze po cichu jak złodziej,
wątpię by dzisiaj przeszły na dietę,
zawsze wyskoczyć może z impetem,
gad wygłodniały i mułem cuchnący,
z każdej okazji korzystający,
a gdy już ciebie zaskoczyć zdoła,
nic nie powstrzyma tego potwora.
 
Nagle duży się wynurzył, groźny z wody hipopotam
i zaczyna głośno mówić, co za straszna z was hołota,
nie ma  chwili tu
spokoju, mam już dosyć życia znoju,
wkroczyliście na mój teren, i nie myśląc chyba wiele,
więc uprzedzam was lojalnie, już nie jeden skończył marnie,
kiedy działał mi na nerwy, tutaj ginie ktoś bez przerwy,
często w paszczy krokodyla, ale czasem ja zabijam,
i nie będę nic ukrywał, wielu ludzi tutaj bywa,
pewnych siebie i odważnych, lecz zwyczajnie niepoważnych,
chyba myślą, że w tej dziczy na posiłek nikt nie liczy,
i choć mięsa nie spożywam, śmierć swe zbierać musi żniwa.
Raz dorwałem tu człowieka, co od domu był z daleka,
dobrze skończyć nie miał prawa, przecież sprawę sobie zdawał
z ogromnego zagrożenia, przecież ze mną żartów niema.
 
Słoń wysłuchał tych przechwałek i powiada co za talent,
co za wielki krasomówca, ale bać bym mógł się wówczas,
gdybym nie był wszędzie królem, każdy tutaj respektuje
prawa moje i szanuje.
Jestem tutaj najsilniejszy i na pewno skuteczniejszy,
niż niejeden hipopotam, każdy przymnie to miernota,
mam od ciebie więcej w kłębie, grubą skórę wręcz pancernie,
moja trąba umięśniona może wyrwać drzewa konar,
na dodatek kły posiadam, każda ze mną większa zwada,
zwykle skutki ma tragiczne, wiem jak zadać rany liczne.
 
Groźbę słonia chcąc odeprzeć
z gniewem w oczach, jakby zetrzeć w proch spojrzeniem,
co jest zwykle klęski cieniem, więc orzeka w sposób butny,
wiem, że umiesz być okrutny, masz przewagę co do masy,
ale nie masz mojej klasy, miarkuj słoniu swoje siły,
może bój ten odłożymy, bo gdy dojdzie do potyczki,
efekt będzie jej tragiczny. Wszystko jednak przemyślałem,
sprawę sobie z tego zdałem, że bez szwanku nie wyjdziemy,
gdy tę walkę rozpoczniemy, i choć nie mam długiej trąby,
zawsze szczęki ścisk ogromny, mógłbym nawet
krokodyla,
w pół przełamać jak badyla.
 
Słoń zaś uniósł swoją trąbę i powiedział to rozsądne,
stanowisko racjonalne, po co walczyć bez potrzeby
lepiej myśleć integralnie, przecież jakoś żyć musimy
choć jesteśmy z innej gliny, cechę jednak wspólną mamy,
granic swoich przestrzegamy, lecz ominąć czasem trzeba,
tę regułę gdy potrzeba, do odstępstwa zwykle zmusza,
nas pragnienie, wielka susza.
 
Argumenty rezolutna także miała zebra smukła,
więc wtrąciła się w rozmowę,
przed innymi ręczyć mogę
broniąc swego stanowiska, iż rozwaga jest wam bliska,
nie jesteście tylko silni, rzec dziś muszę nieomylni,
dwa kolosy pragmatycy mądrzy bardzo zawodnicy,
których wielka równowaga umysłowa i powaga,
w stanie trzymać jest na wodzy nerwy,
każdy z was mnie tym zaskoczył, podziwiam was w pełni.
 
Po tych słowach w ekscytacji w których było wiele racji,
łeb schylając swój ku wodzie, mówić nagle zaprzestała,
nie zważając na przestrogę, gdy się napić chciała
i w tej wielkiej kontemplacji, zamyślona, pełna gracji,
czuła dumnie się radośnie, wtedy chwycił ją krokodyl
w paszczę bezlitośnie.
Tak swój żywot zakończyła, nieroztropność ją zgubiła.
 
Reszta członków zebry stada, widząc tak wielkiego gada,
zaskoczona wydarzeniem biec zaczęła z przerażeniem,
aby dalej co sił w nogach, prysł ich spokój radość błoga,
na ten obraz hipopotam, mówi szczerze; to głupota
być posiłkiem krokodyla, to jest chyba losu kpina,
bo te gady prymitywne, liczą zawsze na naiwne,
trawożerne i kopytne, myślą pewnie, że są sprytne,
ja zaś myślę bez wątpienia, iż krokodyl się przecenia,
gdyż poluje na niezdary, swym zwyczajem bardzo starym.
 
Na ten przebieg sytuacji, słoń powiedział z przekonaniem,
nie ma życia takiej stacji, która mogła by być rajem.


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Mirosław Witold Butrym

Mirosław Witold Butrym, 3 february 2011

Materializm

Przeliczanie materii,
pożądaniem zabiera czas;
fizycznym pragnieniem,
ukrywając myśli w przedmiotach;
wymownych ewolucjach,
doskonałych jak ikony
muzealnych olśnień,
mówiących o sile rupieci,
przełomowej przeszłości,
na podstawach starodawnej nauki.

Potrzeba nowego rozwiązania,
owocuje z  zawiązek przemyśleń
technologią rozwoju,
by dodać odkrycie do wiedzy;
wartość i prawdę,
nazywając ją sensem, 
zagłębiając w niej rozum,
by możliwość mogła stać się wolnością.


number of comments: 2 | rating: 2 | detail


  10 - 30 - 100  



Other poems: Srebrzyste morza mocy., Czystość źródlana wskrzeszenia., Przestrzeń świeżej wolności, w myślach Dnia jaśniejących., Żywioł patrzący spokoju..., Okruchy białego czasu..., Słońce zachodzące promieniami wspomnień., Fałszywa prawda., Soczystość ciepła., Owadzie swary., Pokład rozumu., Dzieci geniuszu., Ciało rozumu., Zamieć gwiazd płonących, Paw, Nauka, Otchłań czasu, Aniele Boży., Jeżyny dzikiej miłości, Jesień, Fakty, Młodość, Materializm, Judasz, Szaty nocy, Dzień zimowej łaski Życia., Jasny jedwab miłości, Wróżbita, Szybowanie nad brukiem świadomości., - Biel pamięci czystej., Taniec na tafli twierdzeń pospolitych., Dzień słońca mocy blasku., Poświata Świeżości Życia, Krew nocy czarnej człowieka, Serca Dnia Dobrego Słowa; Prawdy Życia Istota., Wodne Skrzydła Wieczności, Dolina klątw, Fałszywy ład, Wolne tłumaczenie, Świat dramatów, Święty spokój jak błękitny kwiat, (Kimy ? Myki) ?, Technika czynów czy czyn Świętości ? (”pisane bez ości”), Zabawa w teatr, Witalności słowo; bez kości, List do Faryzeusza, Gniewne wnioski tworzą czarne zgłoski, Nie umieraj, tylko odejdź Prawdziwie, Podstawa odczuć, Przeznaczenie, Szalone wizje, Zaułek myśli, Opoka siły, Żądza, Rozwój, Prawo wiecznie żywe, Proste prawo poezji, Zdobycz spójności, Soczystość ciepła, Miła, Kielich Snów, Koniec, Chciwość, Wiara Boga wywyższa., Świat, Starzec, Rozterka, Wolność, Refleksja, Sekstans pragnień, Harmonijność Świętego Ducha., Maksyma, Element praktyki zła, Złodziejska pasja, Nie mogę nie myśleć, Maskarada, Marność, Urok nocy, Buntownik, Wzór perłowy, Zwierzaczki cwaniaczki Cz. 2, Bieda, Awangarda, Agonia, Zachodzące nędze, Przemijanie, Ludzie, Styl wolny, Czas, Idealista, Przestrzeń, Zbożna interpretacja., Poezja, Zwierzaczki cwaniaczki, Zemsta, Rzeczywistość, to nie zwykła kreacja; lubi prawdziwość jestestwa., Ciało Ducha Świętego, Natura zniszczenia, Słabość wybitna, Natura spragniona, Naga mądrość, Kultura jest dobra „człowieku”., Zło zabija zmysłowo, Nadzieja w sensie rozumu, Pragnienie, Świadomość pozorna, Pośród planów, Duch tańczących marzeń, Opal mroku, Demagogia, Niebezpieczna wolność, Wolna wola, Upór, Sprawiedliwość dobra, Rasizm, Leśne rozmowy, Niebo smuci się burzą, Dzieci geniuszu, Fałszywa prawda, Świnia i pies, Owadzie swary, Armia nienawiści, Pokład rozumu, Batuta czasu, Otchłań czasu, Fakty, Zamieć gwiazd płonących, Judasz, Paw, Nauka, Materializm, Jeżyny dzikiej miłości, Młodość,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1