28 sierpnia 2012
Butwiejący rozkwit (Przystań Zagubionych)
Powoli dojrzewają czarne owoce – ciężkie, soczyste, kwaśne.
Rodzą się ze mnie, rodzą się we mnie, karmią się mną.
Chciałbym by zwiędły, ale ich korzenie sięgnęły dna.
Wahanie i niepewność to ich pożywienie.
Nie wierzę w przeznaczenie, ale są rzeczy które muszą się stać.
powoli płynie czarny smar
po rzece mojego smutku
wir skamieniały, rzeźba strachu
woda wraca do swego źródła
pamiętam lata szczęścia
– Zjedz ten owoc, niech płynie w twej krwi!
– Po prostu bądź mnie pełna.
– Nieważne co to przyniesie ci;
możesz posiwieć, cierpieć, bać się.
– Gdybym na świecie był tylko ja i ty, nazwałabyś to szczęściem.
Nie ma nikogo, są tylko sny, melodie
świetliste przebudzenia
i piękne złe ogrody
Padniesz zemdlona, słodki wstręt
Chcę cię skrzywdzić; czy nie rozumiesz, że
kocham cię bardziej, gdy dusisz się? –
bo wtedy jakoś bardziej jesteś
czarne owoce są wieczne
nigdy nie spadają z serca
gdy wzejdzie ich godzina nie obronisz się
gdy przejdzie będziesz bliższy śmierci
a one będą w tobie tkwić, pokryje je kurz i pleśń
a jeśli jeszcze będziesz czuł, napełnisz się ich aromatem
by śnić kolorowe sny
Czarne owoce smakują mi, lubię je.
Nie mogę ich wyrwać, gdyż straciłbym siebie,
okaleczył wszystkie warstwy duszy.
Ale kiedyś już nie będę w stanie
porażki przekształcić w zwycięstwo
i wtedy kurz i pleśń i wstrętny gad, co oblazł mnie,
ukażą mi swoje prawdziwe oblicze.
Piękne jest życie! Spodziewam się wiele!
Jeszcze trzeba stworzyć świat,
w którym mogłyby żyć duchy.
19 kwietnia 2025
dobrosław77
19 kwietnia 2025
Eva T.
19 kwietnia 2025
Belamonte/Senograsta
18 kwietnia 2025
jeśli tylko
18 kwietnia 2025
violetta
18 kwietnia 2025
wiesiek
18 kwietnia 2025
sam53
18 kwietnia 2025
Misiek
18 kwietnia 2025
Belamonte/Senograsta
17 kwietnia 2025
Eva T.